Dodaj do ulubionych

w dzisiejszej "RZ" - 02.07.2005

02.07.05, 08:57
PRAWO MIESZKANIOWE Dwa rodzaje uprawnień do gruntu
Kiedy powstaje wspólnota
Wspólnota mieszkaniowa powstaje, gdy właściciel nieruchomości sukcesywnie
wyodrębnia lokale i jednocześnie oddaje w użytkowanie wieczyste część gruntu,
choćby niektóre lokale pozostały niewyodrębnione.
Takie wyjaśnienie zawiera uchwała Sądu Najwyższego z 9 czerwca 2005 r.
podjęta dla wyjaśnienia wątpliwości prawnych, powstałych na tle sprawy
wniesionej przez Zenona R. przeciwko wspólnocie mieszkaniowej. Domagał się on
uchylenia uchwały tej wspólnoty o udzieleniu jej zarządowi absolutorium za
2002 r.
Sąd odrzucił pozew jako niedopuszczalny ze względów formalnych, a mianowicie
dlatego, że pozwana wspólnota nie istnieje, a ustawa z 24 czerwca 1994 r. o
własności lokali (Dz. U. z 2000 r. nr 80, poz. 903 ze zm.) nie ma tu
zastosowania. Nie doszło bowiem w ogóle do powstania wspólnoty. Sytuacja jest
bowiem taka, że część mieszkań w budynku została przez gminę wyodrębniona i
sprzedana z jednoczesnym oddaniem w użytkowanie wieczyste udziałów wgruncie
przypadających na te lokale, a część jest nadal jej własnością. Uprawnienia
więc do gruntu, na którym posadowiony jest budynek, są niejednolite: własność
i udziały w użytkowaniu wieczystym. Takiej sytuacji zdaniem sądu ustawa o
własności lokali nie przewiduje. Wymaga ona - argumentował sąd - by sytuacja
prawna gruntu wchodzącego w skład nieruchomości wspólnej była jednolita.
Dlatego wspólnota, której uchwałę zaskarżył Zenon R., nigdy nie powstała i
nie istnieje.

Zenon R. złożył zażalenie na postanowienie o odrzuceniu pozwu.

Sąd II instancji ustalił, że powodem tak niejednolitych uprawnień do gruntu
(prawo własności i udziały w użytkowaniu wieczystym) było to, że w momencie
nabycia przez gminę w 1991 r. od skarbu państwa własności nieruchomości w
drodze tzw. komunalizacji część mieszkań w budynku była już wyodrębniona i
sprzedana wraz z udziałem w części użytkowania wieczystego działki. Po
wejściu w życie wspomnianej ustawy zarząd nieruchomością sprawowany przez
gminę został zastąpionyzarządem własnym wspólnoty mieszkaniowej. Wspólnot
takich jak ta, której dotyczy sprawa, jest bardzo dużo.

Sąd II instancji zwrócił się o wyjaśnienie do Sądu Najwyższego, czy ogół
mieszkańców tworzy wspólnotę mieszkaniową w rozumieniu art. 6 ustawy z 1994
r. również w sytuacji, gdy w nieruchomości nadal nie jest wyodrębniona część
lokali należących do gminy, której przysługuje prawo własności gruntu, a
właścicielom mieszkań wyodrębnionych przysługują udziały we współużytkowaniu
wieczystym.

Sąd Najwyższy uznał, że wystarczającą odpowiedzią na to pytanie będzie
stwierdzenie przytoczone na wstępie. Słowem, nie ma on wątpliwości, że
wspólnota mieszkaniowa powstaje i istnieje mimo tak niejednolitych uprawnień
do gruntu - gminy i właścicieli lokali stanowiących odrębne nieruchomości.
Oznacza to w tej konkretnej sprawie, że wspólnota, do której należy Zenon R.,
prawnie istnieje i sąd musi rozpatrzyć jego żądanie uchylenia jej uchwały
(sygn. III CZP 33/05).
Obserwuj wątek
    • babczyk Dodam tylko za tą sama gazetą z dnia 29.06.05 02.07.05, 10:26
      PRAWO RODZINNE Mieszkanie w małżeństwie

      Czynsz do zapłacenia solidarnie

      Oboje małżonkowie są odpowiedzialni za regulowanie opłat za wspólnie zajmowane
      mieszkanie, bez względu na to, do którego ono należy lub kto z nich zawarł
      umowę najmu.


      Takie są skutki zasady zapisanej w art. 30 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego.
      Przepis ten głosi, że oboje małżonkowie są odpowiedzialni solidarnie za
      zobowiązania zaciągnięte przez jednego z nich w sprawach wynikających z
      zaspokojenia zwykłych potrzeb rodziny, takich jak zapewnienie jej jedzenia,
      dachu nad głową itp. Na obojgu bowiem ciąży powinność przyczyniania się, wedle
      swych sił oraz możliwości zarobkowych i majątkowych, do zaspokajania potrzeb
      rodziny (art. 27 k.r.io.).

      Solidarna odpowiedzialność ciąży na nich bez względu na to, czy łączy ich
      wspólność majątkowa (dorobku małżeńskiego), czy panuje między nimi ustrój
      rozdzielności majątkowej.
      Oznacza to, że wierzyciel może żądać zapłaty (świadczenia) od obojga łącznie,
      lub od każdego z osobna, a zapłacenie go przez którekolwiek powoduje, że długu
      pozbywają się oboje. Solidarność łączy ich aż do pełnego wypłacenia się
      wierzycielowi (art. 366 k.c.). Dlatego jeśli małżonek, który jest właścicielem
      mieszkania albo do którego należy spółdzielcze prawo do niego, zalega z
      opłatami, spółdzielnia czy wspólnota mieszkaniowa może domagać się uiszczenia
      ich od drugiego. To samo dotyczy opłat za energię elektryczną, gaz itp.

      Spółdzielnia, wspólnota, właściciel wynajmowanego mieszkania mogą wystąpić do
      sądu przeciwko oboju małżonkom, a po wyroku zasądzającym ściągnąć zaległe
      należności przymusowo np. z wynagrodzenia żony, jeśli mąż będący właścicielem,
      członkiem spółdzielni nie pracuje i nie ma walorów, które mógłby zająć
      komornik. Oczywiście, w rachubę wchodzi też ściągnięcie zaległości przez
      wystawienie mieszkania na licytację.

      Nierzadkie są sytuacje, gdy jedno z małżonków odmawia udziału w ponoszeniu
      kosztów eksploatacji mieszkania. Czy drugi może go do tego zmusić?

      Tak. Może wystąpić do sądu przeciwko współmałżonkowi o zasądzenie stosownych
      kwot jako zwrotu odpowiedniej części kosztów.

      Potwierdził to Sąd Najwyższy we wciąż aktualnej uchwale z 24 lutego 1978 r.
      (sygn. III CZP 4/78).

      • bykira Re: Dodam tylko za tą sama gazetą z dnia 29.06.05 02.07.05, 21:06
        Chociaż raz napisaliście obiektywna prawdęPozdrawiam-IRENA MILER
    • serafin666 Re: w dzisiejszej "RZ" - 02.07.2005 03.07.05, 01:44
      jest i takie cosik :

      PRAWO CYWILNE Służebność w złej wierze
      Właścicielowi działki należy się zapłata

      Jeśli właściciel przewodów i urządzeń do przesyłania mediów znajdujących się na
      cudzym gruncie jest w złej wierze, właściciel gruntu może domagać się
      wynagrodzenia, nawet gdy nie żądał usunięcia tych instalacji.
      Takie stanowisko zajął Sąd Najwyższy w uchwale z 17 czerwca 2005 r.
      wyjaśniającej wątpliwości prawne przedstawione przez sąd II instancji. Powstały
      one w związku ze sprawą wniesioną przeciwko Polskiemu Górnictwu Naftowemu i
      Gazownictwu SA. Stanisław B. jest właścicielem działek, na których w latach 60.
      zbudowano gazociąg wysokiego ciśnienia. Wokół gazociągu jest strefa ochronna,
      która - twierdzi właściciel - ogranicza jego prawo własności. Stanisław B.,
      kupując w latach 90. działki, wiedział o owym urządzeniu. Przed sądem domagał
      się od Gazownictwa nie jednorazowej zapłaty, ale wynagrodzenia za korzystanie z
      jego nieruchomości. Sąd I instancji oddalił w całości jego roszczenia. Powołał
      się na art. 140 kodeksu cywilnego dopuszczający ograniczenie prawa własności.
      Kupując grunty, Stanisław B. zdawał sobie sprawę z ograniczeń, jakie wiążą się
      z przebiegiem przez nie gazociągu. Z ewentualnymi roszczeniami do inwestora
      mogliby występować poprzedni właściciele, a nie on - argumentował sąd. W
      apelacji Stanisław B. zaznaczył m.in., że nie sprzeciwia się przesyłaniu gazu.
      Domaga się tylko wynagrodzenia za korzystanie z jego własności i nie zgadza się
      z odmową zagospodarowania tych gruntów na działalność gospodarczą. Sąd II
      instancji przyjął, że inwestor wszedł na działki kupione potem przez Stanisława
      B. bezprawnie. Jest więc niewątpliwie posiadaczem służebności w złej wierze.
      Sąd dostrzegł kilka kwestii prawnych, które przedstawił do rozstrzygnięcia
      Sądowi Najwyższemu.
      Najważniejsza sprowadza się do dwu pytań:- czy właścicielowi przysługuje
      roszczenie przewidziane w art. 224 § 2 i art. 225 k.c., o wynagrodzenie za
      korzystanie z rzeczy do posiadacza służebności; chodzi o takie samo roszczenie,
      jakie ma właściciel do posiadacza w złej i dobrej wierze, od momentu, w którym
      ten dowiedział się, że nie jest właścicielem- czy żądanie takiego wynagrodzenia
      musi poprzedzać przewidziane w art. 222 § 2 k. c. roszczenie o przywrócenie
      stanu zgodnego z prawem.
      Sąd Najwyższy w uchwale z 17 czerwca 2005 r. stwierdził: Właścicielowi
      nieruchomości przysługuje roszczenie o odpowiednie wynagrodzenie za korzystanie
      z niej przeciwko posiadaczowi służebności w złej wierze, niezależnie od
      zgłoszenia roszczenia określonego w art. 222 § 2 k.c. (III CZP 29/05).
    • serafin666 Re: w dzisiejszej "RZ" - 04.07.2005 04.07.05, 05:25
      PRAWO CYWILNE Nie można się wycofać ze zobowiązania trwałego

      Węzeł cieplny pozostanie w piwnicy


      Jeśli właściciel albo jego poprzednik prawny zgodził się na zainstalowanie na
      jego nieruchomości urządzeń do przesyłania mediów, nie może żądać ich
      usunięcia. Jest to z jego strony zobowiązanie trwałe.


      Takie jednoznaczne stanowisko zajął Sąd Najwyższy w wyroku z 28 czerwca 2005 r.
      w sprawie małżonków C. Węzeł cieplny w piwnicy ich domu zbudowała pod koniec
      lat 80. spółdzielnia mieszkaniowa, by zasilał w ciepło osiedle 20 domów
      szeregowych.

      Domy te, wedle planów, nie miały piwnic. Zbudowano tylko tę jedną, właśnie po
      to, by pomieścić w niej węzeł cieplny. Elżbieta K., której dom ten miał być
      przydzielony, zgodziła się na to.

      Po zbudowaniu węzła spółdzielnia jako właściciel domu przekazała go na własność
      przedsiębiorstwu ciepłowniczemu. Na początku lat 90. uległa likwidacji, a
      własność poszczególnych domów przeniesiono na spółdzielców. Potem dom został
      sprzedany, a jego nabywca z kolei sprzedał go małżonkom C., którzy oczywiście w
      chwili kupna wiedzieli, że w piwnicy znajduje się węzeł ciepłowniczy. Państwo
      C., tak jak kilku innych właścicieli domów na tym osiedlu, zmienili u siebie
      instalację grzewczą na gazową, jako tańszą. Zażądali od przedsiębiorstwa
      ciepłowniczego usunięcia węzła. Przedsiębiorstwo odmówiło, tłumacząc, że
      wykonanie indywidualnych podłączeń do poszczególnych domów wiązałoby się z
      ogromnymi kosztami.

      Sąd nakazał usunięcie węzła i odroczył wykonanie tego wyroku na 6 miesięcy. Sąd
      drugiej instancji uznał go za słuszny.

      Sąd Najwyższy kasację uwzględnił. Rozstrzygnął sprawę co do meritum, co w tym
      sądzie, jako kasacyjnym, zdarza się bardzo rzadko. Oddalił mianowicie żądanie
      małżonków C., uznając je za całkowicie nieuzasadnione. Sędzia Andrzej Struzik
      orzekający w SN zaznaczył, iż nie ulega wątpliwości, że przedsiębiorstwo
      eksploatujące węzeł korzystało z piwnicy za zgodą jej właściciela -
      spółdzielni. Sytuacja jest więc analogiczna, jak w wypadku budowy na cudzym
      gruncie za zgodą właściciela. Powstał stosunek obligacyjny (wywodzący się ze
      zobowiązania), ale o charakterze stałym.

      Obecni właściciele, jako następcy prawni tego, kto udzielił zgody na
      korzystanie z piwnicy, podlegają w tym wypadku ograniczeniom w wykonywaniu
      swego prawa własności, o których mowa w art. 140 kodeksu cywilnego.

      Pozwala on właścicielowi korzystać ze swojej własności z wyłączeniem innych
      osób, zgodnie ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem swojego prawa, ale w
      granicach określonych przez ustawy i zasady współżycia społecznego.

      Sędzia Struzik podkreślił, że umowy zawartej przez poprzedników małżonków C.
      nie można rozwiązać dopóty, dopóki doprowadza się ciepło choćby do jednego
      domu, chyba żeby doszło do jakiejś nadzwyczajnej zmiany stosunków.

      Umowa o korzystanie z piwnicy była bezpłatna. - Nie oznacza to jednak, że tak
      musi być zawsze i że obecni właściciele nie mogą zażądać od przedsiębiorstwa
      wynagrodzenia - mówił sędzia. Z art. 140 k.c. nie płyną dla przedsiębiorstwa
      uprawnienia do bezpłatnego korzystania z ich własności (sygn. I CK 14/05).
    • serafin666 Re: w dzisiejszej "RZ" - 04.07.2005 04.07.05, 05:51
      Twardo stąpającym po ziemi podatnikom pozostaje zasada zaufania do organów
      administracji państwowej, na którą często zwraca uwagę orzecznictwo sądowe.
      Obowiązek jej przestrzegania podkreślił Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z
      7 sierpnia 2003 r. (sygn. I SA/Po 2562/01), stwierdzając, że w świetle art. 2
      Konstytucji RP i art. 121 ordynacji podatkowej podatnik nie może ponosić
      negatywnych konsekwencji wówczas, gdy organ nie udzieli odpowiedzi na pytanie o
      interpretację, a następnie rozpocznie postępowanie kontrolne.
    • serafin666 Re: w dzisiejszej "RZ" - 05.07.2005 05.07.05, 20:18
      Samorządowcy nie zgadzają się z przedstawionym przez sejmową komisję projektem
      nowelizacji przepisów o odpadach komunalnych
      Pierwotna wersja tego przygotowanego przez rząd projektu zakładała ułatwienie
      samorządom gminnym wprowadzania opłaty od właścicieli domów, mieszkań i lokali
      użytkowych na pokrycie kosztów wywozu wytwarzanych przez nich odpadów. Rząd
      zaproponował ograniczenie wymogu uzyskania zgody mieszkańców w referendum. W
      obecnym brzmieniu projekt już go nie przewiduje.
      Odpowiedzialność przedsiębiorstw
      Efektem prac poselskich jest koncepcja, by przedsiębiorstwa zajmujące się
      wywozem śmieci były współdpowiedzialne także za ich zagospodarowanie. Ich
      obowiązkiem byłby nie tylko, jak dziś, wywóz odpadków na wysypisko. Musiałyby
      także zająć się ich selekcją oraz zobowiązać do stopniowego ograniczania ich
      ilości.
      W zezwoleniach na działalność firmy miałyby wskazane: sposoby postępowania z
      odpadami, dopuszczalną masę kierowanych na wysypiska, miejsca ich odzysku lub
      unieszkodliwiania. Zadaniem gmin byłaby zatem regulacja (w formiezezwoleń)
      wykonywania tych obowiązków oraz ich kontrola. Firmy, które nie wywiązywałyby
      się z nich, traciłyby zezwolenia.
      Gmina musiałaby też zorganizować zbieranie odpadów od tych mieszkańców, którzy
      nie mają umów z firmami. Wójt lub burmistrz w natychmiast wykonalnej decyzji
      ustalałby im na rok opłaty administracyjne na pokrycie kosztów wywozu śmieci.
      Rada gminy uchwalałaby regulamin utrzymania czystości i porządku na jej
      terenie, będący aktem prawa miejscowego.
      Nowym obowiązkowym zadaniem własnym gmin byłoby zapewnienie warunków
      funkcjonowania systemu umożliwiającego stopniowe ograniczanie składowania
      odpadów, które ulegają degradacji - w trzech etapach, do końca 2010, 2013 i
      2020 r., tak żeby ostatecznie najwyżej 35 proc. lądowało na wysypisku.
      Biznes się zgadza na to rozwiązanie...
      Zdaniem posłów uregulowania są kompromisem, który ma zażegnać ostry spór, jaki
      o śmieci toczą samorządy gminne i komunalne przedsiębiorstwa oczyszczania z
      prywatnymi firmami. Zaakceptowali go reprezentanci biznesu, którzy obawiają się
      monopolu spółek i zakładów gminnych w tej branży.
      - Ten kompromis zapobiega demontażowi funkcjonującego systemu. Pozwala
      prywatnym inwestorom myśleć ze spokojem o przyszłości - mówi Dariusz Matlak,
      dyrektor Polskiej Izby Gospodarki Odpadami, zrzeszającej głównie prywatne
      firmy. - Choć część przedsiębiorców, tych mniejszych, niepokoi się, że może
      wypaść z rynku. Poddajemy się przecież obowiązkom, które narzuci gmina, ze
      wszystkimi tego konsekwencjami. Dlatego małe firmy będą musiały pomyśleć o
      łączeniu działalności.
      ...a samorządy nie
      Samorządowcy nie zgadzają się na takie rozwiązania. Uważają, że pieniądze z
      podatku śmieciowego ułatwiłyby im zagospodarowywanie odpadów.
      - Strona samorządowa domaga się powrotu do pierwotnej propozycji rządu - mówi
      poseł Joanna Grobel-Proszowska (SLD) z Sejmowej Komisji Ochrony Środowiska. -
      Spodziewam się, że podczas drugiego czytania projektu zostaną zgłoszone
      odpowiednie poprawki. Rozpatrzy je komisja i w piątek Sejm je przegłosuje.


      Dom za grosik

      Problem budynków sprzedanych przed wieloma laty z lokatorami, głównie na
      Śląsku, ciągle wraca. Najczęściej politycy zajmują się nim w przeddzień
      kampanii wyborczej do Sejmu. Tak jest i teraz.
      Posłowie chcą, by najemcy mogli kupić byłe mieszkania zakładowe za symboliczną
      złotówkę. Projekt "O nabywaniu własności lokali mieszkalnych przez najemców
      byłych mieszkań zakładowych" wnieśli posłowie z Prawa i Sprawiedliwości.
      Niewykluczone, że na rozpoczętym dziś posiedzeniu Sejm go uchwali. Jeżeli
      senatorowie będą równie szybcy, to ma szansę wyjść z parlamentu jeszcze w tej
      kadencji. Dotyczy mieszkań sprzedanych osobom fizycznym lub prawnym przez m.in.
      przedsiębiorstwa państwowe, spółki handlowe z udziałem skarbu państwa (nie
      dotyczy tych nieodpłatnie przekazanych spółdzielniom mieszkaniowym oraz
      gminom).
      Posłowie chcą, by najemcy i ich rodziny oraz pracownicy (i byli pracownicy)
      mogli odkupić zajmowane przez siebie mieszkanie za cenę, za jaką nabyli je
      obecni właściciele. Cena zostałaby powiększona jedynie o wskaźnik inflacji.
      Roszczenie ma im przysługiwać przez rok od daty wejścia w życie projektu.
      Skorzystać z niego mogą najemcy, których mieszkania sprzedano między 12
      listopada 1994 r. a 7 lutego 2001 r., oraz bez tytułu prawnego do innego
      lokalu.
      Już raz podobny przepis Sejm uchwalił. Było to w 2000 r. Trybunał Konstytucyjny
      zakwestionował jednak jego konstytucyjność.
    • serafin666 Re: może się przydać po nerwowej rozprawie 05.07.05, 22:01
      5 lipca 2005 r. o godz. 10.00 Trybunał Konstytucyjny rozpoznał skargę
      konstytucyjną Klary B. dotyczącą braku możliwości zaskarżenia orzeczenia sądu.

      Trybunał Konstytucyjny orzekł, że art. 50 § 3 ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. -
      Prawo o ustroju sądów powszechnych w zakresie, w jakim nie przewiduje zażalenia
      na postanowienie o zamianie kary porządkowej grzywny na karę pozbawienia
      wolności, jest niezgodny z art. 78 i art. 176 ust. 1 w związku z art. 41 ust. 1
      Konstytucji oraz nie jest niezgodny z art. 45 ust. 1 Konstytucji. Zaskarżony
      przepis traci moc obowiązującą z dniem 30 czerwca 2006 r.
    • serafin666 Re: w dzisiejszej "RZ" - 06.07.2005 06.07.05, 07:02
      Wczoraj Rada Ministrów znowelizowała przepisy o pracach wzbronionych
      młodocianym. Chodzi o rozporządzenie z 24 sierpnia 2004 r. w sprawie wykazu
      prac wzbronionych młodocianym i warunków ich zatrudniania przy niektórych z
      tych prac (Dz. U. nr 200, poz. 2047). Rząd przede wszystkim uporządkował
      katalog prac, jakie mogą wykonywać młodociani powyżej 17 lat podczas
      praktycznej nauki zawodu. Nowela wprost wskazuje, że wolno ich zatrudniać m.in.
      w warsztatach szkolnych lub na stanowiskach szkoleniowych w zakładach pracy
      przystosowanych do praktycznej nauki zawodu przy obsłudze: młotów
      mechanicznych, pras, walców, nożyc itp. oraz przy obróbce drewna z użyciem
      pilarek łańcuchowych z napędem elektrycznym lub mechanicznym, pilarek
      tarczowych, taśmowych lub ramowych itd. Nowelizacja uściśliła również definicje
      niektórych prac w warunkach narażenia na drgania mechaniczne, przy których w
      ogóle nie wolno zatrudniać młodocianych, tak by dostosować je do terminologii
      dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2002/44/WE z 25 czerwca 2002 r. w
      sprawie minimalnych wymagań w zakresie ochrony zdrowia i bezpieczeństwa
      dotyczących narażenia pracowników na ryzyko spowodowane czynnikami fizycznymi.
      Nowela wejdzie w życie po upływie 14 dni od jej ogłoszenia w Dzienniku Ustaw.

      Posłowie chcą, by działkowcy nie musieli płacić odszkodowań dawnym właścicielom
      tych terenów. Pewnemu wzmocnieniu ulec mają prawa użytkowników działek. Projekt
      ustawy o rodzinnych ogródkach działkowych przygotował Polski Związek
      Działkowców. To propozycja alternatywna do PiS-owskiej. Posłowie z tego
      ugrupowania chcieli zlikwidować PZDz oraz przekształcić prawa użytkowania
      działek we własność. Nigdy jednak prace legislacyjne nad ich projektem nie
      zostały rozpoczęte. Tymczasem projekt PZDz jako swój wnieśli posłowie SLD.
      Prace nad nim toczą się w rekordowym tempie. Dziś odbędzie się drugie jego
      czytanie i niewykluczone, że zostanie uchwalony w tym tygodniu. Projekt
      przewiduje, że PZDz i działkowcy nie będą musieli obawiać się roszczeń dawnych
      właścicieli terenów, na których są położone działki. Ma je zaspokoić
      skarbpaństwa. W tej chwili roszczenia dotyczą 250 ogrodów (zajmujących ok. 1000
      ha). PZDz musi np. wypłacić 4 mln zł dawnemu właścicielowi za bezumowne
      korzystanie z jego terenu. Taki wyrok zapadł niedawno w Poznaniu. Projekt
      powiela ponadto wiele przepisów z ustawy o pracowniczych ogródkach działkowych.
      Przewiduje m.in., że dalej organizacją skupiającą działkowców będzie Polski
      Związek Działkowców. Działkowcy nie będą już jednak ogródków nazywać
      pracowniczymi, ale rodzinnymi. Każdemu będzie przysługiwało prawo użytkowania
      działki. Tak jest i teraz. Ale decyzję o tym, czy przyznać działkę, podejmuje w
      uchwale PZDz. Po uchwaleniu projektu będzie w tym celu zawierana umowa
      cywilnoprawna. Własnością działkowca będą - jak dzisiaj - rośliny, dom oraz
      cała infrastruktura wybudowana z jego środków własnych. W tej chwili istnieje
      5200 ogrodów, w których działki posiada 967 tys. osób.
    • serafin666 Re: w dzisiejszej "RZ" - 07.07.2005 - USA/proces 07.07.05, 05:39
      Stany Zjednoczone: alternatywne rozwiązywanie sporów cywilnych
      Negocjacje w cieniu sądów
      Jedną z cech wyróżniających Amerykanów na tle innych nacji jest pragmatyzm,
      toteż tamtejszy Kowalski chętnie złoży pozew, jeżeli spodziewa się, że może na
      tym zarobić
      Mimo ogromnego wzrostu liczby spraw cywilnych w amerykańskich sądach
      federalnych tylko 2 proc. kończy orzeczenie sądowe. Pozostałą masę załatwia się
      metodami alternatywnymi.
      USA są państwem, w którym procentowo jest najwięcej prawników, strony ponoszą
      najwyższe na świecie koszty procesowe, z roku na rok zwiększa się liczba spraw
      wnoszonych do sądów, powstaje najwięcej na świecie literatury prawniczej, a
      prawo coraz bardziej szczegółowo reguluje wszelkie dziedziny życia. Wbrew
      tendencji wzrostowej tych wszystkich wskaźników dwa bardzo znacząco maleją.
      Otóż mimo pięciokrotnego wzrostu liczby spraw cywilnych w sądach federalnych od
      1962 do 2002 r. aż o 20 proc. spadła liczba pozwów, które dotarły do etapu
      formalnego postępowania spornego, w czasie którego bada się dowody i określa
      roszczenia stron. Liczba spraw cywilnych w tych sądach zakończonych orzeczeniem
      zmniejszyła się w 2002 r. do 1,8 proc. W pozostałych ponad 98 proc. zawiera się
      ugody, spór rozstrzyga poza sądem lub powód wycofuje pozew.
      Jak to się dzieje?
      Najodpowiedniejsze drzwi
      Niewątpliwie jedną z przyczyn jest gwałtowny rozwój instytucji alternatywnych
      do sądowego rozstrzygania sporów. Polega to na tym, że neutralna osoba (osoby)
      pomaga stronom w:
      · > zawarciu jak najkorzystniejszego porozumienia (np. mediacje lub
      minitrial) lub
      · > ocenie stanu faktycznego czy prawnego sprawy (np. early neutral
      evaluation),
      · > a czasami w wiążącym lub niewiążącym rozstrzygnięciu sporu (np.
      arbitraż).
      Te proste procedury często wymyślali sędziowie i stosowali jako
      najodpowiedniejsze w danej sprawie, a później ze względu na skuteczność stawały
      się one coraz bardziej popularne, aż wreszcie zyskały aprobatę władz i
      regulację ustawową.
      Prawdziwym przełomem było stworzenie w latach 70. i 80. eksperymentalnego "Sądu
      o wielu drzwiach". Jego pomysłodawca, Frank E. A. Sander, profesor Uniwersytetu
      Harvarda, zaproponował utworzenie centrów rozwiązywania sporów, w których
      dobrze wyszkolony urzędnik kierowałby klientów do "najodpowiedniejszych drzwi",
      gdzie w zależności od cech sprawy byłaby ona rozwiązywana w postępowaniu
      sądowym lub jedną z metod alternatywnych.
      Chociaż ten pomysł przyjął się jedynie w niektórych sądach, sposób postrzegania
      postępowania sądowego jako jednej z wielu metod rozwiązywania sporów zyskał
      powszechną aprobatę i został unormowany na szczeblu federalnym oraz we
      wszystkich stanach. W rezultacie wiele spraw rozstrzygają same strony, często
      za pośrednictwem instytucji niezwiązanych z sądem, jak np. American Arbitration
      Association lub Center for Public Resources, a czasami z pomocą instytucji
      administrowanych przez sąd, ale bez udziału sędziów. Dzięki temu sądy, osoby
      prywatne i firmy konkurują ze sobą w dostarczaniu "usług rozwiązywania sporów",
      co prowadzi do ich wyższej jakości.
      Jednym ze sposobów wyjaśnienia fenomenu znacznego zmniejszenia liczby orzeczeń
      sądowych oraz popularności metod alternatywnych może być choćby pobieżna
      analiza motywów, którymi kierują się uczestnicy sporów sądowych.
      Strony: pragmatyzm Amerykanów
      Jedną z cech wyróżniających Amerykanów na tle innych nacji jest pragmatyzm,
      toteż tamtejszy Kowalski chętnie złoży pozew, jeżeli spodziewa się, że może na
      tym zarobić, i równie chętnie wycofa go z sądu, jeżeli dojdzie do wniosku, że w
      stosunku do poniesionych kosztów ryzyko nie jest opłacalne. Przy bardzo
      wysokich kosztach sądowych, pokaźnych wynagrodzeniach pełnomocników oraz
      biegłych droga sądowa staje się nieopłacalna i w efekcie przeciwnicy decydują
      się na ugodę.
      Zasada efektywności sprawia, że nadrzędnym celem staje się realizacja nie praw
      stron, lecz ich interesów ekonomicznych. Dlatego zwaśnionym nie zależy na
      szukaniu rozstrzygnięcia, które jest zgodne z prawem, lecz takiego, które
      przyniesie im największą korzyść. Celem procesu sądowego jest zaś określenie i
      realizacja praw stron, a nie ich interesów, więc nie jest on najlepszym
      sposobem skutecznej realizacji tych ostatnich. Cel ten może być o wiele łatwiej
      osiągnięty dzięki negocjacjom lub zastosowaniu innych alternatywnych procedur
      prowadzących do zawarcia ugody.
      Sędziowie: zarządzanie sprawą
      Amerykańscy sędziowie zgodnie postrzegają swoje zadanie nie jako sądzenie i
      wydawanie wyroków, ale raczej "zarządzanie procesem/sprawą". Jeden z bardziej
      znanych sędziów sądu apelacyjnego Edmund V. Ludwig określaich rolę
      następująco: "Celem naszego systemu sądownictwa nie jest rozstrzyganie spraw,
      ale raczej pomoc stronom w dążeniu do sprawie-dliwego, słusznego, ekonomicznego
      i szybkiego osiągnięcia rezultatów za pomocą mechani-zmów sądowych lub
      wszelkich innych metod".Nie bez znaczenia jest też, że na jednego sędziego
      federalnego pierwszej instancji przypada aż około 380 spraw rocznie. Ponadto
      dane dotyczące czasu prowadzenia każdej z nich są skrupulatnie zbierane, a
      sędziowie oceniani na podstawie tempa ich załatwiania, co z pewnością jest
      dodatkową zachętą do szybkiego kończenia postępowań poprzez zachęcanie do ugody
      lub zastosowania metod alternatywnych.
      Prawnicy: wynagrodzenie procentowe lub godzinowe
      Mogłoby się wydawać, że w interesie pełnomocników jest prowadzenie jak
      najdłuższych procesów, gdyż oznacza to dla nich większy zysk. Niekiedy zapewne
      tak jest, gdy wysokość wynagrodzenia zależy od przepracowanego czasu (stawka
      godzinowa lub dzienna razy ilość jednostek czasu). Jednak popularny jest także
      inny sposób wynagrodzenia: procentowa wielkość wygranej. Zwykle wysokość
      honorarium waha się od 10 do 30 proc. wartości przedmiotu sporu, a w
      najbardziej ryzykownych sprawach dochodzi do 50 proc. Mechanizm ten z jednej
      strony powoduje, że do sądów trafia więcej spraw, a z drugiej częściowo
      wyjaśnia, dlaczego wiele z nich często kończy się wycofaniem pozwu lub ugodą na
      wcześniejszym etapie procesowym. Chociaż system ten może budzić pewne
      wątpliwości natury etycznej, niewątpliwie motywuje on prawników do zawarcia
      ugody. Niezależnie od tego, czy sprawa będzie trwała wiele lat czy tylko
      miesiąc, wynagrodzenie pełnomocnika nie zmienia się.
      Również większość prawników wynagradzanych według stawki godzinowej uważa, że
      najważniejsze jest zadowolenie klienta z obsługi prawnej, a w konsekwencji -
      nadzieja przyszłych zleceń. Dlatego gotowi są zachęcić klienta do ugody i
      zaakceptować mniejszy zysk w krótkiej perspektywie, z nadziejąna kolejne
      dochody w przyszłości. Ponadto w wielu stanach zasady etyczne nakazują
      prawnikom, aby w każdej sprawie informowali klienta o możliwości rozwiązania
      sporu za pomocą instytucji alternatywnych, a nawet zachęcali do skorzystania z
      nich.
      Proces jako strategia negocjacyjna
      Petenci Temidy znają statystyki dotyczące przewagi ugód nad rozstrzygnięciami
      sądowymi. Dlatego też zakładają, iż z dużym prawdopodobieństwem ich sprawa
      także skończy się porozumieniem stron. Wobec tego ich strategia od początku
      nastawiona jest głównie na negocjacje, a postępowanie sądowe ma na celu nie
      tyle uzyskanie korzystnego wyroku, ile wzmocnienie pozycji w negocjacjach i w
      rezultacie osiągnięcie jak najkorzystniejszego porozumienia. Można powiedzieć,
      że o ile kiedyś strony pozywały, kiedy nie mogłyzawrzeć ugody, o tyle dzisiaj
      pozywają po to, by zachęcić drugą stronę do rokowań i w efekcie tę ugodę
      zawrzeć. Innymi słowy, proces sądowy stał się przede wszystkim częścią
      strategii negocjacyjnej: testowania prawa, porozumiewania się, a zarazem
      grożenia drugiej stronie.
      ***
      Reasumując: potoczne i powszechne wyobrażenie, że w USA to sądy rozstrzygają
      wszelkie lub przynajmniej większość spraw, nie znajduje pokrycia w faktach.
      Rekordowo mały
      • babczyk Re: w dzisiejszej "RZ" - 07.07.2005 - USA/proces 07.07.05, 15:41
        Wszystko ładnie pieknie, ale jak to ma się do naszej żeczywistości.

        Wydaje mi się że jednak bliższa koszula ciału, choć nie zaszkodzi zobaczyć jak
        to robią, inni.
    • serafin666 Re: w dzisiejszej "RZ" - 15.07.2005 15.07.05, 05:10
      Trybunał Konstytucyjny krytykuje przepisy o czynszach. Zarzuca im brak
      kryteriów kontroli
      Brakuje jasnych kryteriów kontroli podwyżek czynszów oraz finansowego wsparcia
      państwa dla właścicieli kamienic. Do takiego wniosku doszli sędziowie Trybunału
      Konstytucyjnego. Wydali 29 czerwca postanowienie mówiące o lukach i
      niespójnościach w przepisach mieszkaniowych dotyczących opłat. Zawarli w nim
      również wskazówki, jak się ich pozbyć. Do wydania takiego postanowienia
      zobowiązali się w uzasadnieniu wyroku z 19 kwietnia. Było to szóste orzeczenie
      dotyczące czynszów.
      Niejasne zasady podwyżek
      Po publikacji wyroku TK z 19 kwietnia zostały uwolnione czynsze. Od tej daty
      właściciele (z pewnymi wyjątkami) mogą podnosić je o tyle, o ile chcą, byle nie
      częściej niż raz na pół roku (patrz: ustawa o ochronie praw lokatorów, dalej:
      ustawa).
      Ustawa nie daje jednak wszystkim prawa obrony przed nieuzasadnionymi
      podwyżkami.
      Wprawdzie lokator może wystąpić przeciwko właścicielowi do sądu, ale dopiero
      gdy podwyżka przekracza 10 proc. dotychczaspłaconego czynszu (musi on wynosić
      minimum 3 proc. wartości odtworzeniowej lokalu, czyli średnio 6 - 8 zł za
      mkw.). Sądowa kontrola nie obejmuje więc najemców, którym podniesiono czynsz
      nie więcej niż o 10 proc. Jest to - według TK - nieuzasadniony wyjątek.
      Właściciel, podnosząc czynsz (mniej niż o 10 proc.) dwa razy w roku, może
      przecież w ciągu kilku lat uczynić go bardzo wysokim.
      To samo dotyczy opłat za media. One też nie są objęte sądową kontrolą.
      Zacząć od podstaw
      TK nie podoba się również, że ustawa nie zawiera żadnych kryteriów, którymi
      sędziowie powinni się kierować w sporach o podwyżki. Może dochodzić więc do
      arbitralnych rozstrzygnięć. Jednocześnie TK podpowiada, że takimi przesłankami
      mogą być: inflacja, podniesienie standardu mieszkania i budynku, wzrost kosztów
      eksploatacji (np. podatków).
      Sugeruje też, że dobrym rozwiązaniem byłoby stworzenie, na wzór innych państw
      europejskich, systemu monitorowania opłat za używanie lokalu w gminach
      (ewentualnie w dzielnicach dużych miast). Robiłaby to administracja publiczna
      wraz z lokalnymi organizacjami lokatorów i właścicieli.
      Na problem kształtowania wysokości czynszów nie można patrzeć - według TK -
      jedynie przez pryzmat podwyżek. Przede wszystkim konieczne jest określenie
      listy niezbędnych składników czynszu. Powinny się na niej znaleźć m.in. koszty
      bieżących remontów i eksploatacji budynku, ponoszone z tytułu amortyzacji
      budynku, a także zysk (z wyjątkiem lokali socjalnych oraz tymczasowych
      pomieszczeń).
      TK krytykuje również zróżnicowanie terminów wypowiadania umów w celu
      wprowadzenia podwyżki. Inaczej reguluje to ustawa, a inaczej przepisy
      spółdzielcze. Pierwsza mówi o trzech miesiącach (jeżeli podwyżka przekracza 10
      proc.), drugie - o czternastu dniach.
      Pomocna ręka państwa
      Brakuje też systemu wsparcia przez państwo właścicieli, którym czynsz
      (prawidłowo ustalony) nie wystarcza na pokrycie kosztów eksploatacji budynku
      lub na jego remont. Zdaniem TK, pomoc może mieć różne formy, od dotacji
      celowych po preferencyjne kredyty oraz zwolnienia podatkowe.
      Miejmy nadzieję, że postanowienie TK będzie lekturą obowiązkową dla parlamentu
      przyszłej kadencji.


      Jeśli użytkownik wieczysty zakwestionował podwyżkę opłaty rocznej i sprawa
      dotarła do sądu cywilnego, będzie płacił ustaloną kwotę podwyżki dopiero po
      uprawomocnieniu się wyroku.
    • serafin666 Re: w dzisiejszej "RZ" - 16.07.2005 16.07.05, 05:38
      NIERUCHOMOŚCI Przekształcenie użytkowania we własność
      Z mocy prawa czy decyzji
      Ważą się losy ustawy o przekształceniu użytkowania wieczystego w prawo
      własności. Sejm na ostatnim posiedzeniu uchwalił tę ustawę w wersji
      zaproponowanej przez posłów PiS. Większością kilkunastu głosów odrzucił zaś
      przedłożenie rządowe.
      Ustawa ma charakter radykalny. Znosi instytucję użytkowania wieczystego, a
      użytkowników czyni właścicielami z mocy prawa, choć za odpłatnością. Szeroko
      ujmuje jednak te kategorie osób, którym przysługuje przekształcenie bezpłatne.
      Ustawa od początku jest ostro krytykowana. Jej przeciwnicy z kręgów rządowych i
      administracyjnych podnoszą, że stanowi rozwiązanie bardziej radykalne niż
      wywłaszczenie. Podają też w wątpliwość zgodność niektórych jej przepisów z
      konstytucją.
      Dwie senackie komisje: Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej oraz
      Ustawodawstwa i Praworządności, rekomendują Senatowi odrzucenie ustawy.
      Natomiast senacka Komisja Skarbu Państwa proponuje pójść jeszcze dalej, niż
      zaplanowali autorzy ustawy. Chce mianowicie, aby prawo do przekształcenia
      bezpłatnego miały także osoby, którym nieruchomość oddano w użytkowanie
      wieczyste z przeznaczeniem na pracownicze ogrody działkowe.
      Proponuje też, aby przekształcenie odbywało się nieodpłatnie na rzecz
      użytkowników wieczystych lub ich następców prawnych, którzy nabyli prawo
      użytkowania wieczystego nieruchomości przed 26 maja 1990 r. Nie dotyczyłoby to
      jednak całej tej kategorii tych użytkowników, lecz jedynie tych, którzy nie
      zostali uwłaszczeni bezpłatnie na podstawie ustawy z 26 lipca 2001 r. Uchwalona
      właśnie przez Sejm uchyla bowiem swoją poprzedniczkę, która specyficznie
      określoną kategorię osób uwłaszczała z mocy prawa i bezpłatnie. Uchylenie
      byłoby więc odebraniem praw nabytych, lecz jeszcze niezrealizowanych. Choć to
      przekształcenie następowało z mocy prawa, to dla jego dokonania wymagana była
      jednak decyzja administracyjna właściwego organu. Wielu uprawnionych czekało na
      nią długo i bezskutecznie ze względu na opieszałość urzędników.
      Jakie stanowisko zajmie Senat wobec propozycji swoich komisji, przekonamy się
      prawdopodobnie na następnym posiedzeniu izby, które zaplanowano na 19 - 21
      lipca. Wówczas ustawa trafi ponownie do Sejmu, którego ostatnie posiedzenie ma
      się odbyć 26 - 29 lipca. Na ostateczną decyzję w tej sprawie niecierpliwie
      oczekuje rzesza użytkowników. Według niektórych szacunków może ona przekraczać
      nawet 2 mln osób.
    • serafin666 Re: w dzisiejszej "RZ" - 18.07.2005 18.07.05, 09:15
      FISKUS bezprawnie sięga wstecz Opłata za przyłączenie do sieci energetycznej do
      1 maja 2004 r. nie była objęta VAT. Zmieniło się to, gdy weszła w życie ustawa
      o podatku od towarów i usług z marca 2004 r., która zmodyfikowała definicje
      dostaw towarów i świadczenia usług. W praktyceoznaczało to objęcie VAT
      odpłatnego przyłączania do sieci elektrycznej, ciepłowniczej czy gazowej
      dokonanego przez przedsiębiorstwa świadczące takie usługi. Okazało się, że
      przedsiębiorstwa, które pobrały opłaty w całości lub w części za dokonywanie
      przyłączeń z góry - przed 1 maja2004 r., lecz zadanie wykonały dopiero po tej
      dacie, żądają od zainteresowanych osób fizycznych, prawnych i jednostek
      organizacyjnych dopłat do wcześniej naliczonych należności w wysokości 22 proc.
      z tytułu nowo wprowadzonego na te usługi podatku VAT. Rzecznik praw
      obywatelskich, do którego napływają w tej sprawie skargi, zwrócił się więc do
      ministra finansów z prośbą o zajęcie stanowiska. Zdaniem rzecznika, w sytuacji,
      kiedy opłata została uiszczona przed zmianą przepisów, VAT nie powinien
      obowiązywać.
      SAMORZĄDOWCY z Katowic i Częstochowy zareagowali listem na apel Polskiej Izby
      Gospodarki Odpadami dotyczącym nowej ustawy śmieciowej (" Gmina i odpady", "Rz"
      nr 161 z 12.07.2005 r.). Napisali: "Gmina, w drodze przetargu, wybierze
      operatora, czyli firmę spełniającą określone w specyfikacji warunki i oferującą
      najkorzystniejsze ceny usług. Czy w takim przypadku można mówić o wprowadzeniu
      monopolu bądź łamaniu zasady konkurencji?". Odpowiadam: tak, z pewnością będzie
      wówczas na terenie gminy monopol tej jednej firmy. Obecnie administratorzy
      wybierają najtańsze i najlepsze zarazem podmioty, a mają wybór, ponieważ nie ma
      monopolu narzuconego przez gminę. Gdy gmina wybierze monopolistę, nikt nie
      będzie miał wyboru. Dlatego gmina powinna pilnować jedynie, aby każdy posiadacz
      nieruchomości miał podpisaną umowę na wywóz śmieci, i to umowę nie na ilość
      wywożonych śmieci, lecz na odpowiednio częste opróżnianie śmietników. Wówczas
      nikt nie ma interesu w podrzucaniu swoich śmieci sąsiadom albo wywożenia ich do
      lasu. Jan Grylicki (adres do wiadomości redakcji)
      KREDYT REMONTOWY DLA WSPÓLNOTY Nie wszystkie banki oferują Uzyskanie kredytu na
      remont przez wspólnotę mieszkaniową nie jest prostą sprawą. Przede wszystkim
      dlatego, że nie wszystkie banki proponują takie usługi. - Nie mamy oferty
      skierowanej do tej specyficznej grupy odbiorców, jaką są wspólnoty
      mieszkaniowe - mówi Paweł Wróbel z BRE Banku. Podobną odpowiedź otrzymaliśmy z
      BZ WBK i Pekao SA. - Chociaż nie mamy takiego produktu jak kredyty dla wspólnot
      mieszkaniowych, rozpatrujemy złożone wnioski - mówi Wioletta Rodzach z biura
      prasowego banku Pekao SA. - Niewykluczone, że w najbliższym czasie nasza oferta
      zostanie o tę usługę powiększona. Banki jednak niechętnie kredytują wspólnoty
      mieszkaniowe. Nieoficjalnie mówią, że ta grupa kredytobiorców jest grupą
      wysokiego ryzyka. Z reguły wspólnoty nie mają majątku, na którym kredyt można
      by zabezpieczyć, trzeba by uzyskać poręczenie kredytu od każdego mieszkańca.
      Kredyty dla wspólnot mieszkaniowych oferują m.in. Kredyt Bank i PKO BP. -
      Wspólnota, która chce ubiegać się o kredyt, musi przedstawić m.in. uchwałę
      właścicieli lokali o wyrażeniu zgody na zaciągnięcie kredytu, dane
      identyfikacyjne budynku, dane właścicieli budynku, ocenę stanu technicznego,
      opis możliwych wariantów realizacji przedsięwzięcia oraz wskazanie jego
      optymalnego wariantu - mówi Monika Mazurkiewicz z Biura Public Relations Kredyt
      Banku. Rozpatrzenie wniosku kredytowego trwa ok. tygodnia. W Kredyt Banku
      oprocentowanie kredytu jest zmienne i powiększone o indywidualnie negocjowaną
      marżę. Opłata za rozpatrzenie wniosku wynosi 0,01 proc. kwoty kredytu, a opłata
      przygotowawcza 0,5 proc. tej kwoty. Bank PKO BP proponuje wspólnotom
      mieszkaniowym kredyt Nasz Remont z premią termomodernizacyjną z BGK lub bez
      niej. - Wspólnoty zainteresowane uzyskaniem kredytu powinny złożyć w oddziale
      PKO BP, w którym mają rachunek bieżący, wypełniony wniosek o udzielenie kredytu
      wraz z niezbędnymi dokumentami. Są to m.in.: zgoda członków wspólnoty
      mieszkaniowej na zaciągnięcie i spłatę kredytu, informacje o przybliżonej
      wartości rynkowej nieruchomości, w tym części wspólnej, dokumenty dotyczące
      rachunku bankowego wspólnoty czy dokumenty dotyczące propozycji zabezpieczenia
      kredytu - wylicza Marek Kłuciński, rzecznik prasowy PKO BP. Dodatkowym
      warunkiem otrzymania kredytu Nasz Remont z premią termomodernizacyjną z BGK
      jest przedstawienie zawiadomienia z BGK o jej przyznaniu. Na rozpatrzenie
      wniosku czeka się ok. dwóch tygodni. Oprocentowanie kredytu jest zmienne w
      całym okresie kredytowania i powiększone o marżę banku, która jest negocjowana.
      Kredyt można spłacać w ratach równych lub malejących. Wysokość prowizji
      wspólnoty mogą negocjować (jej minimum to 0,8 proc. kwoty kredytu). Po
      przeprowadzeniu remontu bank dokonuje kontroli jego wykonania - opłata za nią
      wynosi 150 zł. Jeżeli wspólnota zdecyduje się zaciągnąć kredyt w wysokości 200
      tys. zł na 2 lata, miesięczna rata kredytu w PKO BP będzie wynosić 7,2 tys. zł
      (plus odsetki), a w Kredyt Banku 8,3 tys. zł (plus odsetki).

