Ciężko mi z tym żyć.
Niby znam teorię, ale na niewiele się zdaje.
Sól muszę ograniczać, kawa powoduje rozdygotanie, praca fizyvczna nie wchodzi w grę wogóle /ograniczenie chorobowe/.
Pozostają marsze. Ale ile można maszerować? Zwolnić nie mogę bo dosłownie miękne fizycznie i rozkojarzam się.
To jakiś horror. Teraz przynajmniej wiem co jest przyczyną tego rozkojarzenia. Niestety mowią że to nie choroba. O! Takie teksty to mi potrafią podnieść ciśnienie :)
Jak sobie można pomóc?