black-apple
05.09.10, 11:54
Wątek tyczy się wszystkiego (postaci, wątków, scen, fragmentów, stylów,
książek) które waszym zdaniem zawierały w sobie potencjał, który został
koncertowo zaprzepaszczony. W moim prywatnym rankingu na czele wysunął się
wątek pyziaczy, a właściwie jego finał. Od czasu, kiedy Pyziak zniknął na amen
bodajże w Brulionie wyczekiwałam na jego powrót i konfrontację z coraz to
bardziej świętą Gabrielą i jej rodziną. Zastanawiałam się co się z nim dzieje,
co spowodowało jego odejście i czemu tak fajnie zapowiadający się chłopak
(pomijając kwiaty jabłoni i wąsik) zamienił się w potwora, jakim go chcą
widzieć Gaba z matką. Pierwsza wzmianka o spotkaniu trzeciego stopnia z
Pyziakiem nie zachęcała. Pijak, awanturnik i do tego burak. Niemniej wciąż
trzymała mnie nadzieja, że autorka trzyma coś w zanadrzu. Niespodzianka
ujrzała światło dzienne i Pyziak wyskoczył z kapelusza w całej swej pyziaczej
glorii. I tutaj moje oczekiwania spadły na ziemie z przerażającym stęknięciem
rozczarowania. Zdegustowanie irytującą sceną z herbatką Róży czy pojawieniem
się komitetu w składzie z Jasiem Juliuszem P. na ślubie angstującej córki to
nic, nic w porównaniu z zawodem, jakim był dla mnie brak jakiejkolwiek
konfrontacji na linii Pyziak-Gaba. Ha, sam Grzesiu Turnau pewnie wkręciłby się
do rozmowy, jako ten mąż na doczepkę, który musiał znosić gabrysiowe
zawodzenie za utraconym stalowookim brunetem. Całe to napięcie, cały ten
kunszt literacki i artystyczny, z jakim Musierowicz mogłaby podejść do tematu
zostało zaprzepaszczone, nie, brutalnie zamordowane. Krótką wzmiankę o
wyjaśnieniu wszystkiego w Sprężynie biorę nie za akt dobrej woli, tylko za
zbywanie czytelników na tej samej zasadzie, na której nie dane nam było
wiedzieć, co było powodem ucieczki Pyziaka. I już się nie dowiemy. To samo z
rozmową, która mogłaby urosnąć do rangi najlepszej sceny w Jeżycjadzie.
Autorka dmuchała balonik oczekiwań, dmuchała i dmuchała, a dmuchając
wspominała Pyziaka, głównie obarczając go winą za bezsenne noce i płacz
Gabrieli, później za podły charakter Laury, dmuchała i dmuchała, a jak już się
nadmuchał i to z pyziaczą głową, to go nie tyle co przekłuła, ale pociachała
na drobne kawałeczki i wyrzuciła do śmieci z miną: "A czego się wyście
spodziewali?". No właśnie, czego? Odrobiny dorosłego spojrzenia na sprawy i
sceny będącej sprawdzianem dla pisarza w Neobachoriadzie? Głupcy z nas i tyle!