qqbek
17.01.21, 19:59
Nie wiem jak u was, ale u mnie wczoraj trochę popadało.
Fajnie, biało, świeży, sypki śnieg... i cała frajda zepsuta... nie, nie FWD i elektrycznym ręcznym... pizdowatością innych kierujących.
Trasa podmiejska, którą ostatnio jeżdżę regularnie.
Dozwolona 100, leży może centymetr świeżego, sypkiego śniegu... frunę więc tylko trochę ponad 80... i co?
Ano nic.
Slalom gigant...
Pizdowate towarzystwo postanowiło jechać 35 do 45km/h.
Nie, nie tylko prawym pasem... lewym też (to dwupasmówka jest).
Jak już wyprzedziłem wszystko w zasięgu wzroku zaczęło się coś szybko zbliżać do mnie w lusterku.
Po chwili minął mnie gość w starym Nissanie Patrolu (tym kanciastym jeszcze). Ciął ze 110km/h uśmiechnięty od ucha do ucha (pewnie pierwszy raz w życiu był najszybszy na tej trasie).
Trzypasmówka w mieście.
Dozwolone 70, da się też tyle jechać.
To znaczy teoretycznie, bo zasypało oznakowanie poziome i kilku pizdusiów jedzie dwoma pasami na raz, obok siebie rzecz jasna... majestatyczne 30 km/h ma się rozumieć, bo powoli to bezpiecznie.
No i każde skrzyżowanie wyślizgane jak niecnotliwa dziewczyna przez rezerwistów... bo ruszali "zerojedynkowcy" - zielone = but w podłogę i czekamy, aż te dziwne żółte światełka przestaną migać na tablicy.
Dramat.
Cała frajda z jazdy znika.