      PORADNIK przebudowa domu objętego ochroną Jestem właścicielem domu
      jednorodzinnego położonego na obszarze objętym ochroną konserwatorską. Chcę go
      rozbudować, czy muszę ubiegać się o pozwolenie wojewódzkiego konserwatora
      zabytków? Ile może potrwać cała procedura? Jakie dokumenty należy dołączyć?
      Jerzy P. Jeżeli dom nie jest wpisany do rejestru zabytków, a jedynie objęty
      ochroną konserwatorską, o wydanie pozwolenia na budowę zwraca się do
      odpowiedniego starostwa powiatowego. Starosta przed wydaniem pozwolenia
      konsultuje się we własnym zakresie z wojewódzkim konserwatorem zabytków. Ma on
      30 dni od doręczenia wniosku na wypowiedzenie się w tej sprawie. Jeżeli tego
      nie zrobi, uznaje się, że nie zgłasza zastrzeżeń. Starostwo ma 65 dni na
      wydanie pozwolenia lub odrzucenie wniosku. Do tego terminu nie wlicza się
      jednak okresu niezbędnego na uzyskanie opinii konserwatora. W tym wypadku
      decyzja powinna zostać wydana w ciągu 95 dni od złożenia wniosku. Składa się go
      na formularzu dostępnym w urzędzie. Należy do niego dołączyć cztery egzemplarze
      projektu budowlanego, oświadczenie o prawie do dysponowania działką oraz
      decyzję o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu, jeżeli teren nie jest
      objęty miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Kolejnym niezbędnym
      dokumentem będzie zaświadczenie projektanta, że sporządził projekt zgodnie z
      obowiązującymi przepisami oraz zasadami wiedzy technicznej oraz aktualne na
      dzień opracowania projektu, zaświadczenie o jego wpisie na listę członków izby.
    • serafin666 Re: w dzisiejszej "RZ" - 19.07.2005 19.07.05, 06:33
      Współwłaściciel skarży uchwałę wspólnoty
      Spadkobiercy, którzy odzyskali kamienicę, mimo że nie są właścicielami
      wyodrębnionych lokali, mają takie samo prawo kwestionować uchwały wspólnoty,
      jak inni jej członkowie. Spadkobiercy właścicieli jednej z kamienic przy
      stołecznych Alejach Jerozolimskich odzyskali ją, gdy gmina sprzedała cztery
      mieszkania lokatorom. W ten sposób powstała taka dziwna konfiguracja, że
      wspólnotę tworzą właściciele czterech mieszkań stanowiących odrębne
      nieruchomości i 13 współwłaścicieli 26 niewyodrębnionych lokali mieszkalnych i
      użytkowych. Wspólnota sprawuje zarząd nieruchomością wspólną kamienicy od 1997
      r. Pierwsze zebranie wspólnoty zwołane zostało na 16 czerwca 2002 r.
      Współwłaściciele lokali niewyodrębnionych wybrali na swego pełnomocnika jednego
      z nich - Wojciecha C. Termin zebrania został przesunięty na 15 czerwca.
      Pełnomocnik nie przybył, bo jak twierdził, został za późno zawiadomiony i nie
      zdążył się przygotować do zebrania.Na zebraniu podjęto kilka uchwał dotyczących
      lat 1998 - 2000 r. Wojciech C. zaskarżył je do sądu jako podjęte z naruszeniem
      przepisów ustawy z 1994 r. o własności lokali. Powołał się na art. 25 ust. 1
      tej ustawy. Zapisano w nim, że właściciel lokalu może zaskarżyć uchwałę
      wspólnoty do sądu, jeśli jest niezgodna z przepisami prawa, z umową właścicieli
      lokali albo jeśli narusza zasady prawidłowego zarządzania nieruchomością
      wspólną lub w inny sposób narusza jego interesy. Sąd I instancji nie podzielił
      zarzutów Wojciecha C. dotyczących zaskarżonych uchwał. Sprawa znalazła się
      wskutek jego apelacji w sądzie II instancji. Ten zaś powziął wątpliwość, czy
      współwłaściciel samodzielnych lokali niewyodrębnionych w ogóle ma prawo do
      zaskarżenia uchwały wspólnoty na podstawie art. 25 ust. 1 ustawy o własności
      lokali. Twierdzącej odpowiedzi na to pytanie udzielił Sąd Najwyższy w uchwale z
      14 lipca 2005 r. Odnieść ją można do wszystkich odzyskujących kamienice, w
      których część lokali została już sprzedana. (sygn. III CZP 43/05).


      Marszałek Senatu V kadencji zwołuje 86. posiedzenie na 19 - 21 lipca 2005 r.
      Zacznie się we wtorek o godz. 11.00 Senat rozpatrzy między innymi następujące
      ustawy:
      - o przekształceniu prawa użytkowania wieczystego w prawo własności
      nieruchomości oraz o zmianie niektórych ustaw,
      - o zmianie ustawy o odpadach oraz o zmianie niektórych innych ustaw,
      - o zmianie ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu
      Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych, ustawy o
      działalności ubezpieczeniowej oraz ustawy o pośrednictwie ubezpieczeniowym,
      - o zwrocie osobom fizycznym niektórych wydatków związanych z budownictwem
      mieszkaniowym,
      - o zmianie ustawy - Kodeks postępowania cywilnego oraz niektórych innych
      ustaw,
      - o państwowej kompensacie przysługującej ofiarom niektórych przestępstw
      umyślnych,
      - o zmianie ustawy - Kodeks karny skarbowy oraz niektórych innych ustaw,
      - o kosztach sądowych w sprawach cywilnych.
    • serafin666 Re: w dzisiejszej "RZ" - 20.07.2005 20.07.05, 13:05
      Projekt nowego kodeksu pracy chce odebrać związkom zawodowym najważniejsze
      uprawnienie: obowiązkowe dla pracodawcy konsultacje zamiaru wypowiedzenia umowy
      na czas nieokreślony

      Tylko rada gminy ma uprawnienia do ustalania cen biletów komunikacji publicznej
      i nie może ich przekazać innym podmiotom Tak stwierdził Naczelny Sąd
      Administracyjny, oddalając skargę kasacyjną Rady Miasta w Zduńskiej Woli od
      wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Łodzi.

      Jeśli wbrew umowie przedwstępnej właściciel sprzeda nieruchomość komu innemu, a
      w księdze wieczystej było wpisane zastrzeżenie o tej umowie, kandydat na
      nabywcę może żądać sfinalizowania transakcji od nowego właściciela.

      Wirus ptasiej grypy szybko się zmienia i może spowodować nową falę zachorowań
      ludzi - alarmują eksperci. ( czyścić stropodachy – serafin )
      • babczyk Re: w dzisiejszej "RZ" - 20.07.2005 20.07.05, 17:31
        Serafin daj se luza, to jest forum wspólnot mieszkaniowych .

        Prawdopodobnie znaczna część forumowiczuw może nie mieć pracy i bronia sie, jak
        nie utracic mieszkania a Ty wkładasz na to forum takie bzdety.

        Weź sobie melisanke . Bardzo dobra. Poświęć swój czas na konkretne zapytania na
        tym forum a nie rób z niego forum od wszystkiego i niczego.

        Fajny z Ciebie gość, ale nie przeginaj ....pały.

        Pozdrawiam.
      • dobud Re: w dzisiejszej "RZ" - 20.07.2005 20.07.05, 20:26
        Gdzie te związki zawodowe????? Chyba pracujesz w państwowej posocjalistycznej
        firmie. A ptaki........od odchodów gołębi chyba się ptasiej grypy nie nabawimy.
        Specjaliści podkreślają także, że ptasia grypa jest zakaźną chorobą, która
        atakuje dzikie i hodowlane ptactwo, a bardzo rzadko ludzi. Po raz pierwszy
        przypadek zakażenia się wirusem ptasiej grypy przez człowieka odnotowano w
        Hongkongu przed siedmioma laty. Ryzyko zakażenia ludzi jest bardzo małe, jeśli
        nie mają kontaktu z zakażonym ptactwem.Wiesz, w ogóle Zycie jest niezdrowe i
        niebezpieczne.......najlepiej od razy wykop sobie dołek 2x2x2 i się w nim
        połóż:)
      • dobud Re: w dzisiejszej "RZ" - 20.07.2005 20.07.05, 20:31
        A może dekarzem jesteś i to jest ukryty marketing, a Ty chcesz zarobić na
        czyszczeniu gówien zamiast na układaniu dachówki?:)
    • serafin666 Re: w dzisiejszej "RZ" - 22.07.2005 22.07.05, 06:12
      Senat sprzeciwił się usunięciu z sytemu prawnego instytucji użytkowania
      wieczystego. Wprowadził do ustawy poprawki, które ograniczyły możliwość
      przekształcania go w prawo własności
      Ustawa uchwalona na początku lipca przez Sejm zakładała, że użytkownicy
      wieczyści uzyskają z mocy prawa tytuł własności swych nieruchomości. Odbywałoby
      się to na zasadzie odpłatności i wymagałoby tylko potwierdzającej decyzji
      administracyjnej. Nowe prawo zyskałyby zarówno osoby fizyczne, jak i prawne.
      Zasięg ustawy byłby więc niezwykle szeroki, a rozwiązania radykalne.
      Tylko na żądanie
      Senatorowie w swej poprawce powrócili do rozwiązań podobnych do tych, które
      proponował rząd w projekcie odrzuconym przez posłów. Z żądaniem o
      przekształcenie użytkowania wieczystego we własność do końca 2012 r. mogłyby
      więc występować osoby fizyczne. Przekształcenie objęłoby nieruchomości
      zbudowane na celemieszkaniowe lub zabudowane garażami, przeznaczone pod taką
      zabudowę lub nieruchomości rolnych. Z wnioskiem o przekształcenie użytkowania
      wieczystego we własność mogłyby występować w ograniczonym zakresie osoby
      prawne, w tym spółdzielnie mieszkaniowe, a także właściciele lokali, których
      udział w nieruchomości wspólnej obejmuje prawo użytkowania wieczystego.
      Decyzja o przekształceniu ma należeć do starostów, jeśli chodzi o nieruchomości
      skarbu państwa, bądź wójta, burmistrza, prezydenta miasta, zarząd powiatu albo
      województwa, gdy nieruchomość należy do jednostek samorządu terytorialnego.
      Trudniej o bonifikatę
      Przekształcenie odbywałoby się na zasadach odpłatności uregulowanych w ustawie
      o gospodarce nieruchomościami, czyli podobnych do obecnych. Senacka
      poprawkaogranicza jednak prawo do bonifikaty, które mogą obecnie przyznawać
      wojewodowie i samorządy, podejmując stosowne uchwały. W wersji senackiej
      możliwość bonifikaty istniałaby jedynie dla nieruchomości rolnych.
      Na bezpłatne przekształcenie mogłyby liczyć tylko osoby, którym oddano
      nieruchomość w użytkowanie wieczyste w zamian za wywłaszczenie na rzecz skarbu
      państwa przed 5 grudnia 1990 r., a także wywłaszczone na podstawie dekretu o
      gruntach warszawskich.
      Ustawa uchyla ustawę z 1997 r., na mocy której można się było starać o
      przekształcenie na zasadach odpłatności, oraz ustawę z 2001 r., która pozwalała
      na bezpłatne przekształcenie znacznej, aczkolwiek dość specyficznie określonej
      grupie osób.
      Senat odrzucił poprawkę polegająca na tym, aby osoby z mocy prawa uwłaszczone
      na podstawie tej ustawy mogły to prawo zrealizować mimo uchylenia. Senator Adam
      Biela kontrargumentował, że otworzy to liczącej ok. 80 tys. użytkowników drogę
      do skargi konstytucyjnej. Przyjęta przez Senat poprawka nie uwzględnia też, że
      pozostaje ok. 50 tys. niezałatwionych wniosków na podstawie ustawy z 1997 r.
      Ustawa do Trybunału
      Wiceminister infrastruktury Andrzej Bratkowski zapowiadał w Senacie, że gdyby
      ustawa wyszła z parlamentu w wersji sejmowej, to rząd zwróciłby się o jej ocenę
      do Trybunału Konstytucyjnego. Teraz przed dylematem, którą wersję ustawy
      przyjąć, stanie Sejm. Posłowie rozstrzygną to najprawdopodobniej na ostatnim
      posiedzeniu zaplanowanym na 26 - 29 lipca. Gdyby jednak komisje sejmowe nie
      zdążyły przygotować sprawozdania dotyczącego senackiej poprawki, ustawa
      przestałaby istnieć.


      KOMENTARZ Ustawa jak kiełbasa
      Obywatel ma prawo do porządnej legislacji. To prawda z gatunku elementarnych.
      Przykładem legislacji wręcz skandalicznej mogą być przepisy dotyczące
      przekształceń użytkowania wieczystego we własność. Stan prawny w tej dziedzinie
      można określić jako zagmatwanie z poplątaniem do kwadratu.
      Przyczynę nietrudno dostrzec. Sejm zabiera się do regulowania tych spraw
      zazwyczaj pod koniec kadencji. Nieprzemyślanych ustaw nie chcą potem wykonywać
      samorządowi urzędnicy, stosując swoistą obstrukcję, co jest kolejnym skandalem.
      Tak się dzieje i tym razem. Zarówno sejmowa wersja autorstwa PiS, jak i
      rządowa, którą wspiera Senat, budzą istotne wątpliwości konstytucyjne. Ustawa
      według PiS jest radykalna, jak cięcie brzytwą. Rządowa oznacza w praktyce
      zablokowanie procesu przekształceń oraz utrwalenie obecnej niesprawiedliwości i
      bałaganu w tej dziedzinie. Lepiej więc może, żeby parlament dał sobie spokój w
      tej kadencji z legislacyjnymi łamańcami w tej sprawie. Rzecz dotyczy sporej
      rzeszy użytkowników wieczystych, obliczanej nawet na ponad 2 mln osób. Są to
      dla nich sprawy najbardziej żywotne, dotyczą ich planów i dokonań, na które
      poświęcili niekiedy wiele lat życia. Zwodzenie ich kiełbasą wyborczą, która
      może się okazać niestrawna, to zwyczajna nieodpowiedzialność. Problem dotyczy
      też dochodów samorządów terytorialnych, co również ma znaczenie dla
      mieszkańców. Rozwikłanie obecnego zapętlenia w tej dziedzinie wymaga spokojnego
      podejścia, głębokiej analizy i szerokich konsultacji społecznych, a nie tylko
      ulegania lobby administracji samorządowej bądź populistycznym nastrojom.
      Jerzy Pilczyński

      Od dzisiaj członkowie spółdzielni mieszkaniowych mogą przeglądać umowy oraz
      wszystkie protokoły
    • serafin666 Re: w dzisiejszej "RZ" - 23.07.2005 23.07.05, 09:22
      w dziale PRAWO CO DNIA :

      Gminy nie zawsze będą musiały przeprowadzać referenda, aby wprowadzić na swoich
      obszarach podatek śmieciowy

      Jeśli gmina nie podjęła działań przeciw zagrożeniu, jakim jest odpalenie
      sztucznych ogni w tłumie, odpowiada za spowodowane tym szkody

      Rozstrzyganie sporów między klientami a zakładami ubezpieczeń

      Biegły ma służyć sądowi pomocą w sprawach, na których sędzia znać się nie musi.
      W praktyce ze względu na swoje kwalifikacje ekspert sam staje się sędzią
      mającym decydujący wpływ na przebieg i rezultat sprawy. Kłopot w tym, że jest
      to sędzia nieprzygotowany, często nierzetelny, bywa, że stronniczy. Opinie
      biegłych pogrążają jednych podsądnych, a ratują innych.

      Jeśli budynek nie odpowiada wymaganiom technicznym, sąsiad może domagać się w
      każdym czasie doprowadzenia go do stanu zgodnego z przepisami, np. zamurowania
      otworów.

      Najmu mieszkania nie można odziedziczyć. Nie oznacza to, że rodzina zmarłego
      najemcy nie ma żadnych praw do lokalu
    • serafin666 Re: w dzisiejszej "RZ" - 24.07.2005 24.07.05, 21:42
      • dobud Re: w dzisiejszej "RZ" - 24.07.2005 24.07.05, 22:08
        Wydali puste strony ? :):)
    • serafin666 Re: w dzisiejszej "RZ" - 24.07.2005 24.07.05, 22:14
      nie - nie poszło ; to ważny wyrok, pokazuje trend w orzecznictwie

      PRAWO CYWILNE Gmina odpowiada za petardy
      Jeśli gmina nie podjęła działań przeciw zagrożeniu, jakim jest odpalenie
      sztucznych ogni w tłumie, odpowiada za spowodowane tym szkody
      Takie stanowisko zajął Sąd Najwyższy w precedensowym wyroku z 20 lipca 2005 r.
      Dotyczy on sprawy wszczętej przeciwko miastu i gminie Koźmin Wielkopolski przez
      mieszkańca tej gminy. Spontaniczne spotkania sylwestrowe na placach i ulicach,
      często pod patronatem gminy, zaczynają być polskim zwyczajem. Wyrok Sądu
      Najwyższego oznacza, że władze miejskie muszą zadbać o bezpieczeństwo ich
      uczestników oraz liczyć się z odpowiedzialnością za skutki zaniechań i
      zaniedbań w tym względzie.
      Przed sylwestrem 1999 r. władze gminy zamieściły w miejscowej prasie
      ogłoszenie, że zapraszają na Stary Rynek o godz. 24 na powitanie nowego roku i
      że spotkanie uświetni pokaz sztucznych ogni.
      Z zaproszenia skorzystał Bronisław D. z rodziną. Na placu był tłok, dużo dymu i
      hałasu od petard i sztucznych ogni. Ok. 2 m od stojącego Bronisława D. odpalona
      została petarda, która wykręciła się, wybuchła, a jej odłamek ugodził go w
      prawe oko. Mimo szybkiej pomocy lekarskiej i dwu operacji Bronisław D. utracił
      widzenie w tym oku.
      Sprawa karna przeciwko domniemanemu sprawcy nieszczęścia zakończyła się jego
      uniewinnieniem. Bronisław D. wniósł więc sprawę cywilną przeciwko gminie.
      Domagał się 30 tys. tytułem zadośćuczynienia za doznaną krzywdę, zwrotu
      wydatków i skapitalizowanej renty w wysokości 26 tys. zł. Sąd I instancji
      przyznał mu tylko żądane zadośćuczynienie, oddalając pozostałe roszczenia.
      Natomiast sąd II instancji oddalił także żądanie zadośćuczynienia. Przyjął
      bowiem, że gmina nie ponosi odpowiedzialności za szkodę, jakiej doznał
      Bronisław D. Nie miał on obowiązku uczestniczenia w imprezie, a skoro już się
      na to zdecydował, powinien zachować odpowiednie środki ostrożności. Gmina nie
      była zobowiązana do zabezpieczenia imprezy, bo nie można jej uznać za
      organizatora imprezy w rozumieniu ustawy z 1997 r. o bezpieczeństwie imprez
      masowych. Nie ma przepisu, który nakazywałby jej sprzeciwienie się odpalaniu
      petard w Nowy Rok. Przeciwnie, istnieje przecież zarządzenie wojewody z 1998
      r., które zezwala mieszkańcom na odpalenie tego dnia materiałów
      pirotechnicznych. Tak samo uważała miejscowa policja.
      Zupełnie innego zdania był Sąd Najwyższy, który uchylił wyrok sądu II
      instancji. Oznacza to, że wiążący stał się werdykt wydany w I instancji,
      przyznający 30 tys. tytułem zadośćuczynienia. Błędny był przede wszystkim
      wniosek sądu II instancji - mówiła sędzia Maria Grzelka - że gmina nie była
      organizatorem spotkania. Przyjęła przecież rolę gospodarza, patrona spotkania.
      Nie jest przy tym istotne, czy można ją uznać za organizatora w rozumieniu
      ustawy z 1997 r. Każdy, kto podejmuje działania związane z ryzykiem zagrożeń
      dla innych, musi odpowiadać za ich skutki. Powinność podjęcia działań
      zabezpieczających nie musi wynikać z konkretnych przepisów prawa - tłumaczyła
      sędzia Grzelka. Bezwzględny nakaz niepodejmowania działań szkodzących innym i
      podjęcia działań minimalizujących ryzyko szkód leży u podstaw większości
      systemów prawnych. Tym właśnie obowiązkom uchybiła gmina. Zachowała się też
      bezprawnie, godząc się z góry, że w tłumie będą odpalane materiały
      pirotechniczne. Zarządzenie wojewody pozwala na to, ale tylko w miejscach
      niestwarzających zagrożenia dla ludzi, zwierząt i mienia (sygn. II CK 794/04).

      • dobud Re: w dzisiejszej "RZ" - 24.07.2005 24.07.05, 22:22
        Wprawdzie oko to nie część wspólna budynku, ale znajduję analogię. Na Rynku
        Opola pod patronatem Urzędu Miasta odbywają się rózne festyny, w tym z
        odpalaniem sztucznych ogni. szkoda, że Prezydent nie widzi jak potem wyglądają
        dachu i rynny budynków wokół Rynku. A koszty ponoszą potem wspólnoty. Następnym
        razem spiszę straty i wręczę Prezydentowi Zembaczyńskiemu, a jak nie przyjmie,
        to do sądu go ! :)
        • dobud Re: w dzisiejszej "RZ" - 25.07.2005 25.07.05, 19:36
          www.rzeczpospolita.pl/dodatki/nieruchomosci_050725/nieruchomosci_a_5.html
    • serafin666 Re: w dzisiejszej "RZ" - 25.07.2005 25.07.05, 23:56
      bardzo interesujące - w dziale "PRAWO CO DNIA" :

      Spadkobierca nie może tracić schedy z powodu zaginięcia testamentu. Sąd ma
      obowiązek odtworzyć go za pomocą wszystkich dostępnych dowodów.

      Całkowicie chybiona jest teza artykułu Andrzeja Rzeplińskiego i Adama
      Bodnara "Czy asesor powinien orzekać w głośnej sprawie Andrzeja S." ("Rz" z 14
      lipca 2005 r.), że asesor nie jest uprawniony do wydawania wyroków.

      Czy jeden małżonek może zastąpić drugiego, który np. jest chory, w załatwieniu
      bieżącej sprawy w banku bez okazywania specjalnego dokumentu pełnomocnictwa?

      Sądy powszechne i administracyjne będą musiały odpowiedzieć na pytanie, w
      jakiej części prawo Wspólnoty faktycznie obowiązuje w Polsce .
    • serafin666 Re: w dzisiejszej "RZ" - 25.07.2005 26.07.05, 00:35
      a w dziale PUBLICYSTYKA :
      Przedawnienie po trzech latach
      Gdy wspólnota przejmuje zarząd nad nieruchomością od administracji domów
      komunalnych, zazwyczaj żąda rozliczenia opłat z tytułu wpłat na fundusz
      remontowy. Tymczasem administracja odpowiada, że może rozliczyć się za ostatnie
      trzy lata, gdyż poprzednie roszczenia uległy przedawnieniu. Czy to jest zgodne
      z prawem?Z takim problemem styka się wiele wspólnot. - Nosimy się z zamiarem
      wystąpienia na drogę sądową w postępowaniu upominawczym. Czy mamy szansę na
      wygranie sprawy? - pytają członkowie wspólnoty, która zwróciła się do nas o
      pomoc. Okazuje się, że w takiej sytuacji rzeczywiście po trzech latach
      następuje przedawnienie, ale są także inne wyjścia z sytuacji. Brak wglądu W
      przypadku, który opisujemy, nowo powstała wspólnota zażądała od jednostki
      gminnej rozliczenia opłat na wyodrębniony fundusz remontowy od chwili jego
      utworzenia, czyli od marca 2000 roku. Administracja odpowiedziała, że może
      dokonać rozliczenia funduszu remontowego tylko za ostatnie trzy lata,
      zobowiązania gminy dotyczące wpłat z poprzedniego okresu ich zdaniem uległy
      przedawnieniu.
      - Naszym zdaniem jest to niezgodne z obowiązującym prawem. Środki przekazane
      przez gminę winny być w pierwszym rzędzie zaliczone na pokrycie okresów
      wcześniejszych, czyli na lata 2000 i 2001. W okresie gdy wspólnotą zarządzała
      spółka gminna, nie mieliśmy jakichkolwiek możliwości sprawdzenia, czy wspólnota
      posiada środki finansowe na koncie, bo nie udostępniano nam żadnej
      dokumentacji - podkreśla pan Andrzej, jeden z członków wspólnoty.
      Wspólnota myśli o drodze sądowej - polubowne załatwienie sprawy jest bardzo
      trudne z uwagi na to, iż druga strona - jednostka gminna nie zamierza prowadzić
      z nami dialogu - dodaje pan Andrzej. Jednak przedawnienie Co radzi ekspert? -
      Słusznie, jak podkreśla czytelnik, spółka gminna twierdzi, że może dokonać
      rozliczenia wpłat na fundusz remontowy za ostatnie trzy lata, bo zobowiązania
      gminy dotyczące wpłat z poprzedniego okresu ich zdaniem uległy przedawnieniu.
      Termin przedawnienia dla roszczeń o świadczenia okresowe oraz roszczeń
      związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej wynosi trzy lata, a
      przedawnienie roszczeń skutkuje tym, że po upływie terminu przedawnienia ten,
      przeciwko komu przysługuje roszczenie, może uchylić się od jego zaspokojenia,
      chyba że zrzeka się korzystania z zarzutu przedawnienia. Zatem wystąpienie z
      roszczeniem na drogę sądową przeciwko gminie, jako jednemu z właścicieli lokali
      o uregulowanie należności z tytułu zaliczek na koszty zarządu nieruchomością
      wspólną, w tym na fundusz remontowy, za okres dłuższy niż trzy lata będzie
      bezskuteczne - wyjaśnia Aleksander Snarski, prawnik z Polskiego Stowarzyszenia
      Zarządców Nieruchomości.
      Powinni informować
      Ekspert podkreśla, zarząd wspólnoty zobowiązany jest m.in. do składania
      właścicielom lokali rocznego sprawozdania ze swojej działalności, w tym także
      sprawozdania finansowego, którego jednym z elementów jest stan środków funduszu
      remontowego.
      Natomiast właściciele lokali, bez znaczenia, czy są to osoby fizyczne, czy
      prawne, w tym przypadku gmina, proporcjonalnie do posiadanych udziałów ponoszą
      wydatki i ciężary związane z utrzymaniem nieruchomości wspólnej w części
      nieznajdującej pokrycia w pożytkach i innych przychodach. A na koszty zarządu
      nieruchomością wspólną składają się m.in. wydatki na remonty, czyli fundusz
      remontowy, na pokrycie których właściciele lokali uiszczają zaliczki w formie
      bieżących opłat, płatne z góry do 10 dnia każdego miesiąca.
      - I to zarząd wspólnoty jest obowiązany monitorować wpłaty zaliczek na koszty
      zarządu nieruchomością wspólną od właścicieli lokali, w tym także od gminy, a w
      przypadku zwłoki dochodzić należności z tytułu kosztów zarządu bez względu na
      ich wysokość w postępowaniu upominawczym, i oczywiście osobę właściciela -
      podkreśla Aleksander Snarski.
      Należy także pamiętać, że prawo kontroli działalności zarządu służy każdemu
      właścicielowi lokalu. Zarząd wspólnoty ma obowiązek umożliwić przeprowadzenie
      takiej kontroli, bez względu na to, czy zarząd ten jest sprawowany przez osobę
      prawną, czy przez osoby fizyczne. Ponadto właściciele lokali mają możliwość
      kontroli działalności zarządu uczestnicząc w corocznych zebraniach ogółu
      właścicieli lokali i podejmując stosowne uchwały zatwierdzające, bądź
      niezatwierdzające, przedkładane przez zarząd sprawozdania finansowe wspólnoty
      za rok obrachunkowy.


      RADZIMY WSPÓLNOTOM MIESZKANIOWYM Zarząd jest ważniejszy od zarządcy
      Czy roszczenia wspólnot mieszkaniowych wobec nieuczciwego zarządcy ulegają
      przedawnieniu? Co grozi zarządcy komunalnemu za naruszanie uchwał wspólnoty?Do
      kogo adresować skargę na złe działanie wspólnoty? O odpowiedzi na pytania
      poprosił członek warszawskiej wspólnoty mieszkaniowej, która zajmuje niedużą
      nieruchomość - budynek z 40 lokalami, w 77 proc. wykupionymi na własność.
      Nieruchomością zarządza od 1995 r. zakład komunalny. Czytelnik skarży się, że
      zarządca, wbrew uchwale o powierzeniu mu zarządu, pokrywał własne wydatki z
      pieniędzy wspólnoty, przywłaszczając sobie 130 tys. zł i jednocześnie fałszując
      roczne sprawozdania finansowe. Czytelnik skierował sprawę do sądu. Zakończyła
      się ona wyrokiem niekorzystnym dla wspólnoty. Sąd nakazał wspólnocie
      sporządzenie sprawozdania z zarządu nieruchomością i przedstawienie go
      współwłaścicielom oraz zasądził koszty postępowania sądowego.
      Czytelnik załączył do listu wyrok, który jest wyrokiem przeciwko wspólnocie,
      choć on sam narzeka cały czas na administratora, który podobno na zebraniu
      zaproponował... przegłosowanie ustaleń wyroku sądowego. - W wyniku 10 lat
      zarządu komunalnego mamy zrujnowany budynek i dziurę w kasie - skarży się
      czytelnik.
      - Każdy z właścicieli, czyli członków wspólnoty, w ciągu 6 tygodni od daty
      uchwalenia ma prawo zaskarżyć do sądu każdą uchwałę swojej wspólnoty.
      Trzeba jednak pamiętać, że wygrywając w sądzie ze wspólnotą np. jakieś
      pieniądze, skarżący wydaje także wyrok na siebie, gdyż jako członek tej
      wspólnoty będzie musiał zapłacić swoją część kosztów - odpowiada Genowefa
      Baziuk-Płaska, redaktor naczelna specjalistycznego miesięcznika "Mieszkanie i
      Wspólnota". - Zdaje się, że czytelnik nie do końca zdaje sobie sprawę z
      przepisów. Chodzi dokładnie o to, że funkcję kierowniczą nad wspólnotą pełni w
      imieniu właścicieli wybrany przez nich zarząd wspólnoty, a nie administrator.
      • xxxll Re: w dzisiejszej "RZ" - 25.07.2005 26.07.05, 06:58
        Żadnych rewelacji to ja wiedziałem 10 lat temu, lecz ci z Warszawki nie
        dopuszczali do głowy taką interpretacjie ustawy o w.l. teraz dopiero dojrzeli.
        Chroń na Panie prze takimi urzędasami.
        • serafin666 Re: w dzisiejszej "RZ" - 25.07.2005 26.07.05, 11:23
          moim zdaniem oni błądzą ; te obowiązki płatnicze przedawniają sie po 10 latach
    • serafin666 Re: w dzisiejszej "RZ" - 26.07.2005 26.07.05, 11:23
      W DZIALE PRAWO CO DNIA

      W wielu firmach przełożonych i podwładnych obowiązuje nie tylko kodeks pracy.
      Niektórzy pracodawcy muszą tworzyć wewnętrzne przepisy dotyczące zatrudniania,
      np. regulamin pracy czy wynagradzania. Wówczas to one, a nie kodeks pracy mają
      pierwszeństwo.

      WAŻNE !!! Od 5 lutego 2005 roku niezałączenie do pisma procesowego dowodu
      doręczenia drugiej stronie albo wysłania listem poleconym skutkuje zwrotem tego
      pisma, bez wzywania do usunięcia owego braku. Może to implikować doniosłe
      konsekwencje procesowe

      Można jeszcze odliczać . Jest wiele osób, które w 2004 r. jeszcze obejmowała
      duża ulga budowlana, ale przysługujących odliczeń nie wykorzystały, bo były
      wyższe od należnego od nich podatku.
    • dobud Re: dzisja z "GW"" - 26.07.2005 26.07.05, 18:10
      Dla mieszkających w budynkach z "wielkiej płyty":
      wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,2840511.html
      • babczyk Re: dzisja z "GW"" - 26.07.2005 26.07.05, 19:59
        I co ci, mieszkający w wielkiej płycie, maja zrobić?
        Wyskoczyć z okien.

        Bo czegoś tu nie rozumiem.
        • dobud Re: dzisja z "GW"" - 26.07.2005 26.07.05, 20:32
          Poco zaraz skakać........kliknąć link i poczytać artykuł.
      • serafin666 Re: dzisja z "GW"" - 29.07.2005 29.07.05, 05:39
        Już wkrótce remont domu nie będzie wymagał pozwolenia na budowę, a przyłączenie
        mediów – zgłoszenia

        PRAWO GOSPODARCZE Odpowiedzialność karna - Niebawem przed sądem będą odpowiadać
        nie tylko osoby fizyczne, ale i firmy.

        Nowy sposób leczenia nowotworów pozwala niszczyć chore komórki, zachowując
        zdrową tkankę nietkniętą
        • dobud Re: dzisja z "GW"" - 29.07.2005 29.07.05, 22:47
          serafin666 napisał:
          > Nowy sposób leczenia nowotworów pozwala niszczyć chore komórki, zachowując
          > zdrową tkankę nietkniętą
          Tak wczesne wstawanie źle Ci słyży Serafinku :). Co nowotwory maja wspólnego ze
          wspólnotą?
    • serafin666 Re: w dzisiejszej "RZ" - 29.07.2005 29.07.05, 15:14
      cytat z GAZETY PRAWNEJ - 29.07.2005

      Czy do przysługującego w ramach ulgi remontowej limitu można zaliczyć wydatki
      poniesione na zmianę konstrukcji dachu oraz spowodowaną tą zmianą nadbudowę
      budynku mieszkalnego?

      NIE. Nie można w ramach ulgi remontowej uznać wydatków na wykonanie nadbudowy,
      w wyniku której powstała dodatkowa powierzchnia użytkowa budynku. Do
      przysługującego w ramach ulgi remontowej limitu wydatków można zaliczyć tylko
      wydatki poniesione na wykonanie części dachu nad starą powierzchnią użytkową
      budynku.
      Za remont budynku mieszkalnego lub lokalu mieszkalnego w znaczeniu powszechnie
      stosowanym (wg słownika języka polskiego PWN, Warszawa 1994) uważa się prace
      budowlane mające na celu utrzymanie lokalu mieszkalnego lub budynku
      mieszkalnego we właściwym stanie, przywrócenie jego pierwotnej zdolności
      użytkowej, którą utracił w wyniku upływu czasu i eksploatacji wraz z wymianą
      dotychczas użytkowanych zużytych składników ich wyposażenia. Za modernizację
      natomiast uważa się trwałe ulepszanie (unowocześnianie) istniejącego już lokalu
      mieszkalnego lub budynku mieszkalnego. Zgodnie z tymi pojęciami roboty
      remontowe i modernizacyjne polegają na wymianie, naprawie, zmianie –
      przebudowie elementów lokalu lub budynku już istniejącego w celu przywrócenia
      lub poprawy ich stanu pod względem użytkowym i technicznym. W wykazie robót
      zaliczanych do remontu i modernizacji budynku mieszkalnego w poz. 4 pkt 3
      rozporządzenia w sprawie określenia rodzajów wydatków na remont i modernizację
      budynku mieszkalnego (...) ujęto remont lub modernizację elementów
      konstrukcyjnych budynku lub ich części, dotyczącą konstrukcji i pokrycia dachu.
      W świetle cytowanych przepisów zaliczeniu do przysługującego w ramach ulgi
      remontowej limitu podlega tylko ta część wydatków, która wiąże się bezpośrednio
      z remontem budynku lub jego modernizacją, tj. dotyczy zakupu materiałów i usług
      przeznaczonych na remont (modernizację) konstrukcji i pokrycia części dachu nad
      istniejącą wcześniej starą powierzchnią użytkową budynku.
      Natomiast wydatki na wykonanie nowej powierzchni użytkowej budynku oraz części
      dachu nad tą nową powierzchnią nie upoważniają do dokonania odliczenia w ramach
      ulgi na remont i modernizację budynku mieszkalnego. Wydatki poniesione na
      nadbudowę budynku mieszkalnego mogły bowiem zostać odliczone od podatku
      dochodowego tylko przez podatników, którzy w 2004 roku kontynuowali inwestycję
      rozpoczętą przed 31 grudnia 2001 r. i w zeznaniu za 2001 rok dokonali
      odliczenia z tytułu poniesionych na ten cel wydatków w ramach dużej ulgi
      budowlanej.
      Zastosowanie w tym przypadku ma art. 4 ust. 2 ustawy z dnia 21 listopada 2001
      r. o zmianie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych oraz ustawy o
      zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez
      osoby fizyczne (Dz.U. nr 134, poz. 1509 z późn. zm.), w związku z art. 27a ust.
      1 pkt 1 lit. e) ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, w brzmieniu
      obowiązującym do 31 grudnia 2001 r.

    • serafin666 Re: w dzisiejszej "RZ" - 30.07.2005 30.07.05, 08:28
    • serafin666 Re: w dzisiejszej "RZ" - 30.07.2005 30.07.05, 08:29
      Gminy będą musiały przeprowadzić referendum, aby przejąć od mieszkańców ich
      obowiązki związane ze zbiórką odpadów i obciążyć ich stosownymi opłatami.

      PRAWO SPÓŁDZIELCZE Postanowienia sprzeczne z prawem są nieważne od chwili ich
      podjęcia . Kwestionowanie uchwał walnego zgromadzenia . Uchwała, która narusza
      przepisy, jest nieważna od chwili jej podjęcia, inne musi uchylić sąd.
      O wielu istotnych sprawach spółdzielni decyduje walne zgromadzenie (lub
      zebranie jej przedstawicieli), podejmując uchwały. Nie zawsze jego decyzje
      podobają się wszystkim członkom spółdzielni. Bywa też, że uchwała w oczywisty
      sposób łamie przepisy. 22 lipca zmieniło się prawo spółdzielcze. Od tej daty
      wyraźnie ono rozróżnia, kiedy się unieważnia, a kiedy uchyla uchwały. Uchwała
      walnego zgromadzenia sprzeczna z przepisami będzie nieważna od chwili jej
      podjęcia (a nie z chwilą uprawomocnienia się orzeczenia sądowego). Przykładowo
      walne zgromadzenie podjęło uchwałę, że bonifikaty przy przekształceniu
      lokatorskich praw we własnościowe będą wynosić 90 proc. wartości lokalu.
      Tymczasem ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych (od 22 lipca) nie zezwala na
      upusty w takiej wysokości. Nie wszyscy jednak muszą znać przepisy spółdzielcze,
      a tym samym wiedzieć, że uchwała narusza prawo. Dlatego zawsze można wystąpić
      do sądu o stwierdzenie jej nieważności. Członek spółdzielni będzie mógł również
      zwrócić się do sądu o uchylenie uchwały sprzecznej z postanowieniami statutu,
      dobrymi obyczajami lub go krzywdzącej. Są jednak wyjątki. Dotyczą uchwał o
      wykreślenie lub wykluczenie z grona spółdzielców. W tym wypadku pozew może
      wnieść sam zainteresowany. Spółdzielca na wniesienie powództwa o uchylenie ma 6
      tygodni od daty zwołania walnego zgromadzenia (zebrania przedstawicieli). Tyle
      samo czasu ma spółdzielca, który w nim nie uczestniczył, ponieważ zostało ono
      zwołane z naruszeniem przepisów. Sąd może jednak zrobić wyjątek i zająć się
      sprawą, nawet jeżeli powództwo wpłynęło po terminie. Musi to być jednak
      uzasadnione szczególnymi okolicznościami, a kwestionowana uchwała wywoływać dla
      spółdzielcy dotkliwe skutki. Prawa do uchylenia uchwał nie mają osoby, które
      nie są członkami spółdzielni.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka