ako17
02.12.22, 14:14
Z tego jednakże wynikło parę niedogodności dla Gabrieli osobiście, a jedną z nich była
okoliczność, że nie było z kim wysłać dzieci z miasta.
(...) Gabrysia spróbowała poprosić o pomoc Elkę, córkę Grzesia, świetną i miłą dziewczynę - ale i Elka
znalazła dla dzieci tylko dwa dni przed wyjazdem do Wiednia z dziadkiem Metodym.
Ciekawią mnie te 2 dni. Lubię sobie wyobrażać interakcje pomiędzy rozlicznymi bohaterami Jeżycjady, którzy, siłą rzeczy, musieli jakieś interakcje mieć, ale my ich nigdy nie widzimy, a przynajmniej nie w czasie rzeczywistym.
Pominąwszy już fakt, że lekko się wzdrygam na słowa, że Elka "znalazła dla dzieci tylko dwa dni" (a ile, przepraszam, miała znaleźć? Czyżby to tyły również i JEJ dzieci?), próbuję sobie wyobrazić, co one razem robiły. Rozumiem, że nie wyjeżdżały nigdzie, tylko Ela im organizowała czas jakoś w Poznaniu: zoo, kino, lody, plac zabaw. Coś w tym stylu.
Ale jak to się pomiędzy nimi układało? Jak Laura traktowała swoją przybraną (nie wiem czy to prawidłowe określenie) siostrę w roli opiekunki? Pyza to wiadomo, zajęła się mentosem i było jej wszystko jedno, póki Ela kupowała chipsy i delicje.
Ale Tygrys? Czy słuchał, gdy Ela zabraniała przebiegać przez ulicę? Czy protestował przeciwko propozycjom - np. nie, dziś nie kino, dziś park i lody - czy Elka Laurze choć trochę imponowała, jako dorosła i zaręczona, czy Laura okazywała jej lekceważenie?
I jak, Elka była ubrana w Pyziakówny przez całe te 2 dni? Przychodziła rano, zabierała je do siebie, na Krasińskiego i odprowadzała wieczorem? Czy Tomek też się jakoś włączał w ten dozór? Bo pewnie, jeśli był w mieście, to raczej nie odpuścił widywania się z ukochaną. Grał z Pyziakównami w makao?
Mogły być tam niezłe siupy, znając temperament Elki i Laury. Myślę, czy nie ma tu potencjału na fanfik, ale na razie nic mi się nie ukazało.