Dodaj do ulubionych

Hiperbole...

05.01.23, 20:19
Tak się zastanawiam... Czy w neo jest ktoś, kto ma NORMALNE życie? Poza Ignacem, Bóstwem na ołtarzu.
Popatrzmy:
Milicja: zarobiona pani matka szorująca wannę? A tez. W chwilach wolnych od trzaskania sztuk dramatycznych o które Gajos się pojedynkuje z Englertem (o świcie, za Grobem Nieznanego Żołnierza, na czarne parasole z drewnianą rączką). Nie można było napisać, że Mila napisała jedną czy dwie książki i tomik wierszy, wydała to w małym wydawnictwie, potem jedna z jej książek zaadaptowano na potrzeby sceny, za co Mila kupiła sobie nowy płaszcz/pralkę/cokolwiek.
Gaba: matka dzieciom? Ależ skąd! Uwielbiana profesorka, za która studenci kłusikiem ganiają. Profesorka, nota bene, która się nie zajmuje NICZYM z praca związanym! Nie widzimy jej ani razu nad pracami studentów, nad przygotowaniami do konferencji, nad czymkolwiek. A zauważmy, że spora część akcji książek toczy się w zabawnym okresie sesji egzaminacyjnych, kiedy dowolny wykładowca na dowolnej uczelni nie ma czasu nosa wytrzeć, tymczasem widzimy panią profesorkę (Borejkówna, pardon, Strybowa, wstań jak do ciebie mówię!) gotującą zupki, czytająca nowości i oddającą się rodzinnemu ciepełku.
Grzendron nie ma zabójczej kariery, ale kto by tam się przejmował zmywarką?
Ida: lekarka? Ależ! Od razu demon skalpela. Genialna, seksowna. Nie można by napisać, że jest normalnym laryngologiem? Zamiast od razu demon?
Mareczek: lekarz. Podobno. Specjalizacja nie do końca precyzyjna, zaczynał jako neurolog, skończył jako ordynator neurochirurgii. Serio, da się zdać PES (Państwowy Egzamin Specjalizacyjny) co najmniej dwukrotnie (chirurgia i neurochirurgia) na zmianę śpiąc i żrąc? Bo jako żywo przy pracy Mareczka nie widziano. W każdym razie ja nie pamiętam. Mam wśród znajomych kilku lekarzy różnych specjalizacji. I to jest nie wykonalne. Praca lekarza klinicysty nie działa tak, że idziesz na oddział, odwalasz osiem godzin i wracasz do domu zeżreć obiad i pospać, a specjalizacja ci sama pączkuje pod peruką.
Nutria: o niej w sumie nie wiadomo nic. Wraz z Robdziadem występują w sumie tylko wtedy, kiedy autorka sobie przypomni i nie służą niczemu.
Pulpa z Florem: nie mogliby skończyć leśnictwa, dostać etat w Lasach Państwowych, wydzierżawić/kupić starą leśniczówkę i zabiegami własnych rąk zrobić z niej perełkę? Nienienienie! Muszą kupować ziemię coby jej złe Niemce nie zagrabiły, zalesiać bezpańskie nieużytki (Co to są bezpańskie nieużytki w okolicach Poznania?!), mieć morele, porzeczki, sady, winnice, HODOWLĘ koni, pszczelarstwo, apiscykulturę, agroturystykę, wnioski unijne i licho wie co jeszcze.
Oraz i tak dalej. Larwa musi mieć anielski sopran, nie mogłaby po prostu mieć niezłego głosu, który warto szkolić. O nie!
Obserwuj wątek
    • julian_arden Re: Hiperbole... 05.01.23, 22:02
      Istotnie, jest tutaj skłonność do uwznioślania czegoś, co z powodzeniem mogłoby być normalne. Nawet Fryderyk musi być od razu geniuszem w NASA, a nie wystarczyłoby, gdyby dostał stały etat na tym Oksfordzie, co i tak jest poza zasięgiem 99% krajowych uczonych?
