tajna_kryjowka_pyziaka
14.08.23, 13:34
Mając akurat okazję, przewertowałam na szybko KK i IS (Robciu, wróć!) i już któryś raz z kolei mnie uderzyło - Ignac normalnie Pyziaka uwielbiał!
Niby ciągle przekręcał jego imię, ale gdy robil to ktoś inny (Mila w liście), natychmiast mitygował tę osobę, żeby nie raniła uczuć lubego Juliusza. Sam wypowiadał się o nim ciepło, mieli o czym gadać (wiemy, że prowadzł z nim dyskusje, nie jednostronne monologi), a gdy wybyli razem na ryby, Gaba z Milą zarzucały, że panowie spędzają ze sobą więcej czasu niż z nimi. I to wszystko działo się na samym początku ich znajomości, kiedy Pyziak jeszcze nawet nie marzył, że będzie kiedyś ignacowym zięciem. A w czasie gdy nie był nim od już od wielu lat, Ignacjo wciąż potrafił powiedzieć o nim coś pozytywnego i przekazać to jego córce.
Jednym słowem stary Borej ewidentnie Pyzę Juliusza lubił. I nie bratał się z nim ze względu na córkę, bo dogadywali się jeszcze zanim Pyziak zaczął chodzić z Gabą, więc Janusz musiał być przez niego lubiany tak po prostu, jako osoba. Pozwolę sobie rzucić swoją od dawna forsowaną teorią, że był dla Ygnaca substytutem upragnionego syna.
A teraz popatrzmy na kolejnych zięciów jego cesarskiej mości:
1. Sponiewierany Grzyborz, na co dzień ignorowany, jak to służba, gdy czymś podpadnie rugany jak bura suka. Owszem, Ignac go potem przeprosił, ale do oficjalnego pogodzenia nastąpiło dopiero, gdy to Grzegorz przeprosił jego(!!!). Objęcie się było czysto symboliczne, bo w praktyce między tymi dwoma żadnej głębszej relacji nie było. Choć od lat mieszkają pod jednym dachem. Nie pamiętam nawet, żeby Grzegorz przechodził przez tradycyjny test zdatności zięcia na znajomość łaciny.
2. Mareczek Pałysek - tu relacji jest jeszcze mniej, właściwie jej nie ma. Gdy w "Noelce" Marek pojawia się w życiu Borejków, aż razi w oczy jak mało o nim wiedzą, widać, że w ogóle go nie znają. I widać, że przez kolejne tomy nie zamierzają zmieniać tego stanu rzeczy. Może poza Milicją, którą wysłuchuje jego opowieści o doli neurochirurgologa. Ignac aprobuje Aureliusza, bo ten zna łacinę. A potem co? Ktoś kojarzy jakieś ich dalsze interakcje? Przypominam, że obywatel sutenery często jadał obiad piętro wyżej.
3. Robwąs - czy Borej w ogóle rozpoznał w nim starego kumpla swojej córki, który kiedyś bywał w jego domu? Znaczy okej, ja sama go w nim nie rozpoznaję i postuluję o demaskację oszusta, ale poważnie, czy ktokolwiek pamięta choć jedną scenę, w której Ignac się do Wąsa w Drewniakach odezwał? Albo choć spojrzał na niego?
4. Baltosław Flobry - najpierw brutalnie zaatakowany syfonem czy czym tam, następnie łaskawie zaaprobowany tylko i wyłącznie na podstawie znajomości łaciny (pomysł weryfikacji czy nie jest skinem magicznie wyparował). Potem przez lata cisza, co jest o tyle zrozumiałe, że mieszkają osobno i w dużej odległosci od siebie. Ale gdy Ignacjo już się do Flobrogrodu wprowadza, jedynym co ma do powiedzenia gospodarzowi i zięciowi zarazem, jest krytyka jego lektur.
Podsumowując, kolejni zięciowie Ignacjusza Starszego nie są dla niego nikim ważnym. Przeciwnie, ich relacja z teściem polega albo na grzecznym siedzeniu cicho i nieobrażaniu majestatu swoją zmywarką, albo na trzymaniu się na dystans i niewchodzeniu z nim w żadne interakcje.
To nie jest wątek krytykujący borejcze relacje (wyjątkowo). Relacja teść-zięć nie jest w żaden sposób zobowiązująca i nie ma co wymagać od Ignaca jakiegokolwiek zaangażowania wobec tej czwórki, może poza zwykłym szacunkiem. To co chcę przekazać, to swoje niewyobrażalne zdumienie nad ogromnym kontrastem relacji Boreja z czterema "dobrymi" zięciami, z jego relacją ze złym CKNUKiem.
Moje pytanie brzmi: co takiego Pyziak miał, czego oni nie mieli? Czemu on z marszu został oczkiem w jajowatej głowie, a tamci mogą robić najwyżej za brud na kapciach?