arista80
01.11.21, 14:33
Przeczytałam wczoraj wątek o bezwodzie i całą burzliwą dyskusję na ten temat. Oczywiście to, co się stało, jest okropne. Ten wątek przypomniał mi okres gdy byłam w ciąży z córką. Jako że przez większą część ciąży czułam ciągle "mokro" kilka razy wylądowałam na ostrym dyżurze no i oczywiście mając fiksację na punkcie odpływających wód płodowych i bezwodzia czytałam sporo na forum. Jako że mieszkam we Włoszech były to w większości fora włoskie i tutaj jeszcze napomnę, że we Włoszech generalnie aborcja jest dozwolona do 12 tygodnia, a ze względów medycznych do 22 tygodnia). Oczywiście trafiłam wtedy na wiele wątków dziewczyn, których dopadło bezwodzie lub przedwczesne odpłynięcie wód (mowa o przełomie I i II trymestru). Bardzo wiele z nich pisało, że, nawet jeśli lekarze sami im mówili, że w tej sytuacji najlepiej przerwać ciążę, nie chciało tego robić i próbowało kontynuować ciążę. Większości się nie udawało (zazwyczaj poród następował samoistnie), ale kilku udało się donosić do jakiegoś tam bardziej bezpiecznego miesiąca i urodziły żywe dziecko. Generalnie to, co zapamiętałam z tych wątków, to wielką determinację, by ratować te ciąże. Nie podejrzewam je o jakiś fanatyzm religijny (przynajmniej na forum nigdy nie było na ten temat mowy, to było forum ogólnodostępne).
I tak pomyślałam, a może tej dziewczynie też mówiono, że z ciąży nic nie będzie, a ona się uparła. Nie dlatego że religijna, tylko dlatego, że liczyła, że się jednak uda, że może stanie się jakiś cud, chciała po prostu zawalczyć o dziecko. I dlatego zastanawiam się, czy to smutne wydarzenie nie mogło być po prostu konsekwencją jej niefortunnej decyzji. I nie obwiniam jej tutaj, bo ja za każdym razem gdy lądowałam na ostrym dyżurze, to miałam w głowie scenariusze, co mogłabym zrobić, żeby próbować kontynuować ciążę. Nie wyobrażałam sobie sytuacji, ze lekarz mówi "trzeba rodzić" i ja się temu poddaję bez próby zawalczenia.