jutta_t
27.08.23, 17:59
Kiedy świat znowu pogrążył się w wojnie, Alexandre Villaplane - całkiem niedawno idol i narodowy bohater, kapitan piłkarskiej reprezentacji Francji - w mundurze esesmana dopuścił się czynów haniebnych. Przed plutonem egzekucyjnym stanął trzy dni po swych 40. urodzinach. Został rozstrzelany jako łotr, sadysta i zdrajca.
Przestał być człowiekiem. Dla zysku.
Przemowa prokuratora w roku 1944: - Plądrowali, gwałcili, rabowali, zabijali i sprzymierzali się z Niemcami. (...) Pozostawiali po sobie ogień i ruiny. Świadek opowiedział, że na własne oczy widział, jak ci najemnicy zabierali kosztowności z wciąż drgających i poplamionych krwią ciał swoich ofiar. Villaplane był w środku tego wszystkiego, spokojny i uśmiechnięty. Wesoły, prawie ożywiony.
Wstrząsających historii z jego udziałem jest niestety dużo. W wiosce Mussidan w Nowej Akwitanii (południowo-zachodnia Francja) zastrzelił 10 osób, tyle morderstw mu udowodniono. Przerażonych mieszkańców najechał ze swymi kompanami kilkanaście godzin po rzezi dokonanej przez Niemców w sąsiedztwie, kiedy w okrutny sposób zabito 642 osoby - mężczyzn, kobiety, dzieci i starców.
Villaplane z własnego wyboru stał po stronie morderców, po stronie bestii. On, zaledwie 14 lat wcześniej dumny i wzruszony kapitan drużyny narodowej, prowadzący ją do boju w mistrzostwach świata w piłce nożnej.