shachar
21.01.22, 14:17
Otóż co mnie przy życiu trzyma, oprócz robienia kasy, liczenia jej, przsypywania ze skarpety do skarpety, chowania jej i znajdowania w puszkach i gaciach hehe

to są to moje projekty życiowe, którym nigdy nie ma końca.
Tak, projekty nie zaczynają się 1 stycznia, zaczynają się każdego dnia. Częstokroć wstaję z zamiarem ' o ten dzień będzie taki, że będę w nim taka, jaka zawsze chciałam być'. Przybiera to rózne formy; jogurt z orzechami, chodzenie z rozciąliwą gumą do ćwiczenia ramion w kieszeni, i rozciąganie tego w kiedy chwila wolna pojawia się, stanie w słóńcu z rana w naszym gymie, który ma najlepszy widok na cały świat i na wschody słońca, zauważenie jednej dobrej/pozytywnej rzeczy w każdym codziennie, co jest ćwiczeniem samym w sobie , jak rozciąganie gumy. Tych projektów jest tyle, że trudno je spamiętać. Dziś padło na buraki. Zdjęłam piankę z zakwasu nastawionego 2 dni temu ( Jasiek, nie leń się ) i postraszyłam je fuckami, żeby się nie zebździły do końca weekendu, kiedy wrócę do nich. O. No i żeby jeszcze przetrwac ten dzień bez zbytniego rozstroju nerwowego. Tak mi dopomóż Sun King.