Dodaj do ulubionych

Patchworki...

20.03.23, 21:55
Nieco zainspirowana wątkiem o wdowcach zaczęłam sobie analizować cykl pod kątem tzw "rodzin patchworkowych". No i kojarzę dwie... Kolejność dowolna, i zapewne nie wszystkie patchworki wyliczę, ale liczę na wsparcie.
1. Gabriela Borejko - Pyziak + Grzegorz Stryba, Elżbieta Stryba, Różą Pyziak, Laura Pyziak, Ignacy Grzegorz Stryba.
2. Natalia Borejko + Robert Rojek, Arabella Rojek, Szymon Rojek, Jędrzej Rojek
Ale tak patrząc na te patchworki - to są to rodziny z nieprawdziwego zdarzenia. Zaczynając od faktu, że w obu najstarsze córki de facto nie funkcjonują, ani fizycznie, ani emocjonalnie, przez fakt nader mizernych kontaktów macochy/macocha z progeniturą żony/męża, aż po mocno niekompetentną opiekę nad dziećmi własnymi. O ile jednak dystans między starszym pokoleniem a dziatwą można usprawiedliwić sztafeta pokoleń i coś tam jeszcze o tyle zaskakuje mnie kompletny brak relacji między rodzeństwem. Ignacy z sumie zachowuje się jakby był jedynakiem, nie funkcjonują w jego świadomości jako osoby bliskie ani Róża ani Laura, że o Elce nie wspomnę....
Czy jest gdzieś napisany fajny układ "z przeszłością" a ja po prostu przegapiłam, bo w oczy się rzucają Borejkówny?
Obserwuj wątek
    • ako17 Re: Patchworki... 20.03.23, 22:12
      kocynder napisała:
      .
      > Czy jest gdzieś napisany fajny układ "z przeszłością" a ja po prostu przegapiła
      > m, bo w oczy się rzucają Borejkówny?

      Nieudany był też patchwork Eugeniusz-Monika + Mariusz i Aurelia, ale po pierwsze, długo się nie utrzymał, po drugie, został odautorsko przedstawiony jako nieudany.

      Zalążkiem (i niewypałem) patchworka był również układ Krystian i Aniela oraz jej przybrane dzieci :D

      Ja tam sobie nie przypominam udanych akcji w tym stylu. Chyba, że weźmiemy na serio zapewnienia Autorki, jakoby Elka bardzo kochała Gabrysię i nawet znalazła 2 dni na opiekę nad jej córkami przed wyjazdem do Wiednia z dziadkiem Metodym, a relacja Bella-Natalia ma równie solidne podstawy.
      Z drugiej strony, faktycznie, obie dziewczyny w chwili powtórnych małżeństw ich ojców były już na wylocie z domów rodzinnych, zajęte swoimi nowymi perspektywami.
      Dobrze się to dla Borejkówien złożyło, c'nie?
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Patchworki... 20.03.23, 22:31
        ako17 napisała:
        >Z drugiej strony, faktycznie, obie dziewczyny w
        >chwili powtórnych małżeństw ich ojców były
        >już na wylocie z domów rodzinnych, zajęte
        >swoimi nowymi perspektywami.
        >Dobrze się to dla Borejkówien złożyło, c'nie?

        Wyjątkowo im się upiekło. Gdyby np. Elka była jeszcze mała w chwili powtórnego ożenku ojca, Grzegorz nie mógłby jej zostawić na Krasińskiego i wprowadzić się na Roosevelta samemu. Musiałby albo wziąć córkę ze sobą, albo zaciągnąć Gabę do siebie. Ciekawam jakie by były efekty obu opcji...
        • ako17 Re: Patchworki... 20.03.23, 23:05
          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:


          >
          > Wyjątkowo im się upiekło. Gdyby np. Elka była jeszcze mała w chwili powtórnego
          > ożenku ojca, Grzegorz nie mógłby jej zostawić na Krasińskiego i wprowadzić się
          > na Roosevelta samemu. Musiałby albo wziąć córkę ze sobą, albo zaciągnąć Gabę do
          > siebie. Ciekawam jakie by były efekty obu opcji...
          >

          ogień!
      • kocynder Re: Patchworki... 20.03.23, 22:35
        Że od końca zacznę:

        "Dobrze się to dla Borejkówien złożyło, c'nie?"
        C'tak. ;) Ciekawe czy równie dobrze by sobie poradziły, gdyby Elka/Bella miały po lat 6 czy nawet 10... Dziwnym zbiegiem okoliczności powątpiewam. Ale to na pewno nie dlatego, że wszystkie dzieci biologiczne Gaby są psychicznie poskręcane na supełki, a działań wychowawczych Matołlii nie ma wcale. O nienienie...

        "Chyba, że weźmiemy na serio zapewnienia Autorki, jakoby Elka bardzo kochała Gabrysię
        W uwielbianie Gabochłona przez Elkę bardzo wątpię, zasadniczo nie ma między nimi ŻADNEJ relacji. A w sumie szkoda, bo nawet przy nastolatce można by to fajnie napisać: nie "zastępcza matka", ale właśnie taka fajna relacja koleżeńsko - życzliwa dorosłej, dojrzałej kobiety z kobietą młodziutką, dopiero wchodzącą w dorosłość i samodzielność. Takie koleżeństwo bez spiny. Mogło by być fajne!

        "Zalążkiem (i niewypałem) patchworka był również układ Krystian i Aniela oraz jej przybrane dzieci"
        A i owszem. Z tym, ze w tej relacji jakoś nigdy nie umiałam do końca potępić dentysty - karateki. Brulion czytałam ze sto lat temu, ale miałam takie (silne!) wrażenie, że to Aniela "parła" na związek, nie pamiętam czy ona mu się oświadczyła czy tylko naciskała... Ogólnie miałam wrażenie, że Krystian zdecydowanie niekoniecznie marzy o związku na stałe z niespełnioną aktorką w osobie Kłamczuchy, a dzieci były dla niego tylko pretekstem do zerwania. Gdyby nie one - to by kręcił nosem na pracę w teatrze, albo wymyślił coś innego.
        P.S. W całkiem innej książce, jakiejś "młodzieżowej" dorosły dziennikarz, flirtując ze "zrobioną na dorosłą" nastolatką (na jego usprawiedliwienie można dodać, ze został wprowadzony w błąd co wieku i był przekonany, że ma do czynienia ze studentką, a nie dzieciakiem!), w każdym razie "poczarował ją" słowami poety "A kiedy będziesz moją żoną, umiłowaną, poślubioną, wówczas się ogród nam otworzy, ogród świetlisty, pełen zorzy." a smarkula, nie znając Kazimierza Przerwy - Tetmajera wzięła to za oświadczyny... Kurczę, gdzie to było...?
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Patchworki... 20.03.23, 22:44
          kocynder napisała:
          >W uwielbianie Gabochłona przez Elkę
          >bardzo wątpię, zasadniczo nie ma między
          >nimi ŻADNEJ relacji. A w sumie szkoda, bo
          >nawet przy nastolatce można by to fajnie
          >napisać: nie "zastępcza matka", ale właśnie
          >taka fajna relacja koleżeńsko - życzliwa
          >dorosłej, dojrzałej kobiety z kobietą
          >młodziutką, dopiero wchodzącą w
          >dorosłość i samodzielność. Takie
          >koleżeństwo bez spiny. Mogło by być fajne!

          Ich relacja właśnie tak została przedstawiona w "Noelce". Ale to było tylko jednorazowe, potem rzeczywiście żadnej relacji między nimi nie było - Elka była przez autorkę nagminnie spychana na jak najdalszy plan, aż w końcu znalazł się sposób, by się jej pozbyć na dobre (małżeństwo). Szczerze, nie rozumiem dlaczego.
        • ako17 Re: Patchworki... 20.03.23, 23:08
          kocynder napisała:


          > W uwielbianie Gabochłona przez Elkę bardzo wątpię, zasadniczo nie ma między nim
          > i ŻADNEJ relacji.

          szefowo, ale to Sama Autorka napisała. Samiusieńka!

          oo, o tu:
          (...) Elka, na wieść o jego planach małżeńskich: oświadczyła, że ona też kocha Gabrysię i że jeśli tata skrzywdzi
          lub porzuci tę wspaniałą istotę, to może się nie pokazywać w domu (...)
          >

          > P.S. W całkiem innej książce, jakiejś "młodzieżowej" dorosły dziennikarz, flirt
          > ując ze "zrobioną na dorosłą" nastolatką (na jego usprawiedliwienie można dodać
          > , ze został wprowadzony w błąd co wieku i był przekonany, że ma do czynienia ze
          > studentką, a nie dzieciakiem!), w każdym razie "poczarował ją" słowami poety "
          > A kiedy będziesz moją żoną, umiłowaną, poślubioną, wówczas się ogród nam otworz
          > y, ogród świetlisty, pełen zorzy." a smarkula, nie znając Kazimierza Przerwy -
          > Tetmajera wzięła to za oświadczyny... Kurczę, gdzie to było...?
          >

          nie przypominam sobie :(
          • kocynder Re: Patchworki... 21.03.23, 20:29
            Taże sama samiusieńka autorka wielokroć różnymi usty zapewniała nas, że Gabba (aż kusi, żeby G zamienić na J... ;) ) jest dzielna taka dzielna i miła, taka miła. I jeszcze, że jest świetną profesorką, uwielbianą przez studentów, którzy pocinają za nią łańcuszkiem po zajęciach, i że jest świetną matką, i jeszcze masę innych. A jak się to ma do realiów to wiemy...

            ad. P.S. Kurczę, szkoda... Mam to "w oczach", dziewczyna miała na imię Basia i uchodziła za szkolną piękność. Podpuszczona prze kolegów (?) odpicowała się "na dorosło", wzięła matki pantofelki itp, podała się za studentkę... A facet był chyba dziennikarzem radiowym/spikerem? Nota bene po wyjaśnieniu sytuacji, kiedy już wyszło na jaw, że to smarkula a nie dorosła panna - facet chyba związał się z jej matką. Tak mi się mgliście kojarzy, że rzecz się działa w Gdańsku/Sopocie... Z tym, że to raczej nie był główny wątek akcji. Ech... Skleroza...
          • kocynder Re: Patchworki... 18.04.23, 20:44
            Ad. P.S. PRZYPOMNIAŁAM SOBIE!!! To było w "Córki chcą inaczej" Eugenii Kobylińskiej-Masiejewskiej, z tym, że za autorkę głowy nie dam. I tak jak mi się kojarzyło: główny wątek jest całkiem inny, ale ten flirt mi utkwił w pamięci, może dlatego, że ja Przerwę-Tetmajera uwielbiam... Pan nazywał się Włodzimierz Woliński, przez przyjaciół zwany "Wu-Wu", panna - Basia Klargis. I dobrze pamiętałam, później pan nawiązał relację z matką swojej "narzeczonej". Ale to abstrahując od MM.
    • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Patchworki... 20.03.23, 22:22
      >(...)
      >Ale tak patrząc na te patchworki - to są to
      >rodziny z nieprawdziwego zdarzenia.
      >Zaczynając od faktu, że w obu najstarsze córki
      >de facto nie funkcjonują, ani fizycznie, ani
      >emocjonalnie, przez fakt nader mizernych
      >kontaktów macochy/macocha z progeniturą
      >żony/męża, aż po mocno niekompetentną
      >opiekę nad dziećmi własnymi. O ile jednak
      >dystans między starszym pokoleniem a
      >dziatwą można usprawiedliwić sztafeta
      >pokoleń i coś tam jeszcze o tyle zaskakuje
      >mnie kompletny brak relacji między
      >rodzeństwem. Ignacy z sumie zachowuje się
      >jakby był jedynakiem, nie funkcjonują w jego
      >świadomości jako osoby bliskie ani Róża ani
      >Laura, że o Elce nie wspomnę....

      Jednym słowem, to żadne patchworki.
      Jak to ktoś gdzieś na forum zgrabnie ujął, patchwork to moje+twoje=nasze. A w tych rodzinach tak nie jest, ich poszczególne "kawałki" nie są zszyte ze sobą. Przeciwnie, oni się sobą nawzajem właściwie w ogóle nie interesują.
      Chwilami autorka traktuje poszczególnych członków tak, jakby w ogóle nie byli spokrewnieni z resztą. Pyza, stuprocentowa Borejkówna z wyglądu i charakteru, jest przedstawiana tak, jakby nie miała nic wspólnego ze swoim ojcem, pomimo, że jest jego córką w takim samym stopniu jak Laura. Gdy sama Laura wielokrotnie zwraca uwagę, że mały IGS zagarnął dla siebie mamę, jakoś nikt temu nie zaprzecza i nie próbuje jej pokazać, że jest równie ważna jak braciszek. Grzegorz i Gaba nie są dla swoich dzieci rodzicami, co najwyżej starszym rodzeństwem, względnie sąsiadami. Elka zostaje prędko wydana za mąż, żeby jak najszybciej zniknąć i nie zawadzać.

      Mówię głównie o klanie Gabonów, bo rodzinę Wąsów widujemy rzadko, ale i w niej mi coś zgrzyta - mianowicie Robwąs chyba w ogóle nie jest pokazywany jako ojciec wąsów juniorów. Pamiętam ich wyłącznie jako synów Natalii, natomiast nie kojarzę ich żadnych głębszych interakcji z ojcem, co jest IMHO dziwne, zważywszy jak bardzo zaangażowany był przy Belli.
      • kocynder Re: Patchworki... 22.03.23, 21:16
        "Jednym słowem, to żadne patchworki. Jak to ktoś gdzieś na forum zgrabnie ujął, patchwork to moje+twoje=nasze. A w tych rodzinach tak nie jest, ich poszczególne "kawałki" nie są zszyte ze sobą. Przeciwnie, oni się sobą nawzajem właściwie w ogóle nie interesują."
        I to jest chyba bardzo ważne. Z tym, że moim zdaniem problem nie interesowania się sobą to nie tylko problem nie-patchworków w Borejczadzie, a po prostu wszystkich bohaterów. A może to ja jestem dziwna? Bo z mężem ROZMAWIAM. Nie, nie telepatycznie. Po prostu ruszając buzią. O wszystkim. O tym, że w pracy Dawid coś tam, a na to Gośka..., że beznadziejny ten kryminał co ostatnio czytałam, pierwsza połowa nudna, a druga..., że za dwa miesiące będzie kurs, na który chciałam iść, bo... I nie, mój mąż nie zna Dawida i Gośki, nie lubi kryminałów i nie pójdzie na ten kurs, bo to kompletnie nie jego branża. I tak samo w drugą stronę. Ktoś pamięta jakąkolwiek rozmowę w klanie? Choćby "teoretyczną" (czyli wzmiankę iż takowa się odbyła poza ramami książki)? Mam na myśli zwykłą rozmowę, nie wymianę kretyńskich cytatów od czapy, i nie informacje, co trzeba kupić.

        Gabrysia stała przed regałem z książkami i wybierała lekturę na miły, leniwy wieczór. Chciała coś lekkiego, nie obciążającego. Jej uwagę przyciągnęła mała książeczka w ciemnej okładce. Mimo, że światło nie docierało, Gabrysia wiedziała, że w ciemności, przy skupionej uwadze widać kształt nagiej kobiety. "Salambo" Flauberta. Historia wojen punickich i tragicznej postaci pięknej Salambo przypomniała jej ostatnią dyskusję z ojcem, który za swoim ulubionym Seneką powtarzał...

        - No niech to jasna cholera! - doktor Ida Pałys ze złością trzasnęła drzwiami. Jej mąż podniósł zmęczone oczy znad opasłego tomu dotyczącego farmakodynamiki i farmakokinetyki, widząc jej pałającą twarz, odłożył książkę, wstał i objął ją ciepło.
        - Co się stało, Idulku?
        - A, cały dzień jest do niczego! - Nieco łagodniejąc przytuliła się do niego. - Najpierw rano fiacik nie chciał odpalić i spóźniłam się na uczelnię. Potem już cały dzień byłam "do tyłu" z czasem. W pracy same bezsensowne przypadki, jakieś bzdury, z którymi poradziłby sobie byle student. Już miałam wychodzić, jak dopadła mnie Grzędzińska. Wiesz, ta idiotka, którą mamunia i tatunio z OIL wepchnęli nam na kark, jako "siłę konsultacyjną". Truła chyba z pół godziny jak to efektywność, blablabla, same komunały. Jak już wracałam, to uciekł mi autobus. A tuż przed domem, tu, na ostatnim schodku się potknęłam i o, zobacz, moje ulubione szpilki do wywalenia! - z żalem pokazała złamany obcas. Marek uśmiechnął się ze współczuciem.
        - Chodź, Idulku, zrobię ci herbatę, odgrzeję zapiekankę, zrobiłem twoją ulubioną, z brokułami. I przyszedł list z kliniki w Wiedniu... - Podał żonie kopertę. Gorączkowo ją rozerwała, szybciutko przebiegła oczyma tekst.
        - Rany! - Krzyknęła. - Nie chcę herbaty! Otwieraj szampana! - Roześmiała się radośnie, zaczęła tańczyć po całej kuchni. - Wygrałam ten grant! Pół roku w najlepszej klinice w Wiedniu!
        - Wspaniale, kochanie! - Uśmiechnął się Marek, posłusznie nalewając perlisty napój do dwóch kieliszków. - Zasłużyłaś na to jak nikt! - Ida popatrzyła podejrzliwie na podawanego jej szampana.
        - Skąd wiedziałeś? - Zapytała, ale Marek objął ją łagodnie i zaczął prowadzić ją w walcu.
        - Nie wiedziałem. - wyjaśnił. - Znaczy wiedziałem, że się starasz o ten grant i jak dziś przyszła ta koperta, to pomyślałem, że albo będzie co świętować, albo "na pocieszenie".

        Coś takiego. Rozmowy. Albo chociaż wspomnienie rozmów...
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Patchworki... 22.03.23, 21:32
          Słodziutcy są 😍 Choć nie paczłorkowi.
          • kocynder Re: Patchworki... 22.03.23, 22:00
            Nie, no ja nie umiem pisać. Ale takie coś. Sceny jakichś rozmów? Takich zwyczajnych, nie telepatycznych, ani nie "Jutro zrobię pierogi to trzeba kupić mąkę". Czy w Borejczadzie są takie sceny? Rozmów?
            nie, ze dosłownie o Salambo czy o grancie w Wiedniu, ale w ogóle?
            • bupu Re: Patchworki... 03.04.23, 15:14
              kocynder napisała:

              > Nie, no ja nie umiem pisać. Ale takie coś. Sceny jakichś rozmów? Takich zwyczaj
              > nych, nie telepatycznych, ani nie "Jutro zrobię pierogi to trzeba kupić mąkę".
              > Czy w Borejczadzie są takie sceny? Rozmów?
              > nie, ze dosłownie o Salambo czy o grancie w Wiedniu, ale w ogóle?
              >


              Nie. Oni nawet o tej mące na pierogi rzadko gadają, a żeby po ludzku rozmawiać o tym co tam w życiu to już w ogóle. Jeśli już rozmawiają to z reguły wygłaszając ckliwe pierdafony. Przecież Borejki, od paru tomów maniakalnie remontujące, nawet o tych remontach nie rozmawiają. Że Ida chce takie turkusowe kafelki do łazienki w Ruince, ale Markowi się kojarzy z salą operacyjną, że Ignaś by chciał ściany na beżowo a Aga woli fiołkowe, że Józef woli minimalizm i chrom, a Dorcia chce w drewnie, że Larwa z Maszpanem spędzali całe wieczory w kuchni przy Roosevelta, przeglądając projekty domów przed wybraniem tego jedynego... Trynd doprowadzili do perfekcji państwo Jozkiniowcy, którzy w CZ nie wymienili ani jednego słowa, prócz przysięgi małżeńskiej.
              • kocynder Re: Patchworki... 03.04.23, 20:14
                No właśnie... A przecież MM UMIE! Jak fajnie rozmawiały Cesia z Danką na przykład. I nie rzucały Seneką, a podziwiały łkającego Niemena. I się dało! I nie zostały przez to odsądzone od czci i wiary. Fqakt, w BBB rozmów jest stosunkowo mało (pomijając wieczne pierniczenie Bernarda, którego po pięciu minutach zabiłabym gołymi rękami!), ale... Czemuś "rozmowy" Dambo z Bebe w żółtym brulionie są fajne i uzasadnione! Trudno, żeby gadali na lekcjach Pieroga! Ale wszak piszą nie tylko limeryki, Dambo nie tylko tłumaczy Beacie budowę, te jamby i anapesty, ale tez piszą do siebie o takich zwykłych, najzwyklejszych sprawach. Że wykupił obiady na stołówce, że fizyka jest obrzydliwa itd. Pisanie zastępowało tylko rozmowy w czasie, kiedy nie można było gadać. :)
              • ako17 Re: Patchworki... 03.04.23, 23:27
                bupu napisała:

                że Larwa z Maszpanem spędzali całe wieczory w kuchni przy Ro
                > osevelta, przeglądając projekty domów przed wybraniem tego jedynego...

                Taaa... to jest mistrzostwo świata. Mąż (jeszcze nie-mąż), przeprowadzający przyszłą (za dzień!) żonę do malutkiego domeczku z laubzegi, którego to domu ona jeszcze NIE WIDZIAŁA! To była niespodzianka, z tymi aniołkami, z trąbkami, no po prostu dom-jajko-niespodzianka.

                Aaaa... oni ustalali jakoś wcześniej, gdzie będą mieszkać po ślubie? Czy dopiero w przeddzień Laurze Filon pokazał?
                Ma ktoś jakieś dane na ten temat? Bo jeśli źle mówię i w McD było inaczej, to spoko.

                Trynd do
                > prowadzili do perfekcji państwo Jozkiniowcy, którzy w CZ nie wymienili ani jedn
                > ego słowa, prócz przysięgi małżeńskiej.
                >

                przynajmniej mieli na czym się oprzeć. Na parterze babcie, na strychu ich dom.
                • bupu Re: Patchworki... 04.04.23, 07:20
                  ako17 napisała:


                  > Aaaa... oni ustalali jakoś wcześniej, gdzie będą mieszkać po ślubie? Czy dopier
                  > o w przeddzień Laurze Filon pokazał?
                  > Ma ktoś jakieś dane na ten temat? Bo jeśli źle mówię i w McD było inaczej, to s
                  > poko.

                  Larwa wiedziała wcześniej, że jej lubczyk kochańczyk domeczek laubzegą wyciął, ale jej zachowanie przy przeprowadzce wskazuje na to, że wcześniej tego szaletu nie oglądała. Aczkolwiek narysowała aniołki co to je Maszpan potem w okiennicach wyrezał.

                  > Trynd do
                  > > prowadzili do perfekcji państwo Jozkiniowcy, którzy w CZ nie wymienili an
                  > i jedn
                  > > ego słowa, prócz przysięgi małżeńskiej.
                  > >
                  >
                  > przynajmniej mieli na czym się oprzeć. Na parterze babcie, na strychu ich dom.

                  Niemniej i tak wypadałoby o tym pogadać...
                  • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Patchworki... 04.04.23, 09:10
                    bupu napisała:
                    >Niemniej i tak wypadałoby o tym
                    >pogadać...

                    A tam którakolwiek para ustalała wcześniej gdzie zamieszka po ślubie?

                    Już Iduś i Maruś nie mieli żadnego planu, przebąkiwanie o mieszkaniu zaczęło się dopiero w noc poślubną, gdy Pyziakówny im się wtarabaniły na trzeciego i czwartego.
                    • bupu Re: Patchworki... 04.04.23, 12:08
                      tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                      > bupu napisała:
                      > >Niemniej i tak wypadałoby o tym
                      > >pogadać...
                      >
                      > A tam którakolwiek para ustalała wcześniej gdzie zamieszka po ślubie?

                      Flobry i Pulpet prawdopodobnie, albowiem zaraz po ślubie Pulpecya wybyła na zaplecze kwiaciarni Florek. Acz wolę nie wiedzieć gdzie Flobrostwo się myło, prało gacie i gotowało żarcie. Nie latali chyba na każdy posiłek na Rusfelta?

                      > Już Iduś i Maruś nie mieli żadnego planu, przebąkiwanie o mieszkaniu zaczęło si
                      > ę dopiero w noc poślubną, gdy Pyziakówny im się wtarabaniły na trzeciego i czwa
                      > rtego.
                      >


                      Ja się wciąż dziwię jakim cudem Mareczek importowany z USA na przełomie lat 70 i 80 nie zdołał nabyć mieszkania. Monika przybywa spowita w futra i makijaże, po ślubie Pałysow lata nad Atlantykiem w te i wewte bez przejmowania się kosztami, a gdy ma dość latania kupuje mieszkanie w Poznaniu, już w czasach rozżartego kapitalizmu, zatem uboga nie jest. A w czasach stanu wojennego Marco Cataleptico nie musiałby mieć wcale tak dużo tych dularów, żeby żyć jak sułtan na ojczyzny ludowej łonie.
                      • ako17 Re: Patchworki... 04.04.23, 21:27
                        bupu napisała:


                        >
                        > Flobry i Pulpet prawdopodobnie, albowiem zaraz po ślubie Pulpecya wybyła na zap
                        > lecze kwiaciarni Florek. Acz wolę nie wiedzieć gdzie Flobrostwo się myło, prało
                        > gacie i gotowało żarcie. Nie latali chyba na każdy posiłek na Rusfelta?

                        Ja tam sobie to wyobrażałam, że ta kwiaciarnia miała jakiś węzełek sanitarny - mini-łazienkę z brodzikiem, gdzie można się było z grubsza przekąpać. No i coś na kształt aneksu kuchennego, z czajnikiem i dwupalnikową kuchenką. Więc na codzień jakoś tam sobie Górscy funkcjonowali, a powiedzmy, 1-2 razy w tygodniu wpadali do rodziców na duży obiad i kąpiel z odżywkami i balsamami. I pranie wtedy swoje przywozili.
                        Ale jak było naprawdę - nie wiem.

                        >
                        > > Już Iduś i Maruś nie mieli żadnego planu, przebąkiwanie o mieszkaniu zacz
                        > ęło si
                        > > ę dopiero w noc poślubną, gdy Pyziakówny im się wtarabaniły na trzeciego
                        > i czwa
                        > > rtego.

                        Tak, to było bardzo ciekawe. Gościu z hameryki naprawdę nie interesował się tym, gdzie zamieszka z połowicą? Względnie zadowolił się jednym pokojem w mieszkaniu, w którym byli teściowie, 2 młode siostry żony i jedna starsza, ale za to z przychówkiem? I nie martwiły go możliwe problemy z dostępnością łazienki? Albo brakiem prywatności?
                        Jeju, ten to dopiero był stoikiem. Gdyby nie suteryna post-Ogorzałkowa, to naprawdę nie wiem, jak by się potoczyły losy tego stadła.
                        • bupu Re: Patchworki... 05.04.23, 17:03
                          ako17 napisała:

                          > bupu napisała:
                          >
                          >
                          > >
                          > > Flobry i Pulpet prawdopodobnie, albowiem zaraz po ślubie Pulpecya wybyła
                          > na zap
                          > > lecze kwiaciarni Florek. Acz wolę nie wiedzieć gdzie Flobrostwo się myło,
                          > prało
                          > > gacie i gotowało żarcie. Nie latali chyba na każdy posiłek na Rusfelta?
                          >
                          > Ja tam sobie to wyobrażałam, że ta kwiaciarnia miała jakiś węzełek sanitarny -
                          > mini-łazienkę z brodzikiem, gdzie można się było z grubsza przekąpać. No i coś
                          > na kształt aneksu kuchennego, z czajnikiem i dwupalnikową kuchenką. Więc na cod
                          > zień jakoś tam sobie Górscy funkcjonowali, a powiedzmy, 1-2 razy w tygodniu wpa
                          > dali do rodziców na duży obiad i kąpiel z odżywkami i balsamami. I pranie wtedy
                          > swoje przywozili.
                          > Ale jak było naprawdę - nie wiem.

                          Well, wedle "Pulpecji" mieszkanie Baltony w kwiaciarni wyglądało tak:

                          - No i jak, Patrycjo? - spytał Baltona, zamykając szufladę kiedy facet z Opery
                          wyszedł, uiściwszy kwotę. - Raj na ziemi, a nie kwiaciarnia, co? - W jego głosie brzmiała
                          duma. - Tu, za kotarą mam mieszkanko - pokazał jej wnękę na zapleczu, gdzie była kanapka
                          do spania oraz kilka metalowych regałów z książkami i sprzętem audio. Kompletu
                          umeblowania dopełniała turystyczna szafa z płótna, zapinana na zamek błyskawiczny.


                          Aneksu kuchennego nie widzę, ba nawet blacika na którym by można uplasować grzałkę/czajnik elektryczny tam ni ma. Jakiś dostęp do wody tam niewątpliwie był, bo panowie raczej nie latali po wodę do każdego chabazia z wiaderkiem do Kowalików piętro wyżej. niemniej jednak warunki to były mocno spartańskie.
                          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Patchworki... 05.04.23, 17:08
                            bupu napisała:
                            >Aneksu kuchennego nie widzę, ba
                            >nawet blacika na którym by można
                            >uplasować grzałkę/czajnik
                            >elektryczny tam ni ma. Jakiś dostęp
                            >do wody tam niewątpliwie był, bo
                            >panowie raczej nie latali po wodę do
                            >każdego chabazia z wiaderkiem do
                            >Kowalików piętro wyżej. niemniej
                            >jednak warunki to były mocno
                            >spartańskie.

                            A nocnik?
                            • bupu Re: Patchworki... 05.04.23, 17:16
                              tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                              > bupu napisała:
                              > >Aneksu kuchennego nie widzę, ba
                              > >nawet blacika na którym by można
                              > >uplasować grzałkę/czajnik
                              > >elektryczny tam ni ma. Jakiś dostęp
                              > >do wody tam niewątpliwie był, bo
                              > >panowie raczej nie latali po wodę do
                              > >każdego chabazia z wiaderkiem do
                              > >Kowalików piętro wyżej. niemniej
                              > >jednak warunki to były mocno
                              > >spartańskie.
                              >
                              > A nocnik?
                              >

                              Khe-khem, w kwiaciarni wiaderków jak mrówków...
                              • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Patchworki... 05.04.23, 17:22
                                bupu napisała:
                                >Khe-khem, w kwiaciarni wiaderków
                                >jak mrówków...

                                Czyli sami sobie robili naturalny nawóz... Nowy poziom recyklingu!
                              • ako17 Re: Patchworki... 05.04.23, 21:42
                                bupu napisała:

                                > tajna_kryjowka_pyziaka napisała:
                                >
                                > > bupu napisała:
                                > > >Aneksu kuchennego nie widzę, ba
                                > > >nawet blacika na którym by można
                                > > >uplasować grzałkę/czajnik
                                > > >elektryczny tam ni ma. Jakiś dostęp
                                > > >do wody tam niewątpliwie był, bo
                                > > >panowie raczej nie latali po wodę do
                                > > >każdego chabazia z wiaderkiem do
                                > > >Kowalików piętro wyżej. niemniej
                                > > >jednak warunki to były mocno
                                > > >spartańskie.
                                > >
                                > > A nocnik?
                                > >
                                >
                                > Khe-khem, w kwiaciarni wiaderków jak mrówków...
                                >
                                >

                                No tak... to rzeczywiście była wnęka z jakimś hipotetycznym ujęciem wody.
                                W takim razie, nawet bez Waszych komentarzy ta odnoga wątku, dotycząca warunków mieszkaniowych Pulpy i Baltony nadaje się raczej do wątku o turpizmach.
                          • kocynder Re: Patchworki... 05.04.23, 22:21
                            Opis nader spartańskich warunków. Ale... Ja jednak mniemam, że gdzieś tam obok było "pomieszczenie sanitarne". Czyli że "tu za kotarą mam mieszkanko", a za tamtymi drzwiami jest... (tu mogłaby nastąpić prezentacja: malutki korytarzyk z jedną wąską szafką (jedna szufladka pod blatem), obok niej mała lodówka, na wspólnym, przykrywającym lodówkę i szafkę, blacie dwupalnikowa kuchenka, z korytarzyka drzwi do łazienki: minimalna kabina prysznicowa (70x70), muszla, kran i zlew. Pod zlewem szafka.
                            Warunki wciąż spartańskie, ale jednak "do życia". :)
    • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Patchworki... 03.04.23, 14:22
      Przypomniała mi się krótka wzmianka z DP, że Orelka nie nawiązuje relacji z macochą m.in. dlatego, że boi się, że w ten sposób zdradza matkę. To jest dość naturalna reakcja, zwłaszcza u dziecka, którego matka zmarła i szkoda, że tej jednorazowej wzmianki nie rozwinięto dalej, w bardziej rozbudowany wątek.

      W ogóle szkoda, że w żadnym z jeżyckich paczłorków nie pojawił się cały wątek konfliktu lojalności i radzenia sobie z nim. Przecież od groma jest takich sytuacji, gdzie rodzice po rozwodzie wciąż są do siebie wrogo nastawieni i dziecko często czuje się rozdarte, a gdy u mamy/taty pojawia się nowy partner, to drugi rodzic może mieć z tym problem i próbować dziecko antagonizować, itp. (nie mówię, że zawsze tak jest, ale że się zdarza, a akurat Gaba byłaby do takiej roli idealna).

      I co to w ogóle jest za trynd, że w Jeżycjadzie paczłorki zawsze są "jednoczęściowe"? Żadne z dzieci nie może mieć "drugiej" rodziny i np. kursować między dwoma domami, jak to się zwykle dzieje przy rozwodach. Bo drugi rodzic zawsze musi być trup albo fuja.
      • kocynder Re: Patchworki... 03.04.23, 19:56
        Kryjóweczko, może lepiej nie podsuwajmy takich pomysłów... Bo mi się wymyśłiło, że MM nam napisze coś w rodzaju:
        Aurelia zawsze żałowała, że jej ojciec, odszedłszy od matki związał się z Moniką. Nie tylko była wredna i miała wrednego syna, ale do tego w Aurelii, po śmierci matki, narastało poczucie, że gdyby chociaż spróbowała ją polubić zdradziłąby6 pamięć matki. Co innego, gdyby6 ojciec związał się był z tą cudowną, miłą i dzielną Gabunią Borejko (czy jak jej tam). Gdyby panią Jedwabińską bis została Gabunia - to by było całkiem inaczej! I wówczas nie miałoby znaczenia czy matka żyje czy se umiera, b0o w końcu co kogo obchodzi jakaś tam nieudolna Ewa?! Bo Gabrysia - to całkiem inna kalsa! I jako matka i jako nauczyciel i w ogóle jako człowiek. U Gabuni nawet kubeł na śmieci ocieka dzielnością, a odpadki w nim są miłe i mają grzywki. Et cetera...
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Patchworki... 04.04.23, 18:16
          Brrr...🤢 (lub, bardziej z japońska, burururu 🤮)

          To ja już nawet nie pytam dlaczego pierwsze żony są mordowane, a Pyziaki CKNUKowacone.

          A przecież dobrze napisany patchwork mógłby się w niektórych przypadkach okazać lepszym rozwiązaniem niż stan wyjściowy.
          Np. obecność Elki w życiu brata automatycznie łączyłaby się się z obecnością Cyryla i Metodego, a co za tym idzie, bezpiecznej przystani dla IGSa, w której mógłby się chować przed psychopatycznym kuzynem.
          Cała rodzina Borejków nie musiałaby ciągle niańczyć Pyziakówien, a Gaba miałaby z kim wysłać je na wakacje, gdyby biedny Pyziaczek nie został odgórnie naznaczony na porzuciciela.
          Grzegorz-matematyk mógłby udzielać Pyzie korepetycji (wciąż nie łapię czemu nie zwróciła się do niego o pomoc, podobno tak go lubi?).
          Bracia Niedorozwojek mieliby dobry wzorzec w postaci ogarniętej, zaradnej siostry.

          A tak, klops. I mutry.
          • piotr7777 Re: Patchworki... 28.05.23, 08:33
            tajna_kryjowka_pyziaka napisała:


            > Grzegorz-matematyk mógłby udzielać Pyzie korepetycji (wciąż nie łapię czemu nie
            > zwróciła się do niego o pomoc, podobno tak go lubi?).
            > Bracia Niedorozwojek mieliby dobry wzorzec w postaci ogarniętej, zaradnej siost
            > ry.

            To mnie akurat nie dziwi - pracownicy naukowi są często kiepskimi korepetytorami, gdy muszą zejść z poziomu zaawansowanego na podstawowy. To już lepsi są pod tym wzgledem studenci czy nawet licelaiści.

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka