grey_delphinum
04.03.23, 10:26
Ala otrzymuje grant na realizację pewnego projektu. Zwraca się do Basi, by wykonała dla niej część pracy. Basia nie chce, ale Ali z pewnych powodów bardzo zależy, by Basia była zaangażowana w te działania (właściwie uczestnictwo Basi było jednym z warunków otrzymania grantu, Basia w sumie staje się typowym "słupem" - wiem, jak to brzmi...).
Po naleganiach Basia zgadza się na współpracę, ale od razu zastrzega, że będzie to praca na pół gwizdka, bo nie ma czasu, nie jest to do końca jej działka itp. Ala przystaje na te warunki. Zostaje podpisana umowa i co miesiąc Basia dostaje od Ali kasę. Basia wykonuje ok. 50%-60% swojego zadania i chce rozwiązać umowę (z wszystkimi konsekwencjami tego faktu), bo czuje, ze więcej nie da rady zrobić, a nawet nie ma już ochoty na współpracę. Ala jest głucha na argumenty, nie chce rozwiązać umowy i co miesiąc przelewa Basi wypłatę, choć Basia już nic nie robi. W końcu umowa dobiega końca, grant zostaje rozliczony itp.
I teraz Ala zwraca się do Basi, aby ta na prywatne (!!!) konto oddała jej kasę za miesiące, w których de facto nic nie robiła. Odwołuje się do jej moralności (w końcu przez kilka miesięcy ta brała kasę za nic). Basia ma poczucie winy, ze nie była bardziej asertywna i po prostu nie wystąpiła oficjalnie o zerwanie umowy (ale nie chciała koleżance robić kłopotów z późniejszym rozliczaniem grantu, bo Ala tak to przedstawiła).
Ala oczekuje zwrotu poważnej kwoty. Basia ma te pieniądze i pewnie je odda, bp jest honorowym człowiekiem, ale sprawa jest - jak dla mnie - śmierdząca.
A co Wy myślicie na ten temat? Oddałybyście kasę bez wahania?
PS Nie jest Alą ani Basią