marekggg
06.03.23, 23:33
z kolegami otrzymalismy na wyjazd sluzbowy z wypozyczalni samochod. podobno hybryda. opel mocca.
po 170 km sie okazalo, ze chyba nie hybryda a jednak pelny elektryk. jak juz nam zostawalo niecalych 10% baterii - panika, jak najszybciej zjechac z autostrady i poszukac ladowarke.
trzech nas szukalo wlewu paliwa - nie ma. Silnika - nie ma a to co tam bylo bylo zimne, czyli to zaden silnik spalinowy.
Oczywiscie nikt z nas nie mial pojecia, no bo przeciez hybryda. pierwsza ladowarka - jakas lidla, byloby trzeba zaladowac jakas aplikacje. zajebiscie. no to kolejna ladowarka - jakas totalna padlina, bo wychodzilo na to ze to potrva godziny. w miedzyczasie - szukanie jakies 300kW ladowarki. troche doladowalismy, kolejna byla jakies 5 km dalej. OK, wolna. akurat kurwa kabel jakis nie ten. jakis niemiec nam dzieki bogu pokazal jak cos tam zdjac - jakas przejsciowka - super, zaplacone karta i sie laduje. do 80% mniej wiecej 40 minut. przynajmniej zjedlismy. kolejne 150km, oczywiscie jak sie jedzie w eco-mod, to i ogrzewanie nie jest jakies super wydajne.
ale przynajmniej juz wiadomo jak szukac 300kW ladowarki i wiemy co i jak polaczyc.
ale droga ktora miala zajac normalnie 5 godzin, zajela nam 7. a to dopiero jakies 417 km.
mysle elektryki wkurwily co najmniej trzech kierowcow.
nie mowie o tym ze nas wkurwila wypozyczalnia. juz nie mowiac o tym - oczywiscie po co komu w marcu opony zimowe, nawet jak sie one moga przydac.