Dodaj do ulubionych

niekochajaca zona i matka

IP: 130.225.149.* 22.09.01, 16:19
Szanowna Pani,
Jestem 41-letnim mezczyzna. Mam od 16 lat zone (40) i 2 dzieci (11,13).
Uchodzimy za udane malzenstwo (rodzine)...
Niestety, naprawde gnebia nas powazne problemy. Najbardziej przykre dla mnie sa
problemy seksulalne zwiazane z zona. Chodzi o bardzo slaby poped seksualny.
Zona przez te wszystkie lata doslownie kilka lub kilkanascie razy byla “dobra w
lozku”. (tzn. miala ochote). Dominuje niechec, zmeczenie. Nigdy nie ma na to
ochoty. W chwili jej szczerosci dowiaduje sie, ze gdyby to bylo raz w miesiacu,
to ostatecznie… Prawie nie przypominam sobie z jej strony inicjatywy w tej
materii. Pisze do Pani, bo wydaje mi sie, ze to tylko fragment wiekszej calosci.
Zona nigdy nie chciala byc ponetna, odrobine chcoc uwodzaca. Ona sie wstydzi
swojej kobiecosci i seksualniosci. Nie moge jej nigdy namowic na ubranie np.
Minispodniczki. Ona sie czuje niepewnie, bo inni beda sie patrzec. Nie! (Dodam,
ze jak na swoj wiek jest wyjatkowo zgrabna.) W lozku przez lata doszlo do tego,
ze ja mam nerwice ciaglego niespelnienia sie jako kochanka, a ona ma (chyba)
wstret do wspolzycia.
Drugim problemem jest nieumiejetnosc okazywania uczuc. Ja to dopiero teraz
dobrze widze. Ona nie potrafi pokazac, ze mnie kocha, ze jej na mnie zalezy.
Mnie tego okropnie brakuje. Wlasciwie to ja juz stracilem wiare w jej milosc.
Podobny problem wystepuje w jej relacjach z dziecmi. Trudno mi sobie
przypomniec, zeby podeszla do dziecka, wziela na kolana,. Ptrzytulila. Sa tylko
krzyki i pretensje. Dzieci to widza i sila rzeczy wybieraja mnie. Ja staram sie
to delikatnie rozgrywac, ale sprawa jest bardzo trudna.
Od pewnego czasu zdarza mi sie wyjezdzac na kilka tygodni. Znosze to bardzo
zle. Mysle tylko o domu i o niekochajacej mnie zonie. Doprowadza mnie to do
coraz powazniejszych depresji. Nie chodzi tylko o kiepski nastroj, ale o silne
poczucie bycia niedocenionym niekochanym, niepotrzebnym. Mnie milosc zony jest
bardzo potrzebna, a jej tak jak by nie bylo…
Staram sie czasem o tym z nia rozmawiac, ale mam wrazenie, ze to pogarsza
sytuacje.
Czemu zwracam sie do Pani? Prosze o rade, co mozna z takim czlwiekiem zrobic. O
wizycie (wspolnej) rzecz jasna u seksuologa nie chce slyszec, bo to ja jestem
zboczony i powienienm sie leczyc. Czy mamy szukac pomocy seksuologa, czy raczej
wlasnie psychologa?
Obserwuj wątek
    • Gość: Anna Re: niekochajaca zona i matka IP: *.termedia.pl 24.09.01, 09:42
      Dzień dobry, Gustawie :-)

      > Gość portalu: gustaw napisał(a):

      > Drugim problemem jest nieumiejetnosc okazywania uczuc. Ja to dopiero teraz
      > dobrze widze. Ona nie potrafi pokazac, ze mnie kocha, ze jej na mnie zalezy.
      > Mnie tego okropnie brakuje. Wlasciwie to ja juz stracilem wiare w jej milosc.

