Dodaj do ulubionych

Nie - obudźcie się, ale - opamiętajcie się

08.11.17, 12:45
Jak długo będzie jeszcze nakręcana spirala histerii?? Jak długo bedzie trwało uprawianie propagandy której jedynym celem jest przedstawienie Polski jako kraju totalitarnego, kraju w który nie funkcjonują mechanizmy demokracji?
Zamiast tworzyć konstruktywne plany, lepiej wyprowadzac ludzi na ulice i nakręcać spiralę nienawiści?



"19 października minęło siedem lat od zabójstwa działacza Prawa i Sprawiedliwości Marka Rosiaka. Ryszard Cyba kierowany motywami politycznymi wtargnął do biura poselskiego w Łodzi i zabił z zimną krwią. Jak ustalono w czasie procesu, Cyba chciał dokonać zamachu w Warszawie na Jarosława Kaczyńskiego, lecz nie udało mu się to ze względów bezpieczeństwa.

To tragiczne wydarzenie, które poprzedził okres niekończących się politycznych konfliktów, podgrzewanych przez samych polityków, jak i media, doprowadziło wówczas do chwilowego otrzeźwienia i wniosku, że wszyscy wówczas poszli o krok za daleko. A wojna polsko-polska i mowa nienawiści to śmiertelna broń, której wykorzystywanie w debacie publicznej może doprowadzić do tragedii.

Kilkanaście dni temu, dokładnie w rocznicę zabójstwa Rosiaka, na Placu Defilad w Warszawie samospalenia w akcie sprzeciwu wobec polityki Prawa i Sprawiedliwości dokonuje Piotr Szczęsny. Tego dnia w Pałacu Kultury i Nauki obecny był prezes PiS Jarosław Kaczyński, który odsłaniał tablicę poświęconą zmarłej warszawskiej radnej Oldze Johan.

W czasie trwania sesji Rady Miasta Piotr Szczęsny przez megafon wygłosił antyrządowe hasła. Następnie włączając piosenkę zespołu Chłopcy z Placu Broni pt. "Kocham Wolność" rozrzucił kopie swojego manifestu, po czym oblał się łatwopalną substancją i podpalił. Kilka dni później zmarł w szpitalu.

Śmierć "zwykłego, szarego człowieka" – jak sam siebie określił Szczęsny w manifeście – dotknęła wielu i odbiła się dużym echem zarówno w kraju, jak i za granicą. Niestety zamiast otrzeźwienia i refleksji nad tragedią, samobójstwo Szczęsnego stało się paliwem do jeszcze gorętszych sporów politycznych i medialnych. A także do przerzucania się polityczną i moralną odpowiedzialnością za tą tragiczną śmierć.

Nawet niektórzy duchowni uznali ten akt samobójczy za czyn bohaterski i pełny odwagi. Długo na efekty tego chocholego tańca nie będzie trzeba czekać.

Dziś w południe nieopodal siedziby sądu w Rzeszowie płonął kolejny mężczyzna z niewiadomych na razie powodów; policja nie wyklucza samopodpalenia. W sieci od razu zawrzało. "Przed sądami płonęły już znicze, teraz płoną ludzie #dobrazmiana" – napisał w jednym z pierwszych komentarzy prezydent Słupska Robert Biedroń. Innych podobnych komentarzy także nie zabrakło. Ze strony PiS poleciały z kolei oskarżenia o wykorzystywanie samobójstwa Szczęsnego przez opozycję. "Tak właśnie kończy się wykorzystywanie tragedii śmierci Pana Piotra S. przez #totalnych i ich medialnych pomagierów!" – napisał wicemarszałek Joachim Brudziński.
Uwaga jak najbardziej słuszna, lecz…

Politycy PiS najwyraźniej zapomnieli, jak wprost polityczną winą za samopodpalenia mężczyzn w 2011 i w 2013 roku przed Kancelarią Premiera obciążali ówczesny rząd PO-PSL z Donaldem Tuskiem na czele. Robił to sam Jarosław Kaczyński, robili politycy PiS, robiły prawicowe, wówczas opozycyjne media. Różnica polega jednak na tym, że nikt z PiS nie pochwalał wówczas tak desperackiego aktu, nie palił zniczy pod KPRM, ani nie rozpowszechniał odezwy i nie namawiał do marszów pod partyjną siedzibę.

Z kolei media wyznające wówczas prorządową linie były dalekie od obiektywizmu w tej sprawie. Podkręcały nastroje nazywając mężczyznę, który dokonał tego tragicznego aktu wprost terrorystą.

Co będzie dalej? Czy wojna polska-polska, która po wygranych wyborach przez PiS złapała drugi oddech i jeszcze bardziej niż po Smoleńsku podzieliła społeczeństwo, przyniesie kolejne ofiary? Przecież Polska AD 2017 to nie kraj totalitarny, czy reżim komunistyczny rodem z ZSRR, komunistycznych Chin lub Korei Kim Dzong Una, gdzie za publiczną krytykę władzy groziły i wciąż grożą represje, więzienie, a nawet śmierć. Czy politycy, media i „autorytety” z obu stron nie widzą, do czego wojna polsko-polska już doprowadziła? Czy potrzebne są kolejne akty samopodpaleń lub zabójstwa polityczne, do których – jeśli nie nastąpi szybko opamiętanie – z pewnością dojdzie?

Rok temu po śmierci Andrzeja Wajdy na jednej z ulic w centrum Warszawy ktoś czerwonym sprayem napisał: "Wajdę otruł Kaczyński"; w innym miejscu kilka tygodni później: "Kaczor won do gazu. Obronimy konstytucję". Wspomnę tylko jeszcze o dantejskich scenach co miesiąc pod Wawelem, czy o radości z wypadku samochodowego premier polskiego rządu; z nadzieją na kolejny, może tym razem z tragicznym finałem.

Do tak właśnie skrajnych emocji doprowadza granie przez elity na strunie, która nazywa się nienawiść. Nienawiść pro-PiSowska czy anty-PiSowska – nie ma żadnej różnicy. Jest tym samym – zaślepieniem. I żadne argumenty nawet te słuszne jak choćby: łamanie konstytucji, upolitycznianie sądów, czy mediów publicznych przez obecną władzą nie mogą i nie są usprawiedliwieniem dla polityki nienawiści.

Oby opamiętanie przyszło do nas wszystkich, zanim będzie znowu za późno."

wiadomosci.onet.pl/kraj/gajcy-wojna-polsko-polska-na-opamietanie-za-chwile-bedzie-za-pozno-komentarz/g8ytv4q
Obserwuj wątek
    • andrzej585858 Re: Nie - obudźcie się, ale - opamiętajcie się 11.10.20, 18:52
      Swietny tekst:

      " Spójrzmy na tę epidemię filozoficznie. Najmądrzejsza z filozofii, jaką jest stoicyzm, stawia najwyżej trzy praktyczne cnoty. Odwagę, by zmieniać to, co da się zmienić, cierpliwość, by znosić to, czego się zmienić nie da, oraz mądrość, by jedno od drugiego odróżniać.

      Ta trzecia cnota, wraz z ogólnym podziałem spraw na takie, które da się i których nie da się zmienić, została odrzucona przez epokę tzw. Oświecenia, która właśnie na naszych oczach się kończy, i to kończy się, jak w sławnym wierszu T.S Eliota, nie hukiem, ale skomleniem. W bezmyślnym kulcie Rozumu wpoiła ona ludziom przekonanie, że niemożliwego nie ma. Że cywilizacja może wszystko. Poodwraca bieg rzek, by płynęły gdzie trzeba, a nie gdzie popadło, ureguluje klimat, zlikwiduje choroby, usunie wszelkie nierówności i niesprawiedliwości, przyczyny wojen i konfliktów – w ogóle, „śmierci nie ma”, jak to ujął pewien zapomniany już piewca „światopoglądu naukowego”. No, może akurat to czy tamto jeszcze się nie udaje, może nie od razu się uda, ale generalnie – można. Ludzie Zachodu w to uwierzyli. W końcu, jak to ujął Chesterton, kto przestał wierzyć w Boga, uwierzy we wszystko.

