smoczy_plomien
31.08.20, 21:17
Kupiłam bluzkę i pierwszego dnia noszenia zrobiła się na niej dziura - w widocznym miejscu, na wysokości piersi, nieduża, ale widoczna, typowa dziura na starym, zleżałym materiale. Tym bardziej się wkurzyłam, że praca zdalna i ani razu w niej nie wyszłam z domu. No to reklamuję. Zgodnie z regulaminem sklepu:
6.3. Reklamacja może zostać złożona przez Klienta na przykład:
[...]
6.3.2. w formie elektronicznej za pośrednictwem poczty elektronicznej na adres: service@orsay.com;
No to wysyłam maila, dokładnie opisuję, dołączam zdjęcie i czekam. Jeden dzień, drugi, trzeci... miałam jeszcze kilka rzeczy do zwrotu, więc wstrzymywałam się z wysyłką, bo nie byłam pewna, czy jest tak super, że reklamację można złożyć online, no ale nie mogąc się doczekać odpowiedzi i przy zbliżającym się deadlinie na zwrot, w końcu odesłałam zwroty. Przecież regulamin po coś jest. I tegoż samego dnia Orsay odpisał mi, że mam do nich przysłać tę bluzkę, oczywiście na swój koszt, mimo iż w regulaminie mają:
6.6. W przypadku, gdy do ustosunkowania się przez Sprzedawcę do reklamacji Klienta [...] niezbędne będzie dostarczenie Produktu do Sprzedawcy, Klient zostanie poproszony przez Sprzedawcę o dostarczenie Produktu na koszt Sprzedawcy[...]
No i się uparli, ignorują swój własny regulamin i mam im odesłać bluzkę, czego nie chcę robić, bo nie chcę płacić ponownie za kuriera. Niby oferują, że mi zwrócą za kuriera, ale pod warunkiem, że pozytywnie rozpatrzą reklamację, a wiadomo jak z tym bywa. Do sklepu nie chce mi się iść, bo mam wyłączoną kartę miejską, a na piechotę za daleko. Bluzka nie była droga, więc najwyżej po prostu wyląduje w koszu. Zła jestem, że nie przestrzegają własnego regulaminu. Wygadałam się, dziękuję. Do rzecznika praw konsumenta jeszcze zadzwonię. Przed Orsayem ostrzegam lub zalecam wzięcie pod uwagę, że zasady mogą być inne niż w regulaminie i co mi Pan zrobisz?