yabbaryt
24.07.22, 13:07
Czy w Polsce są jakieś grupy społeczne, które są "ponad prawem"? A jeśli tak, to dlaczego tak się dzieje?
To oczywiście przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości. Sami siebie określają jako "Nadzwyczajną Kastę". W największym stopniu to sędziowie, ale wszyscy prawnicy, dzięki patologicznej solidarności zawodowej, znajdują się ponad prawem. Jest to w pewnym stopniu naturalne. Skoro to oni egzekwują prawo, robią to w taki sposób, aby ich samych ono nie dotyczyło.
Pozycja prawników wynika z natury systemu sądownictwa w Polsce. Sądy są całkowicie niezawisłe, pozbawione jakiejkolwiek kontroli państwa i obywateli. Jedynym organem sprawującym realną kontrolę nad sądami są samorządy (sędziowski, prokuratorski, adwokacki itd.). O jakości kontrolowania samych siebie przez sędziów najlepiej świadczą statystki. W okresie 17 lat, od 2001 do 2018 z zawodu wydalono 46 sędziów, to mniej niż 3 rocznie w kraju gdzie mamy ponad 10 000 sędziów. Jednocześnie wynagrodzenia sędziów są stosunkowo niskie na poziomie 2-3 średnich krajowych (10-15 tyś. zł). Jeśli porównamy je z płacą minimalną wydaje się wysokie, ale gdy uświadomimy sobie, iż pojedynczym postanowieniem sędzia może decydować o majątku o wartości milionów złotych, otrzymujemy system stworzony do nadużyć.
Sędziowie oceniają dowody w sprawie całkowicie swobodnie i bez żadnych konsekwencji w razie ujawnionych błędów. Wzruszenie wyroku w wyniku apelacji lub kasacji ma pewien wpływ na możliwości awansu sędziego, ale nigdy nawet w najjaskrawszych przypadkach nie dochowania należytej staranności, nie wiąże się z bezpośrednimi konsekwencjami dla sędziego.
Prawo od dziesięcioleci stanowione jest w sposób nie jasny i nie precyzyjny. Tylko takie daje prawnikom najwięcej przestrzeni do swobodnej interpretacji, adekwatnej do chwilowych potrzeb. Niejednokrotnie ujawniano jak różne sądy w identycznych sprawach wydawały całkowicie sprzeczne wyroku. Sędziowie wcale tego nie ukrywają, przykładowo sędzia NSA Irena Kamińska w kontekście reform wymiaru sprawiedliwości stwierdziła że: "w ramach obowiązującej konstytucji i tego, co się jakoś da z niej wyinterpretować, nie naciągając tego zbytnio, można bardzo wiele rzeczy naprawić”. Czasem można naprawić, kiedy indziej pomóc zaprzyjaźnionemu biznesmenowi lub politykowi.
Konsekwencją tych patologii jest swoboda sędziów we wpieraniu aktualnej władzy i biznesu. W roku 2011 sędzia Ryszard Milewski, jak wykazała prowokacja dziennikarska, jako prezes sądu Okręgowego w Gdańsku, był gotowy realizować wszelkie ustne zalecania rzekomego pracownika kancelarii premiera. Został pozbawiony stanowiska prezesa i odsunięty od orzekania, ale jedynie na kilka miesięcy. Od 2012 dalej orzekał. Na ujawnionych w 2019 roku taśmach Sławomira Neumanna, wysoko postawiony działacz Platformy Obywatelskiej mówi wprost: "Sądy dzisiaj – ja ci gwarantuję – nie rozstrzygną żadnej sprawy przed wyborami. Żadnej. Przez rok nie zrobią, ku***, nic. Będą prowadzić sprawy – i ch***". Słowa te, choć wypowiedziane nie oficjalnie okazały się prorocze. Oczywiście nasz wymiar sprawiedliwości jest nie zawisły i niezależny. Tak samo jak opozycja, członkowie partii rządzącej również nie muszą obawiać się sądów i prokuratury, co bardzo dobitnie widać chociaż by na ostatnim przykładzie Daniela Obajtka - złotego dziecka PiS, oczyszczonego kilkukrotnie z wszelkich zarzutów. Najgorzej w Polsce mają zwykli obywatele. W sprawie zamordowanej warszawskiej aktywistki Jolanty Brzeskiej sądy i prokuratura w ciągu 10 lat nie zdołały ustalić sprawców zbrodni, śledztwo prowadzono za to w kierunku oskarżenia córki zamordowanej.
Obecna reforma sądownictwa, moim zdaniem, niestety w nie wielkim stopniu zmierza do wyeliminowania narosłych od dziesięcioleci patologii. Dąży głównie do przejęcia kontroli nad obecnym układem dla zabezpieczenia interesu obecnej tzw. grupy trzymającej władzę. Mimo to pewne działania należy zaliczyć na plus. Przykładowo powierzenie funkcji prokuratora generalnego ministrowi sprawiedliwości. Daje to oczywiście olbrzymie pole do nadużyć, ale sprawia że suweren w obliczu nadużyć może prokuratora generalnego co 4 lata zmienić w wyborach powszechnych. W latach 2010-2016 na działania prokuratury nie mieliśmy żadnego wpływu. Prokurator Generalnego powoływał prezydent spośród 2 kandydatów wskazywanych przez Krajową Radę Sądownictwa i Krajową Radę Prokuratury. Z dwojga złego wolę obecne rozwiązanie. Abstrahując od tego czy obecny Prokurator Generalny zdołał wpłynąć na poprawę jakości działania prokuratury.
No i na koniec, żeby nie było tylko narzekań: czy i w jaki sposób można ten system uzdrowić? Wydaje mi się, że powierzenie kontroli nad sądownictwem całkowicie nowemu konstytucyjnemu organowi pochodzącemu z powszechnych wyborów mogło przynajmniej ograniczyć najbardziej bulwersujące przypadki nadużyć. Na nasze nieszczęście, prawnicy kontrując ustrój III RP wbudowali u jego podstaw bezpiecznik. Tego rodzaju reforma wymagałaby zmiany konsytuacji, a zatem poparcia 2/3 poparcia. Trudno oczekiwać by tego rodzaju zmiana była na rękę zarówno obozowi rządzącemu jak i opozycji. Należy raczej oczekiwać że dla jednych i drugich obecny układ zbyt wygodny by z niego rezygnować. Pomijając same środowiska prawnicze, które również będą za wszelką cenę bronić swojej uprzywilejowanej pozycji i płynących z niej korzyści.
Tekst linku