nicknachwile79
27.09.23, 21:56
Młody miał wrócić dwie, 2,5 godziny temu (tak, zawsze biorę pod uwagę pół godziny poślizgu, bo zagadanie, spóźnienie tramwaju/autobusu, cokolwiek), bo wyszedł do kumpla, ale do teraz go nie ma, tel wyłączony, do tego znajomego miałam namiar, to potwierdził, że owszem widzieli się, potem rozeszli i tyle, syn miał iść do domu i nic więcej on nie wie. U dziewczyny go nie było, to też sprawdzone, od czasu nieszczęsnego niewyjazdu do Krakowa nie po drodze im ze sobą

, za co syn obwinia mnie i obrażony jest na cały świat (nie, nie wywinął nr i nie pojechał sam, na tyłku przesiedział cały weekend w domu, ale obraził się, że przez mój telefon wszystko zniszczyłam). U męża też nie, powiedziałam mu, jaka sytuacja, powiedział, żebym "wrzuciła na luz", a on gówniarza rozszarpie, jak tylko wróci; takie "przejęcie sie" wlasnym dzieckiem.. Poza obrazą syna nic niepokojącego nie było; normalnie był w szkole, żadnych głupich tekstów nie mówil. Nie, niczego istotnego ze sobą nie zabrał.
Nie, nie przychodzi mi do głowy, gdzie może być. Tel pewnie wyłączył specjalnie. Staram się nie panikować, nie reagować histerycznie, ale boję się. Nie wiem, gdzie jeszcze miałabym zadzwonić, tutaj mam kompletną pustkę, te trzy kontakt to było pierwsze, co mi do głowy przyszło i po cichu liczyłam, że może jest u ojca, ale - niestety - nie. Nie przychodzi mi do głowy, gdzie mógłby pójść i gdzie mogłabym go szukać. Wiem, ze to "tylko" dwie i troche godz, ale i tak.. jaki kolejny krok, co sprawdzić, w jakiej kolejności, gdyby nie wracał dalej (może akurat ktoś coś podpowie, może zna temat z "własnego podwórka"). Proszę bez złośliwych komentarzy w stylu "to bylo pewne, zalowalas kasę na terapię i to dlatego", bo to niczego nie zmieni.