Dodaj do ulubionych

MM kontra prawo

04.09.23, 18:27
Z rozlicznych niepedagogicznych wzorców jakie nam serwuje Jeżycjada, jest jeden szczególnie mnie niepokojący jako obywatelkę - duże przyzwolenie na łamanie prawa.
I o ile można jeszcze przymknąć oko na tortującego na czarno Bernarda, czy Chrobota, który wyłudza od ludzi ciężkie pieniądze za wykonywanie usług, do których ewidentnie nie ma uprawnień (nawet jeśli jest np. zawodowym murarzem, to niemożliwe, żeby jednocześnie miał kwalifikacje do profilowania komina i wyczarowywania węzła sanitarnego), o tyle mamy jeszcze od groma przykładów łamania prawa, które już nie są takie "niewinne":

• Przeszczep może do woli kraść ludziom krasnale z ogródków i potem je niszczyć. Prawa i solidna Bella o tym wie i jakoś nie protestuje. Przy okazji nasz wrażliwy artysta walczący z brzydotą demoralizuje dziecko - Mateusz bierze czynny udział w tych kradzieżach, krasnala swojej matki ukradł sam, na wyraźne polecenie Przeszczepa.

• Mała Larwa kradnie a to zawartość klasowej kasy, a to składki PCK i co na to jej idealna, świętsza od papieża mamusia? "Co to za przestępstwo, nic takiego!" Że niby to taki pokaz gabinej wyrozumiałości i wielkoduszności.

• Marek Pałys w młodości lał się z oprychami na noże(!) i jego syn go za to podziwia. Narrator najwidoczniej też.

• Nie wiem czy na znęcanie się nad Ignasiem też byłby paragraf, ale w McD widzimy, że Józwa robi to mając już skończone 15 lat, więc może coś się na niego znajdzie. Zwłaszcza, że był w tym bardzo brutalny, m.in. dusił, wbijał kij od mopa między żebra. I zawsze działał z premedytacją, w niektórych przypadkach w ogóle nie był prowokowany. Przypominam, że świadkowie, z narratorem włącznie, nie tylko na takie zachowania nie reagowali, ale wręcz je pochwalali.

• I o ile mnie skleroza nie myli, laryngolożka Idusia chyba samodzielnie szyła żabi ozór, w gabinecie pełnym ludzi, których nie powinno tam być?

• A Sznytkowa i Aurelia jeszcze lepsze, zamiast wezwać pogotowie (skąd wiedziały, że dziewczyna nie miała uszkodzonego czegoś jeszcze, poza językiem?), zaprowadziły uczennicę, właściwie chyłkiem, do prywatnego gabinetu na płatny zabieg i nawet nie raczyły zawiadomić jej rodziców. Rozumiem, że jakby Żaba zginęła w tym wypadku, to by ją szybciutko zakopały pod najbliższym drzewem?

W książkach dla młodzieży często występują przypadki łamania prawa w dobrych intencjach, np. żeby kogoś uratować, ale te tutaj bynajmniej się jako takowe nie kwalifikują - prawie zawsze są przez bohaterów popełniane z samolubnych pobudek i nie tylko nikomu (poza sprawcą) nie pomagają, ale wyrządzają realne szkody.
Rozumie ktoś co MM chciała w ten sposób dać do zrozumienia? I czy ktokolwiek kiedykolwiek zwrócił jej uwagę w tej sprawie? Bo podobno te książki mają być w jakiś sposób dydaktyczne...
Obserwuj wątek
    • bupu Re: MM kontra prawo 04.09.23, 19:17
      tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

      > Z rozlicznych niepedagogicznych wzorców jakie nam serwuje Jeżycjada, jest jeden
      > szczególnie mnie niepokojący jako obywatelkę - duże przyzwolenie na łamanie pr
      > awa.
      > I o ile można jeszcze przymknąć oko na tortującego na czarno Bernarda, czy Chro
      > bota, który wyłudza od ludzi ciężkie pieniądze za wykonywanie usług, do których
      > ewidentnie nie ma uprawnień (nawet jeśli jest np. zawodowym murarzem, to niemo
      > żliwe, żeby jednocześnie miał kwalifikacje do profilowania komina i wyczarowywa
      > nia węzła sanitarnego), o tyle mamy jeszcze od groma przykładów łamania prawa,
      > które już nie są takie "niewinne":

      No przepraszam, zrobiona przez niefachowca istalacja elektryczna może wywołać pożar, albo trzepnąć kogoś prądem. Spartolony kominek może być przyczyną zaczadzenia. A szklane domy i kamienny kominek Józefa, który ma tyleż uprawnień budowlanych co Chrobot, mogą spowodować na przykład runięcie chałupy. Tu nie ma śmichów chichów, to poważne sprawy.


