musaszka
26.10.05, 20:20
Otóz remontuję, jakiś czas to juz trwa z wiadomych względów,stare
mieszkanie nalezy odonowić.Nabywając lokal korzyłam się przed wszystkimi
sąsiadami przepraszjąec, uprzedzając etc,najbardziej niejakiego "mecenasa"
mieszkającego pode mną, świezo upieczonego prawnika chyba jak wnioskuję
po tytule, którym tytułuja powyzszego pozostali sąsiedzi emeryci. I ten
Pan poczuł sie strasznie sponiewierany , jak i jego mamusia, która bywa
jedynie, ale nie mieszka, zostałam potraktowana jak ktos " kto nie umie
remontu robic z głową, stuka i hałasuje " "bo syn sie skarzył " a nadmienię,
że syn muzyki bardzo głośno słucha" az rozrózniam teksty słuchanych
piosenek. Staram się naprawde nie hałasować, nigdy po 22, w niedzielę jakis
delikatny zgdzyt wiertarką, aczkolwiek bez przesady, " a Pan zwany
mecenasem" zwrócił mi uwagę, że u mnie pracuje sie w sobotę i to nawet do
22 ( ??? ) . Nie czuje się winna, czuje sie wsciekła. Sam pewnie stukał od
świtu do nocy przy akompaniamencie mamusi , a tu ... i cóż zareagowac,
przepraszać czy co olac po prostu szanownego mecenasa ?