la_felicja
26.03.23, 16:31
Nie chodzi mi o takie zwykłe mówienie do siebie, jakie każdemu się zdarza od czasu do czasu, wypowiedzenie jakiejś myśli na głos, coś jak "gdzie ja to położyłam..."
Chodzi mi o sytuację, kiedy osoba siedzi sobie i pije kawę albo wykonuje jakieś proste czynności i nagle wyrywa jej się coś zupełnie od czapy, np "No bo ty nie lubisz dzieci!"
Albo: "To ja poproszę ten sweterek"
Raz zauważyła, że to usłyszałam, i się zawsztydziła - ale ja udałam, że nic nie słyszałam.
No, ale kiedy raz usłyszałam, jak w łazience kłóci się ze swoją zmarłą matką - no to już było creepy.
A potem wyszła z tej łazienki jak gdyby nigdy nic i była normalna, uśmiechnięta.
To jest ogarnięta, wykształcona osoba, ma dobrą pracę na odpowiedzialnym stanowisku. Ludzie ją lubią, ma poczucie humoru, taka śmieszka. A jednocześnie ma w sobie dużo żalu i złości do rodziny pochodzenia, I podejrzewam, że częśc tych pretensji jest zupełnie nieuzasadniona, pewne sytuacje nie mogły mieć miejsca.
Czy to jest objaw jakiejś choroby psychicznej? Czy jeszcze mieści się w normie? Ta osoba ma stresującą, odpowiedzialną pracę, może to zwykłe objawy stresu? Niektórzy obgryzają paznokcie albo skórki, inni gryzą się w policzki ze stresu , mnie się zdarza nawijać włosy na palce i podgryzać. Może to coś takiego?