wscieklyuklad
26.05.22, 18:51
Czyli Dojczlandy w majty sfajdane
CZY WSTĘPNIAK TOMASZA LISA DO NAJNOWSZEGO NUMERU NEWSWEEKA BYŁ PRZYCZYNĄ JEGO ODEJŚCIA Z FUNKCJI NACZELNEGO TEJ GAZETY?
OTO CO W NAJNOWSZYM WSTĘPNIAKU NAPISAŁ LIS:
"Kilkanaście miesięcy przed wyborami czas poważnie zadać pytanie, czy przy takich mediach jakie mamy dziś, PiS w ogóle może przegrać?
Czy przy takich mediach jest szansa by ocalić demokrację?
Pytanie jest o tyle zasadne i dramatyczne, że w Polsce wolnych mediów generalnie już nie ma. Jest raczej kilka wolnych redakcji. Nie trzeba niestety wszystkich palców obu rąk, by je zliczyć.
W mijającym tygodniu „Gazeta Wyborcza” opisała aferę z machinacjami obecnego premiera w czasach, gdy był szefem banku, dotyczącymi wrocławskich kamienic. Ogromna większość mediów sprawę całkowicie zignorowała, a niektóre poinformowały o niej z kilkudniowym poślizgiem, choć te same media kilka miesięcy wcześniej dostały absolutnego amoku, gdy lider opozycji przekroczył samochodem dozwoloną prędkość. Tam było wykroczenie i utrata na kilka miesięcy prawa jazdy, tu potencjalnie zagrożone kilkoma latami przestępstwo. Dysproporcja czynów była dokładnie taka jak dysproporcja poświęconej im przez media uwagi.
W przypadku poprzednich afer dotyczących Morawieckiego i innych polityków PiS funkcjonariusze tej partii, kłamiąc w żywe oczy, zaprzeczali faktom albo bagatelizowali sprawę, mówiąc, że to kapiszon lub odgrzewany kotlet. Teraz sprawę po prostu całkowicie zignorowali, wiedząc, że dzięki pisowskiej agenturze w mediach mogą to zrobić zupełnie bezkarnie. Ich medialni pomagierzy pomogą sprawę zlekceważyć i unieważnić.
Tak, na szczęście mamy wciąż w Polsce kilka wolnych redakcji. Większość mediów i bardzo wielu dziennikarzy jest jednak zaplątanych w bardzo gęstą sieć politycznych, personalnych i towarzyskich zależności z władzą i jej ludźmi. Nikt ich do tej sieci na siłę nie wciągał. Wchodzili dobrowolnie. Jedni ze strachu i oportunizmu, inni z pazerności, jeszcze inni z próżności.
I
W Polsce media nie kontrolują władzy, to władza na różne sposoby kontroluje większość mediów albo przynajmniej na nie wpływa. Jeśli uznamy wolność mediów za jeden z warunków istnienia demokracji, to musimy dojść do wniosku, że to jeszcze jedno kryterium wskazujące, iż prawdziwej demokracji w Polsce nie ma. Jest jej atrapa. Podobnie jak istnieje atrapa wolnych mediów. Kontrola władzy przez media jest iluzoryczna. Wpływ władzy na media jest faktyczny. Mamy dziś wolne media tak jak mamy wolne sądy – bardziej niż na gwarancje instytucjonalne możemy liczyć na dobrą wolę oraz charakter właścicieli mediów i dziennikarzy. Niestety, możemy liczyć na zdecydowaną mniejszość. W sumie na garstkę.
„Kto się miał ześwinić, już się ześwinił” – powiedział o sędziach Igor Tuleya. To samo można powiedzieć o dziennikarzach. Choć czasem można odnieść wrażenie, że ich większość nawet nie pojmuje istoty toczącej się gry i tego, o jaką stawkę ona się toczy. Mamy po latach brutalnej operacji coraz mniej wolne sądy i coraz mniej wolne media. Jeśli PiS wygra kolejne wybory, definitywnie stracimy jedne i drugie.
II
Medialny system tej władzy działa sprawnie i bezlitośnie. Miliardy złotych na TVP. Dziesiątki milionów na zaprzyjaźnione tygodniki. Nawiasem mówiąc, istnieje tu dość groteskowa korelacja – im niższa sprzedaż, tym większe pieniądze ze spółek skarbu państwa. Szczyt kuriozum to tygodnik, który dzięki władzy zarabia miliony, choć nawet się nie ukazuje. To swoisty medialny fenomen epoki PiS, okazuje się, że może istnieć pismo bez czytelników. A nawet ma się ono lepiej – odpadają koszty papieru i dystrybucji. Władza płaci po prostu pismu za komentatorsko-piarowskie usługi niektórych jego żurnalistów i za doroczną nagrodę człowieka roku, którą zwykle, cóż za niespodzianka, dostaje ostatnio Jarosław Kaczyński.
Dochodzą jeszcze miliony na zaprzyjaźnione portale, w tym jeden, który chyba w ramach dowcipu nazwano czystą polityką. Reszta przyzwoitości kazała nazwę zapisywać w formie 300. Są miliony na zaprzyjaźnione media, są też srebrniki dla oportunistów indywidualnych. Ta władza własnych mediów i własnych ludzi w mediach nie zaniedbuje.
Cdn