      Dziś widać, że kult Rozumu, paradoksalnie, doprowadził Zachód do krańcowego zidiocenia – najlepszym przykładem wyższe uczelnie, które z centrów kształcenia, dyskusji i swobody intelektualnych oraz naukowych poszukiwań zmieniły się w epicentra agresywnej głupoty i totalniactwa. Ale w tym zidioceniu przekonanie, że cywilizacja rozwiązać może każdy problem, pozostaje wciąż jedną z dominant mentalności społeczeństw Zachodu.

      W związku z czym społeczeństwa oczekują od swych elit – mimo, że generalnie od dawna już je odrzucają – szybkiego i pełnego uwolnienia ich od każdego zmartwienia, zagrożenia czy nieszczęścia. Jak żona ze starej komedii, która, choć na co dzień traktuje męża jak śmiecia i ciosa mu kołki na łbie, w chwili, gdy traci kontrolę nad sytuacją i poczucie bezpieczeństwa, krzyczy: „Felicjan! No zrób coś!”. Różnica jest taka, że rządzący demokratycznymi państwami nie mogą jak Felicjan odpowiedzieć „a niech was wszyscy diabli!”. Żeby wyborcy rządzących nie przegonili, ci muszą w takiej sytuacji przekonywać ich, że „coś” robią.

      Ale co tu zrobić, kiedy – jak z koronawirusem – zrobić się da niewiele albo zgoła nic? Wirus to wirus, żyjemy z nimi, także tymi z grupy koronawirusów, od wieków, na niektóre nauka znalazła leki i szczepionki, na niektóre nie dała rady, zresztą wirusy mutują – a bakterie, którym wirus pomaga włamać się do zaatakowanego organizmu by go zabić, uodparniają się na antybiotyki. Żeby nie wiem jak się medycyna rozwinęła, żeby nie wiem jakie cuda wymyślili naukowcy, ludzie zawsze będą chorować i wskutek chorób umierać. Obietnica, jaką dało ludziom Oświecenie, jest po prostu fałszywa. Co z tego jednak, skoro ludzie w nią wierzą, bo chcą wierzyć?

      Wiara podsuwa na to wypracowane od wieków rozwiązanie: rytuał. Zarżnijmy i złóżmy bogom w ofierze czarną kurę, odprawiając przy tym taniec odstraszający wirusy, a natychmiast poczujemy się pokrzepieni na duchu, więcej nawet: zupełnie bezpieczni. Nie zachwieją tym poczuciem bezpieczeństwa, do pewnych przynajmniej granic, nawet oczywiste dowody nieskuteczności rytuału. Bo jeśli pomimo jego odprawienia kogoś jednak nieszczęście dopadnie, zawsze można się uspokoić, że widocznie nie przyłożył się należycie do tańca albo jego kura była nie dość czarna.

      Oczywiście, dla ludzi współczesnych rytuał musi mieć pozory nowoczesności i naukowości, ale sens jest wciąż dokładnie taki sam.

      W ten sposób, paradoksalnie, zdychające Oświecenie zepchnęło cywilizację całe wieki wstecz – co jest zresztą częścią problemu „postępu do tyłu”, o którym od dłuższego czasu mówię, piszę i pewnie poświęcę mu następną książkę. Gdyby współczesna cywilizacja składała się z ludzi naprawdę rozumnych i oświeconych, przyjęłaby do wiadomości, że na covida generalnie sposobu nie ma, trzeba się po prostu pogodzić z tym, że około 70 proc. populacji prędzej czy później z nim zetknie, większość przejdzie to bezobjawowo, ale niektórzy zachorują, niektórzy z tych, którzy zachorują, przejdą chorobę ciężko, a niektórzy na nią umrą. Można, oczywiście, rozciągnąć ten proces w czasie ograniczając kontakty między ludźmi, ale to tylko kupowanie czasu – za cenę różnych negatywnych skutków lockdownu. Na początku miało oczywiście sens zmniejszenie liczby zachorowań na tyle, by służba zdrowia była w stanie je obsłużyć, miało też sens opóźnianie rozwoju epidemii by więcej się o nowej chorobie dowiedzieć. Ale powinno przecież być oczywiste, że wirus od lockdownu nie zniknie. Że prędzej czy później ludzie będą musieli wrócić do normalnego życia, i „transmisja” ruszy na nowo. Mam wrażenie, że co mądrzejsi ludzie od razu tak mówili.

      Współczesne społeczeństwa nie są jednak, en masse, ani trochę bardziej oświecone czy rozumne niż dawniejsze, więc odprawiwszy rytuały i ochłonąwszy z pierwszej paniki uznały, że problem mają z głowy. Co najgorsze, tak samo chyba uznali rządzący. Przynajmniej w Polsce. Zamiast wykorzystać kupiony czas na przygotowanie środków i procedur pozwalających możliwie sprawnie przejście dalszego, nieuchronnego ciągu epidemii, rząd PiS otrąbił sukces: wygraliśmy z chorobą!

      Przy czym wydając dla pozorowania, że „coś” robią, rozmaite zakazy, rządzący sami sobie doskonale zdawali sprawę, że to pic, więc prywatnie, swych obostrzeń nie respektowali. Przyłapywanie ich na tym obudziło wśród rządzonych podejrzliwość. Skoro sami chodzą na cmentarze, premiery i wiece nie nosząc maseczek, to pewnie w ogóle żadnej choroby nie ma, pewnie to tyko pretekst do różnych niecnych działań władzy. Pic, spisek, „plandemia” – widział ktoś jakiegoś wirusa? No właśnie!

      Klasyczny, odwieczny mechanizm zwany przez psychologię „wyparciem”. Klin wybija się klinem, obłęd – innym obłędem.

      Pojawienie się odruchu „antycovidowego” dopełniło mechanizm społecznej histerii. Odwieczny Rytuał uzupełniony został równie odwiecznym wskazaniem Wroga. To przez nich, przez antycovidowców, wróciła Zaraza! – ogłaszają rządzący. I już się nie muszą tłumaczyć ze zmarnowanego czasu, karetek błąkających się między szpitalami, nieracjonalności zarządzeń, płynących tylko z biurokratycznej logiki zapewniania sobie przez kolejne urzędnicze szczeble „dupochronów”. To wszystko wina sabotażystów, którzy odmawiają noszenia maseczek! To przez nich nasz rytualny taniec okazał się nie dość satysfakcjonujący dla bogów i otrąbienie zwycięstwa okazało się przedwczesne! Jest już i odwieczny mechanizm „kary bożej”, prof. Simon ogłasza triumfalnie, że ma u siebie na oddziale dwóch takich, co mówili, że koronawirus to ściema, a teraz od niego kitują!

      Odmawiam kręcenia się w tym kołowrocie rytuałów, histerii i nonsensu. Kto chce, proszę bardzo. Ja nie.

      Jeszcze kilkanaście lat temu koronowirusa by w ogóle nie zauważono. Odnotowano by może w pamięci, że w roku 2020 grypa była szczególnie zjadliwa – ale bez przesady, w porównaniu z wieloma wcześniejszymi zarazami nic specjalnego. Dzisiejsze nieszczęście polega na tym, że nauka, nie będąc w stanie epidemii zapobiec, była w stanie stosunkowo wcześnie wyizolować nowego wirusa, opisać go i ogłosić, że to inna grypa niż zwykle, a tym samym – narobić globalnej paniki. W efekcie przeżywamy pierwszą w dziejach epidemię transmitowaną na żywo, z codziennym wyliczaniem liczby wykrytych zarażeń i zgonów, całodobowym straszeniem przez różnych ekspertów itd. Różnica jest taka, jak między II wojną światową, w której Ameryka traciła codziennie tysiące żołnierzy, ale dowiadywały się o tym tylko ich rodziny, i Ameryka wygrała – a wojną w Wietnamie, gdzie dzień w dzień każdego zabitego pokazywały telewizyjne dzienniki i w efekcie wielkie mocarstwo skichało się ze strachu (mówiąc nawiasem, przez zaledwie dwa pierwsze miesiące covida umarło więcej Amerykanów, niż zginęło w Wietnamie w ciągu kilkunastu lat).

      Kierujmy się zdrowym rozsądkiem. Pochodu nowego wirusa przez Polskę i świat zatrzymać się nie da, tak, jak nic nie
      • andrzej585858 Re: Nie - obudźcie się, ale - opamiętajcie się 11.10.20, 18:53
        Kierujmy się zdrowym rozsądkiem. Pochodu nowego wirusa przez Polskę i świat zatrzymać się nie da, tak, jak nic nie było w stanie zatrzymać poprzednich, i jak nic nie jest w stanie zapobiec corocznym epidemiom grypy. Może się uda opracować szczepionkę, ale pewnie nie. Trzeba to po prostu przetrwać. Co zrobić można – to poprawiać organizację służb medycznych, racjonalizować procedury, unikać absurdów… Tego akurat nasza władza nie robi (i nie tylko nasza) bo to nie byłoby spektakularne. Zamiast tego podnosi do rangi fetyszu maseczki, a do rangi zbrodni – odmowę ich zakładania.

        Wierzę, że taka maseczka, jeśli jest sensownie używana, ogranicza prawdopodobieństwo zarażenia – choć może też powodować różne szkody. Ogranicza to nie znaczy, że cokolwiek gwarantuje. Cały Zachód nosi pilnie maseczki, dezynfekuje ręce do kości, zachowuje społeczny dystans, i jakoś problem od miesięcy nie znika, choć na pewno noszący, dezynfekujący i zachowujący czują się dzięki temu pokrzepieni. A ci, co wierzą, że byle te rytuały odrzucić i wyprzeć, całe zagrożenie zniknie, też czerpią ze swej wiary pokrzepienie.

        Staram się mieć przy sobie czystą maseczkę i zakładam ją, gdy wchodzę do sklepu albo metra, nie widząc w tym żadnej ujmy dla swej godności czy wolności. Gdy w pobliżu mnie nikogo nie ma – natychmiast ją zdejmuję. I tak będę robił dalej, bez względu na aktualny kolor mojej strefy. Nie zamierzam dusić się w maseczce na świeżym powietrzu, kiedy nie będzie wokół mnie żywego ducha, bo to bez sensu. Jeśli przystosunkuje się o to jakiś patrol, uprzejmie odmówię przyjęcia mandatu i pokażę dowód osobisty, żeby pisali sobie pozwy do sądu grodzkiego.

        I tak dalej, we wszystkich sprawach zamierzam się kierować własnym rozsądkiem, który mówi mi, że należy ograniczyć prawdopodobieństwo zarażenia, ale też, że nie sposób się przed nim zabezpieczyć na sto procent. Każdy z nas w każdej chwili może ulec śmiertelnej chorobie, wypadkowi, albo umrzeć czy stracić sprawność w inny sposób – tylko nikt o tym nie myśli, bo by zwariował. Kiedy zaczynamy wariować od medialnego bombardowania koronawirusem, też lepiej przełączyć telewizor i cieszyć się sukcesem Igi Świątek, obejrzeć jakiś film albo kupić sobie dobrą książkę (najlepiej moją). Rozliczajcie polityków z konkretnych efektów, nie z pokrzykiwań i demagogii, jedzcie zdrowo, pamiętając o witaminach i mikroelementach, bądźcie aktywni fizycznie, kochajcie się, dobrze wysypiajcie i tak dalej. Nie daje to gwarancji, że nie zachorujecie, zmniejsza tylko prawdopodobieństwo nieszczęścia, ale tak czy owak będzie się wam wtedy żyć lepiej. Tyle mam Państwu do powiedzenia. "

        dorzeczy.pl/kraj/156727/koronawirus-w-swietle-rozumu-zdrowego-chlopskiego-rozumu.html
      • andrzej585858 Re: Nie - obudźcie się, ale - opamiętajcie się 01.11.21, 22:55
        test

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka