yenna_m
03.11.22, 11:31
Mam znajomą. Nazwijmy ją Zosią.
Zosia 2 lata temu została wdową. Zosi mąż zmarł nagle i tragicznie, co było potwornym szokiem dla Zosi i ich wspólnych, prawie dorosłych dzieci.
Zosia nie potrafiła sobie dać rady z sytuacją. Zaliczyla jakieś proby samobójcze i jeden romans, który nią dość mocno sponiewierał plus kilka-kilkanaście niezobowiązujacych przygód.
Jakieś 3-4 tygodnie temu Zosia poznała w necie pana. Pan 2 półki niżej od Zosi, gdy idzie o wykształcenie i 3 półki wyżej, gdy idzie o finanse, zaradność życiową i codzienne domowe umiejetności.
Po tygodniu gadania w necie oboje byli zakochani (pan jest Polakiem pracujacym za granicą), od 3 dni pan jest u Zosi i ogarnia jej życie. Zrobił poważne zakupy (łózko, mikrofalówka, zastawa stołowa, kupuje też codziennie jedzenie i gotuje), jest dosć zazdrosny, kupił jej pierścionek i chyba już ugaduje ślub.
Pamietając rozpacz Zosi po stracie męża a potem po nieudanym romansie, poprosiłam Zosię, aby nieco krytyczniej spojrzała na sytuację i troszke zwolniła. Aby dobrze przyjrzała się panu bo piorun sycylijski piorunem, a zawsze zdąży wpakować się w poważne problemy.
Reakcja Zosi mnie zdziwiła bo uslyszalam, ze zazdroszczę Zosi miłości.
Oczywiście postanowiłam zrobić kilka kroków w tył i nie inicjować rozmów na temat nowego związku Zosi oraz nie wypowiadać się na temat tej relacji, bo to ostatecznie nie moja sprawa.
Jednak zachowanie tego pana budzi moj niepokój.
Przesadzam? Jestem przeczulona?
(Tak, zdaję sobie sprawę z tego, ze to życie Zosi, Zosi bledy, Zosi cierpienie i to Zosia a nie ja ma prawo urządzać swoje życie po swojemu, ale tak po ludzku martwię się o nią).