      Mam 25 lat i jestem z związku z mężczyzną, którego nikt nie nauczył okazywania uczuć. G. ma 33 lata,
      borykamy się w tej chwili z brakiem akceptacji ze strony jego rodziców. Ale jest jeszcze coś, co skrzętnie
      ukrywam przed sobą. G. jest typem raczej zamkniętym, ma 33 lata i od dłuższego czasu żył pracą. Jak
      sam mówi, wolał pracować, niż jechać do domu. Ale nadal mieszka z rodzicami. Oni nigdy nie
      akceptowali jego znajomych, kolegów, koleżanek, więc szybko przestał kogokolwiek do domu zapraszać.
      Nie miał nigdy dziewczyny. Teraz jesteśmy razem, ale G. nigdy otwarcie nie mówi o swoich uczuciach.
      Wiem, że mu na mnie zależy, ale nigdy tego nie mówi. Ma też problemy z okazywaniem uczuć, a np. w
      towarzystwie nie ma mowy, aby mnie przytulił czy pocałował. Teraz i tak jest już o wiele lepiej niz kiedyś
      (jesteśmy ze sobą rok), G. nauczył się mówić o sobie, ale nadal nie usłyszałam tego najważniejszego
      słowa.

      Zastanawiam się bowiem, czy i ja za jakiś czas nie będę odczuwała owego braku okazywania uczuć i czy
      ludzie, którzy mają problemy z ich okazywaniem, nie będą mieli ich zawsze. Wierzę w nasz związek. Boję
      się tylko, że i ja za parę lat "zacznę to dobrze widzieć" i zacznę odczuwać brak tego. I choć teraz wiem,
      czuję, że jestem dla G. ważna, może się okazać później, jak bardzo brakuje mi słowa "kocham, pragnę
      Cię".

      Dlatego pytam, jak było to w przypadku Twojej żony? Wiem, że to pytanie jest intymne, więc jeśli
      poczujesz się urażony, przepraszam. Nie musisz odpowiadać. Czy ona zawsze miała z tym problemy?
      Czy nigdy nie okazywała Tobie miłości, np. za pomocą gestów, czynów etc? Czy rozmawiałeś z nią na ten
      temat? Mówiłeś, że brakuje Tobie otwartego okazywania uczuć w Waszym związku?

      I czy wizyta u psychologa może być tutaj jakimś wyjściem?

      Będę śledziła ten wątek, ponieważ w jakimś stopniu mnie dotyczy.

      Pozdrawiam serdecznie,

      Anna


      • Gość: gustaw Re: niekochajaca zona i matka IP: 130.225.149.* 24.09.01, 12:46
        Mila Anno,
        chetnie porozmawiam, ale nie od razu. Znajde troche i czasu odpowiem na Twoje
        pytania. Mysle, ze bedziesz miec duzy problem...
        • Gość: Anna Re: niekochajaca zona i matka IP: *.termedia.pl 24.09.01, 13:56
          Cześć Gustawie :-)

          Ja nie myślę, że będę miała duży problem, ja to wiem. I dlatego rozmowa z kimś, kto był w podobnej
          sytuacji mogłaby mi pomóc. No i muszę próbować do końca.

          Pozdr. i czekam na dyskusję,

          Anna
      • Gość: gustaw do Anny IP: 130.225.149.* 24.09.01, 15:03
        Witaj,
        coz, przede wszystkim jestes mlodsza, ponadto zwiazek wasz jak rozumiem
        jest "nieformalny" i nie macie dzieci. To sa roznice, ale rozumiem, dlaczego
        pytasz.
        Problem z okazywaniem uczuc. Musze przyzanc, ze na poczatku naszego zwiazku to
        ja z tym mialem problemy i to przez dlugi czas. To wynikalo ze szczeniactwa i
        faktu ze moja zona wlasciwie byla moja pierwsza ukochana. Wiem, ze ona to
        znosila zle, ale to byly naprawde dawne czasy.
        Jakies 10-15 lat temu bylo lepiej (z moja zona). to sie popsulo od kilku lat.
        Podobno cos sie troche wypalilo. Oczywiscie, ze rozmawialismy o tym, ale to
        bardziej schodzilo na sprawy seksu, a nie uczuc. a wtedy rozmowa stawala sie
        trudniejsza. Ona chyba sobie zdaje sprawe z tego, ale to trudno jest zmienic.
        To nie powinna byc kwestia woli...
        Jak dlugo jestes w tym zwiazku? Czy mial wiele partynerek przed Toba? Moze on
        sie ucywilizuje, choc bardzo mnie niepokoi tak silny wplyw rodzicow. Wyglada mi
        to na typ "Starego Kawalera".
        • Gość: Anna Stary Kawaler? chyba jest gorzej.... IP: *.termedia.pl 24.09.01, 16:31
          Witaj,

          nie, czasami mam ochotę określić go mianem Dużego, Przestraszonego Chłopca, a to chyba brzmi gorzej.
          Zresztą, opisałam szerzej tą historię w wątku p. "Przecinanie pępowiny" - ja również chcę poznać odpowiedź
          kompetentnej osoby (psychologa), gdyż daleka jestem od idealistycznych marzeń typu: "on się zmieni pod moim
          wpływem" lub "zmieni się po ślubie". Pewnie się nie zmieni, a już na pewno nie tak bardzo, jak ja bym tego
          pragnęła.

          No cóż, obydwoje zdajemy sobie sprawę z problemu. Widzę, że G. jest naprawdę ciężko otworzyć się przede
          mną i naprawdę robi, co może. A jak na razie, może ... niewiele. Rozmawialiśmy już wiele razy, ogromnym
          problemem jest postawa jego rodziców - to zapewne oni "nauczyli" go tak skrzętnie ukrywać uczucia.
          Powiedzałam mu jednak, że choć wiem, co do mnie czuje, gdyż okazuje to czułością, gestami, uczynkami, gdy
          jesteśmy sami (nie w towarzystwie), kiedyś będzie musiał powiedzieć mi, że mnie kocha, inaczej odejdę. Jestem
          typem osoby dla której słowa są tak samo ważne, jak gesty. I tak uczyniłam duży postęp, gyż początkowo
          wpadałam w panikę, że on nic nie mówi! Każde zejście na tematy bardziej osobiste (również na temat np. pracy)
          kończyły się grzecznymi odpowiedziami, z których nic nie wynikało. Chciałam zmusić go, aby zaczął mówić. Na
          szczęście zauważyłam, iż metoda marchewki daje więcej niz kij. Nauczyłam się odszyfrowywać jego słowa,
          zawarte w zachowaniu, sposobie patrzenia na mnie, drobiazgach (np. codzienne kupowanie czekoladki,
          przesyłanie sms-ów etc.), on nauczył się opowiadać o sobie. Ale nadal brzmi we mnie potrzeba usłyszenia
          tego...

          Czy wiesz, że choć od niedawna zdecydowaliśmy się także na seks, on nigdy nie powiedział, że mnie pragnie?
          Pożąda? Kiedyś urządziłam taką grę erotyczną, w której on, aby mógł posunąć się dalej w pieszczotach, musiał
          przekonac mnie do tego słowami i wtedy usłyszałam, że chce się ze mną kochać.

          G. nie miał przede mną nikogo, więc nadzieja, że po prostu nie wie, jak i co robić. Próbuję dalej.

          Pozdr. :-)

          Anna

          • Gość: Kateba Re: Stary Kawaler? chyba jest gorzej.... IP: 204.155.16.* 24.09.01, 21:46
            Anno

            nie chce urazic Twoich uczuc. Odpowiem tak, jak na moje opowiesci o problemach
            z moim mezem, zareagowala moja siostra - "To typowe dla mezczyzn." Jestem
            mezatka od roku i musze na moim mezu wymuszac, zeby powiedzial mi w lozku, ze
            mnie kocha. On ma swoje chwile, kiedy czuje, ze mnie kocha i nie mowi mi tego
            wtedy, gdy ja naprawde potrzebuje to uslyszec, a do takich wlasnie chwil nalezy
            seks.

            Faceci zazwyczaj nie lubia opowiadac co wobec nas czuja, nie lubia mowic o
            swoich uczuciach i to trzeba uszanowac.

            Z tego co piszesz, wydaje sie, ze on oprocz tych "naturalnych" blokad
            (oczywiscie naturalnych do pewnego stopnia, tak jak wszystko inne moze osiagnac
            forme nienormalnego ektremum) nie chce sie jeszcze deklarowac. Ty juz
            chcialabys te deklaracje uslyszec. To absolutnie naturalne, bo kobieta
            potrzebuje deklaracji i stabilizacji. Daj mu jeszcze troche czasu, jesli ten
            czas masz.

            Pozdrowienia
            Kateba

            • Gość: teresa Re: Stary Kawaler? chyba jest gorzej.... IP: *.poznan.cvx.ppp.tpnet.pl 25.09.01, 08:56
              Dziewczyny, ja też nie chcę nikogo urazić. Anno, zastanów się, czy dasz radę
              być z takim człowiekiem. Pomyśl, czego oczekujesz od faceta, żeby z nim być
              szczęśliwa. Czy twój G. potrafi Ci to dać? Jeśli bycie z nim to praca ciężka
              jak górnika to zastanów się czy naprawdę jesteś na to gotowa? A może jesteś
              typem masochistki? Chciałam odp. Ci od razu na twoim poście, ale ostatnio w
              moim otoczeniu 2 mamisynków do potęgi (ok.30-tki)pokłóciło się z mamuśkami a ja
              patrzę na to ze zdumieniem. Może u Was takie odłączenie też jest możliwe? Bo
              chyba tylko to daje Wam jakąś szansę. W tej chwili G. jest ciężko chory(wybacz)
              i mogłaby mu pomóc terapia. Jestem o tym przekonana.Tylko czy on tego chce?
              Opisy jego zachowań wzbudzają tak duże zdziwienie i rodzina jest na tyle
              patologiczna, że nie sądzę, żebyście sami sobie z tym poradzili.
              Swoją drogą piszę z perspektywy osoby która jest z normalnym facetem. Który
              napraedę kocha, umie o tym mowić i tego dowodzić. Nie wyobrażam sobie
              podchodów, by usłyszeć, że on mnie pragnie. Dla mnie to chore. Życzę Ci
              szczęścia. Ale zastanów się, czy nie będziesz całe życie zabiegać o dobre słowo
              i sukcesem dla Ciebie nie będzie dzień bez jego telefonu do mamusi? Jeśli tak,
              to o ile zdecydujesz się na ten związek, i wejdziesz weń ze świadomością
              trudności, to tylko Twój wybór. Może jesteś typem masochistki,
              współuzależnionej? Szczerze polecam terapię także i tobie, może pomoże Ci
              zorientować się we własnych oczekiwaniach. Odp. sobie co on ci daje, jakie
              sprawy wewnątrz ciebie załatwia bycie z tak trudnym facetem. Może da się je
              załatwić inaczej? Pozdrawiam
    • joanna.markiewicz Re: niekochajaca zona i matka 01.10.01, 11:44

      Problemy jakie Ty określasz jako najważniejsze w Waszym związku to niechęć
      Twojej żony do kontaktów seksualnych oraz trudności, jakie żona ma z
      samoakceptacją i wyrażaniem uczuć. Dobrze znasz swoje potrzeby i to czego Ci
      brakuje w Waszym związku. Czy znasz również potrzeby swojej żony, czy wiesz
      czego jej brakuje w Waszym związku, jak go ocenia, co widzi jako problem, co
      mogłoby jej pomóc czuć się bardziej zadowoloną ze swojego życia.
      Być może Twoja żona z jakiegoś powodu nie jest rozbudzona seksualnie, nie
      odkryła przyjemności z kontaktów seksualnych i w tej sprawie mógłby jej pomóc
      kontakt z seksuologiem. Inną, choć ściśle związaną z tym sprawą, są jej
      problemy związane z bliskimi relacjami, z okazywaniem uczuć. Z pewnością to
      nie wyłącznie ona potrzebuje pomocy, potrzebujecie jej oboje. Zanim więc
      wyślesz ją do specjalistów spróbuj prawdziwie jej wysłuchać, zrozumieć i poznać
      jej potrzeby.
      Jeżeli trudno jest Wam samym rozmawiać ze sobą o tych, a być może i o innych
      problemach Waszej rodziny - warto skorzystać z pomocy kogoś z zewnątrz,
      skontaktować się z psychologiem. Jeżeli jesteś gotów obok wyrażania własnych
      potrzeb wyjść na przeciw potrzebom żony, łatwiej będzie Ci ją nakłonić do
      skorzystania z pomocy. Zachęcające może być okazanie żonie, że zależy Ci na
      Waszym związku, na tym, żebyście obydwoje byli szczęśliwi i skorzystanie z
      pomocy może Wam to ułatwić. Jeżeli, jak piszesz, żona nie jest gotowa rozmawiać
      o sprawach seksu, być może łatwiej będzie rozpocząć od kontaktu z psychologiem,
      to może być bezpieczniejsze dla niej.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka