okrent9 22.04.07, 21:54 pamńentaće Simbóśa? img46.imageshack.us/my.php?image=yard0162hj5.jpg ómar (((((((((((((( Odpowiedz Link Obserwuj wątek Podgląd Opublikuj
okrent9 Re: poćeshće... :( 22.04.07, 23:53 dzięki... Wyjeżdżając ostatnio ze Stanów zastanawiałam się czy jeszcze zobaczę Bonnie, która jest starsza - była starsza... Ale nie przyszło mi do głowy, że Simbie coś się stanie Wczoraj były urodziny syna dentystki i rozmawiałam ze wszystkimi przez telefon, z kotami też... i nie wiedziałam, że z Simbą coś jest nie tak bo dentystka nie myślała że to tak poważne i nie chciała mnie martwić... zwłaszcza że to były urodziny i byłam już i tak smutna, że mnie tam nie ma I dopiero dziś się dowiedziałam, na pół godziny przed jego śmiercią, że chyba jest z nim bardzo źle (((( a tak się złożyło, że nawet nie mogę pogadać z nikim teraz bo koniecznie na jutro trzeba coś przygotować (wycena domu)... z dzieciakiem pogadałam przez 40 min ale nie chciałam jego bardziej przygnębiać więc się starałam tylko miłe rzeczy wspomniać A jest mi tak smutno. Spacer nie pomógł. To dlatego tutaj o tym napisałam... tutaj jeszcze dwie fotki: img254.imageshack.us/my.php?image=simbahx9.jpg img440.imageshack.us/my.php?image=digiapril2006025mv5.jpg Odpowiedz Link
wave32 Re: poćeshće... :( 23.04.07, 00:39 Wiem, co teraz czujesz.... Trzymaj się Okręciku. I nie martw się. Moje zwierzaki, które polują na niebiańskie myszki w Krainie Wiecznych Łowów już zaopiekowały się Simbą. Odpowiedz Link
okrent9 Re: poćeshće... :( 23.04.07, 15:56 Dziękuję jeszcze raz, Wave. Chciałam odpisać od razu w nocy, ale coś się stało z połączeniem. Dzisiaj wcale mi niewiele lepiej Kilka moich kotów też jest już od lat "po drugiej stronie mostu", i wiem, że Simbie niczego już teraz nie brakuje... ale tak mi źle, że nie mogłam mu pomóc, kiedy tego potrzebował, w tych ostatnich chwilach... Dentystka powiedziała, że widać było, że chce być głaskany... on był trochę dzikusem, żartowaliśmy zawsze, że któraś jego babcia miała chyba kochanka rysia... Simba był nieśmiały i długo przywykał do nowych ludzi, nie pchał się też specjalnie na kolana w porównaniu z Bonnie. Ale tuż przed śmiercią widać było, że chce być głaskany. I tak mi smutno, że nie mogłam tam być z dentystką i też go pogłaskać Odpowiedz Link
inrzynjer.mamun Re: poćeshće... :( 24.04.07, 21:33 trzeba mocno kochać Koty, tak szybko odchodzą... Odpowiedz Link
vauban Re: poćeshće... :( 26.04.07, 06:19 Wszystkie koty idą do pięknej Krainy Wiecznych Łowów... Odpowiedz Link
okrent9 Re: poćeshće... :( 26.04.07, 18:12 jestem tego pewna, vauban... Szkoda tylko że czasem odchodzą tak nagle i nie można im nijak ulżyć w tych ostatnich chwilach... Odpowiedz Link
okrent9 Re: poćeshće... :( 26.04.07, 18:09 Ja to wiem, mamóńó. Ale trudno to praktykować będąc tak daleko... To właśnie tak boli To była/jest pierwsza prawdziwa śmierć w życiu syna dentystki (16 lat). I widzę, że dzieciak wyciągnął z tego smutnego wydarzenia odpowiednie wnioski... Kiedyś dowcipkował sobie ze mnie, że pozwalam kotom sobą rządzić kiedy np. męczyłam się pisząc jedną ręką, bo drugą musiałam potrzymywać zsuwającą się z moich kolan uśpioną kotkę... Teraz już to rozumie. Odpowiedz Link
okrent9 Re: poćeshće... :( 27.04.07, 01:33 śliczny i kochany... img406.imageshack.us/my.php?image=digifeb2006381os1.jpg Odpowiedz Link
vauban Re: poćeshće... :( 28.04.07, 00:58 Piękny kot... Ja zasadniczo jestem człowiekiem nie bardzo wierzącym. Właściwie, to całkiem nie. Ale, jeśli to, co nam mówią, jest choć w części prawdą, to kiedy już umrę, bez problemu zorientuję się, gdzie wylądowałem. Jeśi zapakuje mi się natychmiast na kolana kilka kotów, będzie jasne, że jestem w niebie, bo one są tam u siebie Tak mi przykro. Ale zdarza się. Pomyśl, że jego duch jest teraz w jakimś małym, biednym, piszczącym kociątku, i weź sobie kolejnego kota. Będzie Cię kochać tak jakby nigdy nic się nie stało... Odpowiedz Link
okrent9 pogrzeb 28.04.07, 02:44 vauban... ja w zasadzie też jestem człowiekiem wierzącym nie bardzo a właściwie to całkiem nie... ale Twoja wizja nieba bardzo mi się podoba i od teraz będę się nią pocieszać Dzisiaj Simbuś został skremowany. img249.imageshack.us/my.php?image=simbacertyfikatpn3.jpg Właśnie niedawno dentystka wróciła z cmentarza i wszystko mi opowiedziała. Spytali ją tam i jej córkę, czy chcą jeszcze na chwilę na Simbę popatrzeć, a kiedy powiedziały, że tak, położyli go na pięknej aksamitnej poduszce... Dziecko (choć 19-letnie) biedne się znowu popłakało i nie mogło już potem przestać... Ja pewnie też bym się tam popłakała. A potem wzięli naszego kotka i włożyli do takiego specjalnego pieca i można było jeszcze oglądać przez chwilę, jak ogarniają go płomienie... Potem zasłonięto "okno"... Później włożono prochy do urny. A właściwie do dwóch, bo chyba wezmę część do Polski... Simbie na pewno by się tutaj u mnie podobało. Łąki, pola... "Marnują się", bo ja, Vauban, nie mam tutaj kota od lat. Cały problem z moim "braniem sobie kota" polega na tym, że jestem to tu, to tam... nie bardzo mogę zostawiać kota na pół roku albo oczekiwać, że ktoś się będzie moim zwierzakiem zajmował kiedy jestem w USA... To dlatego już od lat, kiedy mojego ostatniego "polskiego" kota przejechał traktor (((( nie mam tutaj w kraju "swojego" kota... w Chicago, nawet jeśli dentystka wyjedzie do mnie na parę tygodni, są dzieci, które się mogą zwierzakami zająć... Jeśli kiedyś przyjadą wszyscy, też będziemy mieć problem, co z opieką nad kotami - kotem... i psem... ale to nie będzie na pół roku, tylko najwyżej na kilka tygodni... Moje koty w Polsce były chowane w ziemi... tak było prościej i naturalnie... Ale tam nie można ot tak sobie pochować kota we własnej (i jego własnej) ziemi. Przepisy nie zezwalają. Dlatego zdecydowałyśmy się na kremację. Można też chować na tym cmentarzu dla zwierząt w ziemi, ale wtedy Simba już zawsze byłby w tym jednym miejscu, bez względu na nasze podróże i przeprowadzki... wśród obych zwierząt... a on był taki płochliwy i unikał obcych. Więc kremacja, żeby jego prochy można było zabrać z sobą do ogrodu, gdzie lubił obserwować ptaszki. Od dnia śmierci Simby naoglądałam się mnóstwa stron w internecie z wszystkim, co jest potrzebne do pogrzebu zwierzaka... To cała branża... Jeśli ktoś patrzy na to z zewnątrz, może myśleć o tym różnie. Ale te wszystkie przedmioty i usługi bywają naprawdę potrzebne... Wyobrażam sobie, że zwłaszcza starszym osobom, samotnym, dla których pies czy kot był najbliższym przyjacielem... Odpowiedz Link
ciociapolcia Re: pogrzeb 28.04.07, 09:20 Zerkają na nas czasem te nasze pociechy, wygrzewając się na słońcu, czasem przypomną swoim cieniem, przebiegając drogę... często bliżsi niż ludzie. Okrentku, współczuję. Sama mam dwie duszyczki w Koniku Nowym (Cmentarz dla Zwierząt pod Wawą), i choc minęło juz sporo lat, serce mi się ściska i łzy zbieraja w oczach jak o nich myśle (np. teraz). Teraz mam dwa kocuru i wiem, że jeden z nich ma w duszy moją Czarną Mańkę. Ściskam. Odpowiedz Link
okrent9 Re: pogrzeb 28.04.07, 16:09 dziękuję, ciociupolciu... pewnie przez jakiś czas jeszcze na myśl o tym, że Simba już nigdy nie spróbuje się winsynuować na moją głowę (uwielbiał włosy) będzie mi bardzo smutno... Właśnie opowiedziałam o wszystkim mojej mamie i popłakałam się przy tym, a potem osobno nieletniej bratanicy i też z trudem udało mi się powstrzymać łzy. Być może personifikujemy trochę nasze koty, psy i inne zwierzaki... Czasem dla pocieszenia się próbuję pamiętać, że wg przeróżnych badań naukowych nie mają one świadomości tego, co to jest przyszłość, więc na swoje szczęście nie znają strachu przed śmiercią w takim sensie, w jakim jest on udziałem człowieka. Na pewno, niestety, znają ból... A nas ludzi w obliczu cierpienia i śmierci zwierzaka najbardziej chyba boli niepewność, czy czegoś przypadkiem nie zaniedbaliśmy i tym samym nie przyczyniliśmy się do ich cierpienia albo odejścia... Ten ból można zminimalizować jeśli się o naszych ulubieńców na co dzień odpowiednio troszczymy... ale pozostaje jeszcze żal, że wszystkie te piękne chwile które razem przeżyliśmy od teraz będą powracać już tylko we wspomnieniach Ciociupolciu, obejrzałam stronę cmentarza o którym wspominasz. Urokliwe miejsce. Twoje dwie duszyczki nie mogły sobie wymarzyć piękniejszego zakątka. Odpowiedz Link
ciociapolcia Re: pogrzeb 28.04.07, 18:09 Oczywiście, że personifikujemy, nawet trudno było by nie... Przecież mają różne charaktery, umiejętności, zachowania i żyjąc z nimi pod jednym dachem trudno tego nie zaobserwować, nie doświadczyć. Też się pocieszam, że to "tylko zwierzęta", że nie znaja tego strachu co my, jednak nie wierzę, że nie wiedzą, bo pamiętam spojrzenie Mańki ostatniej nocy... Przychodzą, odchodzą... A my w ich krótkim życiu powinniśmy zrobić jak najwięcej dobrego... Może gdzieś czeka na Ciebie zagubiona duszyczka Simby, potrzebująca pomocy... Nie namawiam, po pierwsze przez podróże, a po drugie sama wiem jak trudno wziąć "nowego" kota (u mnie problem był z zajęciem miejsca, w sercu też, po Mańce, odczuwałam strach przed pewnego rodzaju "zdradą"), ale czasem tak los układa drogi... Odpowiedz Link
wave32 Re: pogrzeb 29.04.07, 00:22 okrent9 napisała: > Ciociupolciu, obejrzałam stronę cmentarza o którym wspominasz. Urokliwe > miejsce. Twoje dwie duszyczki nie mogły sobie wymarzyć piękniejszego zakątka. I moje trzy... Odpowiedz Link
inrzynjer.mamun Re: pogrzeb 29.04.07, 09:45 a ja nawet nie wiem, gdzie jest Kacper (z główką jak orchidea) .... trudno, so it goes... Odpowiedz Link
inrzynjer.mamun Re: pogrzeb 03.05.07, 05:35 no nie wiem, to nie jest "hisoria wesoła, a ogromnie przez to smutna" Odpowiedz Link
bei Re: pogrzeb 03.05.07, 19:06 Czytam, smutno mi...ja już nie trzymam futrzaków, tak bardzo boję się ich straty Nie zmienia to mojego życiaz na lepsze, bo doskonale wiem, co mi ucieka. Odpowiedz Link
okrent9 patrzcie :) 15.05.07, 21:22 img168.imageshack.us/my.php?image=kittencz6.jpg Myślę, że ten kotek idzie prosto do mnie I chyba w sobotę dojdzie Odpowiedz Link
vauban Re: patrzcie :) 15.05.07, 22:14 Widźmy Pjenkny koteg, ródy i wogule. Takiego to tczszeba hyba karmidź wyłoncznie Szebą i Gurmetę, bo Wiskasa nje rószy ? A poważnie, to cholernie się cieszę. Cudny jest rudzielec, i na pewno będzie miał u Was wspaniały domek Odpowiedz Link
okrent9 Re: patrzcie :) 15.05.07, 22:30 no, domek to u mnie, tu w Polsce... ale już został uczuciowo zaadoptowany transatlantycko... nawet telefony były tam i z powrotem: co z kotkiem? brać, nie brać? bo ja tyle czasu spędzam poza Polską... ale jednak biorę Moja mama zobowiązała się nim opiekować podczas moich wyjazdów A tak w ogóle, to ja wcale nie szukałam kota... jakoś przypadkiem zobaczyłam ogłoszenie, że ktoś "odda kotki", i zobaczyłam, że jest tam malutkie zdjęcie... i kliknęłam z ciekawości... I zobaczyłam tego sobowtóra Simby z czasów jego dzieciństwa, jak maszeruje prosto do mnie... i coś mi się w głowie przestawiło Gdybym miała w planach wzięcie kotka, to po prostu szukałabym jakiegoś biedaczka... ale ten akurat jakoś tak "przyszedł do mnie"... A co jada jeszcze nie wiem o.o Wiem tylko że ma długą sierść po mamie (pers???) ale nos po tacie (ponoć nie-pers). Jeśli adopcja dojdzie do skutku, niedługo zasypię Was fotkami Odpowiedz Link
inrzynjer.mamun Re: patrzcie :) 16.05.07, 07:46 sess wrażenja orencik zaczoł pisadź ss bóendamji! ) p.s. (ładny maluch) Odpowiedz Link
wave32 Re: patrzcie :) 16.05.07, 17:43 okrent9 napisała: > ale nos po tacie (ponoć nie-pers). I całe szczęście! Persy mają wielkie problemy z przegrodą nosową, co za tym idzie - z oddychaniem. > Jeśli adopcja dojdzie do skutku, niedługo zasypię Was fotkami Okrętko - super koton! Ciesze się razem z Tobą! I czekamy na fotki. Odpowiedz Link
okrent9 Re: patrzcie :) 17.05.07, 01:04 Ten kotek do mnie nie przyjdzie (( Opowiem Wam jutro... być może przyjdzie do mnie inny - ale zobaczymy... Odpowiedz Link
wave32 Re: patrzcie :) 17.05.07, 23:28 Okrent - mam 3 w zanadrzu jakby co... Tricolor, buras i prawie tricolor - z przewagą białego Mają tydzień. Aaaaaaa, i tydzień temu u sąsiadki okociła się biało - czarna przybłęda... Jakby co... Odpowiedz Link
bei Re: patrzcie :) 18.05.07, 07:24 códny....taki kodek z osoblivym kodem ...ja troszke wjeże w reinkarnacjem- wendrufka emocji... kolor navet nie ródy a płovy- taki póztynny bardziej....dłógom droge pszebył- miendzykontynentami Okrentko- śliczny...i ózdrawjajoncy Odpowiedz Link
okrent9 Re: patrzcie :) 19.05.07, 11:07 Lada moment powinna do mnie dotrzeć Pani z Kotkiem... który ma u mnie zostać Nie wiem nawet jeszcze dokładnie jak wygląda. Wszystko Wam opowiem wieczorem. A Ty, Wave, nie kuś... Odpowiedz Link
okrent9 Re: patrzcie :) 19.05.07, 11:15 ach to czekanie... mam nadzieję, że Pani trafi... Przyjeżdża z dosyć daleka i nie zna moich okolic. Ponieważ i tak nie mam nic innego do roboty jak tylko wypatrywanie, czy Kot nie nadjeżdża, może Wam opowiem trochę więcej. Otóż kiedy dowiedziałam się, że tamten rudy kotek do mnie nie przyjdzie (bo poszedł do kogoś innego ...), zaczęłam szukać kotów w internecie. No i znalazłam taką koteczkę z Katowic, która szukała domu przez fundację For Animals. Skontaktowałam się z fundacją. Okazało się, że trzeba sprawdzić, czy kotka jest jeszcze do wzięcia, czy już znalazła jakiegoś opiekuna. Pani obiecała zadzwonić wieczorem z informacjami. Wieczorem okazało się, że tej kotki już nie ma, ale jest pewien kot, który strasznie chciałby mieszkać w domu z ludźmi... Oczywiście powiedziałam, że czekam No i teraz czekam i ze skóry wychodzę... Kocisko ma przygotowane jedzenie i kuwetę i nawet domeczek, i nie wiem co jeszcze mogłabym w tej chwili zrobić... więc siedzę tutaj i Wam opowiadam. Odpowiedz Link
okrent9 Re: patrzcie :) 19.05.07, 11:36 W powyższym poście była wersja skrócona. Są jednak w tej historii interesujące szczegóły. 1. Kiedy zadzwoniłam do fundacji po raz pierwszy, potraktowano mnie ze słusznym dystansem. Chce kota i to już? czy to normalne? Oczywiście nikt tych pytań nie zadał wprost. Pytano mnie, czy dzwonię z jakiejś firmy. Wyjaśniłam, że prywatnie i że znalazłam ogłoszenie w internecie... I wieczorem miałam czekać na wiadomość. W ciągu dnia doszłam do wniosku, że w sumie to normalne, że w takiej fundacji nikt nie tryska szczęściem tylko dlatego, że ktoś dzwoni i chce kota. Pomyślałam, że mogli pomyśleć, że np. kot jest mi potrzebny do jakichś obrzędów satanistycznych Przecież jestem obcą osobą, skąd mają wiedzieć, co ja chcę zrobić z ich kotem... Czekając na telefon napisałam więc do fundacji e-maila z informacjami o mojej sytuacji mieszkaniowej, warunkach jakie mogę zapewnić kotu, o moich poprzednich kotach, o kotach dentystki, i wysłałam serię zdjęć z w/w kotami na moich kolanach itd. Krótko mówiąc, "sprzedałam się" jako kocia mama Pani z fundacji zadzwoniła do mnie jakieś pół godziny później i rozmowa była już zupełnie inna Taka kociarza z kociarzem Szczegół drugi. Pani opisując mi kotka (7-9 miesięcy) powiedziała, że MIAŁ NOWOTWÓR NA USZKU. Wycięto mu go i jest OK. Ale ja i tak wpadłam w panikę. Od razu zobaczyłam się za kilka tygodni z kotem umierającym mi na rękach. Omal się nie popłakałam. Pani zapewniła mnie, że to był nowotwór niezłośliwy, była robiona biopsja i okazało się, że wszystko jest w porządku, że zabieg był wykonany ok. miesiąca temu i kot jest całkiem OK, i ona nawet da mi zaświadczenie od weta, że kotek nie ma raka. I że słyszy. Kiedy powtórzyła to trzy razy, wreszcie do mnie dotarło. Powiedziałam, że w takim razie czekam na tego kotka. I spytałam jeszcze jak wygląda. Pani powiedziała, że ma dłuugie nogi (od razu skojarzyło mi się z Simbą) i jest biało-buro-jakiś tam (byłam tak podekscytowana, że nawet nie pamiętam). Wtedy spytałam, którego ucha mu brakuje, a Pani wytrzeszczyła na mnie przez telefon oczy: "ależ jemu żadnego ucha nie brakuje! to coś co mu wycięto było malutkie!" Szczegół trzeci. Wczoraj napisałam Pani dokładne wskazówki, jak do mnie dojechać, ale nie pamiętałam nazwy pewnego ronda, a chciałam ją podać, więc zadzwoniłam do kumpeli która powinna była to wiedzieć. Przy okazji opowiedziałam jej, że biorę innego kota (nie tego rudego), i pokrótce zrelacjonowałam jej swoje kontakty z fundacją. Kiedy doszłąm do punktu, w ktorym powiedziałam, że doszłam do wniosku że chyba najpierw wzięli mnie za satanistkę... któa potrzebuję zwierzęcia na ofiarę kumpela powiedziała, że być może nawet nie to, może pomyśleli sobie, że potrzebuję KARMY DLA WĘŻA!!!! Nawet nie wiedziałam, że coś podobnego jest możliwe... :\ Odpowiedz Link
okrent9 Re: patrzcie :) 19.05.07, 11:39 sorry ze te moje posty takie chaotyczne, ale spałam tylko 3 godziny... Idę powiększyć drzwi w domu dla kotka. Doszłam do wniosku, że skoro ma długie łapy i ma już te 7-9 miesięcy, to może się nie przecisnąć przez obecny otwór. Odpowiedz Link
okrent9 Re: patrzcie :) 19.05.07, 11:48 Drzwi są większe. Pani nadal nie ma (15 minut spóźnienia od podanej mi przez nią godziny późniejszej). Czekam i czekam i czekam i marznę, bo jestem niewyspana. Odpowiedz Link
okrent9 Re: patrzcie :) 19.05.07, 12:00 co chwilę wydaje mi się, że podjeżdża jakiś samochód... a to albo sąsiedzi, albo traktor, albo kosiarka, albo wiatr, albo omamy? :\ Pani ma już prawie pół godziny spóźnienia... Mam nadzieję, że po prostu dłużej niż myślała zeszła jej inna adopcja, która miała załatwić przed przyjazdem do mnie.. i że za chwilę jednak tu będą... Odpowiedz Link
okrent9 kot w całej okazałości 19.05.07, 16:29 tu: img517.imageshack.us/my.php?image=kot033cv9.jpg Odpowiedz Link
okrent9 Re: kot w całej okazałości 19.05.07, 17:02 i jeszcze tu: img181.imageshack.us/my.php?image=kot022jp0.jpg a tu kota zaczyna morzyć sen: img294.imageshack.us/my.php?image=kot028tb0.jpg Teraz wreszcie biedaczek śpi. Okazało się, że miał objawy choroby lokomocyjnej w drodze do mnie, więc już samo to nieźle nadszarpnęło jego siły. Potem musiał zwiedzić dom, przewrócić stosik książek, zrozumieć, że choć kabelki mogą czasem wyglądać jak żywe, nie należy ich gryźć (wystarczyło kilkakrotne "psik" i wyraz dezaprobaty w moich oczach! mam kota geniusza ))) Kiedy przewrócił za moimi plecami książki - żadna tragedia, ale trochę się przestraszyłam i wyrwało mi się jakieś "o-o" - zrobił w tył zwrot i poszedł do holu. Po chwili wyjrzałam, żeby sprawdzić, czy czegoś nie psoci. Siedział grzeczniutko na środku podłogi, zwrócony w stronę drzwi do mojego pokoju "komputerowego", a głowę miał, przysięgam, opuszczoną na znak przeprosin. Powiedziałam mu że może wejść i że się nie gniewam. Wszedł. Po chwili zaczął się interesować modemem. Ja na to "psik" - kot wychodzi. Zaglądam po chwili do holu - znów siedzi jak uczniak wyrzucony z lekcji, taki potulny. Na jego widok najtwardsze serce by stopniało Zawołałam go do środka (pokazywałam dentystce jego pierwsze fotki), i wtedy pierwszy raz sam wskoczył mi na kolana a po chwili zajął się komunikacją elektroniczną Potrafi pisać szybciej niż ja Wtedy wysłałam Wam tego posta pisanego przy współudziale. Teraz wreszcie się trochę uspokoił i śpi w promieniach słońca... przez pół dnia chodził za mną krok w krok i łasił się nieustannie. Panie z fundacji powiedziały, że był w lecznicy w klatce "wystawowej" przez o ile dobrze zrozumiałam dwa miesiące... i kiedy ostatnio próbowały go zabrać na spacer, wszedł z powrotem do klatki zanim przymocowały mu szeleczki... taki był zrezygnowany. Przekonany, że jego życie ogranicza się do klatki... No, u mnie szybko zapomni Odpowiedz Link
wave32 Re: kot w całej okazałości 19.05.07, 22:38 Już zapomniał Niech Ci się zdrowo chowa! Odpowiedz Link
okrent9 Re: kot w całej okazałości 19.05.07, 22:43 dzienx piszze jednom renkom bo na drógey cox mi mrootshy Odpowiedz Link
okrent9 Re: kot w całej okazałości 19.05.07, 22:46 a teras ćenszko pshe rzyva pshes sę.. hyba mńaó za doorzo vrażę i teras ma sny postępresyoneestytshne Odpowiedz Link
wave32 Re: kot w całej okazałości 20.05.07, 00:12 okrent9 napisała: > piszze jednom renkom bo na drógey cox mi mrootshy A guasknij go ot vójka łejwa Abo podrap Za óshkię Odpowiedz Link
inrzynjer.mamun Re: kot w całej okazałości 20.05.07, 11:35 wogle to jezd chistorja wesoóa,i wcale niepszes to smótna Odpowiedz Link
okrent9 dźenx 21.05.07, 14:24 Nóncjo dźenqye za fshyskye guaski i drapki ))) moshe Vą povjedźedź irz Nóncjo yess kozmo fólvypas i od razó dałą go na dyete.Dlatego, bo ą zjadby całom loduffke jagby sórzonca ńepilnovaua.No a ya oczyviźće kce irzby muj kod byó vypaśony ale, ńe ftym sęśe. Odpowiedz Link
vauban Re: a na 23.05.07, 23:47 zweiżaki, toby nje byuo zile wpósicić zdjencie kotga ? Bo imidższak siem wolno uaduje, sórzoncy nje dba o neon strade Odpowiedz Link
okrent9 Re: a na 24.05.07, 02:40 a to ya povję moyemó sórzoncemu od ląsó rzeby i f tym kerónq phnou.ale yak śe yoosh vyśpje gdyssh poczebny mi yess teras leraks.ot tego pokazyvańa tipsę dźe sórzonca/qharka ma sadzidź te rurzove kfjatki. Odpowiedz Link
ciociapolcia Re: kot w całej okazałości 24.05.07, 16:42 Aż mi się łza w oku zakręciła. Ode mnie i moich tłuściochów też głaski i drapki. ** Odpowiedz Link
okrent9 Re: kot w całej okazałości 25.05.07, 00:20 dzięx i sorki Vas fshyskih rze ńekazauą jeshcze moyemó Pi-arowi dadź tyh foteg na Zvjeżenta ale muj dźę polegau na davańó kotq kropli do óshnyh...... :\ thsyli safari. a tY ćoćó Polcó gdźe maż tóźćohy na fodkah? Odpowiedz Link
vauban Re: kot w całej okazałości 25.05.07, 01:16 Łokrentku ! Popacz na moie kocurgi i sie zastanuf, tszy nie hciauabysi mjeć swojego w poblirzu fotoforum.gazeta.pl/72,2,631,46204769.html Pees. Moje kotgi som burasy, ale bardzoo kozmo Odpowiedz Link