yoma
28.10.10, 10:44
jako właścicielka dżungli w chałupie czuję się w prawie :)
0. Umówmy się, że samo psikanie niewiele daje. Trzeba by tak psikać ze trzy godziny dziennie i trzy po południu, żeby to coś dało. Psikanie tak, jak najbardziej, ale w połączeniu z innymi patentami.
0a. Takoż ustawianie roślinności na podstawkach z mokrym keramzytem. To jest sposób taki bardziej dla spokoju sumienia. Keramzyt owszem jest mokry i szczęśliwy, roślina mniej.
1. Wietrzyć, wietrzyć i jeszcze raz wietrzyć. (Oczywiście nie dotyczy tego, co potrzebuje do szczęścia temperatury 25+.) Powietrze na zewnątrz jest teraz wilgotne, niech sobie wpada i cyrkuluje.
2. Oprócz tradycyjnych nawilżaczy na kaloryfery, gdzie się wlewa wodę, obłożyć kaloryfery gustownym kilimkiem i moczyć go, niech będzie wilgotny.
3. Wilgociolubnym zafundować także kilimek frotte w pasującym kolorze wokół rantu doniczki. Pilnować, żeby nie wysechł.
4. Trzymać rośliny w kupie, żeby, jak Maciek trafnie zauważył, tworzyły sobie mikroklimat. W wolne miejsca między doniczkami powstawiać naczynia z wodą.
5. Markę podam na żądanie, żeby nie robić krypciochy. Są takie elektryczne nawilżaczo-oczyszczacze. Pudełko 30 cm x 30 cm. Obsługa polega na dolewaniu wody i może umyciu ustrojstwa raz na parę miesięcy.
Kupiłam sobie toto parę lat temu, kiedy jeszcze nie miałam dżungli, głównie z myślą o oczyszczaniu chałupy z dymu tytoniowego. Działa. Kiedy nastała dżungla, okazało się, że i kwiatki są bardzo zadowolone.
Z góry uprzedzam, że tanie to nie jest.
6. Roślinności wilgociolubnej warto raz na jakiś czas zrobić saunę. Zabiera się pacjenta do łazienki, wypełnia pomieszczenie gorącą parą i zostawia na noc. Pacjent musi być oczywiście także ciepłolubny.
7. Rozważyć przeniesienie towarzystwa do kuchni, oczywiście z oknem. Szczególnie w tych domach, gdzie się dużo zup jada :)
Jak sobie jeszcze coś przypomnę, to napiszę :)