Nie jestem jakimś zagorzałym wielbicielem tego kawałka; bardzo lubię Dona
Henleya, ale akurat nie za ten utwór. Mam jednak do tej piosenki jakiś tam
sentyment. W zeszłym roku jacyś uczynni Niemcy dokonali wersji umpa-umpa, a
teraz coś o nazwie THE ATARIS sprofanowało ten kawałek, nagrywając go tak
samo jak Kelly Osbourne przeróbkę Madonny. Nie wiem dlaczego, ale rodzi się
we mnie agresja...