      Ale z kolei Ignacy jest sobie postronnym molem ksiażkowych, już na emeryturze, ale wcześniej też nie figurował jako następca Arystotelesa. Gaba najwyraźniej jest nikim szczególnym zawodowo, przypuszczam, że gdyby Autorka chciała, to bez problemu dałaby jej jakąś spektakularną karierę w naukach humanistycznych. Ma Gaba tę habilitację, ale bezobjawowo, wyraźnie jest głównie nauczycielem, a nie naukowcem. Gregoire de Brocoli to samo, żadnych wodotrysków. Ida... Ee, ten demon skalpela to raczej na użytek domowy, laryngolożka, tyle że hałaśliwa, Mareczek z kolei ordynator bodajże, mało to ordynatorów? Ogółem, znaczny ładunek przesady widzę w dwóch miejscach: ukryta kariera Mili oraz eksplozja ekonomiczno-organizacyjna małżeństwa Floropulpów. No i może w stoczeniu się Janusza: nie musiał staczać się aż tak demonstracyjnie. Reszta w normie.
      • kocynder Re: Hiperbole... 06.01.23, 10:39
        No nie, Idusię demonem skalpela nazywają koleżanki i koledzy - podobno takowych posiada.
        O, Fryderyka w NASA pominęłam. Ale właśnie, czy oni serio muszą być demonami, anielskimi sopranami, uwielbianymi nauczycielami robiącymi profesurę bezobjawowo? Bo, przypomnę, Gabbini ma PROFESORA! Już pal licho, uczelnianego czy belwederskiego, profesury nie dostaje się za czytanie synchroniczne, za gotowanie obiadków ani za betonowa grzywkę. Ja może nieobeznana jestem, profesury nie posiadam, ale... Za wikipedią: "Tytuł naukowy nadawany jest za osiągnięcia naukowe i dydaktyczne pracownikom szkół wyższych i instytutów naukowo-badawczych. W Polsce nadaje go Prezydent RP po weryfikacji przez Radę Doskonałości Naukowej wniosku uczelni macierzystej lub innej uprawnionej macierzystej jednostki organizacyjnej w sprawie nadania tytułu naukowego. Tytuł ten jest przyznawany w Polsce dożywotnio. Ponieważ tytuł ten nadaje Prezydent RP, a uroczystość związana z nadawaniem tego tytułu odbywa się niekiedy w Belwederze, to osoba, której ten tytuł został nadany, nazywana jest także przy mniej oficjalnych okolicznościach „profesorem belwederskim” lub coraz częściej „profesorem prezydenckim”. Jakoś nie widzę tych zasług i osiągnięć Gaby. Całkiem serio, nawet bycie niezłym i lubianym wykładowcą akademickim nie ma przełożenia na tytuł! A Gaba wykładowcą jest najwyżej przeciętnym - co widać po wielokrotnych zaniedbaniach zawodowych, po odwalaniu (za przeproszeniem) "dupogodzin" na uczelni i nie angażowanie się w cokolwiek więcej... Marek, niby tylko ordynator, tez mi coś. Ale odwalić dwie specki ino śpiąc i żrąc to już umiał? Objawia się nam bowiem jako neurolog. Ok. W kilka lat później został już neurochirurgiem. Pfff... Typowe myślenie laika! Żeby z neurologa zostać neurochirurgiem musiałby odwalić pierw chirurgię , a potem neurochirurgię. I do tego mając na powyższe fanaberie zgodę przełożonych. I do tego kładąc radośnie pod pociąg pospieszny x lat robienia neurologii. Znam kilka sztuk lekarzy. I po pierwsze: wszyscy prawie wkurzają się na IDIOTYCZNE komentarze typu "Jesteś kardiologiem? No to teraz pewnie będziesz robił kardiochirurgię?"... Bzdura piramidalna! Po drugie: jak już napisałam nie da się zdać egzaminu (czyli zrobić specjalizacji) śpiąc i żrąc na zmianę. A Mareczka przy pracy nie widujemy. Zrobienie specjalizacji to nie tylko praca kliniczna, ale też, mówiąc brutalnie, mnóstwo takiego szkolnego kucia. Konia zrzędę i stado owiec wełnistych z owczarkiem do pilnowania komuś, kto widział Mareczka uczącego się!
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Hiperbole... 06.01.23, 20:25
          Nie wiem jak to jest w środowisku filologiczno-klasycznym, ale z medycznego znam przypadki, gdzie w środowiskach naukowych, w których panuje większe kolesiostwo (podać, który to uniwerek?), potrafią dopisywać jako autora pracy osobę, która w ogóle nie brała w tym udziału i nie miała z tym badaniem nic wspólnego. I potem taka osoba odcina sobie kupony, za coś, na czym gucio się zna.
          Najczęściej jest to czyjś niewydarzony synalek czy córunia, któremu/której rodzic-naukowiec-kierownik zakładu chce utorować drogę do kariery.
          • kocynder Re: Hiperbole... 06.01.23, 20:41
            Ale Marek nie ma tatunia ani mamuni jako kierownika zakładu/katedry itp. Te specki kolejne trzaska przez sen. Widziałaś go kiedyś nad książkami? Ok, Marek mógłby ordynatorskie stołek dostać przez układy, typu podnóżkował odchodzącemu ordynatorowi i ten go rekomendował, albo coś tam takiego. Ale będąc neurologiem zrobić specjalizację z chirurgii i subspecjalizację z neurochirurgii to nie palcem w bucie przekiwać! Podkreślę - nie chodzi o to, że Mareczek Nosferatu coś skorzysta na lewo. Bo ok, większość ludzi jak będzie miała okazję to skorzysta. Ale tu już jest skok poza granice logiki. Jeszcze gdyby Marek miał rodzica w "układach", można by uznać, że go mamusia/tatuś popycha, ale on NIE MA!
            A za to się zastanawiam... Bo była wzmianka o profesurze Gabryjelli. I teraz: czy ona ma belwederskiego? Czy uczelnianego? Czy wreszcie zwyczajowo o wykładowcach uczelni wyższych mówi się "profesorka od łaciny" a w realu ma dr hab.?
            • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Hiperbole... 06.01.23, 20:51
              Ja do Gaby czynię sugestie.
              • kocynder Re: Hiperbole... 06.01.23, 21:04
                Niby by mogło być, ale wszak mamusia Gabuni w uczelnianych trybach nie była wcale, a Jęgnacy takoż - on był szeregowym pracownikiem Biblioteki Raczyńskich. Może coś tam mógł jej ułatwić, bo "jego babka znała jedną hrabinę", czyli odłożył komuś "u władzy" wyjątkowy tom i szepnął słówko, ale czy na profesurę to dosyć? No, nie bardzo wierzę, że zwykły pracownik, nie wybitny naukowiec, ma takie możliwości... Zwłaszcza, że sama Gabunia robi wszak wszystko, żeby uznano ją za pracownika najwyżej miernego. Przez te x lat widzimy ją przy pracy 1 (słownie: JEDEN) raz, gdy smaruje jakiś artykuł. Poza tym w okresach, kiedy na wszystkich uczelniach jest zapieprz po kokardki, sesje egzaminacyjne itp - ona nie robi NIC. W każdym razie nic związanego z pracą. Pichci obiadki, roni ślozy po exmężu, jeździ do siostrzyczki, ogólnie biorąc oddaje się życiu rodzinnemu. Nie ma ani śladu po jakiejkolwiek jej działalności uczelnianej "poza godzinami". Mam znajomego. Jest faktycznie uwielbianym wykładowcą, na uchodzącej za bardzo trudną uczelni. Ale... Po pierwsze: jego "work life balans" wygląda tak, że ma piekielnie wyrozumiałą żonę, która de facto sama pcha wózek ich domostwa. Po drugie: pracy naukowej i klinicznej poświęca się cały. Nie w tzw godzinach pracy, ale i po nich i przed nimi... Po trzecie zaś: oprócz "normalnych" obowiązków wykładowcy jest opiekunem studenckiego koła naukowego, nagrywa webinary, pomaga jak się da, organizuje staże, programy wspierające młodych, jest czymś w rodzaju mentora... Ale tego wszystkiego NIE DA SIĘ zrobić odwalając, jak Gabunia, dupogodzinny na uczelni. Nie da się i już.
              • julian_arden Re: Hiperbole... 06.01.23, 22:47
                tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                > Ja do Gaby czynię sugestie.


                To aż tak nie działa, poza ewentualnie Akademiami Medycznymi, o ile się orientuję. To tam się uchował kompletny feudalizm, i chyba gdzieniegdzie jeszcze na technicznych, klany profesorów. Ale reszta to raczej artes liberales pod tym względem. No, chyba że jeszcze Jagiellonka, o tamtych stosunkach parę dziwnych historii słyszałem.
                • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Hiperbole... 06.01.23, 23:19
                  julian_arden napisał:
                  >To aż tak nie działa, poza
                  >ewentualnie Akademiami
                  >Medycznymi, o ile się orientuję.
                  >To tam się uchował kompletny
                  >feudalizm, i chyba gdzieniegdzie
                  >jeszcze na technicznych, klany
                  >profesorów.

                  Właśnie o medycznej mówię i to takiej, w której nawet mało który pracownik dydaktyczny jest z wykształcenia lekarzem. A to dopisywanie to właśnie typowe zagranie znanych mi profesorskich rodzinek

                  >Ale reszta to raczej artes liberales
                  >pod tym względem. No, chyba że
                  >jeszcze Jagiellonka, o tamtych
                  >stosunkach parę dziwnych historii
                  >słyszałem.

                  Ja też, podobno najgorsi są ci, których w branży nie zna nikt spoza korytarza, w którym jest ich gabinet. Potem taki odbija sobie kompleksy na studentach. Ale "szychy" też potrafią dać w kość
                  • julian_arden Re: Hiperbole... 07.01.23, 01:52
                    tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                    [...]
                    > Właśnie o medycznej mówię i to takiej, w której nawet mało który pracownik dyda
                    > ktyczny jest z wykształcenia lekarzem. A to dopisywanie to właśnie typowe zagra
                    > nie znanych mi profesorskich rodzinek
                    >
                    > >Ale reszta to raczej artes liberales
                    > >pod tym względem. No, chyba że
                    > >jeszcze Jagiellonka, o tamtych
                    > >stosunkach parę dziwnych historii
                    > >słyszałem.
                    >
                    > Ja też, podobno najgorsi są ci, których w branży nie zna nikt spoza korytarza,
                    > w którym jest ich gabinet. Potem taki odbija sobie kompleksy na studentach. Ale
                    > "szychy" też potrafią dać w kość

                    Rozumiem klimat. Na szczęście ten etap mam za sobą i większość towarzystwa może mi skoczyć na pukiel, jak mawiała moja babcia. Ale parę latek na to pracowałem w ramach życia na krawędzi. Jednak muszę powiedzieć, że miałem w większości wypadków szczęście do starszych kolegów. Może z wyjątkiem dyrektora instytutu, który mnie kiedyś wyrzucił z roboty za bezczelne nieróbstwo :-)
            • julian_arden Re: Hiperbole... 06.01.23, 21:34
              kocynder napisała:

              [...]
              > A za to się zastanawiam... Bo była wzmianka o profesurze Gabryjelli. I teraz: c
              > zy ona ma belwederskiego? Czy uczelnianego? Czy wreszcie zwyczajowo o wykładowc
              > ach uczelni wyższych mówi się "profesorka od łaciny" a w realu ma dr hab.?
              >

              Dr hab, jeśli ma na uniwerku stanowisko profesora, niemal zawsze tytułowany jest profesorem, również w oficjalnej korespondencji ("Szanowny panie profesorze"). Jest to tak zwany inaczej profesor prosty :-)
              • kocynder Re: Hiperbole... 06.01.23, 21:38
                No więc właśnie się zastanawiam jak to z ta "profesurą" Borejkówny jest? (Borejkówny - bo ona nigdy mentalnie ani inaczej nie była panią Pyziak, ani nie jest panią Stryba). Trzeba by posprawdzać... Kto ma czas (i dużo samozaparcia)?
                • julian_arden Re: Hiperbole... 06.01.23, 21:50
                  kocynder napisała:

                  > No więc właśnie się zastanawiam jak to z ta "profesurą" Borejkówny jest? (Borej
                  > kówny - bo ona nigdy mentalnie ani inaczej nie była panią Pyziak, ani nie jest
                  > panią Stryba). Trzeba by posprawdzać... Kto ma czas (i dużo samozaparcia)?
                  >

                  Nie wyniknie. Wzmianki są rzadkie i niekonkretne. I na pewno nic nie było o wizycie w Belwederze. No chyba to byłoby wspomniane w sadze, Gaba musiałaby spędzić we Warszawie trzy dni, kolejne trzy dni... A Borejko senior sfotografowałby się z Kaczyńskim.
                  • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Hiperbole... 06.01.23, 22:09
                    julian_arden napisał:
                    >Nie wyniknie. Wzmianki są rzadkie i
                    >niekonkretne. I na pewno nic nie
                    >było o wizycie w Belwederze. No
                    >chyba to byłoby wspomniane w
                    >sadze, Gaba musiałaby spędzić we
                    >Warszawie trzy dni, kolejne trzy
                    >dni...

                    No toć spędziła trzy, Nutrię odbierając. I chyba nawet swoją wyjściową koszulę na sobie miała, tę najmniej spraną
                    • julian_arden Re: Hiperbole... 06.01.23, 22:40
                      tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                      [...]
                      > No toć spędziła trzy, Nutrię odbierając. I chyba nawet swoją wyjściową koszulę
                      > na sobie miała, tę najmniej spraną


                      Hy, to jest myśl! Sądzisz że wtedy odebrała dyplom? Nareszcie wiadomo, dlaczego podróż EIC Poznań-Wawa i z powrotem trwała tyle czasu. Jedna doba poszła na wyskok na Krakowskie Przedmieście.
                • bupu Re: Hiperbole... 06.01.23, 22:34
                  kocynder napisała:

                  > No więc właśnie się zastanawiam jak to z ta "profesurą" Borejkówny jest? (Borej
                  > kówny - bo ona nigdy mentalnie ani inaczej nie była panią Pyziak, ani nie jest
                  > panią Stryba). Trzeba by posprawdzać... Kto ma czas (i dużo samozaparcia)?
                  >

                  Z Jemienin dowiadujemy się, że Grzybriela się była habilitowała, w roku 1998. Nie mam pojęcia kiedy się zdążyła dotoryzować, no ale. Jako profesor objawia się znienacka w WdO, o tak:


                  Altruistyczna siostra Idy Pałys, a zarazem matka Ignacego Grzegorza, Gabriela
                  Stryba, profesor filologii klasycznej i wielbicielka biegania dla zdrowia,
                  ostatkiem sił wlokła się obecnie rozrytą ulicą Dąbrowskiego, taszcząc niczym
                  dwumetrowa jasnowłosa niewolnica dwie torby z zakupami.


                  Wcześniej nigdy profesorem tytułowana nie była, choć na uczelni pracowała. Wniosek jest taki, że nie jest tylko zwyczajowo zwana profem przez studentów, ale faktycznie takowy tytuł oficjalnie otrzymała.

                  Tak na marginesie grzybowaty jaguar sałaciarstwa też jest doktorem, matematyki. I był tym doktorem już meldując się w ową sławetną noelkową Wigilię na Rusfelta.
                  • julian_arden Re: Hiperbole... 06.01.23, 22:44
                    bupu napisała:

                    [...]
                    > Stryba, profesor filologii klasycznej i wielbicielka biegania dla zdrowia,
                    > ostatkiem sił wlokła się obecnie rozrytą ulicą Dąbrowskiego, taszcząc niczym
                    > dwumetrowa jasnowłosa niewolnica dwie torby z zakupami.[/i]
                    >
                    > Wcześniej nigdy profesorem tytułowana nie była, choć na uczelni pracowała. Wnio
                    > sek jest taki, że nie jest tylko zwyczajowo zwana profem przez studentów, ale f
                    > aktycznie takowy tytuł oficjalnie otrzymała.
                    [...]

                    Poczekaj, bo my tutaj z Tajną Kryjówką kombinujemy, ze Gaba wyskoczyła na tete-a-tete z prezydentem w te trzy dni, co to niby tak pracowicie Nutrię z Cypru odbierała. W którym roku ten odbiór był?
                    • bupu Re: Hiperbole... 07.01.23, 00:38
                      julian_arden napisał:


                      > Poczekaj, bo my tutaj z Tajną Kryjówką kombinujemy, ze Gaba wyskoczyła na tete-
                      > a-tete z prezydentem w te trzy dni, co to niby tak pracowicie Nutrię z Cypru od
                      > bierała. W którym roku ten odbiór był?


                      Odbierała Nutrie przez dni trzy w 1998, jako świeżo upieczona dr hab. Profesor jej wyskoczył pierwszy raz w 2013.
                      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Hiperbole... 07.01.23, 01:02
                        bupu napisała:
                        >julian_arden napisał:
                        >> Poczekaj, bo my tutaj z Tajną Kryjówką kombinujemy, ze Gaba wyskoczyła na tete-
                        >> a-tete z prezydentem w te trzy dni, co to niby tak pracowicie Nutrię z Cypru od
                        >> bierała. W którym roku ten odbiór był?

                        >Odbierała Nutrie przez dni trzy w
                        >1998, jako świeżo upieczona dr hab.
                        >Profesor jej wyskoczył pierwszy raz
                        >w 2013.

                        Czyli nie ma co się łudzić, że przez ten rok cyprowy Nutria kradła dla niej różne ważne badania, które Gaba mogła opchnąć jako swoje w Belwederze...
                        • julian_arden Re: Hiperbole... 07.01.23, 01:44
                          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                          [...]
                          > >Odbierała Nutrie przez dni trzy w
                          > >1998, jako świeżo upieczona dr hab.
                          > >Profesor jej wyskoczył pierwszy raz
                          > >w 2013.
                          >
                          > Czyli nie ma co się łudzić, że przez ten rok cyprowy Nutria kradła dla niej róż
                          > ne ważne badania, które Gaba mogła opchnąć jako swoje w Belwederze...

                          Szkoda, nareszcie wszystko by się wyjaśniło. Nutria przysyłająca do Poznania zmikrofilmowane najnowsze opracowania z uniwersytetu w Nikozji, dotyczące wpływów lingwistycznych rycerzy krzyżowych na miejscową grekę, Gaba przerabiająca to dla niepoznaki na wpływy krzyżackie, potem powrót, szybka wizyta w Belwederze... Zwyczajne życie, jakby to powiedziała Chmielewska.
        • verdana Re: Hiperbole... 08.01.23, 14:42
          Jestem profesorem belwederskim. Znam mnóstwo profesorów uczelnianych i belwederskich. Także takich, którzy robią niewiele, a inteligencję mają na poziomie mojego ś.p. mopsa, tylko wdzięk nie ten
          • julian_arden Re: Hiperbole... 08.01.23, 15:10
            verdana napisała:

            > Jestem profesorem belwederskim. Znam mnóstwo profesorów uczelnianych i belweder
            > skich. Także takich, którzy robią niewiele, a inteligencję mają na poziomie moj
            > ego ś.p. mopsa, tylko wdzięk nie ten

            U - powiedzmy - połowy znanych mi namaszczonych tytułem robotność wyraźnie spadła. Przynajmniej naukowa. To są często ci, którzy już wcześniej radośnie rzucili się w wir sprawowania funkcji. A co do inteligencji, to wydaje mi się nieodbiegająca od średniej w populacji. Znam jednak trochę takich, co nadrabiają sprytem. Ci są najgorsi.
          • kocynder Re: Hiperbole... 08.01.23, 16:39
            No, ale konkurencję na wdzięk z mopsem to mało kto z dwunożnych ma szansę...
    • bupu Re: Hiperbole... 06.01.23, 10:08
      kocynder napisała:


      > Nutria: o niej w sumie nie wiadomo nic.

      Nutria, pszepani, to jest polonistka, uwielbiana przez uczniów i robiąca im piekielne kartkówki tuż przed świętami. Nie wątpię że od tych kartkówek uwielbienie dla Matolii tryska z dzieciaków wszystkimi otworami :>
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Hiperbole... 06.01.23, 11:17
        Z niej taka polonistka jak doświadczona turystka.
        Widać nie tylko pobyt na Cyprze spędziła w psychiatryku, ale i większość czasu pracy i opieki nad dziećmi, skoro jest w szoku, że jej siedemnastoletni(!) syn zna brzydkie słowa.
      • julian_arden Re: Hiperbole... 06.01.23, 12:24
        bupu napisała:

        > kocynder napisała:
        >
        >
        > > Nutria: o niej w sumie nie wiadomo nic.
        >
        > Nutria, pszepani, to jest polonistka, uwielbiana przez uczniów i robiąca im pie
        > kielne kartkówki tuż przed świętami. Nie wątpię że od tych kartkówek uwielbieni
        > e dla Matolii tryska z dzieciaków wszystkimi otworami :>


        Właściwie można zestawiać listę bohaterów skrzywdzonych przez dalszy bieg sagi. Natalia, ongiś dzielna świnka, na koniec jakiś wypłosz. Pyza, początkowo charakterna, następnie rozlazła anielica z naciskiem na rozlazła. Genowefa, wiadomo - z zadziornego dziecka zmieniła się w zalęknioną podwładną pani Sznytek. Ba, Gabriela, początkowo bojowa jak sam Cassius Clay, potem autentycznie skrzywdzona przez życie, bojąca się wszystkiego i narzekająca na wszystko. Piszę, że "autentycznie", bo w przeciwieństwie do postronnych bohaterów, jej rozwój czy też zwój czytelnicy mogą obserwować. Robrojek, wiadomo... W przypadku bohaterów pobocznych widzę tu brak dbałości o spójność postaci, które zeszły z pola widzenia (Piotr Ogorzałka jako lekko prostacki właściciel firmy, Bernard jako zapatrzony w siebie cham, domowe ukurzenie Cesi, ongiś prawie lekarki, zniknięcie bardzo interesujących Lelujków itd.), a w przypadku postaci decydujących o kierunku wydarzeń jest to moim zdaniem odbicie pesymizmu autorki. Bardzo tego żałuję. Precz z tanim optymizmem, ale niech żyje optymizm kosztowny, nieprawdaż?
    • bupu Re: Hiperbole... 06.01.23, 20:07
      A, bo mi się przypomniało, jeszcze jest wszak GaryStu z Kostrzyna, czyli Maszpan Madam Semper Fidelis, polonista, któremu rozkochani uczniowie ślą się do stóp, w wolnych chwilach pracujący w rodzinnym przedsiębiorstwie ogrodniczym, które prosperuje tak znakomicie, że wysyła róże za granicę (i to o ile dobrze pamiętam do Holandii, będącej potentatem w tej dziedzinie).
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Hiperbole... 06.01.23, 20:18
        Ponadto buduje miłosny toitoi z resztek po szklarni i wycina w nim aniołki. Laubzegą.

        A ochrzczony specjalnie na zastępcze świadkowanie Jacek Tanaka na weselu harata Gonouda. Skrzypcami.
        • bupu Re: Hiperbole... 06.01.23, 22:40
          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

          > Ponadto buduje miłosny toitoi z resztek po szklarni i wycina w nim aniołki. Lau
          > bzegą.
          >
          > A ochrzczony specjalnie na zastępcze świadkowanie Jacek Tanaka na weselu harata
          > Gonouda. Skrzypcami.
          >

          Gounoda. Z japońską precyzją. Oraz Homera deklamuje. A Podeszwa Przywra Obleśna obroni wspaniały doktorat z bioelektroniki molekularnej., gdyż bez doktoratu do Borejkówny nie podchodź. Albo bez prosperującej firmy (vide Baltona i Maszpan), w tym wypadku jednak należy spowić się w aurę ślachetnego ubóstwa.
          • julian_arden Re: Hiperbole... 06.01.23, 22:49
            bupu napisała:

            [...]
            > Gounoda. Z japońską precyzją. Oraz Homera deklamuje. A Podeszwa Przywra Obleśna
            > obroni wspaniały doktorat z bioelektroniki molekularnej., gdyż bez doktoratu d
            > o Borejkówny nie podchodź. Albo bez prosperującej firmy (vide Baltona i Maszpan
            > ), w tym wypadku jednak należy spowić się w aurę ślachetnego ubóstwa.


            Aha, bez doktoratu nie podchodź, a ona w tym czasie sposobi się do cnót niewieścich jak biedna Pyza.
      • kocynder Re: Hiperbole... 06.01.23, 20:47
        Wysyła, waćpani, i owszem, do Holandii. Aeroplanem. Róże.
        Pominęłam jednakowoż jeszcze jedno stadło: Merysójkę Derocię i Józkiniowca. No bo ona dziedziczka, uczy się na medyka (niech nas Bogowie zachowają od jej medycyny, no ale...!), piękna jest jako janiołek, skromna skromnością dziewiczą, ust pąkowia nie kala smarowidłami tłustemi, odzieży nie nadużywa, w pana i władcę wpatruje się ocząt modrością, robotna przy tem, gospodarna, zapobiegliwa, teścię szanuje, babkom nie pyskuje. A onże takoż zwykłym młodzianem nie może być: student architektury co se szklane domy stawia, zarobku nie mając remonta kosztowne wykonuje własnemi ręcyma zapewne, zaczynając od szkła w hucie formowanego w wymyślne tafle na szczytowe ściany...
        • julian_arden Re: Hiperbole... 06.01.23, 21:36
          kocynder napisała:

          > A onże takoż zwykłym młodzianem nie może być: s
          > tudent architektury co se szklane domy stawia, zarobku nie mając remonta koszto
          > wne wykonuje własnemi ręcyma zapewne, zaczynając od szkła w hucie formowanego w
          > wymyślne tafle na szczytowe ściany...

          Onże to szkło pewnie osobiście wytapiał, korzystając z upałów.
    • bupu Re: Hiperbole... 06.01.23, 23:04
      kocynder napisała:




      > Grzendron nie ma zabójczej kariery, ale kto by tam się przejmował zmywarką?

      Zrobił doktorat jako pierwszy na roku. No.

      > Ida: lekarka? Ależ! Od razu demon skalpela. Genialna, seksowna. Nie można by na
      > pisać, że jest normalnym laryngologiem? Zamiast od razu demon?

      Rudy demon skalpela zrobił też doktorat i to w rekordowym czasie zdaje się. Jako doktor medycyny wymieniona jest w Noelce, czas akcji grudzień 1991. Rudy demon jest rocznik 64, maturę zatem robiła w 83, sześć lat studiów medycznych, co oznacza, że lekarzem medycyny Ida została w 1989, a dwa lata później cyk! już ma doktorat.
      • bupu Re: Hiperbole... 06.01.23, 23:06
        bupu napisała:

        > kocynder napisała:
        >
        >
        >
        >
        > > Grzendron nie ma zabójczej kariery, ale kto by tam się przejmował zmywark
        > ą?
        >
        > Zrobił doktorat jako pierwszy na roku. No.
        >
        > > Ida: lekarka? Ależ! Od razu demon skalpela. Genialna, seksowna. Nie można
        > by na
        > > pisać, że jest normalnym laryngologiem? Zamiast od razu demon?
        >
        > Rudy demon skalpela zrobił też doktorat i to w rekordowym czasie zdaje się. Jak
        > o doktor medycyny wymieniona jest w Noelce, czas akcji grudzień 1991. Rudy demo
        > n jest rocznik 64, maturę zatem robiła w 83, sześć lat studiów medycznych, co o
        > znacza, że lekarzem medycyny Ida została w 1989, a dwa lata później cyk! już ma
        > doktorat.

        Sama się kopnę w ucho. Ma doktorat oraz również także ma już speckę pierwszego stopnia przecież. To skoro Ida to mogła w dwa lata obskoczyć, to Mareczek mógł i doktorat (bo też ma) i dwie specki odpracować przez sen i bez wybudzania, cooooo się czepiacie.
      • julian_arden Re: Hiperbole... 07.01.23, 01:45
        bupu napisała:

        [...]
        > Rudy demon skalpela zrobił też doktorat i to w rekordowym czasie zdaje się. Jak
        > o doktor medycyny wymieniona jest w Noelce, czas akcji grudzień 1991. Rudy demo
        > n jest rocznik 64, maturę zatem robiła w 83, sześć lat studiów medycznych, co o
        > znacza, że lekarzem medycyny Ida została w 1989, a dwa lata później cyk! już ma
        > doktorat.

        No to faktycznie niezła.
    • sulika Re: Hiperbole... 07.01.23, 05:04
      A wszystkie dzieci to młodzi geniusze, którzy świetnie się uczą. IGS w wieku dwóch lat rysuje idealne koła, dziesięcioletnia Łucja wykuła na blachę słownik. Laura ma anielski głos na jasełkach. O Józinie było chyba powiedziane, że nudzi się na lekcjach, bo jest łatwo? Reszta może nie jest genialna, ale problemów z nauką nie ma. Nikt nie przynosi pał, bo podczas ząbkowania podgryzali słownki i mądre księgi.
      A, zapomniałam, Ania jest głupiutka. Tak głipiutka, że dostaje się na japonistykę. Nic dziwnego, skoro Łucja jej pomogła. Pewnie jej dała słownik do zjedzenia.

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka