lolipop8511
25.10.10, 17:15
Chciałabym podzielić się moim osobistym doświadczeniem w walce z chorobą. Mam obecnie 25 lat. Kilka lat temu po paskudnej infekcji zdiagnozowano u mnie astmę oskrzelową. Przeżyłam koszmar... Miałam wyjątkowo ciężką astmę. Czasami męczyłam się nawet jedząc obiad czy biorąc prysznic. Przynajmniej raz w tygodniu byłam na ostrym dyżurze z dusznością. Pomagał dexaven i teofilina. Wiele hospitalizacji...w najlepszych klinikach na Śląsku. Konsultacje u różnych pulmonologów i alergologów. Leczenie dobrane do ciężkiej astmy. Doustne kortykosteroidy (encorton, calcort), duże dawki wziewnych kortykosteroidów (najnowocześniejszych na rynku: alvesco, flixotide, seretide, pulmicort, miflonide-próbowałam wielu bo żaden mi nie pomagał), singulair,atrovent i oczywiście w nagłych przypadkach ventolin lub beroteck. czasami również leki uspokajające. Leczenie w ogóle nie pomagało. Non stop szpitale i dusznści. Nie chciało mi się już żyć...Próbowano mnie nawet zakwalifikować do leczenia biologicznego (szczepionką).Nie wierzyłam, że powrócę do normalnego życia...Mam na to wszystko dowody w postaci wypisów szpitalnych i innej dokumentacji medycznej.
Rok temu sąsiadka poleciła mojej mamie mieszankę kanadyjskich ziół ( nie piszę nazwy handlowej żeby nie być posądzona o nieczyste intencje).Mama oczywiście kupiła mi ją. Piję kieliszek codziennie rano. Efekt jest taki, że obecnie zażywam fklixotide w dawce 50 (dawka dla dziecka) raz dziennie! Normalnie żyję, pracuję. Codziennie dziękiuję Bogu. Lekarze oczywiście nie chcą wierzyć, że to dzięki tym ziołom. Zawsze byłam racjonalistką dlatego myślałam, ze pomoże konwencjonalna medycyna a nie jakieś ziółka! Kochani, okazuje się, że zawsze jest nadzieja. polecam każdemu moją terapię:)))