Dodaj do ulubionych

Polka, Amerykanka a moze... Polanka?

11.04.06, 04:10
Kto my wlasciwie jestesmy? My kobietki, ktore przyjechaly tu z Polski,
jestesmy tu od X lat i zostajemy na stale?

W niektorych wypowiedziach czytalam, ze duzo z nas jest za przejeciem
zwyczajow amerykanskich i wiele z nas nie widzi celu w prowdzeniu zycia na
polski sposob, skoro zdecydowalysmy sie na przeprowadzke do Stanow. Zgadzam
sie z tymi wypowiedziami i tak sie zastanawiam: jestem tutaj od 7 lat i nadal
czuje sie Polka, ale co sie stanie za nastepne 7, 14 lat? Czy nadal bede
Polka? Czy moze bede czula sie Amerykanka?

Co Wy na to drogie Polanki? :)
Obserwuj wątek
    • lucy58 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 11.04.06, 04:51
      magda.recruit napisała:

      > Kto my wlasciwie jestesmy? My kobietki, ktore przyjechaly tu z Polski,
      > jestesmy tu od X lat i zostajemy na stale?
      >
      > W niektorych wypowiedziach czytalam, ze duzo z nas jest za przejeciem
      > zwyczajow amerykanskich i wiele z nas nie widzi celu w prowdzeniu zycia na
      > polski sposob, skoro zdecydowalysmy sie na przeprowadzke do Stanow. Zgadzam
      > sie z tymi wypowiedziami i tak sie zastanawiam: jestem tutaj od 7 lat i nadal
      > czuje sie Polka, ale co sie stanie za nastepne 7, 14 lat? Czy nadal bede
      > Polka? Czy moze bede czula sie Amerykanka?
      >
      > Co Wy na to drogie Polanki? :)
      Co my wlaciwie jestesmy? Jestesmy Polki mieszkajace w USA.
      Lucy
      • magda.recruit Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 11.04.06, 05:14
        OK Lucy, pomysl odrobine i pozwol, ze zapytam:

        Czy mam prawo nadal nazywac sie Polka, skoro (kilka przykladow):
        - ani w domu, ani w pracy nie mowie po polsku;
        - w kraju nie bylam od dawna i srednio mnie tam ciagnie;
        - nie mam pojecia, co sie dzieje w swiadku kulturalnym w Polsce
        - wiem wiecej o tym, co sie dzieje aktualnie w USA, niz w Polsce; szczerze,
        nawet mnie nie interesuje, co w Polsce, jaka maja sytuacje polityczna itp. itd.
        - nie podtrzymuje wielu polskich tradycji w domu i rzadko kiedy jem polskie
        jedzenie
        - mam juz na mysli imie dla swojego dziecka - angielskie
        - nie wyobrazam sobie powrotu do Polski i nie chce tam wracac

        Z drugiej strony jednak (znowu przyklady):
        - nie ukrywam skad jestem
        - nie udaje, ze nie znam polskiego, gdy jestem w polskim towarzystwie
        - opowiadam mezowi o Polsce i zabiore go tam, zeby mu pokazac cuda naszego kraju
        - nadal mam przyjaciol i rodzine w Polsce, za ktorymi tesknie

        Polki w Stanach to dla mnie Polki na wakacjach w Stanach, Polki w sprawach
        biznesowych w Stanach, Polki chwilowo zarabiajace pieniazki w Stanach. Uwazam,
        ze Polki, ktore zostaja tu na stale, ulegaja wplywom, ktore czesto podswiadomie
        odciagaja nas od naszej polskosci. Stad moje pytanie i nowy watek.

        Rozumiesz, Lucy?
        • lucy58 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 25.04.06, 03:06
          Rmagda.recruit napisała:

          > OK Lucy, pomysl odrobine i pozwol, ze zapytam:
          >
          > Czy mam prawo nadal nazywac sie Polka, skoro (kilka przykladow):
          > - ani w domu, ani w pracy nie mowie po polsku;
          > - w kraju nie bylam od dawna i srednio mnie tam ciagnie;
          > - nie mam pojecia, co sie dzieje w swiadku kulturalnym w Polsce
          > - wiem wiecej o tym, co sie dzieje aktualnie w USA, niz w Polsce; szczerze,
          > nawet mnie nie interesuje, co w Polsce, jaka maja sytuacje polityczna itp.
          itd.
          > - nie podtrzymuje wielu polskich tradycji w domu i rzadko kiedy jem polskie
          > jedzenie
          > - mam juz na mysli imie dla swojego dziecka - angielskie
          > - nie wyobrazam sobie powrotu do Polski i nie chce tam wracac
          >
          > Z drugiej strony jednak (znowu przyklady):
          > - nie ukrywam skad jestem
          > - nie udaje, ze nie znam polskiego, gdy jestem w polskim towarzystwie
          > - opowiadam mezowi o Polsce i zabiore go tam, zeby mu pokazac cuda naszego
          kraj
          > u
          > - nadal mam przyjaciol i rodzine w Polsce, za ktorymi tesknie
          >
          > Polki w Stanach to dla mnie Polki na wakacjach w Stanach, Polki w sprawach
          > biznesowych w Stanach, Polki chwilowo zarabiajace pieniazki w Stanach.
          Uwazam,
          > ze Polki, ktore zostaja tu na stale, ulegaja wplywom, ktore czesto
          podswiadomie
          >
          > odciagaja nas od naszej polskosci. Stad moje pytanie i nowy watek.
          >
          > Rozumiesz, Lucy?
          Rozumiem. Tylko powiedz mi co to jest polskosc? Skakanie w rytm muzyki polka?
          Gotowanie flaczkow na swieta czy jedzenie sledzi w wigilie? Akcent? Czym my
          sie Polacy wyrozniamy wsrod innych nacji?
          Lucy
          • edytkus Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 25.04.06, 03:24
            lucy58 napisała:

            >Tylko powiedz mi co to jest polskosc? Skakanie w rytm muzyki polka?


            Polka adoptowana jest, nie mialas na mysli mazura albo innego poloneza?
            • lucy58 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 25.04.06, 03:44
              edytkus napisała:

              > lucy58 napisała:
              >
              > >Tylko powiedz mi co to jest polskosc? Skakanie w rytm muzyki polka?
              >
              >
              > Polka adoptowana jest, nie mialas na mysli mazura albo innego poloneza?
              >
              > Mialam na mysli dokladnie to co napisalam.
              Lucy
    • claudia207 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 11.04.06, 05:04
      Skojarzylo mi sie z Paul Anka ;-)
      • magda.recruit Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 11.04.06, 05:19
        :) nie, nie.. przeczytaj szybciutko, jedno slowo... a mialo tam sprytnie
        brzmiec!
        • claudia207 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 11.04.06, 05:30
          I brzmi, ale nic nie poradze na skojarzenia. ;-)
    • claudia207 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 11.04.06, 05:37
      W Polsce spedzilam ponad polowe swojego zycia, swoje dziecinstwo, ktore
      uksztaltowalo moj charakter, ale to tutaj uksztaltowala sie moja osobowosc.
      Jestem Polish-American. Wroslam w tutejszy grunt i dobrze mi z tym.
      • magda.recruit Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 11.04.06, 05:39
        Polish - American, czyli Polanka :) bo jak to po polsku by bylo inaczej?
        Amerykanka polskiego pochodzenia? eee...
    • edytkus Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 11.04.06, 05:42
      Ja jestem Polka, corka i maz - Amerykanie polskiego pochodzenia. To jakim jezykiem mowie, co jem i
      gdzie mieszkam nie ma wplywu na narodowosc. Moim zdaniem.
      • jersey.girl Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 11.04.06, 06:04
        Zgadzam sie z Edytkusem. To, ze nie jem kielbasy, bigosu czy schabowych, a po
        polsku rozmawiam glownie przez telefon nie ma zadnego znaczenia.

        Chociez mnie latwo sklasyfikowac, bo ja jestem wlasnie "Polka w Stanach" (na
        wizie studenckiej).
        • aniutek Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 11.04.06, 06:15
          jestem Polka, nic tego nie zmieni, Ameryka to moja druga ojczyzna.
          • bella41 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 11.04.06, 13:02
            oczywiscie,ze polka
            ja tez tu sie przestalam interesowac polityka, a jem po polsku, bo lubie i nie
            wyobrazam sobie zycia bez schabowego
            to, o czym napisalas-rodzina, przyjaciele,piekno polski, to jest wlasnie istota
            ojczyzny i tesknoty
            mozna sie urodzic i w nowym jorku, i w hondurasie- sprawa drugorzedna
            narodowosci sie nie wybiera
            ja jestem tu krotko, ale nie sadze, ze zmienie zdanie za pare lat
            moje zycie krecilo sie wokol historii, literatury i sztuki polskiej- skonczylam
            klase o profilu humanistycznym, a pozniej studia human. i to nie pozwoli mi nie
            czuc sie polka
          • aneta05 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 11.04.06, 15:13
            aniutek napisała:

            > jestem Polka, nic tego nie zmieni, Ameryka to moja druga ojczyzna.


            U mnie dokladnie tak jak u Aniutka...
    • bozena73 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 11.04.06, 15:38
      Po czternastu latach pobytu w Stanach z cala pewnoscia - jestem Polka..i tak juz pewnie pozostanie do
      konca...
    • alex113 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 11.04.06, 16:28
      Zdecydowanie czuje sie Amerykanka polskiego pochodzenia a nie Polka.
      Przeszlosc jest wazna w tym kim jestem ale terazniejszosc i przyszlosc wydaja
      mi sie znacznie bardziej znaczace.
      A tak wogole to chcial bym definiowac siebie jako "obywatelke swiata" bo
      szufladkowanie ludzi wedle krajow pochodzenia, jakos mnie nie pociaga.
      • speranzaa Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 11.04.06, 16:50
        Ja takze jestem Polka i tak juz pozostanie do konca moich dni. I wcale mi ni
        eteskno do tego by nazywac siebie amerykanka, nigdy nia nie bede. I tez lubie
        polskie jedzenie, amerykanskiego typowego junk food moj zoladek nie chce
        trawic, boli jak to jem.
        Amerykanie polskiego pochodzenia to ludzie urodzeni w stanach , ale majacy
        rodzicow Polakow, a ni eurodzeni w Polsce i tu osiedli.
        • osemka11 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 11.04.06, 17:13
          Ja i moj maz jestesmy Polakami... z amerykanskim obywatelstem?!, ale moj syn to juz Amerykanin
          polskiego pochodzenia. Jedzenie u mnie raczej miedzynarodowe, ale Swieta typowo po polsku, z
          otwieraniem prezentow w Wigilie i extra talerzem na stole oraz siankiem pod obrusem. Moj maz siedzi
          bardziej w wydarzeniach w Polsce niz ja, ale dzieki niemu sie dowiaduje. doloze wszelkich staran, aby
          moja latorosl mowila, czytala i pisala po polsku. Ciesze sie , ze mam rodzine w Polsce, bo wiem , ze to
          bedzie pomocne w przyszlosci.
    • speranzaa Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 11.04.06, 17:30
      Moja ciotka jest tu 31 lat i wciaz czuje sie Polka, swieta zawsze po polsku,
      nie trwaja 3 dni jak w Poslce , ale zawsze jest ten mily nastroj. Jej maz to
      Slowak, wiec troche inne zwyczaje swiateczne ma , ale nigdy nie jedza miesa w
      wigilie. Tak wie cpo tylu latach chyba mozna podtrzymywac tradycje ku potomnym,
      a nie pisac , ze jest sie amerykanka.:(

      magda.recruit napisała:


      > Kto my wlasciwie jestesmy? My kobietki, ktore przyjechaly tu z Polski,
      > jestesmy tu od X lat i zostajemy na stale?
      >
      >
    • maruda78 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 11.04.06, 19:19
      Urodzilam sie w Polsce i tam sie wychowalam - jestem i zawsze bede Polka. Swoim dzieciom (jesli sie
      takowe pojawia) tez bede 'wpierac' swoja Polskosc, chcialabym zeby byly z niej dumne. Nie wyobrazam
      sobie na przyklad, ze moj potomek nie mowi ani nie rozumie po Polsku.
      US to moj drugi dom, ale nie wydaje mi sie zebym kiedykolwiek poczula sie Amerykanka. No moze
      'Nowojorka' :-).

      M.
      • aniutek Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 12.04.06, 00:16
        hehehe :) z tym amerykanizmem to u mnie chyba jak u Marudy, nowojorka to ja juz jestem a
        amerykanka chyba nigdy nie bede :)
        bardzo wazne jest dla mnie to aby moje dzieci poprawnie gadaly po polsku, ( Lukasz umie tez pisac i
        czytac ale nie wiem czy uda mi sie to osiagnac z Zuza) ciagle opowiadam im o historii, o zwyczajach,
        sama duzo czytam po polsku tez, lubie spedzac wakacje w PL- odwiedzam miejsca zwiazane z nasza
        historia i chyba jakos swiadomiej i z wieksza uwaga ogladam pomniki, stare kamienice w Warszawie.
        • zyta2003 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 12.04.06, 14:29
          Ja tez, ja tez, bardzo lubie NY i jestem wielka jego patriotka. Oczywiscie,
          ze do konca zycia bede Polka. Samo obywatelstwo nie ma nic do rzeczy, dzisiaj
          mozna miec plik (legalnych) paszportow. Kazdy jest tym, czym sie czuje, jak w
          amerykanskich drukach np: bialy, czarny, latinos, inny. Kazdy zaznacza to, na
          co sie czuje. I jest dobrze.
          Za jedno dwa, pokolenia dzieci beda mowic: o, jestes z Polski? Moj dziadek
          stamtad przyjechal, z takiej miejscowosci tar..tor..ter..., o nie pamietam, ale
          mowil, ze tam byla taka duza rzeka i tez duzy, nowy kosciol. Czy to Was
          martwi?
          Dodaje, ze wiem, ze zamiast czarny nieraz pisza afro - amerykanin a zamiast
          bialy ten "kaukazjan" itd., jak by ktos w tej materii chcial mnie poprawic.
      • ambernyc Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 12.04.06, 16:26
        Jestem Polka z amerykanskim obywatelstwem.
        Amerykanka nigdy nie bede bo wychowalam sie w Polsce.
        Amber
        **********
        • bluedream Jestem Polka 13.04.06, 20:35
          Urodzilam sie w Polsce i wychowalam, tam tez spedzilam wiekszosc mojego zycia.
          Nic i nikt nie jest w stanie tego zmienic:)
          Amerykanka nie czuje sie i nie bede nigdy mimo posiadania obywatelstwa:)
    • edytkus Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 14.04.06, 00:46
      Tak sobie popatrzylam dzisiaj na transparenty chcacych zalegalizowac nielegalnych imigrantow: "we are
      all Americans" a tu prosze tylko jedna sie przyznaje :O, za to wiekszosc za amnestia jest?!
      • magda.recruit Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 14.04.06, 04:24
        Edytkus, trafna obserwacja :)
        No wlasnie, jak to jest? Skoro tak wiele z nas, czuje sie Polkami i uwaza, ze
        nic a nic je nigdy nie zmieni, i jest tak bardzo za Polska, to jaki sens ma
        zycie na stale w USA? Czemu do kraju nie wracac? Czemu zabieganie o amnestje?
        Troszke to mi hipokryzja zalatuje...

        Ja sie bez bicia i otwarcie przyznaje(i szczerze mowiac, myslalam, ze jest
        wiecej osob, ktore maja podobne odczucia), ze nie uwazam sie juz w 100% za
        Polke. Sam fakt, ze w pewnym momencie zycia zdecydowalam sie opuscic ojczysty
        kraj, o czyms swiadczy.

        Mysle, drogie panie, ze sie odrobinke oszukujecie. Zyjac inna kultura i w innym
        kraju, chcac niechac zmieniamy swoje opinie, podejscie do wielu spraw, patrzymy
        na sytuacje z perspektywy zycia w USA. I to rowniez czyni nas mniej Polkami. I
        nie ma w tym nic zlego. Zauwazylam jednak, ze wiele z forumowiczek uwaza fakt
        przyznania sie do bycia Polka "mniejszego kalibru" za cos negatywnego.
        Come on...
        • edytkus Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 14.04.06, 04:47
          magda.recruit napisała:

          > tak wiele z nas, czuje sie Polkami i uwaza, ze
          > nic a nic je nigdy nie zmieni

          wiesz Magda, miejsca urodzenia zmienic sie nie da

          > nie uwazam sie juz w 100% za
          > Polke.

          za kogo w takim razie sie uwazasz? Polke niskoprocentowa? ;)
          • magda.recruit Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 14.04.06, 05:09
            Nie ma nic zlego z urodzeniem w Polsce. Ja jestem dumna, ze pochodze z Polski i
            za taka sie wlasnie uwazam - osoba pochodzaca z Polski. Za 10, 20 lat bede
            jednak coraz bardziej oddalona od polskiej kultury i Polski ogolnie. Wtedy tez
            bede mowila, ze Polka jestem? Moge mowic, ale ile bedzie w tym prawdy? Mi
            chodzi o to, ze nie ma w tym nic zlego. Takie sa realia zycia w innym kraju. No
            big deal...
            • speranzaa Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 14.04.06, 05:16
              mieszasz pojecia, urodzilas sie Polka w Polsce i zawsze nia pozostaniesz,
              Amerykanka nigdy nie bedizesz, chco zyjesz w tym kraju i masz amerykanskie
              obywatelstwo. znam ludzi , ktorzy sa tu po 30 lat i wciaz mowia , ze sa
              Polakami " Polish" a nie Amerykanami mimo tych lat. zebys miala
              domieszke "amerykanskiej" ( w cudzysloiwe, gdyz amerykanie to w gruncie rzeczy
              potomkowie europejczykow i innych nacji)krwi to moglabys mowic, ze nie jestes
              100% Polka, albo jakbys urodzila sie w stanach.
              • claudia207 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 14.04.06, 05:35
                > Polakami " Polish" a nie Amerykanami mimo tych lat. zebys miala
                > domieszke "amerykanskiej" ( w cudzysloiwe, gdyz amerykanie to w gruncie rzeczy
                > potomkowie europejczykow i innych nacji)krwi to moglabys mowic, ze nie jestes
                > 100% Polka, albo jakbys urodzila sie w stanach.

                Chodzi o swoje odczucia Polskosci a nie o krew. Czy jestes taka pewna, ze nie
                masz w subie domieszki np ukrainskiej krwii?
                Problem jest w interpretacji Magdy pytania.
                • lucy58 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 25.04.06, 04:01
                  chodzi oclaudia207 napisała:

                  > > Polakami " Polish" a nie Amerykanami mimo tych lat. zebys miala
                  > > domieszke "amerykanskiej" ( w cudzysloiwe, gdyz amerykanie to w gruncie r
                  > zeczy
                  > > potomkowie europejczykow i innych nacji)krwi to moglabys mowic, ze nie je
                  > stes
                  > > 100% Polka, albo jakbys urodzila sie w stanach.

                  Urodzilam sie w Polsce, i bylam wychowana jako Polka. Od 16 lat zyje w USA i
                  jakos nic sie w mojej osobowosci nie zmienilo. Jak bylam Lucka w Polsce tak
                  tylko imie sie zmienilo - na Lucy. Cala reszta zostala ta sama.
                  Lucy
                  >
                  > Chodzi o swoje odczucia Polskosci a nie o krew. Czy jestes taka pewna, ze nie
                  > masz w subie domieszki np ukrainskiej krwii?
                  > Problem jest w interpretacji Magdy pytania.
                  >
                  >
    • sondra Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 14.04.06, 05:08
      Czuję się Amerykanką polskiego pochodzenia. Mówię i piszę po polsku bez błędów i
      nawet używam polskiej czcionki ;-). Dobrze znam polską historię i kulturę - do
      czasu mojego wyjazdu. Mam w domu sporo polskich książek. Ale współczesna Polska
      to kraj, który słabo znam, mało mnie z nim łączy i jakoś wcale mnie tam nie
      ciągnie. Polskiego jedzenia nigdy nie lubiłam (z małymi wyjątkami), nie
      celebruję polskich świąt, jeżdżę do Polski kiedy muszę tam coś załatwić, ale na
      wakacje wybieram inne kraje.
      • magda.recruit Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 14.04.06, 05:11
        Uff... nie stracilam rozumu. Juz myslalam, ze moze cos nie tak ze mna.. :)
      • claudia207 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 14.04.06, 05:27
        Ze mna jest podobnie. Do Polski ciagnie juz mnie niewiele. Mam tutaj miejsca,
        gdzie podladowuje swoje baterie. O wydarzeniach w Polsce wiem tylko tyle, ile
        czasami przeczytam w GW. W ciagu prawie 12 lat na emigracji, w PL bylam tylko
        dwa razy i nie wiem, kiedy znowu sie wybiore. Nie teskie juz za polskimi smakami
        i za miejscami (no moze tylko do Mazur z moich wspomnien).
        Z drugiej strony, lubie czytac po Polsku swoje dzieci na pewno posle do polskiej
        szkolki i na wakacje do rodziny w Kraju i czesto robie zakupy w polskich
        sklepach spozywczych.
    • lolyta Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 14.04.06, 06:08
      Jeszcze inaczej.
      Amerykanka - na pewno nie. Nigdy w zyciu nie zalapie ani ja, ani zadna z nas
      pewnych klimatow ktore sa oczywiste dla kazdego, kto tu spedzal dziecinstwo.
      Polka - no z jednej strony oczywiscie, moge sie poryczec ze szczescia jesli
      Polska w czyms odniesie sukces, a dokladnie mnei wali, jelsi jakis Amerykanin
      dostanei medal czy cos. Ale z drugiej strony jest to samo, co z Ameryka -
      pewnych klimatow polskich juz nie jestem w stanie zalapac (to znaczy zalapac w
      teorii tak, ale juz ze tak powiem poczuc ich smaku i zapachu nie, bo je ogladam
      z zewnatrz i mnie nie dotycza).
      Polanka? Tez nie, bo nie czuje sie pochodna tych dwoch kultur.
      To jest tak: takie wyrwanie z korzeniami i przesadzenie gdzie indziej sprawia,
      ze czlowiek widzi obie swoje ojczyzny z perspektywy niedostepnej dla tych, co w
      nich przezyli cale zycie. I to doswiadzczenie predzej beda w stanie podzielic z,
      ja wiem, Czechem ktory wyemigrowal do Australii czy Francuzem ktory zamieszkal w
      Japonii.
      Niedawno na jednej z imprez sie nad tym zastanawialysmy. I wyszlo nam, ze
      czujemy sie czescia zupelnie innego narodu, ja wiem? nomadami, chociaz raczej na
      to powinno byc wynalezione jakies zupenie osobne slowo.
      • foxie777 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 14.04.06, 06:20


        Mimo wielu lat w Stanach definitywnie Polka, ale baaaardzo zaaklimatyzowana.

        pozd
      • magda.recruit Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 14.04.06, 13:17


        To jest tak: takie wyrwanie z korzeniami i przesadzenie gdzie indziej sprawia,
        > ze czlowiek widzi obie swoje ojczyzny z perspektywy niedostepnej dla tych, co
        w nich przezyli cale zycie. I to doswiadzczenie predzej beda w stanie podzielic
        z,ja wiem, Czechem ktory wyemigrowal do Australii czy Francuzem ktory
        zamieszkal w Japonii.



        Lolita, dzieki. Udalo Ci sie to wyjasnic lepiej, niz mi.


        > Niedawno na jednej z imprez sie nad tym zastanawialysmy. I wyszlo nam, ze
        > czujemy sie czescia zupelnie innego narodu, ja wiem? nomadami, chociaz raczej
        na to powinno byc wynalezione jakies zupenie osobne slowo.

        I o to wlasnie mi chodzilo - znalezieniem slowa, ktore by nas okreslilo. W
        zasadzie, to wszyscy jestesmy imigrantami, z tym ze definicja imigranta mowi
        tylko o fakcie przeniesienia sie z miejsca na miejsce i nie odzwierciedla
        naszej mieszanki kultur, naszych zmienionych pogladow, ani rozterek zwiazanych
        z "wykorzenieniem". Dla mnie jest tez w tym wszystkim watek zagubienia. Ja
        osobiscie odrobine sie zmagam ze znalezniem swojego miejsca, bo tak jak
        wspomnialam - nie czuje sie Amerykanka, i coraz bardziej oddalam sie od Polski.
        • sondra Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 14.04.06, 15:07
          magda.recruit napisała:

          >
          > I o to wlasnie mi chodzilo - znalezieniem slowa, ktore by nas okreslilo. W
          > zasadzie, to wszyscy jestesmy imigrantami, z tym ze definicja imigranta mowi
          > tylko o fakcie przeniesienia sie z miejsca na miejsce i nie odzwierciedla
          > naszej mieszanki kultur, naszych zmienionych pogladow, ani rozterek zwiazanych
          > z "wykorzenieniem". Dla mnie jest tez w tym wszystkim watek zagubienia.

          Rozumiem, ze piszesz o swoich osobistych odczuciach i są one zapewne powszechne
          wśród imigrantów, ale to nie jest żelazna reguła. Ja nie czuję się wykorzeniona,
          nie miałam rozterek związanych ze zmianą miejsca zamieszkania i obywatelstwa.
          Decyzję wyjazdu na stałe do Stanów podjęłam świadomie, głównie ze względów
          zawodowych, ale nie tylko (kiedy wyjeżdżałam, był jeszcze komunizm i masę rzeczy
          w Polsce było nie do zniesienia). Tę decyzję zrealizowałam i nigdy tego nie
          żałowałam, to była wspaniala przygoda, która ciągle trwa. Znam więcej osób,
          które czują się tak jak ja - to częściowo kwestia konkretnej sytuacji życiowej,
          ale także psychicznego nastawienia.
          • lolyta to nie chodzi o regule moze, tylko o definicje. 14.04.06, 15:17
            Niektorych rzeczy, oczywistych dla Amerykanow, nie zalapiesz nigdy, chocbys na
            jajach stanela.
            Taki przyklad (z Polski, oczywiscie, bo z Ameryki wlasnei nie jestem w stanie) -
            reklamy Pusa sprzed kilku lat z tym gosciem z kreskowki "barum, barum..." - dla
            naszego pokolenia to jest jasny, trojwymiarowy, pelen klimat: niedziela rano,
            zaraz po teleranku, ktory sie ogladalo z rodzicami w lozku bo tam byl jedyny
            telewizor, pelnia szczescia.
            Ktos, kto tego nie przezyl - bedzie na to patrzyl jak ktos, kto widzi jedynie
            plany domu i usiluje sobie wyobrazic, czy on bedzie wygodny, czy bedzie tam
            cieplo, jasno itd. Ot, jakis facecik z kreski.

            Moze ktos sie czuc czlonkiem jakiegos narodu bez wyczucia tych klimatow, a dla
            kogos innego wlasnie one beda go okreslac.

            Inna sprawa, ze mozna sie nei czuc obywatelem kraju w ktorym sie mieszka, a
            jednoczesnie nei czuc sie wykorzenionym. Mnei sie "wykorzenienie" kojarzy
            negatywnie, jak jakas strata, a ja uwazam, ze ta perspektywa wzbogaca. Troche
            tak, jakby korzenie dostaly nog :)
            • lolyta O, jeszcze jedno a nawet dwa. 14.04.06, 15:33
              To nie tylko kwestia nastawienia psychicznego i zaakceptowanai swojej sytuacji.
              Mysle ze uprawiana profesja (jezeli zgodna z predyspozycjami) tez ma na to jakis
              wplyw. Ty jako naukowiec sie obracasz w miedzynarodowym srodowisku wiec jakby z
              definicji czujesz sie tam naturalnie. A dla mnie na ten przyklad - jak sie robi
              w komunikacji wizualnej i trzeba jakas informacje zwiezle przekazac - jest
              widoczne jak na dloni ze ja inaczej mysle. Ze ja Amerykanow zawsze bede widziala
              inaczej niz oni sami siebie. I cokolwiek zrobie, musze zweryfikowac z
              autochtonem. A na Polakow jestem w stanei spojrzec "od wewnatrz".
              I wydaje mi sie, ze to jest - dla mnie, nie mowie, ze dla kazdego -
              najdokladniejsze zdefiniowanie wlasnej narodowosci: czy jestem w stanie spojrzec
              na dany narod z tej perspektywy, z ktorej oni na siebie patrza. Mysle, ze mozna
              sie urodzic w jednym kraju, zamieszkac w drugim i czuc sie czlonkiem narodu go
              zamieszkujacym, ale - dla mnie musialoby to byc przynajmniej ze 30 lat.
              • sondra Re: O, jeszcze jedno a nawet dwa. 14.04.06, 16:51
                lolyta napisała:

                > To nie tylko kwestia nastawienia psychicznego i zaakceptowanai swojej sytuacji.
                > Mysle ze uprawiana profesja (jezeli zgodna z predyspozycjami) tez ma na to jaki
                > s
                > wplyw. Ty jako naukowiec sie obracasz w miedzynarodowym srodowisku wiec jakby z
                > definicji czujesz sie tam naturalnie.

                To moze nie jest nawet fakt, ze profesja jest zaludniona przez ludzi z calego
                świata, ale że jej zasady i sposób wykonywania nie są zależne (a przynajmniej
                nie powinny być) od narodowości. W naukach ścisłych nie ma miejsca na "kulturową
                interpretację", eksperyment musi chodzić tak samo w Filadelfii i w Pekinie.

                Ale zauważ, że oprócz nauki ja sporo wykładam i ta dziedzina mojej pracy jest w
                dużo większym stopniu związana z miejscową kulturą i obyczajami (bo muszę
                dostosować się do sposobu myślenia studentów i do reguł uniwersyteckiej
                biurokracji), a personel dużo mniej "umiędzynarodowiony" (większość nauczycieli
                akademickich to jednak rodowici Amerykanie). Zrozumienie jak student Cię odbiera
                jest podstawą dydaktycznego sukcesu. I tutaj staram się jak mogę wejść w ich
                skórę i myślę, że idzie mi całkiem nieźle. Jest więcej trudności pokoleniowych
                niż miedzy-kulturowych. Np. większość profesorów narzeka, że studenci nie chcą
                czytać podręczników, bo wszystkie informacje "można znaleźć na sieci". W Wall
                Street Journal był niedawno artykuł o tym, że być może cała kwestia ściągania na
                egzaminach stanie się niedługo nieaktualna, bo studenci będą mieli dostęp do
                Internetu w czasie egzaminu (na niektórych uczelniach już się tak robi).
                • lolyta Re: O, jeszcze jedno a nawet dwa. 14.04.06, 16:54
                  No dobrze, ale wchodzac w skore studenta jestes wykladowca wchodzacym w skore
                  studenta, a nie przyjmujesz jego tozsamosci, i to to mi chodzi.
            • sondra Re: to nie chodzi o regule moze, tylko o definicj 14.04.06, 16:38
              lolyta napisała:

              > Niektorych rzeczy, oczywistych dla Amerykanow, nie zalapiesz nigdy, chocbys na
              > jajach stanela.

              :-))) Stawać na jajach nawet nie będę próbować :-).

              Masz rację, ale to o niczym nie świadczy. Nie ma wielu rzeczy uniwersalnie
              "oczywistych dla Amerykanów", a jeśli są, to już je załapałam. Zauważ, ze ja od
              lat dzielę stół i łoże z maniakiem amerykańskiej kultury masowej i on się lepiej
              ze mną porozumiewa niż z własnym rodzeństwem. A jeśli jest coś czego nie łapię,
              to pytam i następnym razem już załapię. A niektórym Amerykanom z młodszego
              pokolenia czasem sama coś tłumaczę, bo oni nie mają pojęcia np. kto to był
              Maxwell Smart i Agent 99 ;-).


              > Taki przyklad (z Polski, oczywiscie, bo z Ameryki wlasnei nie jestem w stanie)
              > -
              > reklamy Pusa sprzed kilku lat z tym gosciem z kreskowki "barum, barum..." - dla
              > naszego pokolenia to jest jasny, trojwymiarowy, pelen klimat: niedziela rano,
              > zaraz po teleranku, ktory sie ogladalo z rodzicami w lozku bo tam byl jedyny
              > telewizor, pelnia szczescia.
              > Ktos, kto tego nie przezyl - bedzie na to patrzyl jak ktos, kto widzi jedynie
              > plany domu i usiluje sobie wyobrazic, czy on bedzie wygodny, czy bedzie tam
              > cieplo, jasno itd. Ot, jakis facecik z kreski.

              A ja nic nie rozumiem z tego co tu opisałaś. Cos mi się zdaje, ze Teleranek to
              chyba jakiś program dla dzieci.
              • lolyta Re: to nie chodzi o regule moze, tylko o definicj 14.04.06, 16:52
                No bo to byl mesyć dla bardzo okreslonego pokolenia - tak im, mysle, target sie
                w badaniach rynku uksztaltowal.
                Teleranek to byl program dla dzieci rano w niedziele (i oczywiscie kazdy
                30-35-latek zalapie w lot kiedy go zapytasz o "niedziele bez teleranka" - bo dla
                kazdego oczywiste ze to 13 grudnia - i naturalizowany Amerykanin moze sie tego
                _dowiedziec_, ale nadal - to jest tylko wiedza teoretyczna. On tego nie przezyl
                i nie jest z tym emocjonalnie zwiazany, to nie jest czesc jego tradycji. Tak,
                jak ja nie jestem w stanie emocjonalnie podejsc do zabojstwa Kennedy'ego).
                A po teleranku byl program "Antena" ktory zaczynal sie rewelacyjna kreskowka -
                ludzikiem narysowanym jednym pociagnieciem reki, wedrujacym po kresce, ktora to
                kreska mu wyprawiala rozne klopoty.

                Teoretycznie to sobie mozna przyswoic kazda kulture swiata, nawet kilka naraz,
                jesli kto lubi i jest etnografem. Ale to nie znaczy, ze sie ja automatycznie
                przyjmuje na klate jako wlasna, nawet, jesli sie wie o niej wiecej, niz
                wspolziomkowie tych, ktorzy ja tworzyli. Ja nei twierdze, ze sie nie da - mysle,
                ze po wielu latach sie da, jesli sie chce - mysle jeno, ze doglebne poznanie
                kultury a bycie jej czescia to dwie rozne rzeczy. Ktore w pewnych wypadkach moga
                byc jednym i tym samym.
                No i sama kultura masowa to jedynie czesc, jeszcze jest no. myslenie pewnymi
                stereotypami, innymi w kazdej kulturze. Duzy temat a dzieci ida w szkode wiec
                spadam na razie.
              • lolyta Re: to nie chodzi o regule moze, tylko o definicj 14.04.06, 17:00
                > A jeśli jest coś czego nie łapię,
                > to pytam i następnym razem już załapię.

                No wlasnie chodzi o to, zeby nie musiec pytac tylko czuc od razu.
                Oczywiscie, oprocz podzialu wg. narodow dochodza podzialy pokoleniowe, to jest
                inna broszka.
                Ale mimo wszystko: dla mnie czlonek narodu to ktos, kto pewne rzeczy wie "przez
                osmoze" a nie przez dociekliwe pytanie.

                Z innej beczki, gdyby wybuchla wojna miedzy Ameryka a Polska, po ktorej stronie
                bys sie opowiedziala, gdybys musiala?
                • sondra Re: to nie chodzi o regule moze, tylko o definicj 15.04.06, 15:44
                  lolyta napisała:

                  > > A jeśli jest coś czego nie łapię,
                  > > to pytam i następnym razem już załapię.
                  >
                  > No wlasnie chodzi o to, zeby nie musiec pytac tylko czuc od razu.

                  Ale to duza frajda poznawać nowe rzeczy, albo dowiadywać sie czegoś nowego o
                  rzeczach, ktore się już znało.
                  Przykład: M. i ja jesteśmy dokładnie w tym samym wieku i wychowywaliśmy się na
                  tej samej muzyce (rock). Ale oczywiście ja, słuchając tych piosenek w Polsce,
                  nie miałam pojęcia, co niektóre z nich znaczą mimo formalnej znajomości
                  angielskiego - właśnie dlatego, że nie rozumiałam kontekstu kulturowego. W
                  tamtych czasach do Polski przenikały tylko fragmenty zachodniej kultury
                  młodzieżowej i to często zniekształcone. I teraz mam duża frajdę dowiadując się
                  np., że piosenka którą lubiłam w dzieciństwie ze względu na rytm, ma głeboki
                  podtekst seksualny ;-). Bo z tego trio "sex, drugs and rock&roll" do mojego
                  niewinnego pokolenia docierał głównie rock &roll ;-).

                  Ale wiele rzeczy poznałam nie przez dociekliwe pytania, tylko np. oglądając
                  namiętnie powtórki w amerykańskiej telewizji (to było kilkanaście i więcej lat
                  temu, potem nasyciłam się i mi przeszło). Nie do końca wydaje mi się sensowne
                  takie odróżnianie znajomości kultury "wessanej z mlekiem matki" od przyswojonej
                  w późniejszym wieku. Czy rzeczywiście okres powiedzmy pierwszych dwudziestu lat
                  życia jest tak specjalny, że potem skorupka już nie nasiąka? To chyba zależy od
                  chłonności danej skorupki ;-). Rozumiem, że w ciągu tych pierwszych lat
                  kształtuje się język, akcent, pewne stereotypy myślenia i wyobraźni (chociaż to
                  też może się zmienić), ale "wyczuwanie klimatów" to już jest coś innego. To są
                  właśnie skojarzenia z kulturą masową, czy z kulturą naszego wąskiego środowiska,
                  które biorą się z tego, że jesteśmy wyeksponowani na tę kulturę. Czy to takie
                  ważne KIEDY jesteśmy wyeksponowani? Czy nie można równie dobrze zaznajomić się z
                  tymi klimatami w późniejszym okresie życia?

                  Sama zresztą potwierdzasz, że duża część tych klimatów jest równie specyficzna
                  dla pokolenia, co dla narodowości. Przykład z Telerankiem - piszesz, że
                  naturalizowany Amerykanin tego nie wyczuje, ale ja też nie wyczuwam. Ja za to
                  pamiętam Jacka i Agatkę (ale słabo), a moja mama wychowywała się w ogóle bez
                  telewizji. Z kolei zapytaj ilu młodych Amerykanów czytało np. klasyk "Tragedia
                  amerykańska" Dreisera - a to książka, którą w dziecińtwie pochłonęłam (fakt, że
                  w polskim tłumaczeniu), a dopiero w pełni ją zrozumiałam, kiedy pomieszkałam tutaj.

                  A co do wojny polsko-amerykańskiej, to zależałoby od tego kto miałby rację ;-).
                  • lolyta Re: to nie chodzi o regule moze, tylko o definicj 15.04.06, 16:43
                    > Ale to duza frajda poznawać nowe rzeczy, albo dowiadywać sie czegoś nowego o
                    > rzeczach, ktore się już znało.

                    Oczywiscie, ze tak! Gdyby nie byla, to by mnie tu nie bylo :)
                    ja nie twierdze ze jakas postawa czy ktores podejscie jest dobre, zle, fajne,
                    niefajne, niesluszne itd.
                    Ja tylko mowie, jak ja odczuwam zwiazek z jakims narodem/pokoleniem itd.
                    Poznane z ciekawosci - z zalozenia jest przyswojone, a nie utkane z tej materii,
                    co Ty.

                    Moze tak:
                    jako kobieta moge odczuwac duza frajde z poznawania mezczyzn, do tego stopnia,
                    ze doskonale wiem, jak ich podejsc, co sobie pomysla, jakimi kryteriami sie
                    posluguja, jak sie zachowywac zeby mnie mieli za swoja i zeby uzyskac od nich
                    to, czego chce.
                    Ale nigdy mnie to mezczyzna nie uczyni.
                    I nie ma bola, zeby oni mnie za mezczyzne uznali, nawet, jesli kobiety mnie odrzuca.

                    U nas na akademii byl asystent. Z pochodzenia Rumun, choc o jakims bardziej
                    miedzynarodowym rodowodzie, rodzice w Szwajcarii, on sam w tej chwili jest w
                    Stanach, no kosmopolita.

                    Jezyk polski zna rewelacyjnie. Swietny akcent, jak ktos nei wiedzial, ze on
                    nietutejszy, to sie nie orientowal. Przez kilka lat znajomosci jedyne slowo,
                    ktorego nieznajomoscia sie wykazal, to "przykucnac".

                    Nikt z nas ani przez moment nie bral go za Polaka.
                    Byl calkowicie zaakceptowany, ale wraz ze swoja przeszloscia, dla nas
                    interesujaca i w ogole, przy wodce zawsze tematy schodzily na ze tak powiem
                    wymiane miedzykulturowa. Rowniez jego spojrzenie na Polske i Polakow, ze juz nie
                    wspomne o jezyku, bylo dla nas swieze i odmienne.

                    Podobnie bylo z dziewczyna z ktora kiedys chodzilam do szkoly pol-Rosjanka,
                    pol-Polka. Nasi mowili na nia "Rosjanka", Rosjanie - "Polka", natomiast ona sama
                    twierdzila ze w Polsce sie czuje Polka, a w Rosji - Rosjanka.


                    Oswiadczam, że powyzszy post to moje własne poglądy i Redakcja
                    Pinezki nie ponosi za
                    nie żadnej odpowiedzialności.
                    www.pinezka.org/
                  • lolyta Re: to nie chodzi o regule moze, tylko o definicj 15.04.06, 16:47
                    Nie do końca wydaje mi się sensowne
                    > takie odróżnianie znajomości kultury "wessanej z mlekiem matki" od przyswojonej
                    > w późniejszym wieku. >Czy rzeczywiście okres powiedzmy pierwszych dwudziestu lat
                    > życia jest tak specjalny, że potem skorupka już nie nasiąka? To chyba zależy od
                    > chłonności danej skorupki ;-).

                    nie. Ja gdzies wyzej napisalam, ze na pewno to moze sie udac w pozniejszym
                    wieku, ale - zabierze cale lata. Tak samo, jak ktos kto przezyl pierwsze,
                    powiedzmy, 7 lat w jednym kraju a nastepne 30 gdzie indziej pewnei sie jednal
                    bedzie utozsamial z tym drugim miejscem. Trudno mi powiedziec, czy raczej by o
                    tym przesadzala ilosc lat gdzies spedzonych, czy procent przezytego zycia.
                    Chlonac i sie uczyc ametrykanskiej kultury mozna i w Polsce.
                    I na pewno nie chodzi tu o 'mleko matki" - wiadomo ze w pewnym wieku wiecej sie
                    jednak czerpie od rowiesnikow.
                    A ja majac naa mysli to przyswajanie kultury przez osmoze myslalam bardziej o
                    tym, co podswiadomie lapiesz katem oka i ucha.
                  • lolyta Re: to nie chodzi o regule moze, tylko o definicj 15.04.06, 16:51
                    > A co do wojny polsko-amerykańskiej, to zależałoby od tego kto miałby rację ;-).

                    A emocjonalnie?
                    Powiedzmy, ze racji sie nei da udowodnic, albo, ze kazda strona ma swoja racje i
                    obiektywnie kazda z tych racji jest zrozumiala.
                    Powiedzmy, ze musisz wziac czynny udzial w takiej wojnie, nie tylko jako obserwator.
          • alex113 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 14.04.06, 16:14
            Mam podobne odczucia jak Sondra.

            Tubylcy traktuja mnie jak swoja, dla nich jestem First Generation American, a
            ze przebywam wsrod nich a nie wsrod Polonii to nie przyszlo by mi do glowy by
            myslec o sobie inaczej.
            Natomiast czesto odkrywam ze rodacy mieszkajacy w polskich skupiskach, z
            polskim malzonkami i zwyczajami, traktuja mnie jak Marsjanke :-)
            Dla Amerykanow jestem "wystarczajaco" amerykanska, dla Polakow "za malo"
            polska, ale przyznam szczerze ze jakos nad tym nie ubolewam ;-))
            • zyta2003 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 15.04.06, 13:33
              Bardzo ciekawa wymiana pogladow. Ciagle jednak sa to osobiste doswiadczenia,
              ktore trudno uogolniac. Latwiej deklarowac, jak uczynilo tu wiele osob ze mna
              wlacznie, ze do konca zycia beda sie czuly Polkami, kiedy mieszka sie w duzym
              skupisku polonijnym, w duzym osrodku. Nie musimy, omal nie mozemy stracic
              kontaktu z aktualna Polska. Nie tylko cala "oferta sklepowa", ale takze z
              zakresu czytelnictwa - dostepne wszystkie tytuly prasowe w tym samym dniu co w
              Polsce, ksiegarnie - co jednak jest cos lepszego niz zamawianie przez Merlin,
              wystepy renomowanych artystow z Polski - nie tylko estradowych, ale tez z
              najwyzszej polki, spotkania w konsulacie, o szkolach polonijnych i innych
              organizacjach nie wspominajac...Jaki jest sklad narodowosciowy uroczystosci
              rodzinnych? Tak jest w kazdej grupie etnicznej w NY - sa soba. Czlowiek rzucony
              w spoleczenstwo, gdzie nie ma kilkaset tysiecy Polakow inaczej zyje niz my
              tutaj - wiec ma inne odczucia.
              Tez tak uwazam jak Lolyta, ze czlonek narodu uczy sie "przez osmoze", a nie
              dociekliwe pytania. Osobiscie mam taki "test", Amerykaninem jest ten, kto nie
              musial dopytywac sie o reguly gry w baseballa. Po prostu je znal. My nie tylko
              nie znalismy, czesto nie znamy, ale noagol wyrazamy sie z lekcewazeniem o tym
              sporcie.
              Wniosek jest jeden, ktory juz pisalam: kazdy jest tym, kim sie czuje. Nie da
              sie tego poszufladkowac.
              • sondra Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 15.04.06, 16:01
                zyta2003 napisała:

                > Czlowiek rzucony
                > w spoleczenstwo, gdzie nie ma kilkaset tysiecy Polakow inaczej zyje niz my
                > tutaj - wiec ma inne odczucia.

                Nie odpowiada mi obraz imigranta jako kogoś "rzuconego" z dala od miejsca
                urodzenia, "wyrwanego z korzeniami" itp. Nie przeczę, że tak może być, ale nie
                musi. Mnie nikt tu nie rzucał, ja świadomie wybrałam miejsce gdzie teraz
                mieszkam, bo wydaje mi się bardziej interesujące niż Warszawa. W okolicy mam
                tysiące Polaków, ale ich specjalnie nie szukam, bo nie jest mi to potrzebne. Nie
                wybieram znajomych według narodowości. A jeśli bym już wybierała, to chyba
                ciągnęłoby mnie właśnie do ludzi, którzy mają inne doświadczenia niż ja, tak z
                ciekawości.

                > Tez tak uwazam jak Lolyta, ze czlonek narodu uczy sie "przez osmoze", a nie
                > dociekliwe pytania.

                Ależ ja też tak uważam, tylko dlaczego ta osmoza ma się kończyć kiedy się ma,
                powiedzmy, 20 lat? (Rozpisałam się na ten temat powyżej w odpowiedzi do Lolyty).
                A poza tym człowiek ciekawy świata jest dociekliwy przez całe życie i,
                niezależnie od narodowości, zadaje dociekliwe pytania. A czasami tubylcy nie
                znają odpowiedzi :-).
              • lolyta Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 15.04.06, 16:54
                Osobiscie mam taki "test", Amerykaninem jest ten, kto nie
                > musial dopytywac sie o reguly gry w baseballa. Po prostu je znal.

                genialny test :)
                Ja mam taki test na rozne wyrazenia co do ktorych nei wiem, jak dalece sa
                dopuszczalne w mowie potocznej albo oficjalnej:
                czy moge tego zwrotu uzyc podczas rozmowy o prace?
                (i nieraz slysze: podczas rozmowy nie, ale jak dostaneisz prace to i ty i szef
                bedziecie tego zwroty uzywac).
              • maruda78 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 15.04.06, 19:39
                Niezlym wyznacznikiem jest tez akcent.
                Zazwyczaj Polaka poprostu widac i slychac ;-).
                Nawet jesli byl tu xxx czasu.

                M.


                zyta2003 napisała:

                > Bardzo ciekawa wymiana pogladow. Ciagle jednak sa to osobiste doswiadczenia,
                > ktore trudno uogolniac. Latwiej deklarowac, jak uczynilo tu wiele osob ze mna
                > wlacznie, ze do konca zycia beda sie czuly Polkami, kiedy mieszka sie w duzym
                > skupisku polonijnym, w duzym osrodku. Nie musimy, omal nie mozemy stracic
                > kontaktu z aktualna Polska. Nie tylko cala "oferta sklepowa", ale takze z
                > zakresu czytelnictwa - dostepne wszystkie tytuly prasowe w tym samym dniu co w
                > Polsce, ksiegarnie - co jednak jest cos lepszego niz zamawianie przez Merlin,
                > wystepy renomowanych artystow z Polski - nie tylko estradowych, ale tez z
                > najwyzszej polki, spotkania w konsulacie, o szkolach polonijnych i innych
                > organizacjach nie wspominajac...Jaki jest sklad narodowosciowy uroczystosci
                > rodzinnych? Tak jest w kazdej grupie etnicznej w NY - sa soba. Czlowiek rzucony
                >
                > w spoleczenstwo, gdzie nie ma kilkaset tysiecy Polakow inaczej zyje niz my
                > tutaj - wiec ma inne odczucia.
                > Tez tak uwazam jak Lolyta, ze czlonek narodu uczy sie "przez osmoze", a nie
                > dociekliwe pytania. Osobiscie mam taki "test", Amerykaninem jest ten, kto nie
                > musial dopytywac sie o reguly gry w baseballa. Po prostu je znal. My nie tylko
                > nie znalismy, czesto nie znamy, ale noagol wyrazamy sie z lekcewazeniem o tym
                > sporcie.
                > Wniosek jest jeden, ktory juz pisalam: kazdy jest tym, kim sie czuje. Nie da
                > sie tego poszufladkowac.
      • lucy58 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 26.04.06, 06:27
        lolyta napisała:

        > Jeszcze inaczej.
        > Amerykanka - na pewno nie. Nigdy w zyciu nie zalapie ani ja, ani zadna z nas
        > pewnych klimatow ktore sa oczywiste dla kazdego, kto tu spedzal dziecinstwo.
        > Polka - no z jednej strony oczywiscie, moge sie poryczec ze szczescia jesli
        > Polska w czyms odniesie sukces, a dokladnie mnei wali, jelsi jakis Amerykanin
        > dostanei medal czy cos. Ale z drugiej strony jest to samo, co z Ameryka -
        > pewnych klimatow polskich juz nie jestem w stanie zalapac (to znaczy zalapac w
        > teorii tak, ale juz ze tak powiem poczuc ich smaku i zapachu nie, bo je
        ogladam
        > z zewnatrz i mnie nie dotycza).
        > Polanka? Tez nie, bo nie czuje sie pochodna tych dwoch kultur.
        > To jest tak: takie wyrwanie z korzeniami i przesadzenie gdzie indziej sprawia,
        > ze czlowiek widzi obie swoje ojczyzny z perspektywy niedostepnej dla tych, co
        w
        > nich przezyli cale zycie. I to doswiadzczenie predzej beda w stanie podzielic
        z
        > ,
        > ja wiem, Czechem ktory wyemigrowal do Australii czy Francuzem ktory
        zamieszkal
        > w
        > Japonii.
        > Niedawno na jednej z imprez sie nad tym zastanawialysmy. I wyszlo nam, ze
        > czujemy sie czescia zupelnie innego narodu, ja wiem? nomadami, chociaz raczej
        n
        > a
        > to powinno byc wynalezione jakies zupenie osobne slowo.
        >
        Dla mnie jest to zupelniete obojetne, jak mnie okreslaja. Czy jestem Polka, czy
        amerykanka, chinka czy czarna . Wazne, ze doceniaja moja prace i traktuja mnie
        jak CZLOWIEKA, bez wzgledu na kolor mojej skory,oczu czy akcentu.
        Lucy
    • spinelli "my tu tylko pracujemy...." 15.04.06, 17:47
      ...a nasza ojczyzna jest Polska" - rzekl ksiadz dobrodziej z ambony w
      najwiekszej polskiej parafii w Kanadzie.
      Co gorsze wiekszosc uczestniczacych w tej mszy tak mysli. Ja sie okropnie
      buntuje przeciwko takiej postawie i cedze przez zeby paskudne slowa na ksiedza
      dobrodzieja.

      Mnie bylo latwiej wrosnac w Kanade dzieki mezowi tu zrodzonemu. Czuje sie tu
      dobrze bo zrozumialam w pewnym momencie, ze to jest moj wlasny wybor czy ja bede
      tu szczesliwa czy nie. Nie moge byc wiecznym outsiderem bo to tak jakby cale
      zycie spac we wlasnym domu na lozku polowym. Czuje sie Kanadyjka do szpiku
      kosci, wiekszosc naszych przyjaciol to Polacy, utrzymujemy polskie tradycje,
      nasze dziecko mowi po polsku ale zdecydowanie unikam zorganizowanych skupisk
      polonijnych, nie kupuje polskich (tutejszych) gazet, i powiedzialam sobie, ze w
      TYM polskim kosciele moja noga nie postanie bo ilekroc tam jestem slysze cos
      co sprawia, ze otwiera mi sie noz w kieszeni. Na pewno nie poczuwam sie do
      koniecznosci zdefiniowania sie poprzez tylko jedna z tych dwoch opcji.

      Kiedy dostalam kanadyjski paszport nikt nie kazal mi pozbyc sie polskiego. To
      tak samo jak z uczuciami narodowymi:)

      Spinelli
      • lolyta Re: "my tu tylko pracujemy...." 15.04.06, 18:01
        > Co gorsze wiekszosc uczestniczacych w tej mszy tak mysli.

        A dlaczego "co gorsza"?
        Jesli tak czuja, to co nam do tego, zeby oceniac, czy to "co gorsza" czy "co
        lepsza"?
        Moze nie mieli kanadyjskich mezow ktorzy by im pozwolili lepiej wrosnac w tradycje?
      • edytkus Re: "my tu tylko pracujemy...." 15.04.06, 18:36
        spinelli napisała:

        > ...a nasza ojczyzna jest Polska" - rzekl ksiadz
        > Co gorsze wiekszosc uczestniczacych w tej mszy tak mysli.

        Najwyrazniej to bylo kazanie dla "turystow" ;)
    • edytkus Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 15.04.06, 18:33
      Piszcie co chcecie ale urodzone w Polsce jestescie Polkami a tym samym Wasza ojczyzna jest Polska. Z
      narodowoscia nie jest jak z nazwiskiem ktore mozna zmienic wskakujac do innego lozka ;). Nie mozna
      sie jej zrzec lub przyjac jak obywatelstwa, ale w przeciwienstwie do tego drugiego do niczego (nawet
      do jedzenia schabowcyh ;)) nie zobowiazuje!

      -----------\\- -//-----
      • maruda78 Edytkus, zgadzam sie w 100 % ! 15.04.06, 19:35
        Wow, zawsze jest ten pierwszy raz ;-).

        Dodam tylko, ze zapewne sa osoby, dla ktorych o poczuciu przynaleznosci narodowej decyduje miesjce
        zamieszkania - zapewne gdyby wyjechaly do Meksyku, Etipii czy Chin, twierdzilyby ze sa
        Meksykanczykami/Epiopczykami/Chinczykami, to ze trafily do US to czysty przypadek (?).
        Dla mnie osobiscie owo poczucie przynaleznosci narodowej wiaze sie ze swego rodzaju solidarnoscia,
        poczuciem wspolnoty dziejowo-historyczno-kulturowej i jakiej by tam jeszcze ;-), lojalnoscia wobec
        kraju, w ktorym moja rodzina jest od pokolen, w ktorym sie urodzilam, wychowalam, ktory w znacznej
        czesci uksztaltowal mnie w takiej a nie innej formie, i za co zawsze bede wdzieczna. To, ze mnie los
        zagnal akurat tutaj bynajmniej tego nie przekresla (chociaz gdybym miala bardziej skomplokowane
        etnicznie korzenie czy pomieszany zyciorys, pewnie mialabym w tym wzgledzie bardziej ambiwaletne
        uczucia).
        To tak jakby ktos kto zostal zaadoptowany przez nowych rodzicow raptem twierdzil, ze z nowym
        nazwiskiem dostal nowy zestaw genow. Huh, niby mozna, ale o czym to wlasciwie swiadczy?

        M.




        edytkus napisała:

        > Piszcie co chcecie ale urodzone w Polsce jestescie Polkami a tym samym Wasza oj
        > czyzna jest Polska. Z
        > narodowoscia nie jest jak z nazwiskiem ktore mozna zmienic wskakujac do innego
        > lozka ;). Nie mozna
        > sie jej zrzec lub przyjac jak obywatelstwa, ale w przeciwienstwie do tego drugi
        > ego do niczego (nawet
        > do jedzenia schabowcyh ;)) nie zobowiazuje!
        >
        > -----------\\- -//-----
        • bella41 Re: Edytkus, zgadzam sie w 100 % ! 15.04.06, 21:08
          zgadzam sie z maruda i edytkus w 200 procentach
          jest jedna ojczyzna tak ,jak i jeden dom rodzinny /oczywiscie w sensie
          mentalnym/, jak dorastasz, opuszczasz ten dom i zyjesz, gdzie chcesz, jak
          chcesz, ale ten dom w tobie tkwi, on cie uksztaltowal, on cie stworzyl
          nasi wspaniali wielcy pisarze w wiekszosci spedzali zycie poza granicami
          ojczyzny, nie wyrzekli sie, a wrecz przeciwnie-jaki piekny przyklad mamy
          slowackiego albo lem, wrocil do polski po 30 latach emigracji, chociaz mogl
          zapomniec, bo nawet zone mial niepolke
          a oni pisali, nie zapominali jezyka polskiego w gebie, mozna powiedziec, ze
          przykladali sie do rozwoju tego jezyka
          moglam trafic do anglii albo do niemiec, ale gdziekolwiek bym nie zamieszkala,
          bylabym ciagle polka
          narodowosci sie nie mozna wyprzec tak, jak i koloru skory
          przeciez nawet nasz typ urody jest rozpoznawalny, nie trzeba sie odzywac nawet
          w sklepie, a juz mowia dzien dobry
          jestem polka, ktora mieszka w stanach,
          jakas inna mieszka w londynie, a jeszcze inna w warszawie, moze na codzien
          mowia innymi jezykami, ale to tez nie jest pewne
          moja narodowosc to moj atut, takie motto powinno nam przyswiecac
          lepiej byc kims, niz niewiadomo kim
          • lolyta Re: Edytkus, zgadzam sie w 100 % ! 15.04.06, 22:09
            > nasi wspaniali wielcy pisarze w wiekszosci spedzali zycie poza granicami
            > ojczyzny, nie wyrzekli sie, a wrecz przeciwnie-jaki piekny przyklad mamy
            > slowackiego albo lem, wrocil do polski po 30 latach emigracji, chociaz mogl
            > zapomniec, bo nawet zone mial niepolke
            > a oni pisali, nie zapominali jezyka polskiego w gebie, mozna powiedziec, ze
            > przykladali sie do rozwoju tego jezyka

            a Joseph Conrad?
          • spinelli Re: Edytkus, zgadzam sie w 100 % ! 16.04.06, 00:51

            > lepiej byc kims, niz niewiadomo kim<

            A skad to wiadomo, ze przez sam fakt bycia Polka jest sie juz kims?
            :)

            Spin
            • bella41 Re: Edytkus, zgadzam sie w 100 % ! 16.04.06, 04:26
              zazwyczaj jest sie kims- zona, matka albo wlasnie polka
              rzecz o tozsamosci narodowej, a nie, jak blednie odczytalas o pozycji
              spolecznej/no chyba, ze sie myle, ze tak to postrzeglas/
        • ambernyc Brawo Maruda! Podpisuje sie obiema recamy ;-) 15.04.06, 21:27
          Dla mnie osobiscie owo poczucie przynaleznosci narodowej wiaze sie ze swego rod
          > zaju solidarnoscia,
          > poczuciem wspolnoty dziejowo-historyczno-kulturowej i jakiej by tam jeszcze ;-
          )
          > , lojalnoscia wobec
          > kraju, w ktorym moja rodzina jest od pokolen, w ktorym sie urodzilam,
          wychowala
          > m, ktory w znacznej
          > czesci uksztaltowal mnie w takiej a nie innej formie, i za co zawsze bede
          wdzie
          > czna. To, ze mnie los
          > zagnal akurat tutaj bynajmniej tego nie przekresla (chociaz gdybym miala
          bardzi
          > ej skomplokowane
          > etnicznie korzenie czy pomieszany zyciorys, pewnie mialabym w tym wzgledzie
          bar
          > dziej ambiwaletne
          > uczucia).


          Amber
          **********
    • edytkus Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 15.04.06, 20:33
      Test Zyty jest do niczego: nikt nie rodzi sie ze znajomoscia zasad gry w baseball a sam sport nie jest
      uprawiany tylko w USA.

      Czy na tym forum jest chociaz jedna osoba ktora moglaby zostac prezydentem USA? Nie? no to po
      dyskusji ;)
      • bella41 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 15.04.06, 21:19
        moj kuzyn w polsce gra w baseball, to wedlug sprytnego testu zyty, jest
        amerykaninem, jak sie patrzy
        musze mu o tym powiedziec, bo chlopak zyje w nieswiadomosci
        • edytais Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 15.04.06, 22:24
          Z tym akcentem..... to roznie bywa.
          Mnie nikt nie rozpoznaje jako Polke. Zwykle mysla, ze jestem z Irlandii, bo mam
          piegi. Z akcentu slyszalam, ze jestem Niemka. To chyba wplyw mojego meza
          Niemca, ale on nie ma niemieckiego akcentu. Dumny jest ze swojego pochodzenia i
          zdarzalo mu sie wrecz klocic, ze on jest Niemcem a nie Amerykaninem. Ktos raz
          zapytal skad jest (mial na mysli stan lub miasto w USA)on na to, ze on Niemiec,
          wiec ten ktos "Aha, rodzice Niemcy, fajnie, ale skad on jest? gdzie w USA sie
          urodzil?" A maz, ze on jest Niemcem, w Niemczech sie urodzil i wychowal, do USA
          wyjechal jako 20to latek, a tu oczy wielkie z niedowierzaniem! Niemozliwe, ze
          on Niemiec. Chyba spodziewali sie akcentu Schwarzenegera :)
          Moj maz akcent juz dawno zgubil.
          • maruda78 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 15.04.06, 22:44
            Amerykanie rzadko wiedza jaki masz akcent (trzeba miec naprawde ciezki albo bardzo typowy), umieja
            tylko rozpoznac, ze masz jakis tam akcent w ogole (chociaz gwoli sprawiedliwosci nie kazdy sie
            polapie). Nie znam natomiast osoby, ktora by przyjechala tutaj jako osoba dorosla/starszy nastolatek i
            nie miala w ogole akcentu, zawsze sie cos wymknie.
            Nie wiem, byc moze taka zdolna jestem ;-) (hehe, studiowalo sie ta fonetyke i lingwistyke), ale zawsze
            rozpoznam akcent.

            M.


            edytais napisała:

            > Z tym akcentem..... to roznie bywa.
            > Mnie nikt nie rozpoznaje jako Polke. Zwykle mysla, ze jestem z Irlandii, bo ma
            > m
            > piegi. Z akcentu slyszalam, ze jestem Niemka. To chyba wplyw mojego meza
            > Niemca, ale on nie ma niemieckiego akcentu. Dumny jest ze swojego pochodzenia
            > i
            > zdarzalo mu sie wrecz klocic, ze on jest Niemcem a nie Amerykaninem. Ktos raz
            > zapytal skad jest (mial na mysli stan lub miasto w USA)on na to, ze on Niemiec,
            > wiec ten ktos "Aha, rodzice Niemcy, fajnie, ale skad on jest? gdzie w USA sie
            > urodzil?" A maz, ze on jest Niemcem, w Niemczech sie urodzil i wychowal, do USA
            > wyjechal jako 20to latek, a tu oczy wielkie z niedowierzaniem! Niemozliwe, ze
            > on Niemiec. Chyba spodziewali sie akcentu Schwarzenegera :)
            > Moj maz akcent juz dawno zgubil.
    • alex113 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 15.04.06, 22:11
      spinelli napisała:
      > Nie moge byc wiecznym outsiderem bo to tak jakby cale
      > zycie spac we wlasnym domu na lozku polowym.

      Super to ujelas.
      • bella41 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 15.04.06, 22:53
        JA MAM PYTANIE DO...AMERYKANEK
        JAK WYPELNIACIE JAKIES DOKUMENTY I JEST WYMAGANE PODANIE NARODOWOSCI, TO CO
        WTEDY WPISUJECIE?
        jestem polka, czuje sie polka i czuje sie dobrze w stanach
        nie uwazam sie za lepsza, ani za gorsza od amerykanow czy polskich turystow,
        nie czuje sie tez outsiderka, mozna zaakceptowac amerykanskie zwyczaje,'wbic
        sie w tlo', jesli ktos lubi, ale nalezy zostac tym, kim sie jest
        nie deptajcie grobow wlasnych przodkow, obywatelstwo i narodowosc, to dwie
        rozne bajki


        • alex113 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 15.04.06, 23:03
          bella41 napisała:

          > JA MAM PYTANIE DO...AMERYKANEK
          > JAK WYPELNIACIE JAKIES DOKUMENTY I JEST WYMAGANE PODANIE NARODOWOSCI, TO CO
          > WTEDY WPISUJECIE?
          > jestem polka, czuje sie polka i czuje sie dobrze w stanach
          > nie uwazam sie za lepsza, ani za gorsza od amerykanow czy polskich turystow,
          > nie czuje sie tez outsiderka, mozna zaakceptowac amerykanskie zwyczaje,'wbic
          > sie w tlo', jesli ktos lubi, ale nalezy zostac tym, kim sie jest
          > nie deptajcie grobow wlasnych przodkow, obywatelstwo i narodowosc, to dwie
          > rozne bajki

          1. nie krzycz :-)
          2. nikt mnie jeszcze nie pytal o narodowosc, najwyzej o miejsce urodzenia
          (miasto w ktorym i tak w PL nie mieszkalam na wiele lat przed wyjazdem)
          3. Amerykanie to nacja ktora cala (poza garstka Native Americans) sklada sie z
          przybyszy z innych krajow i jako taka akceptuje "nowych"
          4. moje mieszkanie tu i lokalny patriotyzm nie ma nic wspolnego z deptaniem
          grobow przedkow (ktorzy w kajdanach przemaszerowali Europe od Syberii po
          Francje i z powrotem)
          5. Mieszkasz w wolnym kraju i mozesz sie w nim czuc jakkolwiek ci pasuje !!!!
          • spinelli Ja nigdzie nie napisalam ze przestalam czuc sie... 15.04.06, 23:55
            Polka:)

            Napisalam wrecz, ze nie zrzekalam sie swojego polskiego paszportu ani swoich
            polskich uczuc.

            Nie trzeba miec meza tubylca, zeby czuc sie lojalnym wobec kraju, ktory wybralam
            na swoj dom. Nie wiem czemu taka deklaracja wywoluje sarkastyczne lub wrecz
            aroganckie uwagi.

            Tekst ksiedza uwazam wrecz za karygodny. Kazanie gloszone jest do ludzi, ktorzy
            tu zyja, rodza im sie tu dzieci (Kanadyjczycy), korzystaja ze swiadczen
            socjalnych. Wiele z tych osob pozostalo w Kanadzie w ramach specjalnego
            programu, ktory Kanada stworzyla dla Polakow w czasie stanu wojennego. W
            zasadzie mogliby juz wracac.

            Spinelli
            • lolyta Re: Ja nigdzie nie napisalam ze przestalam czuc s 16.04.06, 01:09
              > Nie wiem czemu taka deklaracja wywoluje sarkastyczne lub wrecz
              > aroganckie uwagi.

              gdzie?


              > Tekst ksiedza uwazam wrecz za karygodny. Kazanie gloszone jest do ludzi, ktorzy
              > tu zyja, rodza im sie tu dzieci (Kanadyjczycy), korzystaja ze swiadczen
              > socjalnych.


              A te swiadczenai socjalne sa wyplacane z podatkow placonych przez ludzi, ktorzy
              czuja sie - jak wynika ze slow ksiedza pracujacymi w Kanadzie Polakami.
              Malo tego, z tych wypracowanych przez Polakow (nie tylko imigrantow przecie,
              zapewne sa tam jacys na kontraktach) podatkow korzystaja tez zapewne jacys
              rdzenii Kanadyjczycy albo imigranci innego pochodzenia.

              Ja nie widze zadnego zwiazku miedzy kasa a tozsamoscia.
              A dzieci moga sobie przeciez polskie dokumenta wyrobic i nikt nie twierdzi, ze
              maja zostac kanadyjczykami po wsze czasy tylko dlatego, ze sie tu urodzili. Moga
              se w ogole wybrac Francje albo Czechoslowacje na swoja nowa ojczyzne. Ty sie
              urodzilas w Polsce, a czujesz sie Kanadyjka.
              • spinelli Re: Ja nigdzie nie napisalam ze przestalam czuc s 16.04.06, 01:29
                lolyta, mam wrazenie, ze tylko udajesz, ze nie wiesz o co mi chodzi, a czepiasz
                sie bo Ci dzis ktos do owsianki nasikal:)

                W zadnym z moich postow nie wyrzeklam sie polskosci, w zadnym nie podeptalam
                grobow przodkow.

                I niby co ja mam mowic mojemu dziecku?
                - Tymciu, mamusia tu tylko do roboty przyjechala, jak pojdzie na emeryture to
                wroci do ojczyzny a Ty sobie tu siedz z tatusiem w waszym kraju.

                Spinelli
                • lolyta Re: Ja nigdzie nie napisalam ze przestalam czuc s 16.04.06, 01:35
                  spinda, a ja mam wrazenie ze zalozylas sobie, ze ja sie czepiam.
                  ja w tym watku zaznaczylam, ze to, co pisze o narodowosci, to jest to, jak _ja_
                  to odczuwam. Nie bronie nikomu odczuwac inaczej.
                  Twoja wypowiedz, a konkretnie zwrot "co gorsza", w tym kontekscie, w ktorym
                  jest, wyglada tak, jakby Twoj poglad byl jedynei sluszny, a karygodny ksiadz
                  mowi ze Polacy sa Polakami i co gorsza oni sie z tym zgadzaja.
                  No nei czepiam sie, po prostu za chuja nie rozumiem o co Ci chodzi.
                  Dlaczego "co gorsza"? No chyba ze ten ksiadz jest jakis taki wredny ze z
                  zalozenia wszystko co on mowi jest be, ale sama ta wypowiedz o tym nei swiadczy.
                  Skoro ci ludzie chodza na polskei msze do polskeigo ksiedza to widocznei tak
                  czuja, a on mowi to, co oni chca uslyszec.

                  Mialam nadzieje ze ta "cogorszosc" jakos blizej wytlumaczysz, a nei bedziesz sie
                  zaczepki doszukiwac.
                  • spinelli Re: Ja nigdzie nie napisalam ze przestalam czuc s 16.04.06, 01:53

                    >on mowi to, co oni chca uslyszec<

                    Ale msza sw. to nie jest popularity contest.

                    Ci ludzie wcale stad nie wyjada za rok, dwa czy 10. Przeciez maja tu dzieci,
                    domy na korner lotach, morgicze do splacenia, katycze nad lejkiem, bouty, kary
                    itd. Ten rodzaj imigrantow siedzi tu i narzeka na kanadyjskie dziadostwo. Temu
                    rodzajowi na ogol przeszkadza kazdy inny rodzaj. Przeszkadza im, ze Kanada
                    przyjmuje czarnuchow, pakow, brudasow itd

                    W tej samej parafii ksiadz na mszy dla dzieci glosi nawiedzonym falsetem, (cytat
                    doslowny): Tylko polskie dzieci kochaja Maryje! Tylko polskie dzieci biora
                    udzial w spotkaniach rozancowych!

                    No to jak sie ma bidne kanadyjskie dziecko poczuc gdyby sie przypadkiem
                    zablakalo do tej parafii?


                    spin
                    • lolyta Re: Ja nigdzie nie napisalam ze przestalam czuc s 16.04.06, 01:57
                      > Ale msza sw. to nie jest popularity contest.

                      Ale jak uslysza co innego to na drugi raz nie przyjda, jezeli akurat tak mysla
                      jak on mowi.
                      A jesli spojrzec na rozklad glosow w tym watku, to jednak mysle ze wiekszosc
                      tych ludzi mysli tak samymi z siebie, a nie dlatego, ze im tak dobrodziej
                      powiedzial.

                      > W tej samej parafii ksiadz na mszy dla dzieci glosi nawiedzonym falsetem, (cyta
                      > t
                      > doslowny): Tylko polskie dzieci kochaja Maryje! Tylko polskie dzieci biora
                      > udzial w spotkaniach rozancowych!
                      >
                      > No to jak sie ma bidne kanadyjskie dziecko poczuc gdyby sie przypadkiem
                      > zablakalo do tej parafii?

                      Zapewne chujowo. Ale jesli jedna wypowiedz ksiedza jest durna w 100%, to nei
                      zbnaczy, ze wszystkie sa - inna moze byc durna tylko w 78% a jeszcze inan w 46%.
                      Chociaz, oczywiscie, rozumiem, ze za durna wypowiedz sie placi - bo przez jej
                      pryzmat sie postrzega wszystkie inne.
            • speranzaa Re: Ja nigdzie nie napisalam ze przestalam czuc s 16.04.06, 04:39
              pozwol. ze Ci odpisze:
              otoz piszesz, ze nigdzie nie napisals, ze przestalas czuc sie Polka, a
              wlasnie ,ze napisal, iz "czujesz sie Kanadyjka do szpiku kosci", a paszportu
              nikt nie zabiera a obywatelstwa polskiego nie zrzekniesz sie, gdyz nie mozna
              sie go zrzec.
              • spinelli Re: Ja nigdzie nie napisalam ze przestalam czuc s 16.04.06, 04:57
                speranzaa napisała:

                > pozwol. ze Ci odpisze:
                > otoz piszesz, ze nigdzie nie napisals, ze przestalas czuc sie Polka, a
                > wlasnie ,ze napisal, iz "czujesz sie Kanadyjka do szpiku kosci"

                Dlaczego zakladasz, ze jedno MUSI wykluczyc drugie?

                Oczywiscie, jesli JESZCZE RAZ trzeba to komus wyjasnic to:
                Wroslam w ten kraj, uznalam go za swoj, nauczylam sie jego historii, jezyka,
                pokochalam go bo stad pochodzi moj maz, czyli i cala jego rodzina, tu urodzilo
                sie moje dziecko wiec i ja czuje sie stad. I chwala Bogu. Czemu budzi to tyle
                emocji? Moje dziecko mowi lepiej po polsku niz dzieci wielu "patriotow". Co
                wiecej - ja mowie lepiej po polsku niz wielu "patriotow", ktorzy nie posluguja
                sie poprawnie ani polskim ani angielskim. Nie kalam jezyka polskiego "siurami",
                "insiurami" tak jak nie kalam angielskiego razacym niedbalstwem.

                Czuje sie u siebie tutaj i czuje sie u siebie w Polsce bo rowniez i Polka czuje
                sie do szpiku kosci.

                Mam nadzieje, ze temat wyczerpalam:)

                Spinelli
          • bella41 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 16.04.06, 00:17
            alex113 napisała
            > 1. nie krzycz :-)
            nie krzycze
            nie uzylam ani jednego slowa nacechowanego emocja wskazujaca na krzyk, a jesli
            masz na mysli wielkie litery, to przypadek, ale postanowilam zostawic jako ze
            wielce mnie interesowala ta kwestia, wypelniajac forme na ssn musialam podac
            narodowosc

            > 4. moje mieszkanie tu i lokalny patriotyzm nie ma nic wspolnego z deptaniem
            > grobow przedkow (ktorzy w kajdanach przemaszerowali Europe od Syberii po
            > Francje i z powrotem)

            jakbys uwazniej doczytala to bys wiedziala, ze mialam na mysli tu wypieranie
            sie wlasnej narodowosci, a nie lokalny patriotyzm

            )
            > 5. Mieszkasz w wolnym kraju i mozesz sie w nim czuc jakkolwiek ci pasuje !!!!

            nie krzycz
            jasne,ze moge sie czuc, jak chce
            a ze nie chce byc hipokrytka, to nie jestem
            • alex113 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 16.04.06, 00:51
              Czy zawsze uzazasz ludzi o pogladach innych niz twoje za hipokrytow ???
              Szanuje fakt ze w temacie swojej przynaleznosci narodowej czujesz sie tak a nie
              inaczej i uwazam ze masz to tego pelne prawo. Ja tez mam prawo miec wlasne
              odczucia i poglady nawet jesli ci sie one nie podobaja.


              • sondra Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 16.04.06, 01:57
                To bedzie o mnie, a niech kazdy sobie oceni wedlug swojego rozumu:

                (in no particular order)

                Nie moge chyba powiedziec, ze kocham Ameryke, ale na pewno kocham kilka miejsc
                tutaj, a zwlaszcza miasto, w ktorym mieszkam.

                Nie czuje specjalnej lojalnosci w stosunku do Polski. Na pewno nie moge
                powiedziec, ze kocham Polske.

                Nie jestem katoliczka, ani nawet chrzescijanka, wiec Kosciol nie wiaze mnie z
                Polska.

                Znam bardzo dobrze polska historie i literature.

                Nie czytam polskich magazynow ani gazet (czasami wiadomosci na stronie Gazety,
                ale rzadko).

                Regularnie czytam New York Timesa i New Yorkera.

                Nie orientuje sie w polskiej polityce, natomiast bardzo dobrze orientuje sie w
                amerykanskiej.

                Pisze po polsku bez bledow, co odroznia mnie od wiekszosci osob na forum Gazety
                (niekoniecznie na tym forum :-), ale ogolnie).

                Nigdy nie ukrywam ani sie nie wstydze (byloby to absurdalne), ze jestem (z
                pochodzenia) Polka.

                Nie jestem dumna ze swojego polskiego urodzenia.

                Rodzice nauczyli mnie, ze po stokroc wazniejsze jest byc porzadnym czlowiekiem,
                niz byc lojalnym w stosunku do swojego narodu.

                Mam bardzo silny slowianski akcent i Amerykanie najczesciej biora mnie za Rosjanke.

                W domu i w pracy od ponad dwudziestu lat mowie po angielsku.

                Mysle po angielsku (oczywiscie poza momentami, kiedy rozmawiam z kims po polsku).

                Kiedy pisze po angielsku artykul, zawsze daje go do sprawdzenia "natywnemu"
                angielskojezycznemu.

                Kiedy wypelniam formularze, w rubryce "nationality" pisze "American".

                Czuje sie Amerykanka.

                Moj amerykanski partner przyznaje, ze zasady baseballa zna piate przez dziesiate
                :-).

                Amerykaninem nie trzeba sie urodzic, Amerykaninem mozna zostac. Tak uwaza
                wiekszosc urodzonych w tym kraju Amerykanow. Tym rozni sie ten kraj od wielu
                innych, baseball or not.
                • edytkus Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 16.04.06, 02:21
                  sondra napisała:

                  > Amerykaninem nie trzeba sie urodzic, Amerykaninem mozna zostac.

                  Taa, jak urzad imigracyjny pozwoli ;) A prezydentem i tak sie nie zostanie :O ;)))
                  • sondra Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 16.04.06, 03:03
                    edytkus napisała:

                    > A prezydentem i tak sie nie zostanie :O ;)))
                    >

                    Ale poczatkowe pytanie bylo o to czy czujemy sie Polkami czy Amerykankami, a nie
                    czy czujemy sie prezydentem ;-).
                    • lolyta Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 16.04.06, 03:27
                      > Ale poczatkowe pytanie bylo o to czy czujemy sie Polkami czy Amerykankami, a ni
                      > e
                      > czy czujemy sie prezydentem ;-).


                      Ja tam sie czuje prezydentem.
                      (a co, nie moge sie czuc?)
                    • edytkus Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 16.04.06, 04:44
                      sondra napisała:
                      > Ale poczatkowe pytanie bylo o to czy czujemy sie Polkami czy Amerykankami, a ni
                      > e
                      > czy czujemy sie prezydentem ;-).

                      ale prezydentem USA moze zostac TYLKO Amerykanin! a skoro nikt na forum prezydentem byc nie
                      moze tzn. ze nikt nie jest Amerykaninem/ka, prawda? ;)
                      • lolyta Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 17.04.06, 17:11
                        > ale prezydentem USA moze zostac TYLKO Amerykanin! a skoro nikt na forum prezyde
                        > ntem byc nie
                        > moze tzn. ze nikt nie jest Amerykaninem/ka, prawda? ;)

                        Ale to TYLKO przepis, ktory teoretycznie sie moze ktoregos dnia zmienic, a nie
                        prawo natury.
              • bella41 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 16.04.06, 04:42
                nie uwazam ludzi o pgladach innych niz moje za hipokrytow, ale wpieranie, ze
                biale jest czarne, a czarne-biale jest hipokryzja
                narodowosci sie nie wybiera, tak jak i kodu dna, ale myslec mozna, co sie tylko
                podoba

                to dzis moj ostatni post
                zycze wszystkim wesolych swiat
                • sondra Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 16.04.06, 04:52
                  bella41 napisała:

                  > nie uwazam ludzi o pgladach innych niz moje za hipokrytow, ale wpieranie, ze
                  > biale jest czarne, a czarne-biale jest hipokryzja

                  Slowo "hipokryzja" oznacza co innego.

                  > narodowosci sie nie wybiera, tak jak i kodu dna, ale myslec mozna, co sie
                  tylko podoba

                  Ktoś powyżej użył przykładu z adopcją. Może pociągnę dalej, bo aż to się prosi o
                  analogię. Jeśli się jest adoptowanym, to nie dostaje się nowego zestawu genów,
                  ale swoich adoptowanych rodziców nazywa się po prostu rodzicami. A oni uważają
                  Cię za swoje dziecko. Czasem widać na pierwszy rzut oka, że ktoś nie jest
                  biologicznym dzieckiem tej pary, a czasem nie. Ale to nie ma znaczenia.
                  • maruda78 Re: Polka, Amerykanka a moze... Polanka? 17.04.06, 16:54
                    Tak, ale tylko jesli dziecko jest male.
                    Ja mialam na mysli dziecko starsze, swiadome, a nawet pamietajace swoich biologicznych rodzicow (np.
                    nastolatek). To, ze nowy rodzic jest bogatszy i w ogole fajniejszy raczej automatycznie nie resetuje
                    pamieci takiego dziecka.

                    M.

                    sondra napisała:

                    > Ktoś powyżej użył przykładu z adopcją. Może pociągnę dalej, bo aż to się prosi
                    > o
                    > analogię. Jeśli się jest adoptowanym, to nie dostaje się nowego zestawu genów,
                    > ale swoich adoptowanych rodziców nazywa się po prostu rodzicami. A oni uważają
                    > Cię za swoje dziecko. Czasem widać na pierwszy rzut oka, że ktoś nie jest
                    > biologicznym dzieckiem tej pary, a czasem nie. Ale to nie ma znaczenia.
                    >
    • sondra Czym ja Lechita? 16.04.06, 04:46
      Czym ja Lechita? Czy mi z oczu patrzy
      Grubiaństwo, obżarstwo, pijaństwo,
      Siedem śmiertelnych grzechów, gust do wrzasku,
      Do ukwaszonych ogórkow, do herbów?

      A teraz niech wszyscy polscy patrioci szybciutko odpowiedzą - skąd ten cytat?
      Tylko proszę bez oszukiwania, bez Googla czy telefonu do mamusi.
      • jersey.girl Re: Czym ja Lechita? 16.04.06, 05:39
        Haha, ja sie przyznam, ze cytatu nie znam. I jak ja dostalam 7 z rozszerzonej
        matury z polskiego ;) (nie robcie wielkich oczu, na maturze miedzynarodowej
        najwyzsza ocena jest wlasnie 7).

        Czytam sobie wlasnie te Wasze wypowiedzi i tak wlasnie sobie teoretyzuje, w
        ktorej grupie bylabym, gdybym sie zdecydowala na emigracje (niekoniecznie do
        USA). I w sumie wychodzi mi, ze jestem juz za stara, zeby zmienic narodowosc ;).
        Skoro przez ponad 20 lat uwazam sie za Polke, dumnie spiewam polski hymn jakos
        nie wierze, ze moglabym sie tak wzruszac przy "The Star-Spangled Banner" czy
        "Marsyliance". Wpisze sie za kilka lat, gdzie mnie los rzucil :).

        Inna sprawa, ze wcale mi sie nie podoba, co w tej chwili sie w Polsce dzieje,
        ale to juz nie ten watek.
      • maruda78 Re: Czym ja Lechita? 17.04.06, 17:05
        No sorki, ale jak to sie ma do czegokolwiek???
        Nie znam tego cytatu i co z tego?
        Jakis egzamin z literatury? Czyzby znajomosc na wyrywki Dziadow, Pana Tadeusza, etc. ma swiadczyc o
        czym? Mojej Polskosci?
        Dziwne, bo tacy dajmy na to Amerykanie - prawie 2/3 z nich nie zna slow hymnu narodowego, i co z
        tego? Przez to sa mniej-Amerykanami?
        Cala ta dyskusja nie ma sensu, bo rozchodzi sie tutaj o to co kto czuje, a co nie, sprowadza sie
        poprostu do walidacji uczuc jako takich. Nie czujesz sie Polka i to Twoja sprawa, dla mnie nie robi to
        zadnej roznicy. Tylko troche to ironiczne, ze cala dyskusja toczy sie na forum POLKI w USA. Heh.

        Z uklonem,

        M.

        sondra napisała:

        > Czym ja Lechita? Czy mi z oczu patrzy
        > Grubiaństwo, obżarstwo, pijaństwo,
        > Siedem śmiertelnych grzechów, gust do wrzasku,
        > Do ukwaszonych ogórkow, do herbów?
        >
        > A teraz niech wszyscy polscy patrioci szybciutko odpowiedzą - skąd ten cytat?
        > Tylko proszę bez oszukiwania, bez Googla czy telefonu do mamusi.
        >
        • zyta2003 Re: Czym ja Lechita? 17.04.06, 18:08
          Przeczytalam, ze "moj test" na znajomosc baseballa jest nonsensem, bo kuzyn w
          Polsce gra, to jest Amerykaninem, czy nie? Ktos go regul nauczyl, a tutaj
          dzieci, przerabialam to, nikt nie uczy rozrysowujac na kartce papieru bazy,
          punkty. Tak jak w Polsce nie uczy sie zasad pilki noznej (tez to przerabialam),
          po prostu siedzi sie przy ojcu i oglada mecz, i jak na calym swiecie w kazdym
          jezyku dzieci nie uczy sie mowic, chyba ze, natychmiast dodam, sa to dzieci
          specjalnej troski. Ale to jest moj poglad i nikt nie musi oceniac stopnia
          zamerykanizowania tak jak ja.
          Lolyto, zwrocilas uwage na chyba naistotniejsza sprawe - czucie jezyka. Tego
          uczy sie do konca. Znam osobe, ktora zrobila tutaj na uczelni humanistycznej
          Phd i dotychczas mowi do swojego meza Amerykanina, szkoda, ze nie znasz
          polskiego, to bys wiedzial, jaka jestem dowcipna. Sa rzeczy
          nieprzetlumaczalne, z ktorych my sie smiejemy i odwrotnie. Wiesz to najlepiej.
          Szalenie trudno, wrecz niemozliwe, po ukonczeniu 14-tego roku zycia nauczyc
          sie mowic bez akcentu ze wzgledy na uksztaltowanie sie juz narzadu mowy.
          Potwierdzaja to naukowcy. Oczywiscie akcent moze byc nierozpoznawalny,
          zwlaszcza dla kogos, kto nie wie jak brzmi akcent polski, moga cie wziac nawet
          za mieszkanke innego stanu, ale nie mowisz jak na Brooklynie, lub na Queensie,
          co (wiem, wiem) wcale nie jest najelegantsze. Jesli sa osoby, ktore w wieku 15-
          tu lat przyjechaly do Ameryki i mowia z jakims amerykanskim akcentem - bo tu
          kazdy mowi z akcentem swojej dzielnicy kraju- to tylko nalezy je podziwiac.
          Zwrot w rodzaju, ze rzucil nas tu los, ktory nie podoba sie Sondrze, tak w
          zasadzie nic nie znaczy specjalnego. Przeciez nikt nas tu nie rzucil. Kazdy
          podjal swiadoma decyzje. Tak sie mowi w przenosni jesli sa to wieksze zmiany w
          zyciorysie i odleglosc. Mogl kogos los rzucic tez np. z jego zapadlej wioski
          do Warszawy, ale "nic go nie rzucilo", tylko poszedl na studia do Warszawy.
          Maruda jako kolejna osoba napisala, ze kazdy czuje jak chce. Racja z
          wykrzyknikiem. Co Wam przeszkadza, ze ktos czuje sie tym, ktos czym innym i
          motywuje to swoim doswiadczeniem. I ma 100% racje -bo to jest kazdej z nas
          wlasne zycie i jak nie szkodze innym to najlepiej "nie nawracac nikogo na ta
          czy inna wiare w polskosc lub amerykanizm".
          • aniutek Re: Czym ja Lechita? 17.04.06, 18:15
            dla porzadku dodam, ze
            > Maruda jako kolejna osoba napisala, ze kazdy czuje jak chce. Racja z
            > wykrzyknikiem.
            nie mam zadnego bolu, kazdy czuje jak chce oczywiscie !!!!!
            nie potepiam, nie oceniam, dla mnie pewne odczucia sa niezrozumiale i tyle.
        • aniutek Re: Czym ja Lechita? 17.04.06, 18:10
          >Tylko troche to ironiczne, ze cala dyskusja toczy sie na forum
          > POLKI w USA. Heh.
          i po polsku ;)

          ja podzielam zdanie Marudy.
          nazwalabym siebie nowojorka amerykanka nie, sprawa to uczyc przede wszytskim, moze troche
          pogladow /?/ IMH dopoki ktos mowi lepiej po polsku niz ang i akcent mam tu na mysli jako wiodacy
          czynnik jak moze nie nazwac siebie Polakiem? a historia gdzie? a Piast kolodziej? a wojna a AK, a
          Stalinizm a Jaruzelski? gdzie to wszytsko?? wymyte z glowy, z pamieci, z serca?
          • zyta2003 Re: Czym ja Lechita? 17.04.06, 18:25
            Gdzies wyzej Maruda zwrocila uwage, ze przy nieskomplikowanych korzeniach
            latwo sie okreslac. Ale nie wszyscy tak maja. Jesli mamusia Polka a ojciec Zyd
            z jakims tam obywatelstwem, to dla Zydow na pewno dziecko nie jest Zydem, ale
            juz nawet tatus mniej ortodoksyjny chce wychowac dziecko w tradycji zydowskiej,
            to kim ono jest? Dzieci z mieszanych narodowosciowo malzenstw, na dodatek
            rzucone (znow rzucone))) do trzeciego kraju do jakiej narodowosci naleza?
            Takiej w jakiej sie czuja najlepiej. W wielu wypadkach w zylach dziecka plynie
            krew kilku narodowosci i co ma z tym zrobic, na sile sie deklarowac?. Jak wiemy
            dzieci takie absolutnie nie zaprzataja sobie tym glowy, wyciagajac swoich
            przodkow w zaleznosci od potrzeb. Nawet Tiger Wood, ktory mowi, ze w jego
            zylach plynie 11 narodowosci w okresie, kiedy mial polska dziewczyne
            deklarowal, ze w jego zylach plynie tez polska krew. Czemu nie?
            • maruda78 Re: Czym ja Lechita? 17.04.06, 18:36
              Tak, i jak najbardziej jest to zrozumiale, ale z osob bioracych udzial tutaj w dyskusji raczej nikt nie byl
              w takiej sytuacji, a przynajmniej nie wspominali o tym. Raczej na zasadzie - przyjechalam tutaj, dobrze
              mi sie zyje, fajnie mi tu, juz nie czuje sie Polka tylko Amerykanka
              A moze cos przeoczylam?

              M.

              Ps.: Spinella to nie do Ciebie ;-).


              zyta2003 napisała:

              > Gdzies wyzej Maruda zwrocila uwage, ze przy nieskomplikowanych korzeniach
              > latwo sie okreslac. Ale nie wszyscy tak maja. Jesli mamusia Polka a ojciec Zyd
              > z jakims tam obywatelstwem, to dla Zydow na pewno dziecko nie jest Zydem, ale
              > juz nawet tatus mniej ortodoksyjny chce wychowac dziecko w tradycji zydowskiej,
              >
              > to kim ono jest? Dzieci z mieszanych narodowosciowo malzenstw, na dodatek
              > rzucone (znow rzucone))) do trzeciego kraju do jakiej narodowosci naleza?
              > Takiej w jakiej sie czuja najlepiej. W wielu wypadkach w zylach dziecka plynie
              >
              > krew kilku narodowosci i co ma z tym zrobic, na sile sie deklarowac?. Jak wiemy
              >
              > dzieci takie absolutnie nie zaprzataja sobie tym glowy, wyciagajac swoich
              > przodkow w zaleznosci od potrzeb. Nawet Tiger Wood, ktory mowi, ze w jego
              > zylach plynie 11 narodowosci w okresie, kiedy mial polska dziewczyne
              > deklarowal, ze w jego zylach plynie tez polska krew. Czemu nie?
              >
              • aniutek Re: Czym ja Lechita? 17.04.06, 18:41
                hmmm jestem takim dzieckiem o jakim pisze Zyta, a jednak czuje sie Polka.
                kwestia wychowania?
                • maruda78 Re: Czym ja Lechita? 17.04.06, 19:22
                  Pewnie tak :-)
                  Zawsze mnie ciekawilo jak to czuja osoby wyznania Mojzeszowego :-). Tzn. te, ktore wyrastajac w
                  danym kraju od pokolen, nie czuja z nim zadnych wiezi. Kwestia scislej izolacji kulturalnej?
                  Osobom ze zwiazkow mieszanych (Polsko-Zydowskich) paradoksalnie jest pewnie latwiej.
                  Ciekawa sprawa.

                  M.

                  aniutek napisała:

                  > hmmm jestem takim dzieckiem o jakim pisze Zyta, a jednak czuje sie Polka.
                  > kwestia wychowania?
              • zyta2003 Re: Czym ja Lechita? 17.04.06, 18:48
                Nie liczylam, ale chyba jednak duzo wiecej osob na tym forum deklaruje sie, ze
                jest i bedzie Polka. Lolyta zwrocila uwage na tytul tego forum, ale to nie
                musi byc miernikiem, bo panowie tez tu pisza.
                • lolyta to nie ja, to Maruda zwrocila uwage! nt 17.04.06, 19:00

                  • zyta2003 Re: to nie ja, to Maruda zwrocila uwage! nt 17.04.06, 19:12
                    Na pewno Aniutku, to kwestia wychowania - kims sie czujesz. Ale tez nie mozna
                    np. wychwalac matki, ze wychowala mnie na Polke, czy ja winic, ze tak nie
                    wychowala. Pisze matka - bo ta naogol ma wiekszy wplyw na wychowanie. Nierzadko
                    jednak jest, ze ojciec wymaga, azeby dziecko czulo swoja tozsamosc zgodnie z
                    jego pochodzeniem. I matka sie dostosowuje, dla spokoju w rodzinie. I
                    slusznie. Dotyczy to chyba nawet wiecej kwestii religijnych ,a nie
                    narodowosciowych.
                    • alex113 od innej strony 17.04.06, 19:31
                      A moze by sie tak zastanowic jaka kto ma definicje przynaleznosci narodowej.
                      Dla mnie jedzenie schabowego i mowienie po polsku lepiej niz w innych jezykach
                      nie jest wymiarem czyjegos oddania wzgledem narodu. To zdecydowanie za malo !!!
                      Bo tak naprawde to ile osob na tym forum cos dla Polski w swoim codziennym
                      zyciu robi ??? Czy wstajac rano rozmyslamy nad tym zeby w PL bylo lepiej, zeby
                      polityka sie uspokoila, zeby gospodarka byla lepsza, zeby ludzie byli
                      szczesliwsi??? Mieszkajac w USA mozna sobie deklarowac swoja polskosc (czy
                      jakakolwiek inna przynaleznosc) ale w sumie to przyczyniamy sie do tego co sie
                      dzieje tu a nie tam. To Amerykanskie spoleczenstwo korzysta na tym ze mamy
                      jakies tam umiejetnosci, talenty, zapal do pracy, ze tu mieszkamy, pracujemy,
                      rodzimy dzieci itp.
                      Nie nie deklaruje sie jako Polka, bo nie przyczyniam sie do tworzenia Polski.

                      Mozemy rozdzierac szaty w Chopinowsko-Mickiewiczowskim gescie ale prawda jest
                      taka ze na nikogo w tym gronie po powrocie do PL nie czekaja kazamaty, zsylki
                      lub rozstrzelanie. Nasi przodkowie nie dlatego cierpieli za ojczyzne ze to
                      takie wzniosle i romantyczne tylko dlatego ze takie byly okolicznosci. Gdyby
                      mieli do wyboru to prowadzili by stateczne zycie, spokojnie starzejac sie i
                      dogladajac swych dzieci i wnuczat.

                      Ameryka buduje idac rano do pracy a nie Polske, wiec nie bede o sobie mowic ze
                      jestem oddana ojczyznie Polka.
                      • maruda78 Re: od innej strony 17.04.06, 19:41
                        alex113 napisała:

                        > A moze by sie tak zastanowic jaka kto ma definicje przynaleznosci narodowej.

                        Dla mnie nie ma ona nic wspolnego z tym gdzie place podatki, ani nawet z moja dieta (ktora nawiasem
                        mowiac jest bardzo kosmopolityczna).
                        Jest to deklaracja bardziej honorowa (chociaz nie tylko, wspieram np. finansowo moja mame, no i Polski
                        przemysl turystyczny przy kazdej mojej wizycie ;-).
                        Jednym slowem - lojalnosc.
                        Nie rozdzieram zadnych szat, nie obwieszam sie flaga, poprostu czuje emocjonalna wiez z krajem
                        moich przodkow, z krajem mojego dziecinstwa , mlodosci, ktory jak juz wczesniej pisalam,
                        uksztaltowal mnie w sporej czesci taka jaka jestem.
                        Nie wypadlam sroce spod ogona, nie wylonilam sie jak Afrodyta z piany (hehe ;-))).
                        Jestem kim jestem i nie zamierzam sie tego wypierac.
                        Ty czujesz inaczej i w sumie Twoja sprawa.

                        M.
                      • lolyta Re: od innej strony 17.04.06, 19:45
                        Czesc z osob z tego watku wspoltworzy "Pinezke". Nie twierdze ze jest to
                        tworczosc tego lotu co Mickiewicz, ale jednak - jakos sie wpisuje w nurt
                        tworzenia polskiej, nie amerykanskiej kultury. Nawet, jesli tworzona na
                        odleglosc. Robia to za darmo, z wewnetrznej potrzeby, kosztem innych rozrywek.
                        A jednoczesnie buduja Ameryke, majac za to placone amerykanskimi dolarami.
                        (podobnie, jak ci, ktorzy tu przyjechali np. na dwuletni kontrakt).

                        A co do naszej Wielkiej Emigracji - gdyby to sie dalo sprawdzic, to bym
                        postawila wszystkie pieniadze jakie mam, ze to nie byla kwestia "nasi najlepsi
                        tworcy wyjechali za granice i stamtad tworzyli". "Jak cie trzeba kochac, ten
                        sie tylko dowie, kto cie stracil" - to tlumaczy sprawe lepiej, niz ja bylabym w
                        stanie kiedykolwiek ujac. Jestem pewna, ze gdyby crew Mickiewicz-Slowacki-Chopin
                        zostali w Polsce, nei stworzyliby tego, co stworzyli, bo nie mieliby szansy
                        spojrzec na Polske z tej odmiennej perspektywy, o ktorej pisalam na poczatku. Za
                        to gdyby wyjechali inni, byc moze rownie utalentowani, ale niewykorzystujacy do
                        konca swojego talentu, mielibysmy innych wieszczow.
                        • katlia Re: od innej strony 17.04.06, 20:43
                          "Jak cie trzeba kochac, ten sie tylko dowie, kto cie stracil"
                          Kto na tym forum stracil ojczyzne? Chyba nie sa tu osoby na wygnaniu! Tu sa
                          osoby ktore z wielu powodow same ZDECYDOWALY wyjechac. Wiele z nas ma podwojne
                          obywatelstwo i moze jezdzic do Polski kiedykolwiek finanse/praca pozwola.

                          A w ogole cala ta dyskusja jest troche smieszna. Oczywiscie, ze 20-pare latki
                          ktore sa tu raptem kilka lat beda sie czuly bardziej polskie niz amerykanskie.

                          Ale ta sama kobieta bedzie juz inna osoba po, powiedzmy, 20 latach w USA -
                          zwlaszcza jezeli tu sie wyksztalcila, tu pracuje, tu wychowuje dzieci, jezeli
                          ojcem tych dzieci to amerykanin i jezeli zyje w prawie wylacznie amerykanskim
                          srodowisku. Taka kobieta predzej czy pozniej przestanie myslec, tak
                          automatycznie, ze jest Polka. Bedzie amerykanka z polskiego pochodzenia - tak
                          samo jak miliony innych imigrantow.

                          Mlodziutke dziewczyny ktore sa zaszokowane wypowiedzia "czuje sie bardziej
                          amerykanka niz polka" sa albo naiwne
                          • lolyta Re: od innej strony 17.04.06, 20:56
                            > Kto na tym forum stracil ojczyzne? Chyba nie sa tu osoby na wygnaniu!

                            Mialam wrazenie ze wystarczajaco jasno sie wyrazilam. Nie chodzi mi o wygnanie,
                            tylko o to, ze inaczej sie odbiera ojczyzne patrzac na nia z innej perspektywy,
                            z innego kraju. Mieszkajac w nim cale zycie nie jest sie w stanie dostrzec
                            pewnych rzeczy, tak, jak oddychajac cale zycie powietrzem nie da sie go opisac.
                            I nie ma znaczenia, czy zeby porownac zycie z powietrzem i bez ktos Ci to
                            powietrze sila odbierze czy sama sobie eksperymentalnie odetniesz do niego
                            dostep z ciekawosci.

                            > A w ogole cala ta dyskusja jest troche smieszna.

                            a co w niej jest smiesznego?
                            • katlia Re: od innej strony 17.04.06, 21:35
                              Smieszne (dla mnie, przynajmniej) sa zaszokowane i pelne krytyki reakcje
                              niektorych na teksty typu "nie uwazam sie juz w 100% za Polke." Jakby to bylo
                              jakims moralnym zboczeniem. Dla mnie, ktos kto nie mieszka w Polsce, nie
                              wychowuje dzieci w Polsce, na codzien nie mowi glownie po polsku i nie wiaze
                              wlasnej przyszlosci z Polska nie jest juz 100% Polakiem. To nie jest brak
                              lojalnosi czy jakims wyzeczeniem ojczyzny. To jest naturalny rezultat zycia w
                              kraju innym od tego w ktorym sie urodzilo.
                              • edytkus Re: od innej strony 17.04.06, 21:41
                                katlia napisała:

                                >Dla mnie, ktos kto nie mieszka w Polsce, nie
                                > wychowuje dzieci w Polsce, na codzien nie mowi glownie po polsku i nie wiaze
                                > wlasnej przyszlosci z Polska nie jest juz 100% Polakiem.

                                A ja sie urodzilam w Polsce, mam Amerykanskiego meza, nienawidze kielbasy ;), do Polski jezdze
                                bardzo rzadko, w domu mowimy wiecej po ang., mam niemal samych Amerykanskich znajomych, i
                                ogolnie prowadze amerykanski styl zycia ALE urodzilam sie w Polsce i zadne czcze gadki tego nie
                                zmienia.

                                >To nie jest brak
                                > lojalnosi czy jakims wyzeczeniem ojczyzny. To jest naturalny rezultat zycia w
                                > kraju innym od tego w ktorym sie urodzilo.

                                Narodowsc i lojalnosc moga ale NIE musza isc w parze!
                                • katlia Re: od innej strony 17.04.06, 21:49
                                  "ALE urodzilam sie w Polsce i zadne czcze gadki tego nie zmienia."
                                  • maruda78 Re: od innej strony 17.04.06, 22:22
                                    Moim skromnym zdaniem wyliczanie procentow ma tylko sens w przypadku osob, ktore maja przodkow
                                    o roznych narodowosciach, w tym przypadku tego sensu brak.

                                    Zreszta to wszystko chyba troche jak z orgazmem, albo sie to czuje albo nie ;-). Chociaz byc moze
                                    mozna wyliczac ile sie mialo procent orgazmu ostatnim razem. Ja myslalam, ze sa to okragle liczby, ale
                                    moze i ulamki sie trafiaja?
                                    :-D


                                    katlia napisała:

                                    > "ALE urodzilam sie w Polsce i zadne czcze gadki tego nie zmienia."
                                    • alex113 Re: od innej strony 17.04.06, 22:35
                                      www.ellisisland.org/genealogy/ellis_island.asp
                                      It has been estimated that nearly half of all Americans today can trace their
                                      family history to at least one person who passed through the Port of New York
                                      at Ellis Island.

                                      Hmmmm .... kim wlasciwie sa Amerykanie i co w nich takiego "odrazajacego" ze
                                      tak wiele osob na tym Forum boi sie byc posadzonych o bycie czescia tego
                                      narodu ??????
                                      • lolyta Re: od innej strony 17.04.06, 22:55
                                        Nic nie ma odrazajacego.
                                        Kwestia definicji.
                                        Sondroza twierdzi, ze poznala kulture hamerycka lepiej niz niejeden rdzenny
                                        Amerykanin. Skoro jej to pasuje do definicji - git.
                                        Ja twierdze, ze pewne rzeczy charakterystyczne dla kazdej kultury sa nie do
                                        wyuczenia, zwlaszcza, jelsi chodzi o przeszlosc. Mam na mysli emocje
                                        towarzyszace pewnym wydarzeniom, ktore buduja spoleczna wiez, smak i zapach
                                        miejsc, ktory budzi albo nie budzi zadnych skojarzen. To chodzi o to, ze sie
                                        wie, jaki smak mialy cukierki czy oranzada ktore sie jadlo ogladajac taki a nei
                                        inny film czy swietujac zwyciestwo takeij a nie innej druzyny.
                                        To do tego sie odwoluje "jomaha" na przyklad:
                                        www.pinezka.pl/content/view/2002/223/
                                        wspolne doswiadczenie ogromnej grupy ludzi, ktorzy nie mieli ze soba nic
                                        wspolnego. I to konkretne opakowanie tej konkretnej kasety dla kazdego z tej
                                        grupy budzi caly szereg skojarzen, z ktorymi jest emocjonalnie zwiazany.
                                        Poznanie tego z trzeciej reki nie jest tym samym. Kazdy moze przeczytac, na
                                        przyklad, "Smazone zielone pomidory", ktore sie chlonie wszystkimi zmyslami, ale
                                        to z nikogo nie uczyni Amerykanina z Poludnia.
                                        Dla mnei to jest wyznacznik przynaleznosci, to jest ta osmoza, to wspolne
                                        _przezywanie_, o ktorej pisze. I ona musi potrwac. Wydaje mi sie, ze tak z
                                        polowe zycia przynajmniej, ale jestem tu na tyle krotko, ze nie bede sie bawic w
                                        wyznaczanie czasowych granic.

                                        A do tego nalezy zauwazyc, ze jeszcze taki Amerykanin, ktory nas zaakceptuje
                                        jako amerykanina, to tez moze byc Amerykaninem wylacznie we wlasnym odczuciu :)))


                                        Alex, a gdyby wybuchla wojna miedzy Polska a Ameryka, to po ktorej stronie bys
                                        sie opowiedziala?
                                        • alex113 Re: od innej strony 17.04.06, 23:12
                                          Ale droga Lolyto, ja jadac do Polski po wielu latach tez nie chwytam
                                          tamtejszych klimatow i pytam jak cymbal kto jest kto i dlaczego. Zycie tam tez
                                          sie zmienia, znajomym z przed lat dorastaja dzieci i siwieja wlosy ich problemy
                                          i realia zycia sa inne od moich. To raczej normalne.

                                          Wiesz oranzada z dziecinstwa i lata 80te w akademiku byly piekne, ale
                                          dziecinstwo juz dawn mam za soba a studia skonczylam 15 lat temu i tez musialam
                                          wyjechac z mojego akademickiego miasta, obetrzec lzy i zadac sobie pytanie co
                                          dalej. Moge plakac ile tylko chce za tym ze kiedys mialam 20 lat i nie zmieni
                                          to faktu ze 20-to latka juz nie jestem i raczej nie bede.
                                          Przeszlosc to piekny temat, mozna sie z niej wiele nauczyc ale nie mozna zawsze
                                          zyc tym co bylo.
                                          Zreszta doskonale wiesz ze z PL wyjechalam 10 lat wczesniej niz ty, czy to
                                          takie dziwne ze mam inna perspektywe ???
                                          • alex113 Re: od innej strony 17.04.06, 23:20
                                            P.S. A propos twojego pytania, wojny do niczego nie prowadza, skupila bym sie
                                            nad znalezieniem rozwiazania pokojowego.
                                          • lolyta Re: od innej strony 17.04.06, 23:30
                                            To ja na to wlasciwie nie bede odpowiadac, bo juz wystarczajaco napisalam w tym
                                            watku i nie bede sie powtarzac...
                                            nie chce mi sie przekopiowywac mojego pierwszego posta z tego watku.
                                            mam wrazenie, ze sie bronisz przed tym co ja pisze, a przecie nie atakuje
                                            Twojego punktu widzenia.
                                            Nie chodzi o to, ze juz wiecej nie bede jadla przyfajconej kaszki na mleku w
                                            przedszkolu.
                                            Chodzi o to, ze jak ktos ja wspomni, to ja wiem, jak smakowala.
                                            Jasniej nie potrafie.
                                            • alex113 Re: od innej strony 18.04.06, 01:08
                                              nie Lolek nie bronie sie :-)

                                              Wiesz twoje krakowskie klimaty artystyczno-intelektulano-patriotyczne, w
                                              ktorych wyroslas sa naprawde niepowtarzalne i rownie oderwana od nich mogla bys
                                              sie poczuc wyjezdzajac do innego miasta gdzies w PL.

                                              Ja dorastalam na "Ziemiach Odzyskanych", gdzie ludzkosc byla naplywowa,
                                              polskich grobow narodowych nie bylo i nie spogladal na nas kilkusetletni
                                              splendor polskiej historii. W wielu miastach i miasteczkach to nawet nikt nie
                                              remontowal niczego przez lata, bo to nasze ale nie nasze, niby polskie ale
                                              poniemieckie.
                                              Natomiast dla wiekszosci rodzin bylo jasne ze to co przed wojna bylo ich
                                              kawalkiem swiata po 1945 juz Polska nie bylo. No bo wlasciwie to z kad ja
                                              jestem: z Polski, Bialorusi, Wilenszczyzny, Ukrainy czy Syberii ????? Takie mam
                                              korzenie :-)

                                              Pozdrawiam z Dzikiego Zachodu
                                              (to prawie tak jak Pomorze Zachodnie)
                                              ;-)))))))))))))))))))))))))
                                              • lolyta Re: od innej strony 18.04.06, 01:42
                                                > Wiesz twoje krakowskie klimaty artystyczno-intelektulano-patriotyczne, w
                                                > ktorych wyroslas sa naprawde niepowtarzalne i rownie oderwana od nich mogla bys
                                                >
                                                > sie poczuc wyjezdzajac do innego miasta gdzies w PL.

                                                A wiesz, ze jak sie teraz zastanawiam to wlasnie jest troche inaczej?
                                                Zanim osiadlam w jednym miejscu z chlopem i dziecmi, bujalam sie a to po Europie
                                                a to po Niujorku a to po Florydzie i zawsze natrafialam na takich ludzi jak ja.
                                                To znaczy nei przypadkiem, oczywiscie, to zawsze bylo na zasadzie "a przespimy
                                                sie u kolegi znajomego", ale zawsze te mieszkania mialy taki sam klimat,
                                                zazwyczaj - stare budownictwo, wszystkie sprzeta domowe wylacznei z naturalnych
                                                materialow, nic do kompletu, wsyzstko znajdywane na flea marketach i
                                                wlasnorecznei naprawiane, wzglednie jakos tam odziedziczone lub najnormalniej
                                                znalezione na ulicy, na scianach sztuka z thrift store'ow, jesli to byl domek,
                                                to dookola drzewa owocowe albo inna jakas zywnosc rosnaca, a w jednym pokoju na
                                                stole podpartym ceglami :) Macintosh z przyleglosciami.
                                                I tak samo te chaty wygladaly w Polsce, Wiedniu, Paryzu, Pradze, Berlinie,
                                                Norymberdze, Niujorku i West Palm Beach (nawiasem mowiac, ja West Palm uwazam za
                                                moje miasto, ale Stuart - nie).
                                                No. Wiec ja to sie jednak czuje nomadem z dziedzictwem, a nie przyrosnieta do
                                                jednego kawalka chyba.
                                                (ale w razie wojny jednak bym chyba nie potrafila przeciwko Polsce wystapic).


                                                > Pozdrawiam z Dzikiego Zachodu
                                                > (to prawie tak jak Pomorze Zachodnie)
                                                > ;-)))))))))))))))))))))))))

                                                no fakt :)
                                                • alex113 Re: od innej strony 18.04.06, 01:49
                                                  lolyta napisała:
                                                  > Wiec ja to sie jednak czuje nomadem z dziedzictwem, a nie przyrosnieta do
                                                  > jednego kawalka chyba.

                                                  ehhh no widzisz jak tak czlowiek posiedzi, pogada i przewalkuje rozne tamaty to
                                                  odkrywa ze jednak ma cos wspolnego ;-))))))))))))))
                              • aniutek Re: od innej strony 18.04.06, 05:24
                                jestem stara jak wegiel mieszkam tu juz 17 lat ( na tej samej ulicy 12!!!!) i jestem w 100% POLKA i tak se
                                mysle, ze moze to dlatego, ze tak lubie kielbase? a moze dlatego, ze krupnik?
                                holera ..... ide poczytac "kite runner" moze ten emigrant z afganistanu oswieci mnie dlaczego czlek gdzies
                                urodzony i wychowany ma TO COS zawsze w sobie jak nie przymierzajac ta sloma co z butow wystaje ;)
                                • edytkus Re: od innej strony 18.04.06, 05:28
                                  aniutek napisała:


                                  > holera ..... ide poczytac "kite runner" moze ten emigrant z afganistanu

                                  wow, z Afganistanu do Norwegii? i co, podoba mu sie?
                                  www.maplandia.com/norway/oppland/holera/
                          • maruda78 Re: od innej strony 17.04.06, 21:15
                            katlia napisała:

                            > Ale ta sama kobieta bedzie juz inna osoba po, powiedzmy, 20 latach w USA -
                            > zwlaszcza jezeli tu sie wyksztalcila, tu pracuje, tu wychowuje dzieci, jezeli
                            > ojcem tych dzieci to amerykanin i jezeli zyje w prawie wylacznie amerykanskim
                            > srodowisku. Taka kobieta predzej czy pozniej przestanie myslec, tak
                            > automatycznie, ze jest Polka.

                            Ale moze wypowiadaj sie w swoim imieniu, bo to co piszesz jest oczywiste tylko dla Ciebie.
                            Nie wszystkie dziewczyny (i nie tylko) z tego forum sa tutaj raptem od tych 5 lat, tak jak np. w moim
                            przypadku. Z wlasnego 'ogrodka' moge podac przyklad mojego malzonka, ktory nie urodzil sie w US,
                            mieszka tu od ponad 15 lat i na moje pytanie odpowiedzial, ze nigdy nie bedzie sie czul
                            Amerykaninem. Wiec moze nie uogolniajmy, ok? Ja moge Cie zapewnic, ze zdania nie zmienie (nie
                            wlaczajac w to lokalnego nowojorskiego patriotyzmu ;-), ale ok, pogadamy za 10-15 lat.

                            >Bedzie amerykanka z polskiego pochodzenia - tak
                            > samo jak miliony innych imigrantow.

                            Kwestia nazewnictwa nie jest tu bynajmniej oczywista i mozna ja interpretowac na 2 sposoby :

                            www.painintheenglish.com/post.php?id=580
                            rowniez ciekawe:

                            www.texasbusinessweekly.com/media/storage/paper480/news/2002/02/20/News/International.Insights.First.Generation.Americans-187139.shtml?
                            norewrite200604171509&sourcedomain=www.texasbusinessweekly.com

                            Inna sprawa, ze termin 'first-generation American' w odniesieniu do imigrantow tutaj nie urodzonych
                            ale naturalizowanych jest zazwyczaj uzywany tylko przez tych ostatnich. Bez komentarza.

                            > Mlodziutke dziewczyny ktore sa zaszokowane wypowiedzia "czuje sie bardziej
                            > amerykanka niz polka" sa albo naiwne
                            • katlia Re: od innej strony 17.04.06, 21:39
                              Dobra
                              • maruda78 Re: od innej strony 17.04.06, 22:15
                                Niespecjalnie.
                                A powinnam?
                                ;-)
                                M.

                                katlia napisała:

                                > Dobra
                            • speranzaa Re: od innej strony 20.04.06, 00:36
                              dokladnie jak napisala Maruda nikt nie jest zszokowany, tylko moze niektorzy
                              sami sobie wmawiaja, ze sa amerykankami/ amerykanami, ktorymi nie sa i nigdy
                              nie beda mimo uplywu lat tutaj a ktorymi tak bardzo chca byc.
                              • aniutek Re: od innej strony 20.04.06, 00:48
                                ja tam nie chce byc Amerykanka, wole byc Polka mieszkajaca w Ameryce.
                                nie rozumiem tego pedu, czy bycie amerykanka jest lepsze ?
                                ale z drugiej strony rozumiem dziewczyny, ktore od Polski czuja sie oderwane i wlasciwie nic je z nia
                                nie wiaze.
                                ja za bardzo sentymentalno/ romantyczno/patriotyczna jestem i w dodatku warszawiak od pokolen.
                                • alex113 Re: od innej strony 20.04.06, 05:37
                                  aniutek napisała:

                                  > ja tam nie chce byc Amerykanka, wole byc Polka mieszkajaca w Ameryce.
                                  No i jestes Aniutku, mieszkasz w najwiekszym skupisku Polonii, z polskim mezem,
                                  otoczona polska rodzina i znajomymi, masz nawet opcje wyslania dziecka do
                                  polskiego przedszkola.

                                  Gdyby przez pierwsze kilka lat twojego pobytu w tym kraju jedyne rozmowy po
                                  polsku odbywaly sie raz w miesiacu przez telefon a jedyna posiadana w zasiegu
                                  rodzina skladala sie wylacznie z Amerykanow to byc moze nie bylo by to takie
                                  oczywiste :-)

                                  > nie rozumiem tego pedu, czy bycie amerykanka jest lepsze ?

                                  Ale dlaczego ped????? Moze poprostu inna sytuacja zyciowa, dla ciebie rownie
                                  abstrakcyjna jak dla mnie mieszkanie wsrod Polonii.

                                  i czemu rozmowa zakreca na bycie lepszym lub gorszym ??? Mamy rozne zyciorysy i
                                  odmienne poglady ale zeby odrazu ludzi dzielic, przeciez nie o to chodzi ....
                                  :-)

                                  • aniutek Re: od innej strony 20.04.06, 16:57
                                    Alexis :)
                                    no wlasnie dlatego napisalam ,ze jednak troche rozumiem Ciebie miedzy innymi.

                                    a to lepsze/gorsze - jakos tak wyczulam miedzy wierszami w kilku postach ale wcale nie Twoich.
                        • alex113 Re: od innej strony 17.04.06, 21:32
                          lolyta napisała:
                          > Czesc z osob z tego watku wspoltworzy "Pinezke". Nie twierdze ze jest to
                          > tworczosc tego lotu co Mickiewicz, ale jednak - jakos sie wpisuje w nurt
                          > tworzenia polskiej, nie amerykanskiej kultury.

                          Jesli chodzi o osoby zaangazowane w tworzenie Pinezki (te w Polsce i te w
                          innych krajach) to klaniam sie nisko i z szacunkiem. Gratuluje talentu,
                          podziwiam za prace i wytrwalosc.

                          > A co do naszej Wielkiej Emigracji - {....} "Jak cie trzeba kochac, ten
                          > sie tylko dowie, kto cie stracil" - to tlumaczy sprawe lepiej, niz ja bylabym
                          w stanie kiedykolwiek ujac..............

                          No wlasnie o to chodzi ze ja po kilkunastu latach tu moge z reka na sercu
                          powiedziec ze nie mam predyspozycji do tego zeby zostac wieszczem ;-))))))
                      • magda.recruit Wrocmy do poczatku 19.04.06, 05:43
                        Witam wszystkich!

                        Zakladajac ten watek nie sadzilam, ze bedzie tak duzy odzew, a przede
                        wszystkim, nie przypuszczalam, ze wywolam nim tyle kontrowersji.

                        Pozwolcie, ze wroce do samego poczatku - celem mojego watku bylo znalezienie
                        odpowiedzi na pytanie, kim jestesmy w chwili, gdy decydujemy sie na wyjazd z
                        Polski i osiedlamy sie w USA. Ja nie pytalam czy czujecie sie Polkami, czy
                        Amerykankami. Nie interesowalao mnie Wasze poczucie przynalenosci narodowej.
                        Celem mojego pytania nie bylo zmuszenie Was do postawienia sie po jednej, albo
                        drugiej stronie i wybrania jednej, albo drugiej narodowosci. Przyjelam za fakt,
                        ze kazdy, kto osiedla sie w innym kraju, chcac nie chcac staje sie bardziej
                        czescia tego wlasnie kraju, i coraz bardziej oddala sie od kraju ojczystego. I
                        nie oszukujmy sie, tak wlasnie jest. Zabily mnie wypowiedzi, w ktorych uwazacie
                        sie za Polki i tylko Polki i odrzucacie fakt, ze Ameryka ma na Was jakikolwiek
                        wplyw. Za hipokryzje uwazam zarzekania, ze ktos jest w 100% Polka i tylko Polka
                        i nic tego nie zmieni. Pomysl, gdybys musiala stanac w Polsce przed grupa
                        Polakow i przekonac ich do swojej polskosci, jakie mialabys argumenty? Nie
                        pracujesz na ten kraj, nie przyczyniasz sie do jego rozwoju, nie dbasz nawet o
                        to, co sie tam dzieje. Jedyne co masz, to wspomnienia o Teleranku (tez
                        wspominam milo) i dawnych czasach w rodzinnym kraju (i ja tez mam do tego
                        sentyment). Czy z reka na sercu nadal moglabys powiedziec, ze jestes w 100%
                        Polka? Pewnie, ze nie! I nie ma tym nic zlego! Jest to fakt, ktory wynika z
                        racji osiedlenia sie w innym kraju. Co wiecej, z owocow Twoich wysilkow
                        korzysta Ameryka, a nie Polska. (patrz ponizej zacytowany post alex113, z
                        ktorej wypowiedzia bardzo sie zgadzam). Nie znaczy to jednak, ze musisz czuc
                        sie Amerykanka. Za nic nie da sie wykorzenic naszego polskiego pochodzenia i
                        nawet nie powinno. Co to wszystko znaczy, to to, ze stanowimy bardzo
                        specyficzna grupe (do czego za nic w swiecie wiele w nas nie chce sie przyznac,
                        z powodow zupelnie dla mnie niezrozumialych), ktora nigdy wczesniej nie byla
                        zdefiniowana.

                        Panie i panowie, chcialam nas zjednac, a okazalo sie, ze nas podzielilam. Mimo
                        ze nie osiagnelam zamierzonego celu, to nauczylam sie wiele z zamieszczonych tu
                        komentarzy. I wiecie, jaki glowny wniosek z tego wyciagnelam? Wiele z nas Polek
                        jest nadal strasznie krotkowzroczna i bardzo subiektywna. Ze jak sie przy czyms
                        uprzemy, to koniec! Tak wlasnie jest, a nie inaczej i nic nas do niczego innego
                        nie przekona!

                        Tak... gdyby stopien uparcia i krotkowzrocznosci, oraz brak obiektywizmu byly
                        miernikami naszej polskosci, to wiele z nas jest Polakami w 110%. ;) Come on,
                        nie jestemy tak prosci!!!

                        Dzieki za podzielenie sie opiniami :)

                        > Bo tak naprawde to ile osob na tym forum cos dla Polski w swoim codziennym
                        > zyciu robi ??? Czy wstajac rano rozmyslamy nad tym zeby w PL bylo lepiej,
                        zeby
                        > polityka sie uspokoila, zeby gospodarka byla lepsza, zeby ludzie byli
                        > szczesliwsi??? Mieszkajac w USA mozna sobie deklarowac swoja polskosc (czy
                        > jakakolwiek inna przynaleznosc) ale w sumie to przyczyniamy sie do tego co
                        sie
                        > dzieje tu a nie tam. To Amerykanskie spoleczenstwo korzysta na tym ze mamy
                        > jakies tam umiejetnosci, talenty, zapal do pracy, ze tu mieszkamy, pracujemy,
                        > rodzimy dzieci itp.
                        > Nie nie deklaruje sie jako Polka, bo nie przyczyniam sie do tworzenia Polski.
                        > Ameryka buduje idac rano do pracy a nie Polske, wiec nie bede o sobie mowic
                        ze jestem oddana ojczyznie Polka.
                        • edytkus Re: Wrocmy do poczatku 19.04.06, 06:47
                          magda.recruit napisała:

                          >> Przyjelam za fakt,
                          >
                          > ze kazdy, kto osiedla sie w innym kraju, chcac nie chcac staje sie bardziej
                          > czescia tego wlasnie kraju, i coraz bardziej oddala sie od kraju ojczystego. I
                          > nie oszukujmy sie, tak wlasnie jest. Zabily mnie wypowiedzi, w ktorych uwazacie
                          >
                          > sie za Polki i tylko Polki i odrzucacie fakt, ze Ameryka ma na Was jakikolwiek
                          > wplyw.

                          Dziwne jest Twoje rozumowanie, doczytalas sie rzeczy ktorych nikt nie napisal. Nie moge powiedziec o
                          sobie ze jestem 100% Amerykanka kiedy nia nie jestem, ba nawet moj maz mowi z duma "my wife is
                          100% Polish" pomimo ze, jak pisalam wczesniej, prowadzimy raczej amerykanski styl zycia.

                          >Za hipokryzje uwazam zarzekania, ze ktos jest w 100% Polka i tylko Polka
                          >
                          > i nic tego nie zmieni.

                          Hipokryzja to jest wtedy gdy Michael Jackson twierdzi ze jest bialy ;)


                          Pomysl, gdybys musiala stanac w Polsce przed grupa
                          > Polakow i przekonac ich do swojej polskosci, jakie mialabys argumenty?

                          akt urodzenia ;)

                          Nie
                          > pracujesz na ten kraj, nie przyczyniasz sie do jego rozwoju, nie dbasz nawet o
                          > to, co sie tam dzieje.

                          i dlatego nie glosuje

                          > Czy z reka na sercu nadal moglabys powiedziec, ze jestes w 100%
                          > Polka? Pewnie, ze nie! I nie ma tym nic zlego! Jest to fakt, ktory wynika z
                          > racji osiedlenia sie w innym kraju.

                          Ok, zalozmy ze wyjezdzam do Chin z zamiarem pomieszkania tam przez jakis czas, czy automatycznie
                          wykrzywia mi sie oczy?

                          >Nie znaczy to jednak, ze musisz czuc
                          > sie Amerykanka. Za nic nie da sie wykorzenic naszego polskiego pochodzenia i
                          > nawet nie powinno.

                          confusing: mieszkajac w USA przez lata jest sie Amerykanka ale nie trzeba sie nia czuc?!


                          > Wiele z nas Polek
                          >
                          > jest nadal strasznie krotkowzroczna i bardzo subiektywna. Ze jak sie przy czyms
                          >
                          > uprzemy, to koniec! Tak wlasnie jest, a nie inaczej i nic nas do niczego innego
                          >
                          > nie przekona!

                          ale co tu mozna zmienic? sfalszowac metryke? balwana na Saharze sie nie ulepi


                          >Come on,
                          > nie jestemy tak prosci!!!

                          :))))


                          >

                          >
                          > > Bo tak naprawde to ile osob na tym forum cos dla Polski w swoim codzienny
                          > m
                          > > zyciu robi ???

                          co to w ogole ma do rzeczy? ja dzisiaj np. dajac dziecku budyn ryzowy myslalam o Japonii a przeciez
                          kimona nie polece sobie kupowac ;))


                          > > Nie nie deklaruje sie jako Polka, bo nie przyczyniam sie do tworzenia Pol
                          > ski.
                          > > Ameryka buduje idac rano do pracy a nie Polske, wiec nie bede o sobie mow
                          > ic
                          > ze jestem oddana ojczyznie Polka.

                          Moja ojczyzna jest Polska, moim domem USA.
                          • magda.recruit Re: Wrocmy do poczatku 19.04.06, 14:19
                            Czy zrozumialas to, co napisalam? nie wydaje mi sie...

                            Powtorze raz jeszcze, ja nie mowie o przynaleznosci narodowej i nie zalezy mi,
                            kim sie deklarujesz...

                            a metryka urodzenia to dokument tylko... jak ktos sie urodzil w PL i po
                            miesiacu wyjechal z rodzicami do USA, to jest Polakiem? Tylko na papierze.

                            Jesli Twoj maz patrzy na Twoje pochodzenie, i Twoich przodkow to racja, jestes
                            Polka, bo innej krwi w sobie nie masz. Temu nie przecze... Ale powtorze raz
                            jeszcze - nie mieszkasz w Polsce, niczego dla Polski nie robisz, jedyne co masz
                            z Polska zwiazane to metryka urodzenia, przodkowie, wspomnienia... teraz
                            przyczyniasz sie do rozwoju USA, zyjesz tym zyciem i korzystasz z tego, co
                            Ameryka ma do zaoferowania... jestes imigrantka, i nie wiem, czemu temu
                            zaprzeczasz...

                            ja tylko probowalam znalezc dla nas imigrantek z Polski okreslenie, ktore
                            odzwierciedli fakt, ze sie tu przenioslysmy, i jednoczesnie bedzie mialo w
                            nazwie, skad pochodzimy... mialo to byc dla zabawy, dla chwili refleksji
                            bardziej niz dla wywolania takich ogromnych emocji... nie zrozumielismy sie...

                            ale nie przecze, podoba mi sie, ze moj watek stal sie najdluzszym aktualnym
                            watkiem na Forum :)
                            • edytkus Re: Wrocmy do poczatku 19.04.06, 16:22
                              magda.recruit napisała:

                              > Czy zrozumialas to, co napisalam? nie wydaje mi sie...

                              a Ty, zrozumialas co ja napisalam?
                              >
                              > Powtorze raz jeszcze, ja nie mowie o przynaleznosci narodowej i nie zalezy mi,
                              > kim sie deklarujesz...

                              w takim razie o co Tobie chodzi?

                              >
                              jestes imigrantka, i nie wiem, czemu temu
                              > zaprzeczasz...

                              w ktorym miejscu ja, czy ktokolwiek inny w tym watku, zaprzecza ze jest imigrantem?!


                              >
                              > ja tylko probowalam znalezc dla nas imigrantek z Polski okreslenie, ktore
                              > odzwierciedli fakt, ze sie tu przenioslysmy, i jednoczesnie bedzie mialo w
                              > nazwie, skad pochodzimy...

                              wystarczy spojrzec na nazwe forum ;)
                              • aniutek juz nas daaawno temu nazwali POLONIA n/t 19.04.06, 16:53