upychacz
12.08.02, 10:24
Miniony weekend spędziłem w Krakowie. Cały wyjazd uważam za bardzo udany, ale
cień niestety rzuca na niego pobyt na Wawelu.
To co teraz tam się wyrabia, ludzkie pojęcie przechodzi. Do kas stumetrowe
kolejki, ograniczona liczba biletów, różnicowanie cen w zależności od tego,
co chce się zwiedzić. I co najgorsze - porcjonowanie turystów w oparciu o
czas (10 osób/10 minut)i bilety na określone godziny. To jakiś absurd. Stając
na końcu tak długiej kolejki, mogłem się spodziewać, że do skarbca wpuszczą
mnie najwcześniej za 2 godziny... Gdzie tu sens ? Człowiek, który jest w
Krakowie "przelotem", nie ma szans zwiedzić jego największej atrakcji, bo się
poprostu czasowo nie wyrobi.
Facet przede mną wykupił bilety do wszystkich lokacji i każdy z nich miał na
inną godzinę (różnica dochodziła nawet do 1,5 godziny...). Toż to śmiechu
warte.
Czy my Polacy zawsze musimy być mistrzami dezorganizacji ? Szkoda...
Ale miasto macie super. I te knajpki... Tylko pozazdrościć ;-)