Dodaj do ulubionych

Węgorze a sprawa poznańska - Kł

08.05.23, 23:05

(...) Proszę, oto węgorze - wręczyła paczkę Tosi.
Pani domu, w jednej chwili uwolniona od trudności i napięć rynkowych, przejawiła entuzjazm.
[ - Jakie wspaniałe! - zawołała, wysypując węgorze na półmisek. Na widok ich dorodnej tłustości Mamert, karmiony od dłuższego czasu pasztetówką z drobiu i żółtymi serami o smaku gumy, popadł w radosny zachwyt].

Mamy tu Anielę przybyłą do Poznania i znienacka nawiedzającą pp. Kowalików z zamiarem zatrzymania się u nich. Aniela przywozi wędzone węgorze - nie wiadomo ile tego było, załóżmy, że dużo (ze 2 kg?).
Zawsze byłam ciekawa, JAK TO się Tosia poczuła "w jednej chwili uwolniona od trudności i napięć rynkowych".
Wędzone węgorze nie są wszak ulubionym pokarmem jej dzieci. One pragną suchej bułki z musztardą i ogórka konserwowego, tudzież śledzia z cebulką. O ile dobrze pamiętam.
Nie czepiam się wcale - szukając tego fragmentu w Kłamczusze, totalnie się w tej książce zagubiłam :). No cudna jest w tym purnonsensowym humorze, z tą Anielką oszalałą, która całe życie stawia na szali, by zrobić niespodziankę chłopcu.

Kłamczucha wcale nie była moją ulubioną częścią cyklu, ale teraz widzę jakie ta powieść ma w sobie potencjały :))). Jak świetnie jest napisana - bo póki nie saga Borejków stała się kanwą cyklu, a moralizatorstwo jej myślą przewodnią - to można się było po prostu wraz z tymi kreacjami świetnie bawić :)
Matko, te sceny, te dialogi bez śmiertelnej powagi:)

Wracając do meritum.
Tosia otrzymała węgorze i została w jednej chwili uwolniona od trudności i napięć rynkowych. Przypominam, że Tosia miała na wyżywieniu męża i dzieci.
Macie jakieś przepisy na wyżywienie rodziny poprzez węgorze? Co można było z nimi zrobić w dobie trudności i napięć rynkowych? Makarona z węgorzem? Węgorza w formie kotleta do ziemniaków i surówki? Czy przekąski, czy czego?

Zawsze mnie to zastanawiało, jak on została w tej jednej chwili uwolniona.
Obserwuj wątek
    • mmk9 Re: Węgorze a sprawa poznańska - Kł 09.05.23, 21:14
      To proste. Jestem pewna, że były to węgorze wędzone, do tego wędzone fachowo i z sercem. 2 kg pysznego, treściwego żarcia za darmo, bez kolejki, za późnego Gierka? Euforia jest zrozumiała. Potrzeba jeszcze tylko tego, co łatwo dostępne : kartofelkow lub chlebka. Idealne byłoby troszkę podlane wódeczką, ale tego muszą wyrzec się dzieci. Poza tym jestem pewna, że uwiedzione cudownym aromatem juz nie potrzebowały musztardy.
    • milstar Re: Węgorze a sprawa poznańska - Kł 09.05.23, 22:18
      "Wędzone węgorze nie są wszak ulubionym pokarmem jej dzieci. One pragną suchej bułki z musztardą i ogórka konserwowego, tudzież śledzia z cebulką. O ile dobrze pamiętam."

      w sumie śledzika też mogła Aniela przywieźć. Dobry śledzik, prosto znad morza, już zamarynowany... rarytas. I łatwiej o niego niż o wędzonego węgorza.
      Mnie te węgorze zastanawiają z innych powodów: węgorz to nie jest typowa ryba morska. Już szybciej bym się spodziewała wędzonej makreli, tuńczyka (rarytas) czy nawet dorsza
      • mmk9 Re: Węgorze a sprawa poznańska - Kł 10.05.23, 07:58
        Tuńczyk w Bałtyku to prawie jak wieloryb, a węgorze wtedy na pewno były, jeśli teraz nie ma. A dorsze - jedzcie dorsze, g. gorsze. Aniela by się wstydziła przywieżć, a Tomcio i Romcia by wypluli, w najlepszym wypadku
        • bupu Re: Węgorze a sprawa poznańska - Kł 10.05.23, 15:54
          mmk9 napisała:

          > Tuńczyk w Bałtyku to prawie jak wieloryb, a węgorze wtedy na pewno były, jeśli
          > teraz nie ma. A dorsze - jedzcie dorsze, g. gorsze. Aniela by się wstydziła prz
          > ywieżć, a Tomcio i Romcia by wypluli, w najlepszym wypadku

          Najlepsza ryba jaką w życiu jadłam, to był dorsz, serwowany w zwyczajnym, irlandzkim przydrożnym pubie. Nic wymyślnego czy drogiego, normalny filet w panierce, frytki z czosnkiem i puree z groszku, ale Jeżu Jeżycki, JAKIE TO BYŁO DOBRE! Delikatne, kruche, rozpływające się w ustach mięsko rybie, no delicyje, bogowie olimpijscy by swoją ambrozję za to przehandlował i bez mrugnięcia okiem. Nie wiem co za sztuki w PRL wyczyniali z tym dorszem, że wychodziło niejadalne ścierwo.
          • kooreczka Re: Węgorze a sprawa poznańska - Kł 10.05.23, 23:51
            Do lat 60-70 dostępne były głównie sztokfisze- suszony dorsz, świetnie się przechowujący, ale wymagający wielu zabiegów. Potem upowszechnił się jako tania mrożonka.
            Część z tego to pewnie nieumiejetnosc przyrządzania ale i wieczne poczucie niższości ryby jako takiej.

            Btw swego czasu pojawiły się mrozone kalmary- mało kto wiedział co z tym zrobić, ale koleżanka babci wpadła na pomysł usmażenia w tłuszczu i maczania w roztartym twarogu. Testowała na mężu i synach, bo "dorastający chłopak wszystko zje", mięso rezerwując dla młodszych dzieci
            • ako17 Re: Węgorze a sprawa poznańska - Kł 11.05.23, 13:56
              kooreczka napisał:


              > Testowała na mężu i synach, bo "dorastający chłopak wszystko zje",
              > mięso rezerwując dla młodszych dzieci

              Padłam ze szczęścia! Jakież to piękne :DDD
        • milstar Re: Węgorze a sprawa poznańska - Kł 17.05.23, 18:52
          no weeź, kocham dorsze
      • mariamm87 Re: Węgorze a sprawa poznańska - Kł 10.05.23, 08:52
        Z wczasów nad morzem we wczesnych latach '90 to pamiętam, że dziadek węgorze łowił na potęgę. Wędką, hobbistycznie. Więc to nie mogło być coś nietypowego dla Baltyku.
        • mmk9 Re: Węgorze a sprawa poznańska - Kł 10.05.23, 09:08
          Bo MM , zanim zaczęła fantazjować o hodowli koni, opisywała znaną sobie rzeczywistość
      • kooreczka Re: Węgorze a sprawa poznańska - Kł 10.05.23, 09:14
        Węgorze pomawiano w dość dużych ilościach zanim je wymordowalismy
      • bupu Re: Węgorze a sprawa poznańska - Kł 10.05.23, 15:46
        milstar napisała:

        > "
        > Mnie te węgorze zastanawiają z innych powodów: węgorz to nie jest typowa ryba m
        > orska. Już szybciej bym się spodziewała wędzonej makreli, tuńczyka (rarytas) cz
        > y nawet dorsza



        Węgorz, zasadniczo słodkowodny, raz w życiu udaje się na tarło, odbywające się w Morzu Sargassowym. Ponieważ Bałtyk wypada polskim węgorzom nieuchronnie po drodze, wtedy właśnie są dostępne rybakom morskim w obfitości. Ponadto Łeba nie samym morzem żyje, ma pod bokiem potężne akweny słodkowodne (Łebsko i Gardno), znakomitymi węgorzami z dawna słynące.
        • zla.m Re: Węgorze a sprawa poznańska - Kł 12.05.23, 14:49
          bupu napisała:

          > Ponadto Łeba nie s
          > amym morzem żyje, ma pod bokiem potężne akweny słodkowodne (Łebsko i Gardno), z
          > nakomitymi węgorzami z dawna słynące.


          Dodam, że przez Łebę płynie rzeka o nazwie (niespodzianka!) Łeba. Moja własna matula dorastała w domku nad Łebą w Łebie i ZAWSZE jak czytam Kłamczuchę albo o Kłamczusze, to widzę ją, jak wykrada się z domku mojej mamy.
      • przymrozki Re: Węgorze a sprawa poznańska - Kł 11.05.23, 08:40
        milstar napisała:

        > Mnie te węgorze zastanawiają z innych powodów: węgorz to nie jest typowa ryba m
        > orska. Już szybciej bym się spodziewała wędzonej makreli, tuńczyka (rarytas) cz
        > y nawet dorsza

        Z drugiej wszelako strony pamiętne łowienie wegorzy z "Blaszanego bębenka" odbywało się w Gdańsku.
        • angazetka Re: Węgorze a sprawa poznańska - Kł 11.05.23, 19:58
          Węgorze z tej książki załatwiły mi sprawę węgorzową do końca życia - uraz mam.
          • kooreczka Re: Węgorze a sprawa poznańska - Kł 11.05.23, 22:51
            Ja natomiast skombinowawszy łeb krowi udałam się z kolegami łowić. Okazało się, że koński łeb jest lepszy z powodów prozaicznych- nie uciekną z niego tak szybko
      • turzyca Re: Węgorze a sprawa poznańska - Kł 12.05.23, 08:04
        >Mnie te węgorze zastanawiają z innych powodów: węgorz to nie jest typowa ryba morska.

        Dostałam wędzonego węgorza od przyjaciółki, która go osobiście złowiła i uwędziła. Nad Morzem Bałtyckim to było, wprawdzie niemieckim, ale zdecydowanie morzem, sama sprawdzałam, że słone.
    • kooreczka Re: Węgorze a sprawa poznańska - Kł 10.05.23, 09:17
      Tosia dostała większą ilość trudno dostępnej w mieście ryby. Węgorze na kanapce czy z twarogiem uwalnia ja od szukania ryby czy wędliny na chleb.

      Jeszcze w latach 90 wędzone węgorze były dość popularnym prezentem znad Bałtyku- były ryba smaczna, droższa niż inne i dobrze się przechowującą.
      • bupu Re: Węgorze a sprawa poznańska - Kł 10.05.23, 16:04
        kooreczka napisał:

        > Tosia dostała większą ilość trudno dostępnej w mieście ryby. Węgorze na kanapce
        > czy z twarogiem uwalnia ja od szukania ryby czy wędliny na chleb.
        >
        > Jeszcze w latach 90 wędzone węgorze były dość popularnym prezentem znad Bałtyku
        > - były ryba smaczna, droższa niż inne i dobrze się przechowującą.


        Dobrze uwędzony węgorz jest arcypyszny. Osobiście znam przypadek z pewnego wesela, gdzie gościom, usadzonym przy kilku stołach, podano półmiski z wędzoną rybą. Wesele odbywało się w miejscowości jeziorami słynącej i z tychże żyjącej, więc poczęstunek z ryby słodkowodnej miał głęboki sens. Wśród ryb na półmiskach znalazł się znakomicie uwędzony węgorz, cieszący się wielkim powodzeniem. Jeden z gości, osobnik towarzyski i wygadany, a zarazem uwielbiający węgorza wziął się na sposób: przysiadał się otóż do każdego stołu, ochoczo polewał po kusztyczku, zaczynał pogawędkę... Po czym mimochodem jakby przysuwał sobie półmisek z rybą, talerz i również mimochodem, acz metodycznie, zaczynał wchłaniać węgorza. Gdy węgorz się kończył, osobnik ów szedł roztaczać swe towarzyskie talenta do następnego, jeszcze obfitego w węgorze stołu...

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka