Gość: Chłop IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 09.12.06, 23:55 Aneta Krawczyk dalej poszukuje ojca swego dziecka! A pomaga jej Gazeta Wyborcza. Nie wiadomo na kogo teraz wskażą. Może na Ciebie?! Odpowiedz Link Zgłoś Obserwuj wątek Podgląd Opublikuj
Gość: F Re: Faceci kryjcie się!!! IP: *.dsl.bell.ca 09.12.06, 23:59 ...to kkkkkkkkkkk........ Odpowiedz Link Zgłoś
Gość: F Re: Faceci kryjcie się!!! IP: *.dsl.bell.ca 10.12.06, 00:42 fotoforum.gazeta.pl/72,2,733,53653224.html Odpowiedz Link Zgłoś
Gość: plisak Re: Faceci kryjcie się!!! IP: *.215.219.81.static.kielce.msk.pl 10.12.06, 03:00 Dobrze że przybliżyłes kielczanom znaczemie terminu metropolia ;))) Fotki super, nie poznaję Katowic. A kawałek tunelu? Dziśiaj rzecz zwyczajna. Kieleckie barany złorzeczą Lubawskiemu za pomysł udrożnienia komunikacji z poszanowaniem starówki. Odpowiedz Link Zgłoś
Gość: Filip Re: Faceci kryjcie się!!! IP: *.dsl.bell.ca 10.12.06, 06:58 Kanada: Pecunia olet, czyli - Forsa śmierdzi Nie tak znowu dawno temu, świat uważał Polskę za kolebkę paradoksu. Za zwariowany kraj, w którym ludzie wydawali dwa razy więcej aniżeli zarabiali a jednak żyli dostatnio, ba, nawet szlajali się po świecie za te jedyne, oficjalne $10. Niepojęty kraj, w którym pusta butelka czy słoik kosztowały w skupie więcej aniżeli pełne czegoś, w sklepie. Kraj, gdzie młode, ewidentnie zdrowe 20-toletnie byczki mogły być na rencie. Kraj, w którym kolacja na cztery osoby w porządnym lokalu kosztowała ekwiwalent miesięcznego zarobku a mimo to, zdobycie stolika bez podpłacenia kelnera, było marzeniem ściętej głowy. Warszawianki były (i zawsze będą) elegantsze od paryżanek, mimo, że ciuchy, szyte na miarę czy zakupione w Modzie Polskiej - kosztowały majątek. Więc świat patrzył, przecierał oczy. Czytał ze zdziwieniem i niedowierzaniem o tych anomaliach, o tych cudach ekonomii i absolutnie niczego nie pojmował. Szczególnie Kanadyjczycy. Albowiem tych kilku Polaków, których tutaj znali, dziwnie nie pasowało im do obrazu tego Homo Economicus Extraordinarius. Wprost przeciwnie. Pracowali ciężko, z uporem, solidnie. Bawili się rzadko albo wcale. Ubierali przeciętnie. I ciągle opowiadali jak to oni z tej mozolnej i często marnie płatnej pracy, od ponad pół wieku wspomagają w formie paczek i pieniędzy właśnie te genialne mózgi w kraju. Przeto, coś im tu nie grało… Mogłabym im doradzić ażeby uważniej przyjrzeli się swojej Kanadzie. Albowiem nawet jeśli kilku naszych rodaków, typu Homo Post Sovieticus, jeszcze kilka lat temu próbowało reanimować na tutejszym terenie swoje stare sztuczki, ich anemiczne wysiłki w porównaniu z ”genialnością” pewnego odłamu kanadyjskiego społeczeństwa w zdobywaniu nienależnych im funduszy – to małe piwo. Pikuś! Na tej tym torze Kanada bije Polskę nie o głowę, ale o tysiąc długości. A może właśnie stąd się wzięło powiedzenie: aaaaale Kanada! Synonim dobrobytu. Obraz forsy leżącej na ulicy, lub siłą wpychanej do ręki przez usłużnych urzędników. Zresztą, dlaczego by nie? Wszak to nie ich pieniądze! Przykładem niech będzie następująca historia. Jakiś czas temu zbulwersowane masmedia zachłystywały się historią pani Lindy Grimm. Nie jest mi wiadomo czy to akurat jej przodkowie w XVIII wieku pisywali bajki dla grzecznych dzieci, ale wiem na pewno, że p.Linda nie ma potrzeby ich czytać. Gdyż ona żyje jak w bajce! A czym specyficznie zasłynęła p.Linda, że wszystkie media o niej donosiły i w długich kolejkach, zabiegały o wywiad? Ano, pani Linda zabłysła… uczciwością! Istotnie jest to historia bez precedensu. Bowiem p.Linda, okrutnie gryziona wyrzutami sumienia, pewnego dnia udała się do Wydziału Opieki Społecznej (po naszemu: Welfare) gdzie oświadczyła zdumionemu urzędnikowi, że nawet po dość dużych cięciach zasiłkowych, ona uważa, iż otrzymuje ZA DUŻO pieniędzy od rządu. A to jest demoralizujące. (De facto są to pieniądze podatnika, czyli moje i pana Kowalskiego.) Podniósł się dziki raban. Jedni ją chwalili, inni odsądzali od czci i wiary. A p.Linda radośnie oprowadzała dziennikarzy po ślicznym domku, za który płaci tylko $260 miesięcznie, bo resztę uzupełnia Welfare. (Dla niezorientowanych: czynsz za taki domek, po cenie rynkowej, wynosiłby, co najmniej $1.200). P. Linda chwaliła nowy, wystrój kuchni (stary był sfatygowany, więc został wymieniony. Na koszt Welfare), pokazywała jasne, duże pokoje utrzymane w ładnym, jasnoniebieskim kolorze i nowe meble. Prezentowała elektronikę, w tym telewizor, komputer i nowy klimatyzator. Otworzyła dla kamery olbrzymią lodówkę oraz dużą zamrażarkę wypełnioną po brzegi. (To wszystko pośrednio zakupiłam ja i pan Nowak.) Pani Linda jest ładną, młodą kobietą. O alabastrowej karnacji, długich, ciemnych włosach i pięknych, niebieskich oczach. Sprawia wrażenie rozgarniętej osoby. Wychowuje samotnie czwórkę małych dzieci; najstarsze ma osiem lat a najmłodsze zaledwie dwa. Dzieci również prezentują się dobrze. Są schludnie i czysto ubrane. Pani Linda podkreśla, że ich garderoba nie pochodzi z Goodwill’u czy Armii Zbawienia (sklepy instytucji charytatywnych). Nie ma potrzeby – mówi. (Nie ma. Bo za te ciuszki zapłaciłam ja i moja sąsiadka Betty). P. Linda była do niedawna mężatką, totalnie od męża finansowo uzależniona. Jak długo mąż-awanturnik bił tylko ją, jakoś wytrzymywała. Ale kiedy zaczął lać dzieci – wtedy już nie czekała. Uciekła. Z początku do Domu dla Maltretowanych Kobiet; później dostała ten domek. Niczym dobre wróżki z bajek Braci Grimm, urzędnicy z Welfare przyznali jej jeszcze natychmiastową zapomogę paru tysięcy dolarów i jęli obliczać co i ile będzie się jej jeszcze w przyszłości (miesięcznie) od nich należało. Kiedy usłyszała sumę, myślała, że śni. Jej mąż, chociaż huncwot i kanalia, pracował jednak ciężko na ich utrzymanie, ale tyle nigdy miesięcznie nie zarobił! Teraz ona, nie pracując, ma o niebo więcej pieniędzy; nie musi o każdy grosz prosić. Nie musi tolerować awanturnika. Ma święty spokój i, co najważniejsze, przestała wreszcie żyć w wiecznym strachu. Gdyby wiedziała, że to tak łatwo będzie, dawno dałaby dyla – mówi z rozbrajającym uśmiechem. (A ja i pan Psipsiński o tyle dłużej byśmy za to płacili.) Pieniądze z Welfare, niczym jaskółki, zaczęły sfruwać na jej konto. Kiedy jeden z czeków został zduplikowany, p. Linda będąc kobietą uczciwą, zgłosiła to w Welfare i czek im odniosła. Przy sposobności wizyty w urzędzie, dowiedziała się także, że te rozmaite zasiłki będzie pobierała aż do czasu, kiedy jej najmłodsza latorośl będzie miała 18 lat i ukończy naukę. Tak więc p. Lindę czeka jeszcze 16 lat ”dolce far niente”, czyli słodkiego nieróbstwa. Tego Bracia Grimm nie przewidzieli. Albowiem za ich czasów, kto nie pracował – ten nie jadł. Pewnie dlatego musieli wymyślać tyle bogatych królewiczów. (A przez te 16 lat może ja, moja córka a nawet wnuki, pójdziemy z torbami. Bo NASZE podatki są coraz wyższe.) Pani Linda nie pracuje zawodowo; nie ma zatem zarobków sensu stricto. Ale jak każdy obywatel, co roku, obowiązkowo, wypełnia zeznanie podatkowe (Tax Return). W tym roku dostała zwrot podatku (jakiego?!) w wysokości $2.969. Pani Linda otrzymuje miesięcznie $1.567 zasiłku, plus $135 na każde dziecko. Co trzy miesiące dostaje zwrot GST a to jest też kilkaset dolarów. Do tego, w przeciwieństwie do ”normalnego” zjadacza chleba, całej rodzinie dentysta i lekarstwa przysługują za darmo. Pani Linda skrupulatnie prowadzi domową buchalterię. Z dumą pokazuje szereg książeczek oszczędnościowych; każde dziecko ma założone konto. Z innego konta spłaca samochód. Zastanawiam się jak to jest? Nikt z moich pracujących przyjaciół nie może kupić wozu na spłaty bez żyranta. Linda nigdzie nie pracuje, ale wóz na spłaty dostała. Widocznie perspektywa rządowego czeku przez następne 16 lat, jest bardziej atrakcyjna dla sprzedawcy w salonie samochodowym, aniżeli uposażenie moich przyjaciół płynące ze zwykłej pracy w biurze czy fabryce. Która faktycznie jutro może zbankrutować. Słodka Linda, rozkosznie trzepocząc rzęsami, przyznaje, że trzeba by wariata, ażeby w tej sytuacji szukał pracy. Bo żłobki są. Ma adresy. Przyznaje, że to wszystko jest może nie całkiem etyczne, ale niestety, jej sytuacja ekonomiczna wręcz zmusza ją do tej inercji, do utrzymania obecnego status quo. (A za jej decyzję płacę ja i mój znajomy, pan Idiocki.) Właściwie nie wiem, dlaczego ja się tej Lindy czepiam. Sama znam dwa polskie małżeństwa, które z tego samego powodu fikcyjnie się rozwiodły. Obie mamusie otrzymują ciężki szmal, a tatusie postarali się, ażeby ich z pracy wylano. Kto nie pracuje – nie ma z czego płacić alimentów. Żadna z tych pań nie podpisała papierka, że teraz zostanie wtórną dzi Odpowiedz Link Zgłoś
Gość: Filip Re: Faceci kryjcie się!!! IP: *.dsl.bell.ca 10.12.06, 07:04 Kanada: Słodka Linda, rozkosznie trzepocząc rzęsami, przyznaje, że trzeba by wariata, ażeby w tej sytuacji szukał pracy. Bo żłobki są. Ma adresy. Przyznaje, że to wszystko jest może nie całkiem etyczne, ale niestety, jej sytuacja ekonomiczna wręcz zmusza ją do tej inercji, do utrzymania obecnego status quo. (A za jej decyzję płacę ja i mój znajomy, pan Idiocki.) Właściwie nie wiem, dlaczego ja się tej Lindy czepiam. Sama znam dwa polskie małżeństwa, które z tego samego powodu fikcyjnie się rozwiodły. Obie mamusie otrzymują ciężki szmal, a tatusie postarali się, ażeby ich z pracy wylano. Kto nie pracuje – nie ma z czego płacić alimentów. Żadna z tych pań nie podpisała papierka, że teraz zostanie wtórną dziewicą a każdy tatuś ma prawo odwiedzać stęsknione dziatki. Co obaj panowie czynią z nieukrywaną radością 7 razy w tygodniu i, oczywiście, zostają na noc. Co jakiś czas odwiedzają fikcyjny adres (gdzie rzekomo mieszkają), odbierają pocztę i odpalają usłużnemu kumplowi parę groszy za fatygę. Obie panie są znowu w ciąży; wnet znowu wzrośnie wysokość ich zasiłków. (Za co oczywiście zapłacę ja i mój inny znajomy, p. Teoś Naiwny.) Ale wróćmy do Lindy. Biedna Linda ma wielki problem. Wnet będzie musiała cichaczem opuścić ten śliczny domek, tonący w kwiatach. Ba, może nawet będzie musiała zmienić nazwisko. Na pewno będzie zmuszona przenieść się do innego miasta. Ale nie szkodzi. Welfare już to załatwił. (Czyli znowu ja i panna Fruzia.) Ale jeśli nie zrobi tego szybko, jej dzieci mogą zostać półsierotami w trybie przyśpieszonym. Bo gdyby istniał jeszcze lincz – to już by nimi były. Albowiem słodka Linda w swej naiwnej uczciwości podeptała tabu, złamała tajemnicę milczenia. Pokazała światu jak dostatnio można żyć na konto podatnika. Teraz cała armia ”zasiłkowców” zaprzysięgła jej zemstę. Za to, że ich sypnęła. Że przez jakieś głupie skrupuły podłożyła świnię. Aby podlizać się wyborcom, jeszcze jakiś polityk (przed kolejnymi wyborami) gotów jest wnieść interpelację w parlamencie i mogą ich wszystkich zacząć sprawdzać. I wtedy okaże się, że połowa pracuje na czarno, inni spędzają całą zimę na Florydzie, bo tam jest ciepło a jeszcze inni bardzo lubią oglądać przez cały dzień ”mydlane opery” w TV. Ci ludzie istotnie mają wszelkie powody ażeby nie lubić p.Lindy. I dlatego mają zamiar zrobić jej straszne ziazie. O czym świadczą wymownie torby anonimowych listów, których pliki p.Linda pokazuje kamerze. Jest to jeszcze jeden dowód, że uczciwość nie popłaca. Przecież ja powinnam zdjąć przed tą Lindą kapelusz, powinnam ją podziwiać i pisać o niej w samych superlatywach, zamiast znęcać się nad nią od początku do końca tego felietonu. Dlaczego? Nie wiem. Bezsilność? Przypuszczalnie. Pogarda dla władz? Absolutnie! Linda nie jest winna. Winny jest ustrój. Boże! Skąd my to znamy? Ustrój, który promuje, jeśli nie nieuczciwość to co najmniej, stagnację. Ustrój, który płaci ludziom za nieróbstwo a gnoi podatkami tych, którzy uczciwie pracują. Anomalia? Może. Super paradoks? Na pewno. Ta forsa śmierdzi! Lindzie dlatego, że ma jej za dużo, a nam dlatego, że mamy jej coraz mniej. A jednak Kanada żyje, prosperuje, kwitnie wręcz. Tylko, dlaczego JEJ się nikt nie dziwi? Dlaczego w niej reszta świata nie dopatruje się paradoksu? Czyżby to ta przysłowiowa belka w oku bliźniego?.... Nina Geysztor-Zawirska, Kanada, do PdP wstawiono w sobotę 9 grudnia 2006 r. webhome.idirect.com/~anin/home.html . Odpowiedz Link Zgłoś