andrzej585858
02.09.16, 09:51
Bardzo mądry tekst. Warto, aby to co pisze o. Kramer, przemyśleli ci wszyscy którzy z atakowania Koscioła uczynili swoje powołanie. Przy okazji twierdząc że sa katolikami. Zwłaszcza ci, ktorzy uważają że w trakcie mszy św. można urządzać manifestacje polityczne:
"Jestem księdzem.
Kościół nauczył mnie, że święcenia nikomu się nie należą. Kościół nauczył mnie, że mam głosić to, co Kościół chce bym głosił. Kościół nauczył mnie, że nie ma czegoś takiego jak śluby kontra przyjaciółka. Kościół nauczył mnie, że kiedy zgrzeszę mam się nawrócić. Kościół uczy mnie, że "ja" jest drugie. Kościół uczy mnie, że Mesjasz jest jeden i ma na imię Jezus. Kościół uczy mnie, że zawsze mogę odejść, żeby szukać innej drogi. Kościół uczy mnie, że ja nie mam w sądach bronić swojego dobrego imienia, ale mam głosić Imię Jezusa. Kościół uczy mnie, że przemoc nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem, tym bardziej jeśli chcę głosić Ewangelię. Kościół uczy mnie, że kiedy mówi: milcz to ja mam milczeć, nawet jeśli to uraża moją pychę i dumę. Kościół uczy mnie, że w mediach nie mówię moim przełożonym co mają zrobić. Kośćiół uczy mnie, że jeśli coś jest Boże to jest trwałe, a jak jest tylko ludzkie, wynikąjace z chorej ambicji to rozpada się szybko na oczach wielu. Kościół uczy mnie, że jeśli chcę ogłaszać światu, że Kościół ma problem, to tak naprawdę problem mam ja - z brakiem wiary. Dlatego tak ważna w Kościele jest pokora."
www.facebook.com/photo.php?fbid=1064705203567099&set=a.429946177043008.88941.100000828883610&type=3&theater
Chore ambicje wiodą na manowce, dlatego mamy problem z takimi księżmi jak ks. Lemanski czy obecnie ks. Międlar. Nie wspomnę już o tych którzy porzucili kapłaństwo. Jakże często przyczyną tego jest właśnie brak pokory.
Brak pokory, w o wiele większym stopniu wystepuje u ludzi świeckich. Nieumiejętność obiektywnego spojrzenia na swoje postępowanie, obwinianie za swoje niepowodzenia innych - jest tym co powoduje także pretensje pod adresem Kościoła., a zwłaszcza wobec "bezdusznej' hierarchii która zapomina o miłosierdziu.
Tylko, że zapominamy o tym, że na poczatku musi być zrozumienie swojego błędu i chęć jego naprawy. Ale do tego wszystkiego potrzebna jest właśnie pokora. Gdy tego zabraknie pozostaje tylko szukanie na oślep winy u wszystkich, ale już nie u siebie.
Jakże prawdziwie brzmią słowa z postu jednej z forumowiczek która tak napisała:
"Tak sie czasem zastanawiam co w was sie zepsuło? Bo chyba musiało sie zepsuć, ktoś musiał mocno kopnąć bo to nie może byc ot tak sobie....Nie nazwe tego nawet zła wola bo jednak czuje że to nie jest zła wola, to coś innego, nienawiść...nie też nie...czyli co.... "
Zabrakło chęci, żeby odkryć przyczynę tego zepsucia, a przede wszystkim żeby odkryć - co tak naprawdę zepsuło się. Łatwiej znaleźć winnego czy to w drugiej osobie, idei, instytucji - z stwierdzeniem że problem to mam właśnie ja - nie Kościół - ale właśnie ja.