sugarxxx 27.05.09, 09:25 julkanabalkonie.blox.pl/2009/05/Na-sali-porodowej-wrazenia.html Jeszcze długo nic się nie zmieni, skoro kobiety mają tak sformatowane mózgi. Szkoda mi tej dziewczyny bardzo. Odpowiedz Link Obserwuj wątek Podgląd Opublikuj
gustaw.jelen Re: to wylądowało na głównej stronie gazety... 27.05.09, 10:08 Ale czemu Ci jej szkoda? Poświęciłam 3 minuty mojego cennego czasu )) i przejrzałam sobie jej blog. "Martwię się, że w czasie porodu coś się stanie mi lub małej lub nam obu. Że nie będę miała nic do gadania odnośnie czegokolwiek, a potem dołącze do grona moich "szczęśliwych" koleżanek, które mówią "nigdy wiecej porodów, możecie mi wyciać macicę albo zawiązać jajowody na supełek". Pani położna prowadząca szkołę rodzenia przy szpitalu na Polnej moje obawy jeszcze potwierdza. Pierwsza czerwona lampka, która sie zaświeciła przy jej haśle "rutynowe naciecie krocza dla waszego moje drogie panie dobra", jazy się teraz dosć jaskrawo, wsparta teoriami o leżeniu podczas porodu i innymi takimi." I dalej: "Kurde, z drugiej strony może ona ma jakieś niezbite dowody na to, ze fundacja miesza w głowach biednym, podatnym kobietom (nie chciała ich ostatnio wyjawić), może zna ważniejsze zalecenia niż wytyczne WHO (która już 20 lat temu pisała, ze nacinanie krocza podczas porodu ma uzasadnienie w max 20% przypadków). No nie wiem. " "Czuję sie zmuszana do bezradności i przyjęcia biernej postawy. Ratunku! Czy znajdę jakąś położną, której będę mogła zaufać? Tu nie chodzi o to, że mam jakieś super ekstremalne wymagania, chcę urodzić zdrowe dziecko, cesarka mnie nie przeraża, nie mam jakis super wymagań odnośnie znieczulenia, jeśli będzie trzeba, to trudno, będą mnie nacinac (ale niech to nie będzie widzimisię dla wygody lekarza i położnej), chcę sie nauczyć karmić malucha i przygotować do tego wszystkiego z sensem. Nawet płacę za szkołę, żeby wszystko ułatwić. " Jakoś nie widzę powodów, by się nad nią litować. Nie jest taka zła, są gorsze, nad którymu można się litować. Tylko po co? Czy to nasze litowanie się coś zmieni? Odpowiedz Link
soldie Re: to wylądowało na głównej stronie gazety... 27.05.09, 15:10 A mnie to rozbawiło takie słodkie niewinne nastawienie przed pierwszym porodem, gruntowne oglądanie porodówki, szkoła rodzenia i szukanie śladów krwi- no jakbym siebie widziała 2 lata temu heh... Odpowiedz Link
tamilnadu Re: to wylądowało na głównej stronie gazety... 31.05.09, 17:04 Mnie załączony link ani nie rozbawił, ani nie rozżalił Żyjemy w czasach, w ktorych wiedza leży na ulicy. Interesują mnie badania nad zwiększonym ryzykiem DPM u noworodków po IVF? Voila, dwie minuty w google i mam przed sobą wyniki badań z Danii z pełnym opracowaniem metodycznym i wnioskami końcowymi. Trzeba tylko chcieć. Fundacja Rodzić po Ludzku też wykonuje sporą pracę edukacyjną, natomiast nie jest w stanie zmusić żadnej kobiety do przeczytania ulotki o np. medycznym znaczeniu nacinania krocza i przygotowania dokumentu o treści "nie zgadzam się na zabieg rutynowego nacinania krocza. Anna Kowalska". Poza tym ufności i wiary w siebie nie da się nauczyć nikogo przez Internet, łatwo za to można podkopać jego pewność siebie i wiarę we własne możliwości. Moim zdaniem, jeśli ktoś urodził "nieludzko" to- acz to kontrowersyjny pogląd, jak sądzę- powinien porzadnie przemyślec, na ile winić za to system opieki, szpitale itd. a na ile samego siebie. Moderuję forum "ciąza i poród" na jednym z for i postawa "jakoś to będzie, lepiej nie wiedziec za dużo" jest bardzo powszechna. Zbieranie informacji o porodzie, rozmowy na ten temat, analiza itd. są za to traktowane jako rozrywka przeintelektualizowanych niuniek, którym się wydaje, ze są najmądrzejsze we wsi i mają większą wiedzę niż Pambuk Doktór Medycyny. A przecież wiadomo, że jak Doktór coś postanowi to drżyjcie Ludy, Doktór z definicji ma rację. Niedawno zetknęłam się z historią, w ktorej dziewczyna (przy opłaconym lekarzu położniku, co zaznaczę) urodziła z obustronnym popękaniem szyjki macicy, obecnie ma wypadającą pochwę i macicę, a wszystko to dlatego, bo urodziła dzięki zakazanemu chwytowi Kristellera. Prawdopodobnie miała niewspółmiernośc, lekarz nie chciał wykonac cesarskiego cięcia, zaś ona nie dawała rady wyprzeć maleństwa. Na końcu zadała nieśmiale pytanie, czy uważamy, że lekarz zachowal się w porządku? Po obszernych odpowiedziach forumowiczek doszla do wniosku, ze jednak będzie głupio pozywać lekarza, bo "koleżanki bardzo go chwalą i ogólnie cieszy się on świetną opinią". Oszczędzę sobie komentarza. Ale rodzi się pytanie: wiedziala kolezanka, ze chwyt Kristellera jest zakazany? Wiedział mąż koleżanki, ze ma prawo zaprotestować? Wiedzieli oboje, że za takie sprawy skarży się lekarza? Skąd, koleżanka podzielila się tylko refleksją, że po pierwsze: lekarz mimo wszystko musial być świetny, skoro żyje i ona i dziecko (sic!), oraz- po drugie- nawiązała do sytuacji rodzenia w domu pisząc, iż na szczęście rodziła w szpitalu mając dostęp do "wszystkich dobrodziejstw medycyny". Moim zdaniem niewiele kobiet jest tak naprawdę zainteresowanych wiedzą na temat swojego udziału i roli w porodzie. Faktami i mitami. Odrobieniem domowej pracy pod tytułem "ja i mój brzuch- co czuję, jakie sa moje lęki, co mogę zrobić dla siebie i dziecka przed porodem, aby urodzić lepiej i naturalniej". Tak, chcą wiedziec, czy na oddziale są worki sako i czy ściany są aby pastelowe, czy trzeba nacinać krocze (choć w chwili próby większośc i tak zachowa się potulnie i uwierzy w "nakaz medyczny") i czy będą mogły chodzić w pierwszej fazie. Potem jednak zracjonalizują to sobie jak setki tysięcy innych: byłam podpięta caly czas pod KTG, ale to bylo naprawdę konieczne, rodziłam na leżąco, bo tak trzeba, wprawdzie wypada mi macica i pochwa, ale lekarz uratowal życie mojemu dziecku. Stara i dobrze znana nam wszystkim historia. Czy współczuję? Nie do konca. Wybór ma każdy- nie zawsze co do tego jak rodzić, ale zawsze co do tego, czy chce wiedzieć czy nie i czy pragnie się przygotować. Odpowiedz Link
kropkaa Re: to wylądowało na głównej stronie gazety... 31.05.09, 17:29 Niestety, ale czasem mam myśli, że każdy ma taki poród, na jaki zasługuje... Szczególnie tyczy się to znanych mi przypadków, gdy ja wychodziłam z siebie, by pomóc, edukowałam, wysyłałam książki, wskazówki, wyszukiwałam wywiady, podsyłałam linki, dzwoniłam, mówiłam. I co? Figa z makiem. A potem słyszę: "tak, nacięła mnie, ale naprawdę musiała... To było dla mojego dobra." Pytam tylko, czy mogła wybrać pozycję. Mogła, pod warunkiem, że była to pozycja na plecach. Ksiązki, gazety, fora eksperckie, szkoła rodzenia, akcja "Rodzić po ludzku", internet - chyba nigdy nie było tak dobrze i tak łatwo z dostępem do informacji. Nawet w najbardziej zapadłej mieścinie, jak tylko masz internet, możesz mieć prawie wszystko. I co z tego? Nic. NIC. Odpowiedz Link
987ania Re: to wylądowało na głównej stronie gazety... 31.05.09, 18:06 ja też już nie współczuje i nie jest mi przykro. Chciała rodzić po ludzku, mogła przeczytać cokolwiek na ten temat, poszukać lekarza, położnej itd. Jak pacjent słyszy złą dla niego diagnozę, to przekopie net, poradzi się innych, poszuka innego lekarza, poczyta a poród? Jakoś to będzie. Jakoś urodzą, to nich potem się nie dziwią, że poród był jakiś a nie ten właściwy. Odpowiedz Link
abiela Re: to wylądowało na głównej stronie gazety... 31.05.09, 18:07 Dokładnie rak czuję jak kropkaa i tamilnadu. Setki informacji, linków, postów na nic - dlaczego ludzie tak bronią się przed wiedzą? Do tego to nieustanne: zrobili, zabrali, dali, kazali. Jacyś tajemniczy ONI rządzą porodem, zachowaniem wobec dziecka i wszystkim innym. Nie rozumiem tej bierności. Odpowiedz Link
sugarxxx Re: to wylądowało na głównej stronie gazety... 31.05.09, 21:56 Dziewczyny, w zasadzie chciałabym powiedzieć, że zgadzam się z kropką, abielą i tamildu. Bo..z zgadzam się w 95%, ale... w temacie bierności itp. Pamiętacie wątki o tym, jak wyjść ze szpitala po porodzie w sytuacji gdy chcą zatrzymać? To forum skupia przecież same wyedukowane i świadome swoich praw dziewczyny. I co? Większość z nas i tak ulega Pambukowi lekarzowi i zastanawiała się jak wyjść zamiast po prostu przyjąć do wiadomości, że się jest wolnym człowiekiem, po prostu oświadczyć że się wychodzi i wyjść. Wiele zatem zależy od wyjściowego stanu sformatowania mózgu. Poza tym często środowisko w jakim człowiek żyje oddziaływuje tak, że nie sposób pomyśleć że można inaczej. Dlatego trochę szkoda mi tej dziewczyny. Z drugiej strony mam ostatnio sytucję wypisz wymaluj z maila kropki. Dziewczyna 2 fakultety, doktorat, laureatka wielu nagród, do tego autorka bestsellerów. I nastawienie ma: najlepiej nic nie wiedzieć, przejść przez to wszystko jak najszybciej, a za pierwszym razem to jej uratowali dziecko... Co z tego że było oxy i leżenie. Ona się tym nie interesuje. I w tym przypadku będzie mi również szkoda, jeżeli coś pójdzie nie tak. Ale to już subiektywne odczucie, bo to jedna z moich najlepszych przyjaciółek. Odpowiedz Link
kropkaa Re: to wylądowało na głównej stronie gazety... 31.05.09, 22:40 Przypadek, który ostatnio nami wstrząsnął Na imprezie żona kolegi, w 7 mcu ciąży, oświadczyła, że idzie rodzić na żywioł. NIC nie czyta, nie chodzi do szkoły rodzenia, niczym się nie interesuje, bo przecież lekarze na pewno jej nie skrzywdzą, bo będą chcieli dla niej dobrze, a ona przecież i tak nie oceni, że nie mają racji podając jej oxy czy nacinając krocze, no bo jak, na jakiej podstawie? I czemu ma im nie ufać? No po prostu SZOK. Gdyby to była 16-latka z jakiejś patologii, to by mnie to nie zdziwiło, ale wykształcona, 30-letnia kobieta??? W ogóle dużo dziewczyn (co dla mnie było miłą niespodzianką) potwierdziło, że dość często lekarze nie liczą się z dobrem pacjenta, a ze swoją wygodą (niepisana zasada, że nie przekazuje się rodzącej na następny dyżur kolegi), że cc przypadające na dzień wolny robi się tydzień przed świętami, by mieć spokojne wolne itd. Podałam też inne spektakularne przykłady świadczące, że "zawsze najważniejsze jest dobro" (tylko czyje???) - dolargan u koleżanki, brak jakiejkolwiek pomocy przy karmieniu piersią, pomoc nieznanych mi osobiście Forumek. I co? Nadal jak grochem o ścianę. Nie chce, nie potrzeba, po co dociekać, po co czytać, no po co? Była też dziewczyna, którą wcześniej trochę edukowałam, ale poród skończył się mało dla niej satysfakcjonującym cc (pomimo, że miała wybrany szpital w innym mieście i zaprzyjaźnionego lekarza) i, zamiast mnie słuchać, posłuchała Pambuka doktórkę i szybciutko wylądowała na Nutramigenie (na który w dodatku nie dostała recepty i bulili 100% za puszkę!!! - kto ich poinformował o ryczałcie? - no oczywiście, że ja). Jej wnioski były jednoznaczne - gdybym mogła jeszcze raz pierwszy raz urodzić... Ona po prostu za bardzo zaufała lekarzom, zamiast sobie. Czy to wszystko rzeczoną ciężarną przekonało? Nie. I czy ja mam potem jej żałować, że miała ciężki poród, że jest pocięta do szyjki, że rodziła słynne 40 godzin? Odpowiedz Link
monicus Re: to wylądowało na głównej stronie gazety... 31.05.09, 21:53 o nie! nie mow tak! sa jeszcze oszukani zrobieni w bambuko. Odpowiedz Link
987ania Re: to wylądowało na głównej stronie gazety... 31.05.09, 21:59 monicus ale większość nie wie nic i nawet nie chce wiedzieć! Ostatnio sama mi opowiadałaś jak edukowałaś koleżankę i co? Odpowiedz Link
monicus Re: to wylądowało na głównej stronie gazety... 31.05.09, 23:03 prawda, ale jakos mnie sieklo to, ze kazdy ma jaki chce. Odpowiedz Link
987ania Re: to wylądowało na głównej stronie gazety... 31.05.09, 23:34 zawsze są wyjątki potwierdzające regułę Odpowiedz Link
abiela Re: to wylądowało na głównej stronie gazety... 31.05.09, 23:57 monicus napisała: > prawda, ale jakos mnie sieklo to, ze kazdy ma jaki chce. To pewnie uogólnienie ale po tym, ile widziałam dziewczyn, które rodziły któryś raz z kolei, wiedziały, że poprzedni poród nie był idelany, a i tak mnie przekonywały z pełną świadomością jak potrzebne jest golenie, nacinanie, lewatywa, leżenie wysuwając argumenty typu: a na czym kucnąć, przecież szpital nie ma takiego wyposaźenia, bo położna XYZ 20 lat odbiera porody i wie, że lewatywa być musi itd. Dziewczyny wykształcone, światłe, uważające się za oczytanie. Walenie głową w mur wydaje mi się być bardziej produktywne. Taką bezsilność odczuwam również przy tematyce karmienia piersią i mimo że powinno mnie to nie obchodzić i tak się przejmuję, zamartwiam, staram jakoś poradzić. Na końcu i tak sie okazuje, że PANBUK miał rację, a ja pozostaje z niesmakiem. Odpowiedz Link
kropkaa Tamilnadu! PAMBUK jest genialny!!! 31.05.09, 22:42 Jak widać - już go uwielbiamy! Odpowiedz Link
oldzinka Re: Tamilnadu! PAMBUK jest genialny!!! 01.06.09, 08:46 Jest jeszcze jedna kategoria kobiet, do której ja się zaliczam (i nieśmiało mogę chyba Monicus zaliczyć). To kobiety, które wiedzą wszystko o tym jak może wyglądać dobry poród, a w szpitalu i tak nic nie wskórają, bo nie mają predyspozycji psychicznych do użerania się o swoje podczas porodu. I muszę się wam przyznać, że po porodzie byłam bardzo rozgoryczona. Cała wiedza o dobrym rodzeniu przydała mi się po to, żeby wiedziać co ze mną nie tak zrobili, co mnie ominęło. Cała ta wiedza dołożyła się do mojego poczucia totalnej klęski i krzywdy. I tak sobie myślę, że gdybym nie wiedziała, to bym tak nie cierpiała. W końcu to był normalny szpitalny poród, zakończony cc. Dla laika nic strasznego a dla mnie koniec świata. Czy to moja wina, że nie potrafiłam sobie zapewnić dobrego porodu? Odpowiedz Link
kropkaa Re: Tamilnadu! PAMBUK jest genialny!!! 01.06.09, 08:55 Oczywiście, że nie. Ale chyba nie wrzucisz do jednego worka i dziewczyny z mojego poprzedniego posta. Poza tym nigdy nie ma gwarancji, że będzie idalnie, ale IMO i tak warto wiedzieć, choćby po to, by następnym razem mogło być lepiej (w Pl akurat z tym ciężko, ale po pierwszym cc generalnie jest możliwość następnego porodu sn, czego przykłady są). Odpowiedz Link
monicus Re: Tamilnadu! PAMBUK jest genialny!!! 01.06.09, 09:35 kropkaa napisała: > ale po pierwszym > cc generalnie jest możliwość następnego porodu sn, kropkaa! nie kop lezacego masz mowic ze sa mozliwosci. sa. kuuuurde. maja byc! Odpowiedz Link
abiela Re: Tamilnadu! PAMBUK jest genialny!!! 01.06.09, 09:56 Oldzinko na taką ewentualną sytuację wyedukowałam męża - ja na szczęście nie musiałam o nic walczyć (vide mój post) ale zarówno M. jak i na początku ja wartykułował naszcze życzenia dotyczące porodu. Kolezanka na ewentualność odebrania mowy i otępienia M. miała przygotowaną słodką karteczkę z miłą prośbą do położnej itd. Ale to też nie w Polsce. Zdaję sobie sprawę, że z Panbukiem trudniej. Odpowiedz Link
oldzinka Re: Tamilnadu! PAMBUK jest genialny!!! 01.06.09, 10:11 No właśnie w tym sęk. W naszych polskich realiach. Wiedza jest dostępna dla każdego, ale skorzystanie z tej wiedzy graniczy z cudem. Położnych domowych jest kilkanaście. Położne szpitalne najczęściej nie mają nic do gadania jak przyjdzie pambuk doktór. I wtedy ta wiedza obraca się przeciwko wiedzącej Odpowiedz Link
hatchalit Re: Tamilnadu! PAMBUK jest genialny!!! 01.06.09, 10:25 Ja ostatnio słuchałam opowieści porodowej dziewczyny, która rodziła w jednym z warszawskich szpitali o nienajlepszej opinii. Miała jednak napisany bardzo szczegółowy "plan porodu" i oświadczenie o tym, że nie wyraża zgody na rutynowe nacięcie krocza i wręczyła je lekarzom, położnej itd. Personel, przyzwyczajony do "odbębniania" roboty wg tego samego schematu od x lat, był w takim szoku, że pomruczeli trochę o strasznym braku zaufania do służby zdrowia a potem schodzili rodzącej parze z drogi, prosili o zgodę na każdą interwencję i badanie... Obeszło się bez większości rutynowych zabiegów i nie było konieczności wykłócania się o swoje na bieżąco... Więc może to jest dobry pomysł? Bo przy obecnym zatrzęsieniu na porodówkach nawet w najlepszych, "pro-natura" szpitalach zdarzają się coraz częściej przyśpieszanie porodu, bezsensowne interwencje i inne atrakcje... Odpowiedz Link
bratka8 Re: Tamilnadu! PAMBUK jest genialny!!! 01.06.09, 11:28 Tylko że zawsze zależy na kogo się trafi w szpitalu. Bo co z tego że nie ma zgody na rutynowe nacięcie, skoro zawsze można powiedzieć że były wskazania, a nawet zapytać rodzącą, czy zgadza sie na nacięcie, bo "coś tam"- kto po przeczytaniu nawet setki książek zaryzukuje? Podobnie z każdą rutynową interwencją- lekarz może przedstawić sprawę tak, że rodzice odbiorą to tak - albo sie zgodzicie albo będziecie płakać. Skąd laik ma wiedzieć że dana interwencja jest zbędna. Bo w 99% jest taka? A może u mnie faktycznie trzeba coś tam zrobić? Najgorsze jest to, że poród fizjologiczny wymaga poczucia bezpieczeństwa, a nie pilnowania personelu i ciągłego analizowania swojej sytuacji. Odpowiedz Link
bratka8 Re: Tamilnadu! PAMBUK jest genialny!!! 01.06.09, 12:05 Ale wiedza pozwala mieć nadzieję, że następnym razem będzie inaczej, że może, że powinno być lepiej, że może uda się coś wywalczyć. Chyba w gorszej sytuacji są kobiety, które nie mają wiedzy o naturze porodu i to co je spotkało traktują jako elementy nieodłączne: przeżyć-zapomnieć, a jako sposób na ich uniknięcie wybierają brak kolejnego dziecka. Odpowiedz Link
bratka8 Re: Tamilnadu! PAMBUK jest genialny!!! 01.06.09, 12:07 Chciałam by to było pod postem Oldzinki, ale drzewko się inaczej ułożyło. Odpowiedz Link
abiela Re: Tamilnadu! PAMBUK jest genialny!!! 01.06.09, 20:44 oldzinka napisała: > No właśnie w tym sęk. W naszych polskich realiach. Wiedza jest > dostępna dla każdego, ale skorzystanie z tej wiedzy graniczy z > cudem. Położnych domowych jest kilkanaście. Położne szpitalne > najczęściej nie mają nic do gadania jak przyjdzie pambuk doktór. I > wtedy ta wiedza obraca się przeciwko wiedzącej Oldzinko masz rację choć ja naprawdę mam wraźenie, że w wielu sytuacjach coś zrobić można - zacznijmy może od sytuacji, gdy dziecko jest odbierane matce na badania, kąpiele i inne cuda. Mam na myśli pobyt w szpitalu po porodzie - no chyba nikt tego dziecka na siłę nie wyrywa? Podobnie z kładzeniem się na ostatnią fazę - nikt chyba na siłę nie przywiązuje? Pewnie że nie jest łatwo ale ja akurat w gros wypowiedzi spotkałam się z sytuacją, gdzie była połóżnica przekonywała, że inaczej się nie da, bo jak? Myślę, że jeśli więcej kobiet będzie miało świadomość swojego ciała i porodu i będzie artykułowało swoje potrzeby, tym bardziej będzie malał opór położnych i panbuka. No ale może jestem naiwna. Jeśli jednak tak, to jaka jest inna droga zmiany tej sytuacji? Odpowiedz Link
goblin.girl Re: Tamilnadu! PAMBUK jest genialny!!! 02.06.09, 12:57 Jeśli jednak tak, to jaka jest inna droga zmiany tej sytuacji? Oczywiscie, ze innej nie ma. Świadoma swoich praw grupa społeczna, która staje okoniem, to jest siła, której żaden beton się nie przeciwstawi, zwłaszcza jesli jest to grupa, od której, jakby nie było, zależy przyrost naturalny narodu tyle, ze trzeba być w danej sytuacji tą pierwszą, która się wychyli, wziąć na siebie odpowiedzialnosć, przewalczyć w sobie też tą obawę "co będzie, jeśli ONI jednak mieli rację". To wymaga w wielu przypadkach sporej zmiany sposobu myślenia. Ostatnio miałam przykład - znajoma, po 19 godzinach porodu "sn", zakonczonego cesarką, bo dziecko sie nie wstawiło. Spytałam mimochodem, czy leżała przez cała I fazę. Tak, a jakże. Po chwili zapytała, czy to mogło byc przyczyną. Widać, ze coś dało do myślenia. Cóż, odpowiedzialam, ze położna nie jestem i nie było mnie przy tym, ale to możliwe... następny poród dziewczyna planuje z własną położną, oby jej się udało trafić na kompetentną. Odpowiedz Link
iluzyt ech... 02.06.09, 22:38 Ja - mimo że nie mam jeszcze dzieci ani tez w ciązy nie jestem,,,, interesuje się żywo DOBRYMI porodami rowniez obserwuje kolejne ciąze moich kolezanek,, i czasami proboje cos podpowiedziec, albo nakierowac je na strony Rodzić po Ludzku albo na to nasze forum (na ktorym mozna wiele sie dowiedziec, nawet jak ma sie w planach szpital).. Oto co mi odpisala moja kolezanka doktorantka,, "my się dobrze trzymamy. Muszę Cię zasmucić, ale w Polsce nie przewiduje prawo rodzenia dziecka w domu. A poza tym to ja wolę oddać się w ręce specjalistów, którzy mi pomogą urodzić i w razie czego mają sprzęt by pomóc czy to mi czy mojemu dziecku niż z góry skazywać nas na dobry los. Ja mam szpital wybrany już i nie sądzę, żeby w którymkolwiek szpitalu robili coś na przekór kobiecie. Oni próbują pomóc, a nie szkodzą " i jeszcze to: "Ok. Wiesz po rozmowach z koleżankami to póki co wiem, że jest się w takim amoku, że nie wiele dociera do kobiety i aż tak dużo się z tego nie pamięta Ale jak już będę po to dam Ci znać " ja juz przestane chyba sobie język i klawiature strzępic.. dziewczyny mają szanse na zmiany na lepsze.. przede wszystkim mają szansę chociaz minimalnie sie doksztalcic przed tym super waznym wydarzeniem zyciowym - a jak do tej pory to spotykam sie z takim wlasnie betonem odpornym na wiedze.. Odpowiedz Link
iluzyt Re: ech... 02.06.09, 22:40 i dlatego w polsce chyba jeszcze niezbyt wiele sie zmieni, potrzebna jest zmiana w glowach chyba najpierw. Odpowiedz Link
goblin.girl Re: ech... 03.06.09, 08:39 Wiesz po rozmowach z koleżankami to póki co wiem, że jest się w > takim amoku, że nie wiele dociera do kobiety i aż tak dużo się z > tego nie pamięta ja tam pamiętam bardzo duzo i jestem z tego zadowolona, co wiecej, aż ciepło mi na serduchu, jak sobie przypominam no, ale jeśli sie idzie rodzic z nastawieniem, żeby aby za dużo nie wiedziec, nie jarzyć i nie zapamietac, to pewnie tak jest Odpowiedz Link
madeleine.passerelle Refleksje o tym, jak wiedza nie pomoże... 08.06.09, 17:31 Witajcie! Czytam to forum od początku jego istnienia. Sama planowałam swoje porody jako domowe. Zycie napisało inne scenariusze, niestety. Prawie 3 lata temu, gdy planowałam pierwszą ciąże miałam już dużą wiedzę na temat tego, jak ma NIE wyglądać mój poród. Żadnych zbędnych czynności, golenia, itp, żadnych rutynowych przecięć, żadnych wenflonów, dolarganów, leżenia, pełna wiedza o tym co się dzieje, itp Dlatego miał być domowy. Zabierając sie za poszukiwania położnej do domu odkryłam Dom narodzin. Jakże wielkie było moje szczęście! Uznałam, że to jest to. I byłoby świetnie, przeszłam kwalifikacje od lekarzy współpracujących, wszystkie badania idealne, gdyby nie to, ze po upływie 10 dni od wyznaczonego terminu nie mogłam rodzic w DN. Ale nadal miało się mieć do dyspozycji położna z DN, która poprowadzi poród w szpitalu, z którym ma umowe, który ochroni przed szpitalnymi rutynami. Jakoś zniosłam perspektywę szpitala, żyłam przekonaniu, ze położna z DN, w dodatku współpracująca z Fundacja RpL to gwarancja przestrzegania naturalności porodu. Nie miałam wiec zadnych oświadczeń, planów, bo przecież jest ona, położna „po ludzku”. I co? I porażka! Już przed izba przyjęć usłyszałam „tylko zgadzaj się na wszystko i nic się nie dopytuj, bo ja tu kiedyś pracowałam i nie chce się wstydzić” – a na zajęciach szkoły rodzenia w DN teksty „nie zgadzajcie się na wszystko, bo nie wolno się zgadzac na rutynowe działania” Pomoc przy znoszeniu bólu była żadna (a poród na nasza prosbe wywoływany oxytocyną, bo już 12 dni po terminie i bardzo stare łożysko; dziecko urodzilo się z cechami przenoszenia). Żadnych informacji o postępach porodu, propozycja … dolarganu (!), na końcówkę porodu panika i szybko szybko od innej sali i … na fotel. I niby wszystko dobrze się skończyło, ale dopiero z wypisu szpitalnego dowiedziałam się, ze była dystocja barkowa, czyli utkniecie dziecka. Wypisu w tym szpitalu, żeby było super nie daja od razu o nie, urodziłam w srode, w piątek poszliśmy do domu, a po wypis kazano przyjechac we wtorek! I ani jednego słowa wyjasnienia od połoznej, której do jasnego gwinta zapłaciłam 1 tys. zł! Przydługi się zrobil ten mój tekst, chyba się troche potrzebowałam poskarzyć, ale przede wszystkim pokazac, ze najlepsze przygotowanie do porodu może nie wystaczyc. Zaufałam położnej, nie będę umiała zaufać po raz drugi, mój mąż też nie. I jak kolejny poród zaplanowac…?.... Nazwisko położnej litościwie pominę… Pozdrawiam serdecznie i powodzenia! Odpowiedz Link
monicus Re: Refleksje o tym, jak wiedza nie pomoże... 08.06.09, 20:40 chyba nie powinnas pomijac tego nazwiska. skoro one maja wysrubowane wymagania do kwalifikacji nas jako rodzacych w domu - my mozemy miec oczekiwania! a ciebie troche oszukano. i nie ciebie jedna. sugarxx tez ma nieciekawe doswiadczenia z DN Odpowiedz Link
sugarxxx Re: Refleksje o tym, jak wiedza nie pomoże... 09.06.09, 03:55 monicus, dziękuję za dodanie motywacji do opisania moich doświadczeń z DN. Chyba w końcu powinnam opublikować tą powieść w odcinkach. A nazwisko położnej należy ujawnić. W końcu ta atmosfera konspiracji wokół porodów domowych już mnie trochę nuży. Odpowiedz Link
abiela sugarxxx 09.06.09, 09:05 Nie ukrywam, że ciekawa jestem twoich przeżyć w DN. Moja kolezanka tam rodziła w zeszlym roku i była zadowolona. Odpowiedz Link
madeleine.passerelle Re: sugarxxx 10.06.09, 11:07 abiela napisała: > Nie ukrywam, że ciekawa jestem twoich przeżyć w DN. Moja kolezanka tam rodziła > w > zeszlym roku i była zadowolona. Moja kolezanka tez byla zadowolona i to bardzo. Ale jej porod byl prawie idealnie w terminie, trwal łacznie kilka godzin i tylko koncówka w DN, bo tak szybko poszlo. Na takie porody DN byl idealny. Tyle, ze oni nie byli w ogole przygotowani na to co w sytuacji, gdy juz jest sie po terminie te 10 dni. Polozna sie do tego przyznala, wprost nam o tym powiedziala, ze nie sa przygotowani, ale dopiero w szpitalu... Nie spoób pominac faktu, ze DN na swojej stronie wyraznie informowal, ze otaczaja opiekę w czasie ciąży, a ja zostałam pozostawiona sama sobie. To ja musialam wydzwaniac z pytaniem co dalej, sama w necie znalazlam info, ze powinnam sprawdzic w USG stan lozyska, itp. Musielismy jezdzic na ktg do szpitala i godzinami siedziec na izbie przyjec, mimo, ze aparat do ktg jest w DN (o czym tez dowiedzielismy sie po fakcie) Szkoda gadac, naprawde... Odpowiedz Link
madeleine.passerelle Re: Refleksje o tym, jak wiedza nie pomoże... 10.06.09, 11:13 > A nazwisko położnej należy ujawnić. W końcu ta atmosfera konspiracji wokół > porodów domowych już mnie trochę nuży To nie jest jakas specjalna konspiracja z mojej strony... Rodzilismy z sama szefową DN... I mam refleksje takie, ze ta kobieta nadaje sie swietnie na PRowca, speca od marketingu, ale nie na połozną... Odpowiedz Link
sugarxxx Re: Refleksje o tym, jak wiedza nie pomoże... 11.06.09, 10:01 Madeleine, mam podobne spostrzeżenia jak Ty. Kasia sprzedała nam fantastyczny obraz DN i porodu tam. Co dostarczyła... szkoda gadać. Potem się tłumaczyła, że nie zawsze jest w DN i nie ma wpływu co inni robią pod jej nieobecność i takie tam... Odpowiedz Link
madeleine.passerelle Re: Refleksje o tym, jak wiedza nie pomoże... 12.06.09, 10:33 Sugar, my slowa wyjasnienie nie dostalismy... K. obiecala nas odwiedzic nastepnego dnia, ale tylko zbywala nasze telefony gladkimi slowkami. Zaluje, ze nie bylam bardziej napastliwa, ale czlowiek kilka godzin po porodzie potrzebuje przede wszystkim spokoju i ciszy i nie pali mu sie do wojen... Wiesz, my dodatkowo trafilismy w szpitalu na naonatolog pozbawiona elementarnej wiedzy o karmieniu piersią. Narobila nam wody w mozgu, przedstawila czarną wizje glodnego dziecka i braku pokarmu na 5 min. przed opuszczeniem szpitala. Byl pozny wieczor. Kiedy w domu poczulismy, ze sobie nie radzimy zadzwonilismy do K. Nie odebrala. Byla co prawda polnoc, ale inna polozna z DN odebrala i to z 2 godz.pozniej nawet. Ta inna polozna poradzila, pocieszyla i jeszcze rano zadzwonila z troską zapytac jak jest. Kasia nie zadzwonila do dzis... Sugar, kiedy rodzilas z K.? dawno? Odpowiedz Link
sugarxxx Re: Refleksje o tym, jak wiedza nie pomoże... 13.06.09, 09:18 Ja rodziłam w listopadzie 2007. Nie z K, ale z Anią Soszyńską. Wielokrotnie pisałam, że położnej nie mam nic do zarzucenia, była bardzo w porządku, podobnie jak moja doula. Z kolei w sprawie karmienia dostałam wiele telefonicznej pomocy od Marty Kaczyńskiej. Wspaniała osoba, prawdziwa położna z powołaniem. Jak dla mnie kandydatka na drugą Irenę Chołuj. Czy ta położna wywołana przez Was o 2 w nocy to Marta? Chodzi bardziej o to, co się działo w DN podczas mojego tam pobytu (zakończonego szpitalem). Zupełne zaprzeczenie tego, co nam sprzedała Kasia. Jestem pewna, że właśnie to spowodowało zupełnie zatrzymanie się akcji porodowej. Napiszę innym razem... jak zwykle Odpowiedz Link
iluzyt Re: Refleksje o tym, jak wiedza nie pomoże... 09.06.09, 10:06 hmm.. z gory pisze ze ja dzieci nie mam jeszcze, dopiero są w planach a i tak urodzą się nie-w-polsce. Ale tak tylko sie zastanawiam - co jesli powie sie w takim szpitalu - że nie idzie sie na zaden fotel że dobrze jest na kolanach męża / w kocki, etc. i juz. co wtedy zrobią? siłą zaciagną? A po porodzie - co zrobią, jesli spakuje sie plecaczek, wezmie malego pod pache i wyjdzie? (oczywiscie jesli ma sie siły i chęci na to)... Odpowiedz Link
987ania Re: Refleksje o tym, jak wiedza nie pomoże... 09.06.09, 10:37 tak Cie zmanipulują, że sama się położysz albo siłą Cie położą. A wyjść owszem możesz, jak podpiszesz że wiesz że możesz umrzeć i Ty i dziecko. Odpowiedz Link
abiela Re: Refleksje o tym, jak wiedza nie pomoże... 09.06.09, 10:59 987ania napisała: > tak Cie zmanipulują, że sama się położysz albo siłą Cie położą. Niewyobrażalne. Te siłowe kładzenie mmnie przeraża. BTW pamiętam gdy byłam w szpitalu w Polsce na gineokologii, pielęgniarki rządziły całym oddziałem - chore babcie biegały i spełniały ich życzenia, sprzątały, ścieliły, mimo że pół nocy z bólu nie spały. Ja byłam jedyną osobą, która się zbuntowała i ostentacyjnie nie wypełniała zaleceń pielęgniarek. Odpowiedz Link
iluzyt Re: Refleksje o tym, jak wiedza nie pomoże... 09.06.09, 11:49 ja pewnie na 100% urodzę w hiszpanii,, przerażało mnie to troche - tam podobno nie jest zbyt różowo w szpitalach jesli chodzi o respektowanie oczywistych praw kobiety i dziecka do godnego porodu i przyjscia na swiat. w prywatnych klinikach rowniez stosuje sie te samo podejscie do rodzącej kobiety. Moze teraz posluguję się jakimis stereotypami, nie wiem - jeszcze nie sprawdzilam jak to wygląda w rzeczywistosci. Oczywiscie porody domowe to bardzo bardzo znikomy odsetek porodow w hiszpanii..Najblizsza mi polozna ktora moglaby odebrac taki porod mieszka jakies 350 km od mojej miejscowosci. Cale szczescie istnieją takie oto miejsca: www.acuario.org/en/galeria_m.php Troche mnie to pocieszylo i jak przyjdzie co do czego, to uderzamy tam ) Odpowiedz Link
987ania Re: Refleksje o tym, jak wiedza nie pomoże... 09.06.09, 12:09 mam znajomą, która rodziła w Hiszpanii i też mówił, że tam jak i u nas w PL. Ją na koniec właśnie położyli na plecach, ciachnęli i "pomogli" wyprzeć dziecko. Można więc pewnie znaleźć miejsca przyjazne a na tzw. łut szczęścia bym nie liczyła ani w PL ani w Hiszpanii ani nigdzie indziej. Jestem zdania, że o swoje sprawy trzeba zadbać samemu. Odpowiedz Link
iluzyt Re: Refleksje o tym, jak wiedza nie pomoże... 09.06.09, 12:29 no więc wlasnie ja nie liczę na ten łut szczęścia przygotowuje sie zawczasu, mimo, że nawet w ciązy jeszcze nie jestem... pozdrawiam Cię serdecznie! Odpowiedz Link
madeleine.passerelle Re: Refleksje o tym, jak wiedza nie pomoże... 10.06.09, 11:24 Trzeba wziac pod uwage, ze w czasie porodu pod wplywem hormonów jest sie troche jak w transie. Ja bylam skupiona wewnetrznie na sobie, odbieralam to co na zewnatrz, ale nie bylam w stanie sie komunikowac w druga stronę. U nas wygladało to tak, zenagle w sali z malutka lampeczkja tylko wlączono górne swiatlo, zrobiolo sie zamieszanie, wpadla dodatkowa polozna i jakaś panika sie zrobila. I szybko, szybko pozbierano mnie z worka sako. Potem sie dowiedzialam, ze to wszystko bylo z tego powodu, ze Mlody utknął barkami... Wlos mi sie zjezyl na glowie, jak przeczytalam pozniej w necie, jakie sa skutki tego utkniecia dla dziecka... Odradzam taką lekture przed porodem. I nie znalam przyczynydlaczego u mnie to wystąpiło. Dopiero lekarka- cudowny czlowiek, do ktorej poszlam na wizyte wywnioskowala z dokumentacji, ze wine za to ponosi zaburzenie plynnosci porodu. Rodzilam na oksytocynie i na koncowke sie skonczyla i nie dostalam nowej, a powinnam, (lekarz przy nas zrugal za to "naszą" polożną) bo wlasnie to zaburzylo poród i sie mi Mlody zaklinował. > A po porodzie - co zrobią, jesli spakuje sie > plecaczek, wezmie malego pod pache i wyjdzie? (oczywiscie jesli ma sie > siły i chęci na to)... W zaleznosci od szpitala podobno straszą konsekwencjami zdrowotnymi, nawet smiercią dziecka... Na szczescie nie wszędzie. Odpowiedz Link
987ania Re: Refleksje o tym, jak wiedza nie pomoże... 10.06.09, 13:27 Na forum od spraw położniczych, to kaakaa jest ekspertem ale mnie zastanawia ta oxy. Gdyby jej nie było, to może i dziecko miałoby czas na wstawienie się i obrót. Poza tym zdziwiło mnie pojęcie zaburzenie płynności porodu. Dla mnie to oznacza, że postęp cały czas był i nagle się skończył a z Twojego posta ta sprawa trochę inaczej wygląda. Odpowiedz Link
madeleine.passerelle Re: Refleksje o tym, jak wiedza nie pomoże... 10.06.09, 14:08 hej 987ania oxy byc musiala i to na nasza prosbe... Mielismy 12 dni po terminie, lozysko w III stopniu dojrzalosci, i inne cechy niepokojace wynikajace z przenoszenia, wyniki z ktg tez nie byly najlepsze. Dziecko juz 3 tyg. przed terminem sie obnizylo i juz wtedy wiele wksazywalo na to, ze urodze za 2-3 dni. A urodzilam prawie 2 tygodnie po terminie i to z cechami wyraznymi przenoszenia... Bylismy juz tak zdesperowani i zaniepokojeni i w zasadzie pozostawieni samym sobie, ze zaczelismy obdzwaniac prywatne szpitale warszawskie z pytaniem o ... cc (i to ja, zdeklarowana przeciwniczka, wiec mozesz sobie wyobrazic w jakim bylam stanie). Powiedzielismy wprost: chcemy miec wywolany porod. I dostalismy oxytocyne. Po pierwszej dawce nic, zero reakcji, po drugiej porod sie zaczal niesmialo, w koncu odeszly wody i ruszylo. Jak nie dostawalam oxytocyny to sie skurcze wyciszaly. No i oxytocyna skonczyla sie gdzies w koncowce I etapu porodu i wiecej nie dostalam. I to zdaniem mojej lekarki zaburzylo plynnosc (nie wiem, czy to tak sie dokladnie nazywa, tak ja zapamietalam). Postep byl, ale zaburzony i wtedy mlody utknal w samej koncowce. Lekarka mowi, ze tym bardziej nie powinnna dystocja wystapic bo koniec I etapu i czesc II bylam na czworaka (w pozycji kolanowo-lokciowej - jakos nie lubie tego okreslenia) Odpowiedz Link
kaakaa Re: Refleksje o tym, jak wiedza nie pomoże... 11.06.09, 11:03 madeleine.passerelle i aniu - pomądrzę się na ten temat na wątku o straszakach... Odpowiedz Link
kaeira Re: ech... 12.06.09, 11:27 iluzyt napisała: > szpital).. Oto co mi odpisala moja kolezanka doktorantka,, > "my się dobrze trzymamy. Muszę Cię zasmucić, ale w Polsce nie > przewiduje prawo rodzenia dziecka w domu." OMG. Jak ja widzę takie sformułowanie, to sie mię rewolwer w kieszeni odbezpiecza. Uch, co za peerelowskie myślenie. Polecam koleżance przesłać ten link: www.rodzicpoludzku.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=454 > "Ja mam szpital wybrany już i nie sądzę,żeby w którymkolwiek szpitalu robili coś na przekór kobiecie. > Oni próbują pomóc, a nie szkodzą" Taaa. O Święta Naiwności, módl się za nami. Odpowiedz Link
bratka8 Re: ech... 13.06.09, 10:54 iluzyt napisała: > "(...) A poza tym to ja wolę > oddać się w ręce specjalistów, którzy mi pomogą urodzić i w razie > czego mają sprzęt by pomóc czy to mi czy mojemu dziecku niż z góry > skazywać nas na dobry los. Ja mam szpital wybrany już i nie sądzę, > żeby w którymkolwiek szpitalu robili coś na przekór kobiecie. Oni > próbują pomóc, a nie szkodzą " A co jeśli to ojciec dziecka ma takie podejście? Wszelkie fora i czyjeś ogólne wypowiedzi jako źródła informacji odpadają, a przecież nie ma (chyba) oficjalnych danych dotyczących zbędnych interwencji w szpitalu, kłopotów kobiet po zmedykalizowanym porodzie. Można tylko gdybać, ale i tak, jak dowieść, że kobietę w szpitalu skrzywdzono a nie uratowano? Jak macie jakieś rady na pokonanie takiego domowego betonu to poproszę, na razie próbuję go przekonać do zgłębienia fizjologii porodu, ale on i tak z góry zakłada, że i tak lekarze mają rację i chcą dobra kobiety i "skoro trzeba np. leżeć to widocznie trzeba" (może nie zawsze, ale może w moim przypadku będzie trzeba) i tak ze wszystkim. Najchętniej to by mnie na cesarkę wysłał, bo i tak efekt ten sam. Odpowiedz Link
tamilnadu Re: ech... 13.06.09, 12:18 To Wasze pierwsze dziecko? Jesli tak- może być nieco trudno. W tych kwestiach raczej nie da się przeforsować czegoś na silę, trzeba probować różnymi kanałami i metodami. U mojego męża zbawiennym okazał się być nawyk namiętnego czytania moich wypowiedzi w necie (jest to jego druga ulubiona lektura po dziennikach) i pokładanie ufności we mnie jako człowieku, w tym w moich ocenach, wiedzy i wyczuciu. Tak więc kiedy zebrałam się już, aby delikatnie i ostroznie zacząć temat rodzenia w domu, usłyszałam klarowne i przemyslane stanowisko, monolog w zasadzie, dodatkowo niegłupi monolog, gdzie mój mąż (całkowita świezynka w tym temacie) szczegółowo mi objasnił swoje nastawienie do porodu od indukcji począwszy, poprzez nacinanie krocza aż po kwestie trzeciej fazy porodu. To od niego zreszta uslyszałam słowa, na które tak naprawdę czekałam przy swoim pierwszym porodzie i mężu, mianowicie "obiecuję ci, że nie stanie się nic wbrew twojej woli i najważniejsze będzie to, co wspólnie ustalimy". Tak czy inaczej rozpoczynanie od fizjologii porodu wydaje mi się malo nośnym marketingowo pomysłem. Lepiej chyba zacząć od badań (owszem, są oficjalne dane dostępne w necie. Na pewno są dane dotyczace cięć krocza, bo sama z nich korzystałam, są dane dotyczące NPO, są dane dotyczace pozycji wertykalnej. Pomocna jest znajomość jęz. angielskiego) i szeregów cyferek, to dobrze robi umysłom ścisłym. Drugi kanał to opowiedzenie o swoich odczuciach i skupienie się na zaufaniu do swojej intuicji. Trzeci kanał to kanal historyczny: polożenie nacisku na to jak wiele rutynowych procedur jest w zasadzie przypadkiem, tak jak ma to miejsce przy zasadzie NPO czy nacinaniu krocza własnie. No a już pozycja wertykalna to w zasadzie przykład epokowy. Czwarty kanał: fakty i współczesne położnictwo innych krajow zachodnich. Z naciskiem na Holandię i Niemcy. te wszystkie poziomy komunikacyjne nalezy nastepnie umieszczac w rozmaitych wypowiedziach od "masz ochotę na kawę?" począwszy aż do "wyprowadz na spacer burka, proszę". I cierpliwie czekac na efekty. Bardzo pomocna może być położna- jako niezalezne źródło informacji-, o ile sama ma stosunek sensowny i nie zacznie wciskać kitu w rodzaju "Fundacji RpL to się już w tylkach poprzewracalo i MAM DOWODY, że oni szkodzą kobietom" (autentyk). Z doświadczenia powiem jedno: jeśli kurs na "lekarze wiedzą co robią i z pewnością nie kazaliby kobietom rodzić na leżąco, gdyby nie było ku temu medycznych powodów" się utrzyma, to ja bym rozważyła jeszcze raz wspólny poród. Moj pierwszy mąż prezentował takie stanowisko i bardziej mi tym zaszkodzil niz pomógł. Wiele lat później przeczytałam artykul dowodzacy, iż wspólne porody są często paradoksalnie działaniem na niekorzyść rodzącej, bo mężowie wolą wspólpracowac z racjonalnymi lekarzami niż nieracjonalnymi żonami. U mnie się to sprawdziło. Może byl to przypadek może nie, ale tak się w każdym razie moze zdarzyć i są IMHO pewne symptomy wskazujące na ryzyko zaistnienia tej niekomfortowej sytuacji. Za jeden z nich uznalabym odruchowe przedkładanie stanowiska lekarzy nad stanowisko własnej żony i jej potrzeb. a. Odpowiedz Link
bratka8 Re: ech... 15.06.09, 11:55 Tamilnadu, dzięki za długą odpowiedź Problem w tym, że raz rodziłam z mężem- w szpitalu i było wspaniale i on uważa że to jest "standard" zawsze i wszędzie. Żadnej rutynowej procedury, położna cudująca nad moim kroczem, ja po porodzie pełna energii z ogromnym poczuciem siły, że mogę zaraz znowu- słowem bajka. Dlatego on uznaje, że skoro jakaś kobieta dostała oxy to widocznie była taka potrzeba. I skoro będzie potrzeba to on nie będzie dyskutował, bo się nie zna a w szpitalu nic bez potrzeby nie robią. I chciałabym móc udowodnić, że jednak robią bez potrzeby! Na stronie FRpL szpitale jakoś nie podają jaki odsetek kobiet dostał kroplówkę z oxy. W ogóle właśnie o takie dane trudno- ile których interwencji w szpitalach było. Pięknie by to pokazało jak się poród traktuje w szpitalu i czego kobieta może się spodziewać. Jak wiecie coś o takich danych statystycznych to ja baardzo proszę! Mówi się tylko o nacięciu krocza jako nagminnej i zbędnej interwencji w porodzie, podaje dane zachodnie do ukazania że można inaczej. A mnie to tak nie przeraża jak własnie zbędne przyspieszanie, również III okresu. Ale póki nie mam dowodów, że przyspieszają masowo, to nie mogę wymusić na mężu postawy sprzeciwu. Z tym leżeniem to nie chodziło mi o pozycje do porodu, ale o opowieści kobiet, że miały KTG i że z tego powodu musiały leżeć i że to było straszne. I na to, że jedne mogły się ruszać pomimo KTG a inne musiały leżeć mąż stwierdził, że widocznie taka była potrzeba. Może tak, może nie. I tu zrozumienie fizjologii porodu przez męża może być ważne, bo będzie wiedział czym jest poród z punktu widzenia organizmu kobiety i jego potrzeb, i może nie tak łatwo zgodzi się na to, co nie jest korzystne. W ogóle z tą fizjlogią dlatego mi zależy, żeby zobaczył, że to jest proces, który ma swoją dynamikę i jak łatwo go w sumie zaburzyć a potem to już lekarz jest niezbędny. Czyli żeby też uwierzył, że "ciało wie jak rodzić". Jeśli chodzi o NPO to nawet nie wiedziałam, że istnieje coś takiego, ale pewnie gdyby mi zabroniono pić w czasie porodu (głodna nie byłam) argumentując to typowo, to bym nie rozważała sensowności tej zasady i bym potulnie wysychała. I to mi pokazuje, że jak trafię do szpitala to będe taka malutka, bo jak z czymś sie nie spotkam wcześniej i nie doczytam to potem grzecznie sie zgodzę. I nawet mąż mi nie pomoże, chyba że będzie miał laptopa i będzie przed zgodą na coś wertował szybko net Kaakaa, problem w tym, że on nie daje ani sobie ani mi prawa do wiedzy co będzie lepsze, tylko lekarzom, bo oni się znają, bo mają ku temu wykształcenie. I do tego wierzy, że właściwie tę wiedzę wykorzystują, a więc nic niepotrzebnie nie zrobią i skoro chcą coś zrobić to nie nam oceniać czy słusznie czy nie. Tak ja ufam położnej z którą chcę rodzić w domu i jej decyzji nie zamierzam podważać, tak on ufa wszystkim anonimowym lekarzom, na których trafimy ewentualnie na porodówce. Ostatnio mój gin zapewniał mnie, że bez mojej zgody nic nie zrobią, bo nikt siłą mnie do niczego zmuszać nie będzie ani gonić ze strzykawką. Ale już w drugim zdaniu dodał, że jak będzie zagrożenie, to chyba nie bedę się upierała... Dolargan? Skoro woli pani niepotrzebnie cierpieć.. Jeszcze nie zaczęłam rodzić a już usłyszałam wypowiedzi sprzyjające "właściwym" decyzjom. To się rozpisałam, ale nie mam z kim na żywo pogadać o swoich lękach, bo jakoś otaczają mnie ludzie bezkrytyczni w temacie porodu w szpitalu. Odpowiedz Link
kaakaa Re: ech... 13.06.09, 12:49 Tamilnadu pisze bardzo mądrze. A ja mogę tylko dodać cynicznie - Jak mąż wie lepiej od Ciebie, co będzie dobre w czasie porodu, to niech może za Ciebie urodzi... A jak nie jest w stanie, to niech się nie mądrzy i zrozumie, że w sytuacji porodu to TWÓJ komfort jest najważniejszy, a nie jego. Odpowiedz Link