skamienialam
11.11.11, 19:38
Zacznę od tego, że bardzo rzadko mi się ktoś podoba, więc tym bardziej cierpię, jak mi nie wychodzi. Też mam prawie 30 lat na karku. Poznałam gościa na portalu randkowym, od razu jakoś wiedziałam, że mi się spodoba. Trochę pogadaliśmy na gg, w końcu się spotkaliśmy. Mnie piorun strzelił, bardzo mi się spodobał. Niestety, byłam głupia i przespałam się z nim. Potem zadzwonił i dwa dni później się spotkaliśmy, było super, ale żadnej rozmowy nt. następnego spotkania. Dzień później zadzwoniłam złożyć mu życzenia, były jego urodziny i usłyszałam na koniec, że zadzwoni później, bo jest zaganiany. Moje doświadczenie mówi mi, że to nie wprost powiedzenie - mam cię gdzieś. Nie odzywał się, pomijając kilka komentarzy na fb do tego, co dodawałam. Byłam zła, napisałam w statusie, że nie będę tracić czasu na osoby, które nie mają go dla mnie. Chyba zrozumiał, bo na gg mi napisał, że przeprasza za ciszę, ale odezwie się wkrótce. Zirytowało mnie to, więc napisałam powątpiewająco "taa?", na co napisał "już nie trzeba, tak?". Zapytałam, czy uważa, że warto czekać. Odpisał mi, że to głupie pytanie, na co odparłam, że wcale nie głupie i że jeśli człowiek chce, to zawsze znajdzie czas, a jeśli go nie znajduje, to mu najwyraźniej nie zależy. To było tydzień temu w sobotę, nie odpisał mi już. A w poniedziałek, bach, znowu komentarz na fb. Zapytałam go więc na tym fb wprost - czy chce się jeszcze spotkać. Zadzwonił do mnie, chciał się umówić, ale nie mogłam, więc stanęło na wtorku. We wtorek było super, dużo rozmawialiśmy (wcześniej też dużo było rozmów między nami, nie tylko seks), przytulaliśmy się, było ogromnie dużo czułości. Nie zostałam u niego na noc, pojechałam do domu. I od tamtej pory znowu cisza, pomijając jeden komentarz na fb. Dzisiaj od rana siedzę w łóżku i ryczę. Złamałam się i napisałam mu sms, że mam wolny weekend i czy chce się spotkać. Po 4 godzinach napisał mi, że w ten nie może, ale może w przyszły?
I tu już mnie zirytował kompletnie. Napisałam mu, że w przyszły weekend mam zajęcia (zaczęłam nowe studia) i że wygląda mi na to, że ze mną spotyka się, jak mu się zachce seksu, a w międzyczasie szuka sobie czegoś "lepszego" (patrzyłam, że się loguje na serwisie, na którym się poznaliśmy), że mnie taka relacja nie interesuje i że jeśli faktycznie tak jest, to nie ma co tracić wzajemnie czasu, że szkoda, bo myślałam, że poznałam wreszcie kogoś fajnego, ale trudno, tak bywa i że życzę szczęścia. Nie odpisał, czego się spodziewałam. Wywaliłam go z fb, skasowałam smsy, historię połączeń i całą resztę, żeby mnie nie dręczyła. A teraz siedzę i płaczę. Wiem, że źle zrobiłam, że poszłam z nim do łóżka, ale czułam się, jakbym spotkała ideał. Wcale nie był jakoś przystojny, ale miał identyczne poczucie humoru i spełniał moje najbardziej idiotyczne wymyślne wymagania względem faceta. I tak płaczę nad swoją głupotą i brakiem szczęścia w życiu. Nie udają mi się żadne związki, a tutaj miałam wrażenie, że spotkałam tego jedynego. Nigdy mi się to nie zdarzyło, a on mnie tak po prostu olał. Życie jest niesprawiedliwe.