Gość: mrufka
IP: *.internetdsl.tpnet.pl
08.06.04, 10:35
Tylko mi nie piszcie, że to złe. Sama wiem, ale nic nie poradzę, że
zakochałam się własnie w nim, chociaż broniłam się zębami i pazurami i przez
trzy miesiące udawałam przed samą sobą, że wcale mi na nim aż tak nie zależy.
Sama skończyłam, bo zdałam sobie sprawę, że nic "więcej" z tego nie będzie, a
dobijało mnie patrzenie w okno i widok jego samochodu gdy wracał do niej.
Wieczne czekanie kiedy znajdzie dla mnie czas. Wieczna niepewność, co tak
naprawdę do mnie czuje. Bo dopiero wczoraj - a minął już tydzień od naszego
rozstania - usłyszałam od niego, że mnie kocha. Kocha mnie, ale żony nie
zostawi. Właściwie nawet nie mam mu tego za złe, tylko jak go teraz
traktować? Z powodów różnych jesteśmy zmuszeni do dosyć częstych kontaktów. A
przede wszystkim - zanim zaczeliśmy ze sobą sypiać, zostaliśmy naprawdę
dobrymi znajomymi. I cholernie mi brakuje tych naszych rozmów i mejli na
wszystkie możliwe tematy. Wiem, że on chciałby do tego wrócić, ale ja ciągle
się waham. Może to tylko głupia duma odrzuconej kobiety, ale staram się jakoś
sobie to wszystko poukładać i boję się, że jeśli pozwolę mu znowu wejść w
swoje życie, nawet jeśli tylko na zasadzie "przyjacielskich" kontaktów, to
będzie bolało dłużej i trudniej będzie mi się pozbierać. Schować dumę do
kieszeni i wybaczyć? Czy odciąć sie zupełnie? Wiem, że będę musiała sama
zdecydować, ale już mi mózg wyparował od myślenia na ten temat, więc może coś
doradzicie.