Dodaj do ulubionych

Łono natury

26.04.23, 12:58
Wiosna w pełnej, acz chwilami chłodnej, krasie, wielka majówka za pasem, czas zatem podyskutować i tym jak Klan wykorzystuje łono natury.

- IS, Borejkowie korzystają rozsądnie i niskobudżetowo z łona natury pod postacią pola namiotowego w Czaplinku.

- NiN, doświadczona turystka, biwakuje i pali ogień na dziko. Pomińmy, że nie umie rozbić namiotu, ale miała szczęście, że nie przyleciał leśniczy/właściciel gruntu z drągiem. W "Większym kawałku świata" Chmielewskiej Tereska z Okrętką latały się pytać właścicieli gruntu czy można biwakować i generalnie na dziko obozowaly tylko z przymusu.

- Sprężyna, Mareczek wraz z synem i IGSem biwakuje nad jeziorem, też na dziko, pali ogień w lesie/tuż przy lesie, a straż leśna już czeka z orkiestrą, już niesie suknię z we... Znaczy mandat niesie. Soczysty, bo jak nas informuje autorka, susza była potężna. Poinformowani o zamiarze biwaku Flobrowie, miłośnicy przyrody podobno, nawet nie mrugają oczkiem w proteście.

-NiN bodaj, Flor włóczy swą Pulpecyje po bagnach.

Ktoś da wincy?
Obserwuj wątek
    • pi.asia Re: Łono natury 26.04.23, 14:29
      bupu napisała:

      > Wiosna w pełnej, acz chwilami chłodnej, krasie, wielka majówka za pasem, czas
      > zatem podyskutować i tym jak Klan wykorzystuje łono natury.
      >
      > - IS, Borejkowie korzystają rozsądnie i niskobudżetowo z łona natury pod postac
      > ią pola namiotowego w Czaplinku.

      Dla mnie to w ogóle jakiś matrix - wynajęcie domku campingowego nie jest chyba o wiele droższe niż wypożyczenie namiotu i opłata za jego rozbicie na polu namiotowym, a duzo bardziej komfortowe.

      Poza tym - w jednym namiocie na pewno nie zmiesciła się cała szóstka Borejków, więc podzielono się na dwa. I teraz - kto z kim? Ignacy+Mila+ Pulpa w jednym a trzy starsze siostry w drugim? A gdzie pomieszkiwał Pyziaczek?

      Dalej - w latach KK i IS doskonale miewał się fundusz wczasów pracowniczych. Wiele zakładów pracy miało własne domy wczasowe w nadmorskich lub górskich miejscowościach, dodatkowo niejednokrotnie wynajmowało kwatery prywatne dla swoich wczasowiczów. Przez całe dzieciństwo jeździłam latem z rodzicami do Ustronia Morskiego, gdzie był ośrodek Politechniki Częstochowskiej, w ktorej pracował tata. Na kolonie dla odmiany jeździłam z zakładu pracy mamy

      Czemu Borejkowie nigdy na takie wczasy nie pojechali? Czemu żadna z Borejkówien nigdy nie była na koloniach, do których też były przecież dopłaty z zakładu pracy?
      Ignacy, jako ojciec czterech córek i praktycznie jedyny żywiciel rodziny (co tam Mila mogła dorobic na tych swetrach) miał pełne prawo do praktycznie darmowych kolonii dla przynajmniej dwójki dzieci. Jedyne wyjaśnienie jakie widzę, to to, że ten safanduła nigdy się nie zainteresował taką możliwością.

      • kocynder Re: Łono natury 26.04.23, 19:28
        "Dla mnie to w ogóle jakiś matrix - wynajęcie domku campingowego nie jest chyba o wiele droższe niż wypożyczenie namiotu i opłata za jego rozbicie na polu namiotowym, a dużo bardziej komfortowe."
        W czasach Czaplinkowych nie było, Pi.Asiu. Znaczy owszem, byłoby bardziej komfortowe, ale było tez sporo droższe.Kwot, oczywiście nie pamiętam, ale w podobnej okolicy cena domku campingowego była zwykle kilkukrotnie wyższa niż rozbicie namiotu na polu namiotowym.

        Poza tym - w jednym namiocie na pewno nie zmieściła się cała szóstka Borejków, więc podzielono się na dwa. I teraz - kto z kim? Ignacy+Mila+ Pulpa w jednym a trzy starsze siostry w drugim? A gdzie pomieszkiwał Pyziaczek?
        A tu nie mam pojęcia. Jakoś tak miałam wrażenie, że ów Czaplinek to nie było pole namiotowe, a właśnie domki campingowe plus pole. I że Borejkowie mają domek, a Pyziaczek się rozłożył z namiotem za miedzą.

        Dalej - w latach KK i IS doskonale miewał się fundusz wczasów pracowniczych. Wiele zakładów pracy miało własne domy wczasowe w nadmorskich lub górskich miejscowościach, dodatkowo niejednokrotnie wynajmowało kwatery prywatne dla swoich wczasowiczów. Przez całe dzieciństwo jeździłam latem z rodzicami do Ustronia Morskiego, gdzie był ośrodek Politechniki Częstochowskiej, w której pracował tata. Na kolonie dla odmiany jeździłam z zakładu pracy mamy
        A to już było po wielokroć omawiane jako przykład już nie beztroski ale po prostu głupoty i paskudności Borejseniorów. Niemal wszystkie zakłady pracy miały w tamtych czasach "fundusz pracowniczy". Można było dostać "wczasy pod gruszą", Bardzo wiele zakładów miało, prócz tego co wymieniałaś właśnie ośrodki campingowe (i nie, nie tak, że skoro zakład X ma camping na Mazurach to rokrocznie jego pracownicy jeżdżą na te Mazury - nader często zakład X nawiązywał "socjalną przyjaźń z zakładem Y, który miał camping o podobnym standardzie za to ulokowany w okolicy Karpacza. I lu, w jednym roku pracownicy X na Mazury, a Y do Karpacza, a w następnym - na odwrót).

        Czemu Borejkowie nigdy na takie wczasy nie pojechali? Czemu żadna z Borejkówien nigdy nie była na koloniach, do których też były przecież dopłaty z zakładu pracy?
        Ignacy, jako ojciec czterech córek i praktycznie jedyny żywiciel rodziny (co tam Mila mogła dorobic na tych swetrach) miał pełne prawo do praktycznie darmowych kolonii dla przynajmniej dwójki dzieci. Jedyne wyjaśnienie jakie widzę, to to, że ten safanduła nigdy się nie zainteresował taką możliwością.
        I to jest, moim zdaniem, słuszne wyjaśnienie. Acz nie wiem, czy safanduła (które to określenie zakłada niezgulstwo, ale i dobrą wolę) czy coś znacznie bardziej paskudnego... Weź przykład z KK - żona trafia do szpitala, córki chore - co ten ... [cenzura, bo mi moderacja wytnie!] wymyśla? Że weźmie PEŁNOPŁATNĄ opiekę nad żoną i dziećmi? A skąd! Po co? ON chce miec spokój, lepiej niech córka zawali szkołę, w końcu co go to? Niech tylko on może spokojnie sobie tuptać do bibliotek i na powrót i niech mu ta smarkata herbatkę poda w ulubionym kubku....
        • kooreczka Re: Łono natury 26.04.23, 21:49
          Czytając KK byłam pewna, że Ignacy to samolubny kretyn w typie ojca Boguszewskiej, a przesłanie jest takie, że rodzice bywają do niczego i nie ma na nich co liczyć. Zwłaszcza trzepnęło mnie wysyłanie Gaby żeby zapisała młodsze do przedszkola- nawet nie miała do tego prawa, nie mówiąc o tym, że dla szpitalnego prawie wdowca z dzieckiem na ręku zawsze znajdzie się miejsce.

          Koronnym argumentem na bycie złym rodzicem była dla mnie afera ESD- w zamierzeniu miał być pewnie kochający ojciec co nigdy nie zwątpi we własne dziecko, wyszedł safanduła, który sprawę ma gdzieś, niech wychowawca się odczepi jego córusia nic złego nie zrobi, jemu się nawet nie chce wyjaśniać (smarkaty Janusz rozwiązuje sprawę pytając co się stało i dochodząc do źródła nieporozumienia).





      • jakgdyby.nigdynic Re: Łono natury 27.04.23, 09:30
        pi.asia napisała:


        >
        > Dalej - w latach KK i IS doskonale miewał się fundusz wczasów pracowniczych. Wi
        > ele zakładów pracy miało własne domy wczasowe w nadmorskich lub górskich miejsc
        > owościach, dodatkowo niejednokrotnie wynajmowało kwatery prywatne dla swoich wc
        > zasowiczów. Przez całe dzieciństwo jeździłam latem z rodzicami do Ustronia Mors
        > kiego, gdzie był ośrodek Politechniki Częstochowskiej, w ktorej pracował tata.
        > Na kolonie dla odmiany jeździłam z zakładu pracy mamy
        >

        Nie wszystkie zakłady pracy miały swoje ośrodki. Nie wszyscy "Polki i Polacy" korzystali z FWP. Biblioteka Raczyńskich to nie Petrochemia Płock i zapewne miała mniejsze możliwości do budowania ośrodków wypoczynkowych dla swoich pracowników.
        • kooreczka Re: Łono natury 27.04.23, 15:26
          Istniały też kolonie dla dzieci niezrzeszonych, mniejsze zakłady podczepiały się pod większe instytucje i o ile o atrakcyjne miejsca wymagały sporej dyplomacji to domki z miejscami kempingowymi w mniej popularnej okolicy były zazwyczaj do uzyskania
          • ewa9718 Re: Łono natury 27.04.23, 15:31
            Szkoły też organizowały wtedy kolonie.
        • aniadm Re: Łono natury 27.04.23, 19:37
          Akurat z tymi koloniami to mogę zrozumieć. Biblioteka Raczyńskich raczej funduszu nie miała, ale możliwości pewnie by były, przynajmniej dla młodszych. Parę tomów później Kozio był na koloniach (gdzie miał niezbyt miłe przeżycia), więc nie jest to zjawisko w uniwersum nieznane.

          Po prostu mieści mi się w głowie koncepcja, że chcieli gdzieś wyjechać całą rodziną. A w przypadku sześciu osób to już koszty spore, szansa na wkręcenie się do ośrodka jakiegoś zakładu też pewnie mniejsza. Ten Czaplinek wydaje się dość sensownym rozwiązaniem. (Chyba, w życiu nie byłam w Czaplinku, a pod namiotem dziecięciem będąc chyba dwa razy i nei wspominam mile).
    • przymrozki Re: Łono natury 26.04.23, 17:43
      To z takich aktywności typowych dla miłośników przyrody, dbających o naturę i przestrzegający przepisów - Ignaś z dziadkami jeździł do lasu zbierać konwalie.
      • ewa9718 Re: Łono natury 26.04.23, 21:14
        Które były pod ochroną...
    • jakgdyby.nigdynic Re: Łono natury 27.04.23, 09:49
      bupu napisała:

      >
      > - NiN, doświadczona turystka, biwakuje i pali ogień na dziko. Pomińmy, że nie u
      > mie rozbić namiotu, ale miała szczęście, że nie przyleciał leśniczy/właściciel
      > gruntu z drągiem. W "Większym kawałku świata" Chmielewskiej Tereska z Okrętką l
      > atały się pytać właścicieli gruntu czy można biwakować i generalnie na dziko ob
      > ozowaly tylko z przymusu.
      >
      >
      Natalia umie rozbić namiot i to właśnie robi. Namiot stoi do momentu dzikiej szarży zaospionej Laury. Jest opisany jako "rozbity w dobrym miejscu, ale po partacku" (opinia Filipa), co nie dziwi, skoro Natalia ma "maślane łapy".
      Co do pytania o możliwość rozbicia namiotu, to słabo sobie wyobrażam: dwójka dzieciaków, w tym jedno gorączkująco-rzygające, brak środka lokomocji, mega stresująca sytuacja ucieczki z pociągu. Przypominam, że to wczesne najtisy i Natalia nie ma w kieszeni telefoniku z internecikiem i nie może ot tak zajrzeć na geoportal, ustalić numer działki, na której się znajduje właśnie, potem zajrzeć do ksiąg wieczystych, sprawdzić właściciela, a na koniec zadzwonić do nadleśnictwa i uzyskać zgodę. Zwłaszcza, że nie zamierzała w tym miejscu spędzać wakacji, tylko musiała kryzysowo przespać noc. W tej sytuacji narzekanie, że powinna była skontaktować się z zarządcą terenu to trochę czepialstwo.
      • bupu Re: Łono natury 27.04.23, 10:06
        jakgdyby.nigdynic napisała:


        > Natalia umie rozbić namiot i to właśnie robi. Namiot stoi do momentu dzikiej sz
        > arży zaospionej Laury. Jest opisany jako "rozbity w dobrym miejscu, ale po part
        > acku" (opinia Filipa), co nie dziwi, skoro Natalia ma "maślane łapy".

        Primo, skoro rozbija po partacku, to najwyraźniej nie umie. Secundo, doświadczona turystka, która nie umie przyzwoicie namiotu postawić?

        > Co do pytania o możliwość rozbicia namiotu, to słabo sobie wyobrażam: dwójka dz
        > ieciaków, w tym jedno gorączkująco-rzygające, brak środka lokomocji, mega stres
        > ująca sytuacja ucieczki z pociągu. Przypominam, że to wczesne najtisy i Natalia
        > nie ma w kieszeni telefoniku z internecikiem i nie może ot tak zajrzeć na geop
        > ortal, ustalić numer działki, na której się znajduje właśnie, potem zajrzeć do
        > ksiąg wieczystych, sprawdzić właściciela, a na koniec zadzwonić do nadleśnictwa
        > i uzyskać zgodę. Zwłaszcza, że nie zamierzała w tym miejscu spędzać wakacji, t
        > ylko musiała kryzysowo przespać noc. W tej sytuacji narzekanie, że powinna była
        > skontaktować się z zarządcą terenu to trochę czepialstwo.

        Zasadniczo to, co Natalia powinna była zrobić, po odkryciu że ma chore dziecko na stanie, to zadzwonić natychmiast do Gaby, żeby przyjechała z kasą na bilety i zabrała towarzystwo do Poznania, względnie, jeśli jeszcze dysponowała stosowną sumą, zapytanie w knajpie kiedy i skąd odchodzi najbliższy autobus/pociąg do Poznania. Nie wątpię, że w tej obhaftowanej knajpie telefon był i chętnie by go Nutrii użyczono. Równie chętnie by poinformowano gdzie można rozbić namiot, gdyby Natalia o to zapytała, czego nie uczyniła. Przypominam, że Nutria nie znajdowała się w syberyjskiej tajdze, tylko w Wielkopolsce, między Poznaniem a Gnieznem. Z Poznania do Gniezna jest pięćdziesiąt parę km, więc w sumie panienki były o rzut kartoflem od domu.
    • mroczny_chomik_zaglady Re: Łono natury 27.04.23, 14:23
      "Doświadczona turystka" która skaleczoną dość solidnie nogę pakuje w trampki w okresie dużych upałów i zabiera ze sobą gitarę mimo targających nią wątpliwości czy będzie w stanie śpiewać pod okiem Laurry? Ehe... Piszę z pozycji osoby, któa więcej czasu spędzała w lesie niż we własnym domu niezależnie od pory roku. Wychodząc w teren zabierałam ze sobą wyłącznie rzeczy absolutnie niezbędne a przede wszystkim dobrze wyposażoną apteczkę. Natalia o ile wiem nie zabrała takowej a miała pod opieką dwójkę dzieci, które nie wiadomo w co wdepną lub co zeżrą to raz. Dwa, zaospiona Laura i Pyza BEZPOŚREDNIO po przebytej ospie, no gratuluję pomyślunku czy tam nikomu do pustego łba nie wpadło,że skoro Pyza miałą ospę to następna w kolejności będzie Laura? Chyba nie, najlepiej wypchać kłopot z domu z osobą, która chciała o ile pamiętam ODPOCZĄC po Tuniowej traumie. Ale może ja się czepiam. Oczywiście rozumiem zasadę "kto nie nosi ten się prosi" ale i tak, cała ta 'wyprawa" jest bez sensu absolutnie. I tak, owszem Natalia nie wybiera się w dziką tajgę tylko we w miarę cywilizowane okolice w dodatku ma zapewniony transport z dworca do punktu docelowego ( Aniela i Bernard) ale ma na głowie dwoje dzieci z czego jedno ma ją kompletnie w du... W odwłoku ją ma. Serio, cały ten opis przygód w podróży wywoływał u mnie rechocik. Do ciężkiej deutery, mieszkałam kiedyś w lesie przez kilka dni i owszem była susza ale są sposoby na rozpalenie ognia tak,żeby nie spalić całego lasu a śladu po moim obozowisku leśniczy nie znalazł, mimo,że pokazałam mu paluchem w któym miejscu miałam ognisko i (ekskjuze mła ) wychodek. No ale ja to truskawki cukrem posypuję panie tego.
      Rodzina Borejkó pod namiotem w Czaplinku i późniejsze stwierdzenie Idy że nie mogła założyć dżinsów bo były całkiem sztywne z wilgoci i obudziła się w śpiworze zalanym deszczem? To przepraszam oni pod gołym niebem spali? Albo też, rozbili namiot od przysłowiowego oka.
      Załatwianie czegokolwiek czy to wczasów pracowniczych czy półkolonii czy czego tam jeszcze... No pogódźmy się z faktem że leżało i leży ABSOLUTNIE poza zasięgiem i możliwościami intelektualnymi rodziny B.Albowiem "ślachetne ubóstwo" ponad wszystko. No chyba,że się zwali swoje dzieciory znajomemu woźnemu i furda tam,że nic mu nie płacą. Przecież on jest ten no, bez czółka to można c`nie? A scena z Ignacem i szkołą Gaby... Jest jak dla mnie nie tylko żałosna. Ona jest zwyczajnie obrzydliwa. Po głębszym namyśle jestem gotowa przyznać,że w rodzinie B żadnych wyjazdów nie było nigdy i nigdzie a te sławetne ryby w Czaplinku to może i była podróż. Ale odbyła się ona ewidentnie pod wpływem pewnych zakazanych substancji jak babcię kocham. I poza tym jestem zdziwiona faktem,że nikt z tej rodziny nie zginął bohaterską śmiercią lotnika przytrzaśniętego bramą od hangaru trzy sekundy po opuszczeniu kołchozu. Oni są tak totalnie niekumaci wszyscy że aż żal...
      • kooreczka Re: Łono natury 27.04.23, 15:20
        Tak sobie myślę, że po grzyba robiono z Natalii "wytrawną turystkę"- wyprawa broniłaby się zupełnie gdyby poetyczna niedojda wyobraziła sobie romantyczną samotną podróż i nawet z radością wzięła młode "bo co to takiego"- tylko po to, żeby wpaść na rzeczywistość, gdzie pociąg się wlecze, pić się chce w upale, namiot nie rozkłada się sam, a pieniądze nikną w zastraszającym tempie. Wtedy broni się i krzywy namiot i posiłek w warsie i taksówki.
      • bupu Re: Łono natury 27.04.23, 15:53
        mroczny_chomik_zaglady napisała:

        > "Doświadczona turystka" która skaleczoną dość solidnie nogę pakuje w trampki w
        > okresie dużych upałów

        Noga była ewidentnie rekwizytem, żeby Gabon mógł pobetonić. Wszak mimo zapakowania w trampki i koszmarnego upałupp dziurawa kończyna w ogóle Nutrii nie doskwiera.



        > Dwa, zaospiona Laura i Pyza BEZPOŚREDNIO po przebytej ospie, no
        > gratuluję pomyślunku czy tam nikomu do pustego łba nie wpadło,że skoro Pyza mi
        > ałą ospę to następna w kolejności będzie Laura? Chyba nie, najlepiej wypchać k
        > łopot z domu z osobą, która chciała o ile pamiętam ODPOCZĄC po Tuniowej traum
        > ie. Ale może ja się czepiam. Oczywiście rozumiem zasadę "kto nie nosi ten si
        > ę prosi" ale i tak, cała ta 'wyprawa" jest bez sensu absolutnie.

        Wątek ospy jest kretyński niezmiernie, podobnie jak pomysł Nutrii, by szukać samotności w czerwcu nad Bałtykiem. Bardziej sensownie by było gdyby szukała tej samotności nad jakimś jeziorem, jako żeglarka nad jeziorami bywała wszakże i mogła mieć znajomych gospodarzy w okolicy, co by pozwolili rozbić namiot. Z tym że z kolei mamy problem z pozostawieniem bez opieki Gaby z zagrażającą życiu chorobą.




        I
        > rechocik. Do ciężkiej deutery, mieszkałam kiedyś w lesie przez kilka dni
        > i owszem była susza ale są sposoby na rozpalenie ognia tak,żeby nie spalić
        > całego lasu a śladu po moim obozowisku leśniczy nie znalazł, mimo,że pokazała
        > m mu paluchem w któym miejscu miałam ognisko i (ekskjuze mła ) wychodek. N
        > o ale ja to truskawki cukrem posypuję panie tego.

        Ależ ja wiem, że to wykonalne, problem w tym, że biwakowanie w lesie poza wyznaczonymi miejscami i bez zezwolenia leśniczego jest nielegalne. Dodatkowo w czasie suszy z reguły obowiązuje zakaz wstępu do lasu, z uwagi na zagrożenie pożarowe.
        • ako17 Re: Łono natury 27.04.23, 17:34
          bupu napisała:


          > Wątek ospy jest kretyński niezmiernie, podobnie jak pomysł Nutrii, by szukać sa
          > motności w czerwcu nad Bałtykiem.
          Nie byłam w czerwcu nad morzem, ale może tam jeszcze wtedy nie ma takich tłumów jak w lipcu/ sierpniu?

          Bardziej sensownie by było gdyby szukała tej
          > samotności nad jakimś jeziorem, jako żeglarka nad jeziorami bywała wszakże i mo
          > gła mieć znajomych gospodarzy w okolicy, co by pozwolili rozbić namiot. Z tym ż
          > e z kolei mamy problem z pozostawieniem bez opieki Gaby z zagrażającą życiu cho
          > robą.
          Zaraz. A co za różnica, czy Nutria pozostawiła Gabę bez opieki, wyjeżdżając nad morze, czy nad jezioro?
          • bupu Re: Łono natury 27.04.23, 19:08
            ako17 napisała:

            > bupu napisała:
            >
            >
            > > Wątek ospy jest kretyński niezmiernie, podobnie jak pomysł Nutrii, by szu
            > kać sa
            > > motności w czerwcu nad Bałtykiem.
            > Nie byłam w czerwcu nad morzem, ale może tam jeszcze wtedy nie ma takich tłumów
            > jak w lipcu/ sierpniu?

            Są. Potworne.

            > Bardziej sensownie by było gdyby szukała tej
            > > samotności nad jakimś jeziorem, jako żeglarka nad jeziorami bywała wszakż
            > e i mo
            > > gła mieć znajomych gospodarzy w okolicy, co by pozwolili rozbić namiot. Z
            > tym ż
            > > e z kolei mamy problem z pozostawieniem bez opieki Gaby z zagrażającą życ
            > iu cho
            > > robą.
            > Zaraz. A co za różnica, czy Nutria pozostawiła Gabę bez opieki, wyjeżdżając nad
            > morze, czy nad jezioro?

            Żadna, o jeziorach pisałam w kontekście szukania samotności. Gabie trzeba byłoby dać inną chorobę, od której trupem się nie pada, a wojaże odpadają.
        • pi.asia Re: Łono natury 28.04.23, 13:21
          bupu napisała:


          > Ależ ja wiem, że to wykonalne, problem w tym, że biwakowanie w lesie poza wyzna
          > czonymi miejscami i bez zezwolenia leśniczego jest nielegalne. Dodatkowo w czas
          > ie suszy z reguły obowiązuje zakaz wstępu do lasu, z uwagi na zagrożenie pożaro
          > we.

          Uprzejmie donoszę, że Nutria NIE ZŁAMAŁA prawa, bowiem udała się nie do lasu, a na regularny camping o nazwie Chaber.
          Oto cytat:
          poszła pytać ekspedientkę o camping "Chaber" i uzyskała co do niego szczegółowe wskazówki. To było całkiem niedaleko, jak się okazało. (...) Stała tam gromadka domków campingowych i widniało spore pole namiotowe.
          (...) Ruszyły przez dosyć tłoczne pole biwakowe i Laura grymasiła, że za gorąco, za ciasno
          i brzydko. Wreszcie doprowadziła do tego, że namiot rozbiły o kawał drogi od biura, daleko,
          daleko pod samym lasem, w miejscu rzeczywiście miłym, cienistym i niemal chłodnym,
          mianowicie tuż nad samą wodą.
          Rozbijanie namiotu szło ciotce jak zwykle beznadziejnie powoli i nieskładnie, z gubieniem śledzi, plątaniem odciągów oraz przewracaniem pięć razy tego samego masztu.


          Czyli Nutria rozbiła namiot na końcu pola biwakowego, i NIE W LESIE.
          Partackie postawienie namiotu to spostrzeżenie nie tylko Nerwusa, ale też i Laury. Ciekawe, gdzie i kiedy widziała Nutrię rozbijającą namiot, skoro szło jej to jak zwykle nieskładnie.
          • bupu Re: Łono natury 28.04.23, 14:38
            pi.asia napisała:


            >
            > Uprzejmie donoszę, że Nutria NIE ZŁAMAŁA prawa, bowiem udała się nie do lasu,
            > a na regularny camping o nazwie Chaber.
            > Oto cytat:
            > poszła pytać ekspedientkę o camping "Chaber" i uzyskała co do niego szczegół
            > owe wskazówki. To było całkiem niedaleko, jak się okazało. (...) Stała tam gro
            > madka domków campingowych i widniało spore pole namiotowe.
            > (...) Ruszyły przez dosyć tłoczne pole biwakowe i Laura grymasiła, że za gorąco
            > , za ciasno
            > i brzydko. Wreszcie doprowadziła do tego, że namiot rozbiły o kawał drogi od bi
            > ura, daleko,
            > daleko pod samym lasem, w miejscu rzeczywiście miłym, cienistym i niemal chłodn
            > ym,
            > mianowicie tuż nad samą wodą.
            > Rozbijanie namiotu szło ciotce jak zwykle beznadziejnie powoli i nieskładnie, z
            > gubieniem śledzi, plątaniem odciągów oraz przewracaniem pięć razy tego samego
            > masztu.

            >
            > Czyli Nutria rozbiła namiot na końcu pola biwakowego, i NIE W LESIE.
            > Partackie postawienie namiotu to spostrzeżenie nie tylko Nerwusa, ale też i Lau
            > ry. Ciekawe, gdzie i kiedy widziała Nutrię rozbijającą namiot, skoro szło jej t
            > o jak zwykle nieskładnie.

            W Chabrze biwakowała później. Pierwszy nocleg, po tym jak Laura opawiowała restaurację, był na dziko.
            • pi.asia Re: Łono natury 28.04.23, 16:56
              bupu napisała:


              > W Chabrze biwakowała później. Pierwszy nocleg, po tym jak Laura opawiowała rest
              > aurację, był na dziko.
              >
              >

              Istotnie, zwracam honor.
              Z tym, że pierwszy raz biwakowała też nie w lesie, a na piaszczystym cyplu, tuż nad wodą, nieopodal miejskiej plaży.
              • bupu Re: Łono natury 29.04.23, 20:06
                pi.asia napisała:

                > bupu napisała:
                >
                >
                > > W Chabrze biwakowała później. Pierwszy nocleg, po tym jak Laura opawiował
                > a rest
                > > aurację, był na dziko.
                > >
                > >
                >
                > Istotnie, zwracam honor.
                > Z tym, że pierwszy raz biwakowała też nie w lesie, a na piaszczystym cyplu, tu
                > ż nad wodą, nieopodal miejskiej plaży.

                Nieopodal miejskiej plazy, owszem, cypel też się zgadza, ale las też był. Cytuję:

                Aha! Po lewej las wysuwał jęzor piasku, który jasnym, długim
                trójkątem wrzynał się w gładką powierzchnię wody. Od strony lądu
                zamykała go ruda kolumnada sosen, łącząca się niepostrzeżenie z
                gąszczem szuwarów. Od strony lądu
                zamykała go ruda kolumnada sosen, łącząca się niepostrzeżenie z
                gąszczem szuwarów. Za szuwarami, na górce, nienaturalną barwą
                wyróżniła się płócienna, niezgrabna budka o załamanej krawędzi.



                A jeszcze w temacie zagrożenia pożarowego:

                Na samym końcu piaszczystego cypla, tuż nad wodą, Natalia
                wyżłobiła dość głęboki krąg przeciwpożarowy. Pośrodku umieściła
                ustawiony w stos chrust, a na podpałkę przeznaczyła większą ilość
                szeleszczącego, gorzko pachnącego zielska, którego całe łany,
                wypalone tygodniami bez opadów, otaczały jezioro i las.
                Dziewczynki naznosiły też kawałków kory sosnowej i zeschłego
                igliwia. Zachwycone, dorzucały do ognia to chrustu, to zielska, to
                znów podpalały cienkie patyczki, którymi następnie kręciły młyńca
                w powietrzu, produkując fontanny iskier lub czerwone, ogniste
                kółka czy ósemki.


                Fontanny iskier. W tym wypalonym suszą lesie. Że tam się nic nie zahajcowało od tych radosnych rozrywek...
    • ako17 Re: Łono natury 27.04.23, 15:35
      Ktoś da wincy?
      no jakżesz to? Przeca od wielu tomów łono natury cięgiem jest:
      - u Pulcheryi w ogrodzie cała rodzina stoi. A tak im jest dobrze, że nigdzie więcej jeździć nie trzeba. Raz tylko Grzegorz porwał Gabrielę nad morze, korzystając z jej chwilowej nieprzytomności.
      - u Dorotki w ogrodzie tyyyle się dzieje - całe, calutkie weselisko tam się odbyło. I wszyscy się pomieścili, wraz z Lonią i drem Kowalikiem, Igorem i jeszcze jakimiś niezaproszonymi
      - a wakacje spędzane u pp. Jankowiak w Pobiedziskach? Ogródek był, jak się patrzy!
      - pp. Fidelis cały czas na łonie przebywają - ja to widzę tak, że jak chcą się minąć w korytarzyku, to jedno musi wyjść na dwór. Dotlenieni na tej plantacji są ciągle!
      Generalnie spostrzegam, że dla Rodziny zupełnie wystarczające są przydomowe ogródki.
      Mazury, góry, morze, nie mówiąc o zagramanicy, to już nie ich bajka. Może jak Nutria z dziewczynkami nie dojechała do Łeby, to uznali, że to Znak i lepiej tam więcej nie próbować.
      Nawet świeżo poślubieni, miast pojechać do Gutów, woleli przydrożny hotelik czy co to tam było. Pewnie miał on i jakiś trawnik od frontu, może i od tyłu - wystarczy na wakacje, c'nie?
      • bupu Re: Łono natury 27.04.23, 19:10
        ako17 napisała:

        > Ktoś da wincy?
        > no jakżesz to? Przeca od wielu tomów łono natury cięgiem jest:
        > - u Pulcheryi w ogrodzie cała rodzina stoi. A tak im jest dobrze, że nigdzie wi
        > ęcej jeździć nie trzeba. Raz tylko Grzegorz porwał Gabrielę nad morze, korzysta
        > jąc z jej chwilowej nieprzytomności.
        > - u Dorotki w ogrodzie tyyyle się dzieje - całe, calutkie weselisko tam się odb
        > yło. I wszyscy się pomieścili, wraz z Lonią i drem Kowalikiem, Igorem i jeszcze
        > jakimiś niezaproszonymi
        > - a wakacje spędzane u pp. Jankowiak w Pobiedziskach? Ogródek był, jak się patr
        > zy!
        > - pp. Fidelis cały czas na łonie przebywają - ja to widzę tak, że jak chcą się
        > minąć w korytarzyku, to jedno musi wyjść na dwór. Dotlenieni na tej plantacji s
        > ą ciągle!

        Zwłaszcza gdy Gruszka Uniwersalny pryska iglaki na grzyby i robale. Świeże powietrze, cut mniut malyna.
        • mroczny_chomik_zaglady Re: Łono natury 27.04.23, 20:25

          >
          > Zwłaszcza gdy Gruszka Uniwersalny pryska iglaki na grzyby i robale. Świeże powi
          > etrze, cut mniut malyna.


          Nie nie, jakie tam opryski skąd znowu. Toż przeca te rośliny i inne iglaki żyją i są zdrowiutkie albowiem tam się wszyscy kochają i one tą miłością żyją. Z resztą, gdzieżby jakieś bezczółkowe robale i inne grzyby śmiały zaatakować taką plantacyję? Tak samo Flobry pryskający porzeczki w towarzystwie kunia. Któremu oprysk nie szkodzi. Pszczołom z resztą też ewidentnie nie. W Borejkoversum tak prozaiczna rzecz jak szkodliwość oprysku nie ma racji bytu ot co :))
          >
        • ako17 Re: Łono natury 27.04.23, 20:49
          bupu napisała:


          > Zwłaszcza gdy Gruszka Uniwersalny pryska iglaki na grzyby i robale. Świeże powi
          > etrze, cut mniut malyna.
          >

          oj tam. Na pewno uzgadnia to z Państwem Młodym, których wszak kocha (bezwarunkowo - Adama, szorstko - Laurę).
          I oni wtedy najwyżej nie wychodzą. Nie wiem, jak często się iglaki pryska, ale jakiś harmonogram na pe da się ustalić.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka