Dodaj do ulubionych

Reduta Leppera

IP: *.rsk.pl 20.06.02, 13:45
Reduta Leppera


Opowiadanie Wicemarszałka

Nam przemawiać nie potrzeba - wstąpiłem na krzesło
I spojrzałem na salę; dwieście posłow gwizdało.
Zgrai samoobrońskiej ciągną się szeregi,
Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi;
I widziałem ich wodza; - przybiegł, mikrofonem skinął,
I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął;
Wylewa się spod skrzydła ściśniona piechota
Długą czarną kolumną, jako lawa błota,
Nasypana płatkami łupieżu. Jak sępy
Z czerwono-białymi krawatami, na zadymę prowadzą zastępy.

Przeciw nim sterczy drewniana, wąska, zatłoczona,
Jak głaz bodzący morze mównica sejmowa.
Dwa tylko miała mikrofony, wciąż włączone stoją;
I nie tyle prędkich słów gniewne usta miotają,
Nie tyle przejdzie uczuć przez duszę w rozpaczy,
Ile z tych mikrofonów leciało oskarżeń, pogróżek.
Patrz, tam pomówienie w sam środek Platformy się nurza,
Jak w fale bryła lawy, partia rechotem zachmurza;
Pękają ze śmiechu wodzowie, Platforma z sali leci
I ogromna łysina śród kolumny świeci.

Tam Hojarska lecąca, z dala grozi, szumi, wyje;
Ryczy jak byk przed bitwą, miota się, szeregi ryje;-
Już dopadła, jak boa śród kolumn się zwija,
Pali piersią; rwie zębem, oddechem zabija.
Najstraszniejszej nie widać, lecz słychać po dźwięku,
Po waleniu się cherlaków, po uderzonych jęku:
Gdy kolumnę od końca, do końca przewierci,
Jak gdyby środkiem sali przeszedł anioł śmierci.

Gdzież jest przewodniczący, co tłumy te wyprawia?
Czy dzieli ich odwagę, czy pierś sam nadstawia?
Nie, on siedzi o pięć metrów na swej mównicy,
Przewodniczący wielki, samowładnik Sejmu połowicy.
Zmarszczył brwi, - i pięćdziesiąt posłów wnet biegnie;
Krzyknął, - pięćdziesiąt posłów blokuje przejście;
Skinął, - powstała blokada od prawa do lewa.
Mocarzu jak Bóg silny, jak szatan złośliwy,
Gdy rząd buzkowy twoje chłopstwo goniło,
Gdy poselstwo eseldowskie twoje stopy lizało;
Marszałek jeden twojej mocy urąga,
Podnosi na cię rękę, i mikrofon wyłącza,
Mikrofon Rzeczypospolitej na twojej mównicy,
Boś go chamsko zajął, synu kłonicy !

Lepper dziwi się - ze strachu drżą Samoobrończany,
Lepper gniewa się - ze strachu mrą jego dworzany,
Ale sypią się wojska, których Bóg i wiara
Jest Lepper, Lepper gniewny, - umrzem, rozweselim Leppera.
Posłany drugi mikrofon na oczach pół-Polski.
Wierny, czynny i sprawny - jak knut w ręku watażki.

Ucichł on; - za nim jego posłowie. Czyż słowo padło
Wymówione z rządowej loży i gębę Leppera zamknęło?
Czy zapał ktos z rządu obietnicą jakąś zalał?
Zgasnął ogień walki. - Już Marszałek straż wołał.

Gdzież sejmowa straż? - Ach dzisiaj pracowała więcej,
Niż na wszystkich przeglądach za władzy buzkowej;
Zgadłem dlaczego milczy, - bo nieraz widziałem
Garstkę straży walczącą z marychy i piwa nawałem.
Gdy wciąż wołano dwa słowa: pal, napij;
Na koniec bez rozwagi, bez czucia, pamięci,
Strażnik jako młyn strzelbę obraca, - rechocze, - kręci
Lufa od oka w nogę; od nogi w oko;
Aż ręka na spuście długo i głęboko
Nacisneła, nie chybiła i strażnik pobladnął,
Nie znalazłszy oka, już bronią nie władnął,
I uczuł że go pali strzelba rozogniona.
Upuścił ją i upadł - nim znajdą, skona:

Słyszałem że coś do mnie Marszałek rzekł:
"Kolego, Widzisz Leppera, czy widzisz gdzie jest?"
Zszedłem z krzesła - a gdym się rozglądał,
Czy go widzę? - Tam stał zawsze, stamtąd kierował.
Nie widzę - znajdę - dojrzę! - śród tłumu się schował.
Lecz śród najgęstszych kłębów tłumu ileż razy
Widziałem rękę jego dającą rozkazy...-
Widzę go znowu - widzę rękę, - błyskawicę,
Wywija, grozi wrogom, trzyma zapaloną świecę,
Widzę go - przerywa mowę, - skoczył w dół, - do posłów !"
"Patrz - rzecze Marszałek - zabrakło mu słów?".

Tu blask, - dym, - chwila cicho - i huk jak stu gromów.

Zaćmiło się powietrze od drewna wyłomów,
Ludziska podskoczyły, i jak wystrzelone
Zataczały się na nogach - petardy zapalone
Uprzednio upchnięte w mównicy. I dym wionął
Prosto ku nam; i, w gęstej chmurze nas ochłonął.
I nie było nic widać, prócz fajerwerków blasku,
I powoli dym rzedniał, opadał deszcz plastiku.
Spójrzałem na mównicę; - ławy, palisady,
Działa, i naszych garstka i wrogów gromady,
Wszystko jako sen znikło. - Tylko strzaskana bryła
Mównicy drewnianej leży - rozjemcza mogiła.
Tam i ci co bronili, i ci co się wdarli,
Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli;
Tam zagrzebane tylu set drewna, papiera:
Dusze gdzie? - nie wiem; lecz wiem gdzie dusza Leppera.
On będzie Patron szaleńców! - Bo dzieło zniszczenia
W dobrej sprawie jest święte, jak dzieło tworzenia;
Bóg wyrzekł słowo s t a ń s i ę, Bóg i z g i ń wyrzecze.
Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze,
Kiedy na ziemię bezrobocie i bieda napiera
Obleje Polskę, jak Czerwoni redutę Leppera-
Karząc plemię zwycięzców zbrodniami zatrute,
Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę.

[2002]
Obserwuj wątek
    • Gość: Pulbek Re: Reduta Leppera IP: *.dcs.ed.ac.uk 20.06.02, 15:08
      Taki dlugi wiersz zasluguje na podrzucenie.
    • Gość: Wh Rower Wyrazy uznania IP: *.acn.waw.pl 21.06.02, 10:37
      Gość portalu: kmz napisał(a):

      > Reduta Leppera
      >
      >
      > Opowiadanie Wicemarszałka
      >
      > Nam przemawiać nie potrzeba - wstąpiłem na krzesło
      > I spojrzałem na salę; dwieście posłow gwizdało.
      > Zgrai samoobrońskiej ciągną się szeregi,
      > Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi;
      > I widziałem ich wodza; - przybiegł, mikrofonem skinął,
      > I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął;
      > Wylewa się spod skrzydła ściśniona piechota
      > Długą czarną kolumną, jako lawa błota,
      > Nasypana płatkami łupieżu. Jak sępy
      > Z czerwono-białymi krawatami, na zadymę prowadzą zastępy.
      >
      > Przeciw nim sterczy drewniana, wąska, zatłoczona,
      > Jak głaz bodzący morze mównica sejmowa.
      > Dwa tylko miała mikrofony, wciąż włączone stoją;
      > I nie tyle prędkich słów gniewne usta miotają,
      > Nie tyle przejdzie uczuć przez duszę w rozpaczy,
      > Ile z tych mikrofonów leciało oskarżeń, pogróżek.
      > Patrz, tam pomówienie w sam środek Platformy się nurza,
      > Jak w fale bryła lawy, partia rechotem zachmurza;
      > Pękają ze śmiechu wodzowie, Platforma z sali leci
      > I ogromna łysina śród kolumny świeci.
      >
      > Tam Hojarska lecąca, z dala grozi, szumi, wyje;
      > Ryczy jak byk przed bitwą, miota się, szeregi ryje;-
      > Już dopadła, jak boa śród kolumn się zwija,
      > Pali piersią; rwie zębem, oddechem zabija.
      > Najstraszniejszej nie widać, lecz słychać po dźwięku,
      > Po waleniu się cherlaków, po uderzonych jęku:
      > Gdy kolumnę od końca, do końca przewierci,
      > Jak gdyby środkiem sali przeszedł anioł śmierci.
      >
      > Gdzież jest przewodniczący, co tłumy te wyprawia?
      > Czy dzieli ich odwagę, czy pierś sam nadstawia?
      > Nie, on siedzi o pięć metrów na swej mównicy,
      > Przewodniczący wielki, samowładnik Sejmu połowicy.
      > Zmarszczył brwi, - i pięćdziesiąt posłów wnet biegnie;
      > Krzyknął, - pięćdziesiąt posłów blokuje przejście;
      > Skinął, - powstała blokada od prawa do lewa.
      > Mocarzu jak Bóg silny, jak szatan złośliwy,
      > Gdy rząd buzkowy twoje chłopstwo goniło,
      > Gdy poselstwo eseldowskie twoje stopy lizało;
      > Marszałek jeden twojej mocy urąga,
      > Podnosi na cię rękę, i mikrofon wyłącza,
      > Mikrofon Rzeczypospolitej na twojej mównicy,
      > Boś go chamsko zajął, synu kłonicy !
      >
      > Lepper dziwi się - ze strachu drżą Samoobrończany,
      > Lepper gniewa się - ze strachu mrą jego dworzany,
      > Ale sypią się wojska, których Bóg i wiara
      > Jest Lepper, Lepper gniewny, - umrzem, rozweselim Leppera.
      > Posłany drugi mikrofon na oczach pół-Polski.
      > Wierny, czynny i sprawny - jak knut w ręku watażki.
      >
      > Ucichł on; - za nim jego posłowie. Czyż słowo padło
      > Wymówione z rządowej loży i gębę Leppera zamknęło?
      > Czy zapał ktos z rządu obietnicą jakąś zalał?
      > Zgasnął ogień walki. - Już Marszałek straż wołał.
      >
      > Gdzież sejmowa straż? - Ach dzisiaj pracowała więcej,
      > Niż na wszystkich przeglądach za władzy buzkowej;
      > Zgadłem dlaczego milczy, - bo nieraz widziałem
      > Garstkę straży walczącą z marychy i piwa nawałem.
      > Gdy wciąż wołano dwa słowa: pal, napij;
      > Na koniec bez rozwagi, bez czucia, pamięci,
      > Strażnik jako młyn strzelbę obraca, - rechocze, - kręci
      > Lufa od oka w nogę; od nogi w oko;
      > Aż ręka na spuście długo i głęboko
      > Nacisneła, nie chybiła i strażnik pobladnął,
      > Nie znalazłszy oka, już bronią nie władnął,
      > I uczuł że go pali strzelba rozogniona.
      > Upuścił ją i upadł - nim znajdą, skona:
      >
      > Słyszałem że coś do mnie Marszałek rzekł:
      > "Kolego, Widzisz Leppera, czy widzisz gdzie jest?"
      > Zszedłem z krzesła - a gdym się rozglądał,
      > Czy go widzę? - Tam stał zawsze, stamtąd kierował.
      > Nie widzę - znajdę - dojrzę! - śród tłumu się schował.
      > Lecz śród najgęstszych kłębów tłumu ileż razy
      > Widziałem rękę jego dającą rozkazy...-
      > Widzę go znowu - widzę rękę, - błyskawicę,
      > Wywija, grozi wrogom, trzyma zapaloną świecę,
      > Widzę go - przerywa mowę, - skoczył w dół, - do posłów !"
      > "Patrz - rzecze Marszałek - zabrakło mu słów?".
      >
      > Tu blask, - dym, - chwila cicho - i huk jak stu gromów.
      >
      > Zaćmiło się powietrze od drewna wyłomów,
      > Ludziska podskoczyły, i jak wystrzelone
      > Zataczały się na nogach - petardy zapalone
      > Uprzednio upchnięte w mównicy. I dym wionął
      > Prosto ku nam; i, w gęstej chmurze nas ochłonął.
      > I nie było nic widać, prócz fajerwerków blasku,
      > I powoli dym rzedniał, opadał deszcz plastiku.
      > Spójrzałem na mównicę; - ławy, palisady,
      > Działa, i naszych garstka i wrogów gromady,
      > Wszystko jako sen znikło. - Tylko strzaskana bryła
      > Mównicy drewnianej leży - rozjemcza mogiła.
      > Tam i ci co bronili, i ci co się wdarli,
      > Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli;
      > Tam zagrzebane tylu set drewna, papiera:
      > Dusze gdzie? - nie wiem; lecz wiem gdzie dusza Leppera.
      > On będzie Patron szaleńców! - Bo dzieło zniszczenia
      > W dobrej sprawie jest święte, jak dzieło tworzenia;
      > Bóg wyrzekł słowo s t a ń s i ę, Bóg i z g i ń wyrzecze.
      > Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze,
      > Kiedy na ziemię bezrobocie i bieda napiera
      > Obleje Polskę, jak Czerwoni redutę Leppera-
      > Karząc plemię zwycięzców zbrodniami zatrute,
      > Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę.
      >
      > [2002]

    • Gość: mirmat CHORY UMYSL PLAGIATUJE MICKIEWICZA. IP: *.dialup.eol.ca 22.06.02, 00:24
      Zabrzmialo wlasciwa nuta. Bo choc Lepper nie jest z mojej parafii to podziwiam
      jego zdecydowanie tak konieczne w momencie kiedy banda AWSLDowska niszczy nasz
      kraj . A wiec mysle ze kmz uwaza Leppera (przy pewnej przesadzie) za Ordona. To
      mialoby jakis tam sens. Ale Lepper "carem". kmz jestes chry potrzeba ci
      psychiatry
    • Gość: lepper Re: Reduta Leppera IP: *.radom.cvx.ppp.tpnet.pl 23.06.02, 14:18
      Dupki Dupki Dupki Dupki DupkiDupki Dupki Dupki

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka