Gość: Simon
IP: 194.181.153.*
05.03.02, 11:37
Jestem od niedawna w Warszawie (2 lata) i mam dosyć długi staż kierowcy ale to
co wyczynia się na warszawskich drogach przekracza granice wszelkiej krytyki.
Jeżdzę po całej Polsce Poznań, Wrocław, Kraków, Gdańsk i stolica ale kultura, a
właściwie jej brak warszawskich kierowców woła o pomstę do nieba. Przepisy
ruchu drogowego zdaje się wg warszawskich kierowców są tylko dla frajerów, np.
ustawienie się na pasie do zjazdu w prawo, a jak tylko mrugnie żółte podłoga i
niech się gapią frajerzy w kolejce. Nagminne nieużywanie kierunkowskazów,
Ludzie! Jak mnie czytacie migacz to nie jest taka fajna zabawka i nie służy wam
tylko innym uczestnikom ruchu, fajnie że macie szybkie fury ale do diabła jak
mi się pakujesz przed nos to chociaż włącz kierunkowskaz.
Jest w Polsce (i nie tylko) taki zwyczaj na drogach jednopasmowych z szerokim
poboczem, że wolniejszy pojazd zjeżdża trochę ustępując miejsca. Piszę jest
zwyczaj, a nie kolego (który chciałeś mnie wczoraj na trasie do Radomia
zatrąbić na śmierć) obowiązek! Jest też ładny zwyczaj podziękowań za ustąpienie
miejsca, krótkie mrugnięcie awaryjnymi - Warszawscy kierowcy! Was to też
dotyczy! W sumie 2 razy podziękował mi kierowca na warszawskich klapach!
A najgorsze jest to że uważacie siebie za best of the best.
To tylko obserwacje z ostatnich dni. Nie wierzę że coś się może zmienić po moim
poście ale może?
Nara
Simon