adamnyc
27.12.03, 12:30
Moze Elczanie zechca podzielic sie swoimi wrazeniami ze spedzonych Swiat. Czy
oprocz Wigilii, Mikolaja, pasterki oraz obzarstwa zdarzylo sie cos wiecej?
Pamietam swoje ostatnie Boze Narodzenie w Polsce. Trwal jeszcze PRL, byl rok
1988. Mrozna, sniezna zima i ciezkie czasy w Polsce. Brakowalo wszystkiego.
Kartki na zywnosc. W sklepach jak rzucili troche cytryn i okropnych
kubanskich pomaranczy to ustawialy sie przed sklepami dlugie kolejki. Kartka
na mieso wynosila 2.5kg na miesiac na osobe. Sklepy odziezowe i obuwnicze
swiecily pustkami. Jesli ktos mial dolary to sytuacje ratowaly troche Pewexy
gdzie mozna bylo kupic za dolary i inne waluty zachodnie kawe, slodycze,
ubranie. Nie bylo tam jednak butow, wedlin i miesa. A wiadomo nie sama kawa i
czekoladami zyje czlowiek. W duzych miastach na czarnym rynku mozna bylo
dostac wszystko, ale po kosmicznych cenach. Mialem juz wize do Stanow i nie
moglem kupic butow nigdzie nawet w pewexie. Przed Swietami jak pojechalem po
bilet do Warszawy bo Orbis sprzedawal wtedy tylko bilety lotnicze na LOT
gdzie bilety wykupione byly na 3 miesiace do przodu. Jesli ktos chcial leciec
innymi liniami to trzeba bylo kupowac bilet w Warszawie w przedstawicielstwie
danych linii. Stac mnie bylo za kazdym razem brac taxi do z Elku do Warszawy,
bo Mama przysylala dolary i byl dobry przeliczni, a nie mialem dobrych butow
bo nie mozna bylo nigdzie kupic. Przy okazji w Warszawie kupilem buty na
bazarze rozyckiego za jedyne 35000zl. Natomiast byla do nich przyczepiona
jeszcze metka ze sklepu z cena 4300zl. Zaplacilem prawie 10 razy wiecej niz w
sklepie i bylem zadowolony, ze w ogole udalo mi sie kupic solidne buty
zimowe. Kurtke kupilem w pewexie w Bialymstoku, a spodnie i swetry przyslali
krewni z Niemiec. Walizek tez nie bylo w sklepach. Sasiad wrocil ze Stanow to
odkupilem od niego walizke za $30.
Nie kazdy mial jednak dolary i mogl za wszystko przeplacac, zeby cos zdobyc.
Kilka godzin stalem za karpiami i filetami z dorsza w kolejce na mrozie przed
sklepem rybnym przy ul. Gdanksiej. Ekspedientka powiedziala, ze filety
sprzedaje po calej tafli bo mocno zmrozone i nie ma czym rozbijac. Tafla
miala okolo 5kg. Z pewnym facetem z kolejki kupilismy ja do spolki. Pozniej
przed sklepem on polozyl ja na chodniku na lod znalazl jakies zelazo i rozbil
ja na pol. Mocno przeziebilem sie wtedy i zaziebiony po swietach lecialem do
Stanow.
Przyszedlem do domu leza dwie paczki z Niemiec. Pytam babcie ile zwocic jej
za oplate. Powiedziala, ze oplata wynosila 480zl, ale obylo sie bez oplaty.
Otoz Babcia nie miala drobnych i dala dla doreczyciela pocztowego banknot
5tys.zl. On nie mial wydac reszty. Babcia akurat myla lodowke i wszystkie
rzeczy z lodowki byly na stole. W tym i zaczeta butelka wodki z czyichs
imienin. Doreczyciel poprosil czy nie moze napic sie troche tej wodki bo
straszny mroz. Babcia powiedziala, ze moze go poczestowac i powiedziala ze
poda kieliszek. Doreczyciel w miedzy czasie otworzyl butelke, przylozyl do
ust i wypil jak oranzade do dna, a byla prawie cala butelka mowiac "da pani
szybko wody". Wypil kubek zimnej wody i powiedzial:"za te paczki nic pani nie
placi, ja zaplace z napiwkow, wiecej takich dostaw to czlowiek by sobie
pozyl" Babcia zaczela mowic, ze tak nie mona zeby przyjechal pozniej jak
bedzie maz czy wnuk to beda mieli drobne i zaplaca. Ale on powiedzial nic
nietrzeba i polecial do samochodu. Oplata wynosila za paczki 480zl, a pol
litra wodki kosztowalo wtedy 2000zl.
Pamietam ile razy mialem w portfelu kilkaset dolarow i kilkaset tysiecy
polskich zlotych i nie moglem kupic nic do jedzenia. W duzych miastach
sytuacje ratowaly drogie restauracje. A w Elku byly dwie restauracje Kormoran
i Turystyczna obecnie Rydzewski. W weekendy zamkniete bo zarezerwowane na
wesela i imprezy. Do Malej nie bylo mowy, bo pelno pijakow. A w barze Ochota
jedynie cynadry smierdzace moczem.
Tak wygladalo zycie w Polsce z ktorej wyjezdzalem i moje ostatnie Boze
Narodzenie w Ojczyznie.
Adam