Gość: Adaś
IP: 80.50.90.*
18.12.07, 18:16
Witam!
Telefon w sieci Era na abonament kupiłem we wrześniu 1997 roku, na
pierwsze urodziny tegoż operatora. Oto jak potraktowano mnie po
ponad 10 latach terminowego płacenia rachunków (na ogół
trzycyfrowych), kupowania telefonów, gadżetów, kart do TakTaka dla
rodziny i znajomych itp. itd.
W tym roku skończyła mi się kolejna (która to już?) umowa. Nie
podpisałem nowej, bo pojawiła się sieć Play i po porównaniu cen
doszedłem do wniosku, że w Playu jest taniej. Zanim zdecydowałem się
odejść, kilkukrotnie rozmawiałem z konsultantami Ery i próbowałem
wynegocjować dobre warunki. I tu pierwszy szok - po tylu latach i
zostawieniu tylu tysięcy złotych sieć Era zaproponowała mi w
ramach "programu dla stałych abonentów" gorsze warunki niż w Playu
mam przychodząc do nich "z ulicy"! Niewiarygodne!!!
Podjąłem więc decyzję o zmianie operatora z przeniesieniem numeru.
Udałem się do Playa i wypełniłem pełnomocnictwo. Play wysłał
odpowiednie papiery do Ery 6 listopada 2007.
Czekałem cierpliwie 6 tygodni i zadzwoniłem w końcu do BOA sieci
Era. A tam powiedziano mi, że dokumenty z Playa dotarły do nich -
uwaga - 17 grudnia, czyli wczoraj! Ciekawe, prawda? Przypadek? Nie
sądzę. Zastanawiam się, czy gdybym zadzwonił na przykład 29 grudnia
to odpowiedz brzmiałaby "dostaliśmy zawiadomienia z Playa wczoraj,
28 grudnia"?!? A gdybym zadzwonił 13 listopada, to powiedzieliby, że
procedura ruszyła 12 listopada?
A zatem - Play poinformował mnie, że wysłał wszystko co trzeba do
Ery 6 listopada i nie mam powodów, żeby im nie wierzyć, bo przecież
oni też na tym tracą; tymczasem Era ruszyła z procedurą po 6
tygodniach, chociaż zgodnie z prawem mają miesiąc na załatwienie
wszystkiego do końca. Termin rozwiązania mojej umowy z Erą przypada
w połowie lutego...
Ewidentnie łamią lub co najmniej naginają prawo i z premedytacją
oszukują ludzi. Na razie namówiłem żonę na odejście z Ery. Będę też
namawiał na to wszystkich moich znajomych i rodzinę, a jest to duża
grupa abonentów tej sieci. Zgłoszę się też z tym do UOKIK i może
innych organizacji broniących praw konsumentów. Postaram się też
uderzyć z tym do mediów, a mam to szczęście, że jestem dziennikarzem
i może uda mi się nadać tej aferze rozgłosu.
W BOA powiedziano mi, żebym napisał reklamację do Ery. Zrobię to na
pewno, ale ... termin odpowiedzi wynosi 30 dni!!! Przeczytanie
mojego maila/faksu i odpisanie paru słów zajmie im miesiąc...
Co jeszcze mogę zrobić? Czy ktoś też był w podobnej sytuacji i jak z
niej wybrnął? Może ktoś obecnie ma takie same kłopoty i połączy ze
mną siły?
Pozdrawiam wszystkich i proszę o wpisy.