złapało mnie wczoraj i trzyma. taki atak smutku potwornego. przpomniały mi
się slowa mojego "przyjaciela", ze bywam tak nieobliczalna, że aż
niebezpieczna. że nie można mi zaufać. i że jestem tak rozpaczliwie
niedowartościowana, że zrobię wszystko, żeby zwrócić na siebie uwagę.
jest mi źle. tak dziwnie smutno i źle. i jestem cholernie zmęczona.