      > • I o ile mnie skleroza nie myli, laryngolożka Idusia chyba samodzielnie szyła
      > żabi ozór, w gabinecie pełnym ludzi, których nie powinno tam być?

      Szyła, bez wiedzy i zgody rodziców szytej. Grzebała też w paszczy młodego Oracabessy, takoż bez wiedzy i zgody jego rodzicieli. Czysty kryminał.


      > W książkach dla młodzieży często występują przypadki łamania prawa w dobrych in
      > tencjach, np. żeby kogoś uratować, ale te tutaj bynajmniej się jako takowe nie
      > kwalifikują - prawie zawsze są przez bohaterów popełniane z samolubnych pobudek
      > i nie tylko nikomu (poza sprawcą) nie pomagają, ale wyrządzają realne szkody.
      > Rozumie ktoś co MM chciała w ten sposób dać do zrozumienia? I czy ktokolwiek ki
      > edykolwiek zwrócił jej uwagę w tej sprawie? Bo podobno te książki mają być w ja
      > kiś sposób dydaktyczne...

      A Nutria, psze pani, rąbnęła Tomciowi Kowalikowi furgonetkę! I prowadziła ją, nie posiadając prawa jazdy! A narrator opisał to jako coś romanticznego (bo durna Nutryja nie mogła zadzwonić na swój telefon, który miał Rojek, musiała go ścigać z rozwianym włosem)!
      • verdana Re: MM kontra prawo 04.09.23, 19:40
        Zabranie do domu dzieci bez zgody rodziców też nie jest legalne....
        • mircja Re: MM kontra prawo 04.09.23, 20:22
          Swoją drogą, zrobiła to również Oleńka. To dziwne, że nie chciała od razu skontaktować się z rodzicami Laury.
          • mircja Re: MM kontra prawo 04.09.23, 20:27
            mircja napisała:

            > Swoją drogą, zrobiła to również Oleńka. To dziwne, że nie chciała od razu skont
            > aktować się z rodzicami Laury.
            To znaczy, miałam na myśli prawnych opiekunów, w tym matkę.
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: MM kontra prawo 04.09.23, 20:41
        bupu napisała:
        >No przepraszam, zrobiona przez niefachowca
        >istalacja elektryczna może wywołać pożar, albo
        >trzepnąć kogoś prądem. Spartolony kominek może
        >być przyczyną zaczadzenia. A szklane domy i
        >kamienny kominek Józefa, który ma tyleż
        >uprawnień budowlanych co Chrobot, mogą
        >spowodować na przykład runięcie chałupy. Tu nie
        >ma śmichów chichów, to poważne sprawy.

        To tym bardziej nie powinny mieć miejsca.
        Jednakowoż nie ma mowy, by Chrobot cokolwiek spieprzył, przeciwnie, wszyscy są zachwyceni efektami.
      • kocynder Re: MM kontra prawo 04.09.23, 22:08
        " I o ile mnie skleroza nie myli, laryngolożka Idusia chyba samodzielnie szyła
        > żabi ozór, w gabinecie pełnym ludzi, których nie powinno tam być?
        Szyła, bez wiedzy i zgody rodziców szytej. Grzebała też w paszczy młodego Oracabessy, takoż bez wiedzy i zgody jego rodzicieli. Czysty kryminał.

        Do rozrywek uprawianych przez panią pseudolekarkę - laryngolożkę można dopisać podawanie dorosłemu, nieubezwłasnowolnionemu chłopakowi przeterminowanych leków, co do których pani dr nie miała bladego pojęcia w jakich warunkach były przechowywane i czy rzeczone warunki nie urągały zasadom przechowywania leków. Dodajmy - leków wydawanych wyłącznie na receptę imienną, bardzo silnych i mających liczne skutki uboczne.
        • kocynder Re: MM kontra prawo 04.09.23, 22:09
          To może nie pod kodeks karny, ale już komisja etyki lekarskiej na pewno bardzo by się ucieszyła...
          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: MM kontra prawo 04.09.23, 22:56
            kocynder napisała:
            >To może nie pod kodeks karny, ale już
            >komisja etyki lekarskiej na pewno bardzo by
            >się ucieszyła...

            Chyba, że by IGSa niechcący z Dorotką zabiły, wtedy kryminał już by był
      • itsjustemichelle1 Re: MM kontra prawo 05.09.23, 23:31
        bupu napisała:

        > A Nutria, psze pani, rąbnęła Tomciowi Kowalikowi furgonetkę! I prowadziła ją, n
        > ie posiadając prawa jazdy! A narrator opisał to jako coś romanticznego (bo durn
        > a Nutryja nie mogła zadzwonić na swój telefon, który miał Rojek, musiała go ści
        > gać z rozwianym włosem)!
        >

        Bez tego nie byłoby historii Tró Lof! I, zdaje się, niewiele by bez niej ubyło...
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: MM kontra prawo 06.09.23, 00:01
          itjustmemichelle1 napisała:
          >Bez tego nie byłoby historii Tró Lof!

          Co z tego, że kochankowie jeszcze nawet nie przeszli na ty 😂
          • julian_arden Re: MM kontra prawo 07.09.23, 09:47
            tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

            > itjustmemichelle1 napisała:
            > >Bez tego nie byłoby historii Tró Lof!
            >
            > Co z tego, że kochankowie jeszcze nawet nie przeszli na ty 😂


            Kocham pana, panie Rojku?
            • kocynder Re: MM kontra prawo 15.11.23, 19:16
              Cicho, wiem!
              Ciekawe czy ktoś pamięta jako czego parafrazę potraktowałam post jego wysokości Lorda Amberu?
              • julian_arden Re: MM kontra prawo 15.11.23, 19:36
                kocynder napisała:

                > Cicho, wiem!
                > Ciekawe czy ktoś pamięta jako czego parafrazę potraktowałam post jego wysokości
                > Lorda Amberu?


                Ufam, że wszyscy :) Cała obecna tu gerontia :))
    • przymrozki Re: MM kontra prawo 04.09.23, 19:39
      Wydaje mi się, że w Borejkowersum w ogóle obowiązuje całkiem inny system prawny. Opiekunami prawnymi dziecka mogą być dwie siostry, zapisanie zstępnej gospodarstwa rolnego w testamencie wymaga zgody sądu, budynki mieszkalne można dowolnie powiększać i modyfikować, a nawet przyłączać do wszelkiego rodzaju sieci przesyłowych bez konieczności kontaktu z jakimikolwiek urzędami, ale już zapisanie ucznia objętego obowiązkiem szkolnym do rejonowej placówki oświatowej wymaga uruchomienia znajomości.

      Szczególnemu zakrzywieniu ulega zaś faktycznie prawo karne, w tym karno-skarbowe, czego najlepszym dowodem jest Bernard oferujący usługi cateringowe w tajemnicy przed Urzędem Skarbowym. Możliwe nawet, że na Jeżycach prawo i porządek po prostu nie istnieją, co do jakiegoś stopnia tłumaczy, czemu nikt nie dzwoni na Policję w przypadkach, w których największy nawet wróg munduru zadzwoniłby na Policję.
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: MM kontra prawo 04.09.23, 20:46
        przymrozki napisała:
        >(...)Możliwe nawet, że na Jeżycach prawo i
        >porządek po prostu nie istnieją, co do jakiegoś
        >stopnia tłumaczy, czemu nikt nie dzwoni na Policję
        >w przypadkach, w których największy nawet wróg
        >munduru zadzwoniłby na Policję.

        Chociażby w przypadku uciekającej Larwy. A jeszcze bardziej przerażające jest, że rodzina nie próbuje jej szukać nawet na własną rękę. Znaczy ta część rodziny, która zauważyła jej zniknięcie, bo reszcie umknęło, że dziewczyna nie wróciła do domu na noc.
        • bupu Re: MM kontra prawo 04.09.23, 22:18
          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

          > przymrozki napisała:
          > >(...)Możliwe nawet, że na Jeżycach prawo i
          > >porządek po prostu nie istnieją, co do jakiegoś
          > >stopnia tłumaczy, czemu nikt nie dzwoni na Policję
          > >w przypadkach, w których największy nawet wróg
          > >munduru zadzwoniłby na Policję.
          >
          > Chociażby w przypadku uciekającej Larwy. A jeszcze bardziej przerażające jest,
          > że rodzina nie próbuje jej szukać nawet na własną rękę. Znaczy ta część rodziny
          > , która zauważyła jej zniknięcie, bo reszcie umknęło, że dziewczyna nie wróciła
          > do domu na noc.
          >


          Niepełnosprytna Nutria znika z dwójką dzieciaków, ścigana przez szaleńca z kajdankami. Nikt z Klanu nie robi nic konkretnego.

          Małoletni IGS ucieka od stołu prosto w las i w stronę jeziora, ścigany przez szerszenie. I do tego stołu nie wraca. Nikt z rodziny nawet nie drgnie.

          Larwa wybywa na całą noc w towarzystwie dwóch dziesięciolatków. Nikomu na Roosevelta nawet powieka nie drgnie.

          Nastoletnia Nora znika na pół dnia i całą noc, zostawiwszy enigmatyczny liścik. Chrobot znajduje jej rower w krzakach. Nikt w kołchozie się tym nie przejmuje.

          Zatem należy uznać za sukces, że w przypadku zniknięcia Larwy ktoś się przynajmniej zdenerwował.
          • kocynder Re: MM kontra prawo 04.09.23, 22:41
            "należy uznać za sukces, że w przypadku zniknięcia Larwy ktoś się przynajmniej zdenerwował"

            Kto się zdenerwował? Bo mamusia zaginionej, gdy już uświadomiła sobie z całą pewnością, ze żadne kółko teatralne i żadna urodzinowa koleżanka - to zamiast z włosem rozwianym i sinymi usty pruć na najbliższy komisariat, lub chociażby obdzwaniać szpitale - pocina sobie partyjkę szachów z tatuniem...
            • tajna_kryjowka_pyziaka Re: MM kontra prawo 04.09.23, 22:55
              kocynder napisała:
              >Kto się zdenerwował? Bo mamusia
              >zaginionej, gdy już uświadomiła sobie z
              >całą pewnością, ze żadne kółko
              >teatralne i żadna urodzinowa koleżanka
              >- to zamiast z włosem rozwianym i
              >sinymi usty pruć na najbliższy
              >komisariat, lub chociażby obdzwaniać
              >szpitale - pocina sobie partyjkę szachów
              >z tatuniem...

              Pytanie nie powinno brzmieć "kto się zdenerwował", a "czym się zdenerwował". Bo Gaba martwiła się przede wszystkim o swoje skołatane nerwy, nie o Larwę.
            • julian_arden Re: MM kontra prawo 05.09.23, 15:07
              kocynder napisała:

              [...]
              > Kto się zdenerwował? Bo mamusia zaginionej, gdy już uświadomiła sobie z całą pe
              > wnością, ze żadne kółko teatralne i żadna urodzinowa koleżanka - to zamiast z w
              > łosem rozwianym i sinymi usty pruć na najbliższy komisariat, lub chociażby obdz
              > waniać szpitale - pocina sobie partyjkę szachów z tatuniem...


              Alma Pyziak się zdenerwowała.
              • kocynder Re: MM kontra prawo 05.09.23, 22:10
                No, akurat zdenerwowanie Almy jestem w stanie zrozumieć. Większość się roztkliwia, jaka to baba podła, tu chore dzieciątko, a ta je wygnała na zamieć, głód i poniewierkę, a ja jednak nie do końca. Od razu uprzedzam, że słabo pamiętam, papierowa wersją Jeżycjady poszła się źle prowadzić z wyłączeniem "SK" oraz "BBB", elektroniczna tkwi gdzieś w czeluściach pamięci kompa i nie chce mi się jej szukać, więc nie przypomnę. O ile pamiętam, to smarkata Larwa swą czarowną obecnością zaskoczyła ciotkę. No i tak uczciwie, nie publicznie, ale w duszy: która by była zachwycona w sytuacji Almy? Bo mniemam, że Alma była przekonana, iż Larwa do Torunia zawitała z mamusią czy tam kimś, w każdym razie pod kuratelą kogoś dorosłego. I tak, świetnie widze sytuację, wraca Alma do domu, po piekielnej radzie wydziału czy tam i9nnym praniu mózgu, myśli już tylko o tym, że zrobi sobie ciepłą kąpiel, drinka, albo z kubkiem ulubionej herbaty i najnowszym kryminałem Mroza zwinie się w kłębek pod kocem a tu... Niespodzianka! Chamowata i bezczelna smarkula, bratanica, z którą w ogóle nie ma kontaktu, przyjechała, być może "podszczuta" przez swoją mamuśkę, która wraz z rodzicami zajechali życie bratu, pieprzy jakieś farmazony, mizdrzy się jak idiotka... No, nie wiem, czy bym miała tolerancję. Zwłaszcza, że NIE WIEMY jak rozstanie z Gabą wyglądało w wersji Janusza! Owszem, Alma NIE BYŁA miła. Być może powinna postąpić inaczej. Ale tak po ludzku - ją rozumiem.
                • tajna_kryjowka_pyziaka Re: MM kontra prawo 05.09.23, 22:40
                  kocynder napisała:
                  >No, akurat zdenerwowanie Almy jestem
                  >w stanie zrozumieć. (...)
                  >Zwłaszcza, że NIE WIEMY jak rozstanie
                  >z Gabą wyglądało w wersji Janusza!
                  >Owszem, Alma NIE BYŁA miła. Być
                  >może powinna postąpić inaczej. Ale tak
                  >po ludzku - ją rozumiem.

                  Eee, ja tam wolę jak ktoś złość okazuje normalnie, choćby wrzaskiem i tupaniem, a nie zimnym wbijaniem szpileczek (to już nie jest samo okazywanie złości, a mszczenie się na "winnym").

                  Ale zgodzę się co do meritum, że sam fakt, że Alma się wkurzyła był zrozumiały.
                  No i pamiętam jak sugerowała, że Larwa może wcale nie być córką Janusza. Może to nie była tylko wymyślna złośliwość wobec Gaby, a realne wątpliwości? Wtedy tym bardziej miała prawo być zła.
                  Nie zdziwiłabym się, gdyby takie przypuszczenia miał sam Janusz. Jeden wyjazd, drugi wyjazd, potem pudło - przy tak długiej nieobecności (nawet z przerwami) niejednemu przechodzi przez myśl, że może nie wytrzymująca rozłąki żona zdążyła już sobie znaleźć... kogoś bardziej dostępnego.
                  A że daty zapuszkowania i poczęcia Larwy się gryzą...
                  • kocynder Re: MM kontra prawo 05.09.23, 23:24
                    No to się Zgadzamy, że formę wybrała niezbyt... Natomiast co do meritum: ja sama mam piekielnie niska tolerancję na "wpadających bez zapowiedzi". Wolno to robić dosłownie kilku osobom, starannie wyselekcjonowanym. Nie znaczy to, że ktoś, kto wpadnie bez zapowiedzi zostanie zepchnięty ze schodów (chociaż zapewne rozważę taką opcję), być może nawet poczęstuję kawą/herbatą i ciasteczkami, uprzejmie przywdziewając uśmiech nr 5 na oblicze, ale w duszy będę wpieniona na maksa. No nic nie poradzę, nie znoszę jak mi jakiś niezapowiedziany typek płci dowolnej wpieprza się na chatę i narzuca swoje towarzystwo. Oczywiście, od tej zasady są wyjątki, najbliżsi, wypróbowani po wielokroć przyjaciele, rodzice... Osoby, którym nie muszę robić kawy czy herbaty, ba, mogę wręcz rzucić "Jak wstawiasz wodę, to zrób mi kawę". No, ale to nieliczni. A Larwa NA PEWNO nie była dla Almy kimś bliskim, przy kim mogła się czuć swobodnie i kto nie wymaga "goszczenia", w każdym znaczeniu tego słowa... A jeśli do tego dodamy, że być może rozstanie Janusza z Gabą odbiegało w jego wersji od tego, w co kamiennie wierzą Borejkowie - to moim zdaniem, mamy efekt.
                • pi.asia Re: MM kontra prawo 07.09.23, 13:23
                  kocynder napisała:

                  > No, akurat zdenerwowanie Almy jestem w stanie zrozumieć (...) O ile pamiętam, to smarkata Larwa swą czarowną obecnością zaskoczyła ciotkę.
                  >. I tak, świetnie widze sytuację, wraca Alma do domu,(...) a tu... Niespodzianka! Chamowata i bezczelna smarkula, > bratanica, z którą w ogóle nie ma kontaktu, przyjechała, być może "podszczuta" przez swoją mamuśkę, która wraz > z rodzicami zajechała życie bratu, pieprzy jakieś farmazony, mizdrzy się jak idiotka...

                  Dodaj, że w kuchni na podłodze był litr rozlanego mleka, rozsypany groszek konserwowy i rozbita maselniczka. Dodatkowo Larwa miała na sobie szlafrok Almy, umazany mlekiem i żółtkami.

                  Ja na miejscu Almy wpadłabym w dziką furię. A ona rozmawia z Larwą spokojnie, po okrzyku "co tu się dzieje?" pyta dobrotliwie: co to ma znaczyć, moja droga?" .
                  Oczywiście Alma każe smarkuli ogarnąć ten burdel, ale robi to też wyjątkowo kulturalnie: - A więc... cóż, Lauro - zaczęła ciotka. - Zanim zaczniemy rozmawiać, powinnaś chyba trochę posprzątać?

                  Naprawdę, ja Almę podziwiam.

          • przymrozki Re: MM kontra prawo 05.09.23, 11:49
            bupu napisała:

            > Niepełnosprytna Nutria znika z dwójką dzieciaków, ścigana przez szaleńca z kajd
            > ankami. Nikt z Klanu nie robi nic konkretnego.

            Ida robi prywatne śledztwo w Akademii Muzycznej, w której udaje jej się ustalić, że jeden że studentów nazywa sie troche podobnie do oprawcy Nutrii, ale żaden nie nazywa się tak samo. Gabę to, o dziwo, uspokaja. A całkiem spokojna robi się, gdy Filip do niej dzwoni.

            Czyli podsumowując, Gabriela wie, że jej siostra wraz z dwojką jej dzieci zniknęła wkrótce po tym, gdy w pociągu została zaatakowana przez jakiegoś typka z legitymacją Akademii Muzycznej. Siostra i córki nie dają znaku życia, ale sprawca ataku dzwoni i zapewnia, że wszystko jest w porządku (a Gaba nie ma żadnego rozsądnego powodu, żeby mu wierzyć). Przez cały czas nikt nie wpada na pomysł, żeby zadzwonić na Policję. A potem, kiedy Natalia dzwoni, Gaba nawet nie jest ciekawa, czemu siostra nie dojechała do Gdyni, czy historia z kajdankami naprawdę się wydarzyła i, jeżeli tak, to co do jasnej Kłamczuchy powoduje Nutrią, że wraz z powierzonymi jej dziećmi chce spędzić z Filipem więcej czasu.
            • asiolek_z_poznania Re: MM kontra prawo 07.09.23, 10:15
              przymrozki napisała:

              > Przez cały czas nikt nie wpada na pomysł, żeby zadzwonić na Policję.

              Na policję. Policja pisana wielką literą to jak Kościół. Jest się członkiem Kościoła, ale chodzi się do kościoła.
          • ciotka-scholastyka Re: MM kontra prawo 15.11.23, 11:41
            bupu napisała:


            > Nastoletnia Nora znika na pół dnia i całą noc, zostawiwszy enigmatyczny liścik.
            > Chrobot znajduje jej rower w krzakach. Nikt w kołchozie się tym nie przejmuje.

            Dla mnie to jest fakap większy nawet niż nieszukanie Laury. Dziecka nie ma, rower w krzakach. Kto z nas, na bogów, nie zobaczyłby w tym momencie oczami wyobraźni zajawki nowego odcinka serialu o talemniczych zaginięciach: "do domu miała tylko dwieście metrów... Zniknęła bez śladu. Znaleziono tylko rower"? Wstrząs nerwowy murowany.
    • itsjustemichelle1 Re: MM kontra prawo 04.09.23, 23:09
      Oczywiście, na każdą z tych rzeczy z pewnością znajdzie się paragraf, a nawet jeśli nie to, to coś innego, na przykład statut szkoły, który zawsze jasno określa linię postępowania w przypadku wypadku ucznia na terenie szkoły.
      Odnosząc się bezpośrednio do tego przypadku, należy przypomnieć, że prawo nie jest stworzone po to, aby uprzykrzać życie, ale aby je porządkować, toteż rodzice mają prawo do tego, aby wiedzieć o wypadku dziecka (przynajmniej mówiąc o uczniu niepełnoletnim). Gdyby Żabie przytrafiły się powikłania, to oni pierwsi musieliby podejmować reakcję, a do tego potrzebują wiedzy na temat stanu zdrowia córki. W razie jakichkolwiek problemów to nauczycielka poniosłaby konsekwencje prawne, z dyscyplinarnymi włącznie.
      cz.1
    • itsjustemichelle1 Re: MM kontra prawo 04.09.23, 23:15
      cz.2
      To samo możnaby rzec o przypadku pana Chrobota i babć. Błędne podłączenie instalacji elektrycznej może potencjalnie skutkować czyjąś śmiercią/ kalectwem, więc konsekwencje ponoszą obie strony, z ewentualnie Bogu ducha winną Dorotką. No i bezczelne okradanie operatora internetem podciąganym na lewo.
      Do brzegu: nie wiem, co MM chce zasugerować, ale jakby ktoś chciał być złośliwy, to i na to znalazłby artykuł...
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: MM kontra prawo 04.09.23, 23:23
        A Dorotka mogłaby beknąć za swoje metody udzielania pierwszej pomocy? Jakby nie patrzeć mogła doprowadzić do śmierci.
        • kooreczka Re: MM kontra prawo 05.09.23, 13:51
          Nie.
          Karanie za nieumiejętne udzielenie pomocy prowadzi tylko do tego, że ludzie boją się jej udzielić.
        • itsjustemichelle1 Re: MM kontra prawo 05.09.23, 18:32
          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

          > A Dorotka mogłaby beknąć za swoje metody udzielania pierwszej pomocy? Jakby nie
          > patrzeć mogła doprowadzić do śmierci.
          >

          Nie, raczej nie.
          Nieumyślne spowodowanie śmierci to byłoby raczej wtedy, gdyby Ida podczas kłótni z Mareczkiem zepchnęła go ze schodów, a on doznał poważnego urazu głowy.
          Nie karze się ludzi za błędne udzielanie pierwszej pomocy.
          Jednakowoż zapewne jakieś przesłuchanie miałoby miejsce, a stosowny samorząd być może zainteresowałby się umiejętnościami mamy Dorci, skoro ponoć wszystkiego od niej się nauczyła.
          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: MM kontra prawo 05.09.23, 18:40
            itjustmemichelle1 napisała:
            >Jednakowoż zapewne jakieś przesłuchanie
            >miałoby miejsce, a stosowny samorząd być
            >może zainteresowałby się umiejętnościami
            >mamy Dorci, skoro ponoć wszystkiego od
            >niej się nauczyła.

            Łohohoho, to nawet lepiej! A mógłby się przy okazji zainteresować dlaczego Derotka lata w jednych ciuchach, pomimo, że matka pracuje w Norwegii? Albo dlaczego kardiolog nie płaci alimentów?
            • aniadm Re: MM kontra prawo 05.09.23, 21:34
              A miał zasądzone jakieś alimenty? Był w ogóle wpisany jako ojciec?
              Bo jeśli nikt się nigdy od niego żadnych alimentów nie domagał, to dlaczego miałby płacić? Władzom lokalnym nic do tego. Jakieś władze mogą się zaangażować, jeśli ma płacić, a nie płaci (chociaż ściągalność alimentów jest zdaje się u nas nieszczególna)

              Nie znam się na stosownych przepisach, ale żeby przeciążona opieka społeczna zainteresowała się sprawą, musiałoby dziać się coś więcej niż różnica między stanem garderoby zaobserwowanej a stanem garderoby, na jaki czyimś zdaniem stać potomstwo osoby pracującej w Norwegii. Małoletnia do szkoły chodzi? Chodzi. Nieobecności nieusprawiedliwionych nadmiaru nie ma? Nie ma, Odżywiona jest? Jest. Czysta jest? Też jest. Podejrzanych sińców nie ma? Nie ma.
              Czy matka pracuje w Norwegii czy w Ugandzie, nie ma znaczenia.
              • itsjustemichelle1 Re: MM kontra prawo 06.09.23, 00:16
                aniadm napisała:

                > A miał zasądzone jakieś alimenty? Był w ogóle wpisany jako ojciec?
                > Bo jeśli nikt się nigdy od niego żadnych alimentów nie domagał, to dlaczego mia
                > łby płacić? Władzom lokalnym nic do tego. Jakieś władze mogą się zaangażować, j
                > eśli ma płacić, a nie płaci (chociaż ściągalność alimentów jest zdaje się u nas
                > nieszczególna)
                Może nie miał, wg jednego z proponowanych przez mnie scenariuszy mógłby nie być świadomy w ogóle, że ma córkę! A gdyby nie był wpisany w akcie urodzenia, to byłoby kompletnie obrzydliwe względem dziecka. I byłoby łamaniem jego praw.
                Konwencja o prawach dziecka, 1989 rok:
                PRAWO DO TOŻSAMOŚCI (nazwisko, imię, obywatelstwo, wiedza o własnym pochodzeniu)
                PRAWO DO WYCHOWAYWANIA W RODZINIE I KONTAKTU Z RODZICAMI W PRZYPADKU ROZŁĄCZENIA
                PRAWO DO ODPOWIEDNIEGO STANDARDU ŻYCIA
                dużo tego...
                > Nie znam się na stosownych przepisach, ale żeby przeciążona opieka społeczna za
                > interesowała się sprawą, musiałoby dziać się coś więcej niż różnica między stan
                > em garderoby zaobserwowanej a stanem garderoby, na jaki czyimś zdaniem stać pot
                > omstwo osoby pracującej w Norwegii. Małoletnia do szkoły chodzi? Chodzi. Nieobe
                > cności nieusprawiedliwionych nadmiaru nie ma? Nie ma, Odżywiona jest? Jest. Czy
                > sta jest? Też jest. Podejrzanych sińców nie ma? Nie ma.
                > Czy matka pracuje w Norwegii czy w Ugandzie, nie ma znaczenia.

                Przesadna ingerencja w życie obywatela ze strony urzędów nie jest ogólnie dobra, ale masz rację. W tym przypadku zapewne tak by się skończyło.
                Ale myślę, że z perspektywy szkoły jednak zupełny brak zainteresowania edukacją dziecka ze strony rodziców powinien być cokolwiek alarmujący, bo wątpię, aby matka z Norwegii słała przez librusa usprawiedliwienia...
                Kto bywał na, powiedzmy, wywiadówkach? Tylko babcia? W sensie wiem, że one obydwie były ustalone prawnymi opiekunkami, nie znam prawa rodzinnego aż tak dobrze, jak bym chciała, ale nie sądzę aby taki zabieg był w ogóle realny.
                • przymrozki Re: MM kontra prawo 06.09.23, 09:48
                  itsjustemichelle1 napisała:

                  > Kto bywał na, powiedzmy, wywiadówkach? Tylko babcia? W sensie wiem, że one obyd
                  > wie były ustalone prawnymi opiekunkami, nie znam prawa rodzinnego aż tak dobrze
                  > , jak bym chciała, ale nie sądzę aby taki zabieg był w ogóle realny.

                  Ograniczenie praw rodzicielskich rodziców (w tym wypadku matki, jedynej opiekunki prawnej małoletniej Doroty), którzy na stałe przebywają za granicą jest jak najbardziej realne. Jest to też w większości przypadków rozwiązanie optymalne, bo ten, kto realnie decyduje w sprawach dziecka powinien z tym dzieckiem na co dzień mieszkać i sprawować pełnię władzy w sensie formalnym. Bo to przecież babcia Doroty podpisywała wnuczce zgody na wycieczki szkolne, zabiegi medyczne i wszystkie czynności prawne związane ze zwykłym zarządem gospodarstwem (którego włascicielką była nastoletnia Dorota bez pełnej zdolności do czynności prawnych).

                  Jedno co się nie zgadza to to, że opiekunkami prawnymi nie mogłyby być obie siostry jednocześnie.
            • itsjustemichelle1 Re: MM kontra prawo 06.09.23, 00:02
              tajna_kryjowka_pyziaka napisała:


              > Łohohoho, to nawet lepiej! A mógłby się przy okazji zainteresować dlaczego Dero
              > tka lata w jednych ciuchach, pomimo, że matka pracuje w Norwegii? Albo dlaczego
              > kardiolog nie płaci alimentów?
              >

              Intryga się zagęszcza :)
              Czy mógłby? No nie, chyba nie miałby prawo interesować się życiem prywatnym osoby, może jeśli ewentualnie sprawa miała jakiś bezpośredni związek ze sprawami domowymi...
              Jak pisałam, zakładam, że jakieś przesłuchanie by się odbyło, więc, co do matki: prędzej policja/ lokalny GOPS (MOPS w wersji gminnej)/ szkoła. Oczywiście gdyby organizacja zawodowa w toku postępowania zauważyłaby coś, co budziłoby jej wątpliwości w kwestii warunków życia Dorotki w jakimkolwiek rozumieniu, to musiałaby to zgłosić odpowiednim organom. Jak każdy zresztą. Ostatecznie mógłby to nawet być sąd rodzinny, prokuratura w absolutnie skrajnych i skandalicznych przypadkach, ale to jednak, w moim odczuciu, nie ta sytuacja.
              Co do ojca: ja narrację odebrałam w taki sposób, że Pan Kardiolog wiedział, ale się zmył, pytanie brzmi jednak, czemu.
              Ponieważ nie wierzę w wieś XXI wieku, w której przez blisko dwadzieścia lat pamiętanoby, że ktoś jest panieńskim dzieckiem, widzę opcje następujące:
              1. Ciąża pielęgniarki z kardiologiem ze szpitala jest skandalem wystarczającym samym w sobie, więc przyszły tatuś mógł próbować ją zmusić do @borcji a w ostateczności urwać kontakt z dzieckiem. Nie mówiąc o jego postepowaniu, takie coś jak uznanie ojcostwa, ew. fundusz alimentacyjny naprawdę istnieje.
              2. Kardiolog miał w domu żonę i dzieci (o czym Teresa nie musiała wiedzieć).
              3. Teresa nie powiedziała mu w ogóle o ciąży, zamiast tego sprzedała rodzicom i ciotce smutną opowieść o ciężarnej porzuconej przez wiarołomnego.
              4. Ekstremalnie: to rodzina w jakikolwiek sposób zmusiła Teresę do urwania kontaktu z ojcem dziecka. Chociażby poprzez szantaż. Po pierwsze, takie historie też zapewne mają miejsce, po drugie, z zadziwiającą jak na co najmniej siedemnaście lat po zdarzeniu złością mówią o nim. Ale tak to już jest w Jeżycjadzie.
              A tak w ogóle, uważam, że Teresa tak w gruncie rzeczy pozbyła się Dorotki. I traktuje ją nadal jak takie niechciane dziecko, jej córka jest de facto sierotą i ma bardzo, bardzo ciężko w życiu, choć nieźle to sobie racjonalizuje.
              • bupu Re: MM kontra prawo 06.09.23, 07:36
                itsjustemichelle1 napisała:

                >
                > Co do ojca: ja narrację odebrałam w taki sposób, że Pan Kardiolog wiedział, ale
                > się zmył, pytanie brzmi jednak, czemu.
                > Ponieważ nie wierzę w wieś XXI wieku, w której przez blisko dwadzieścia lat pam
                > iętanoby, że ktoś jest panieńskim dzieckiem, widzę opcje następujące:
                > 1. Ciąża pielęgniarki z kardiologiem ze szpitala jest skandalem wystarczającym
                > samym w sobie, więc przyszły tatuś mógł próbować ją zmusić do @borcji a w ostat
                > eczności urwać kontakt z dzieckiem. Nie mówiąc o jego postepowaniu, takie coś j
                > ak uznanie ojcostwa, ew. fundusz alimentacyjny naprawdę istnieje.
                > 2. Kardiolog miał w domu żonę i dzieci (o czym Teresa nie musiała wiedzieć).
                > 3. Teresa nie powiedziała mu w ogóle o ciąży, zamiast tego sprzedała rodzicom i
                > ciotce smutną opowieść o ciężarnej porzuconej przez wiarołomnego.
                > 4. Ekstremalnie: to rodzina w jakikolwiek sposób zmusiła Teresę do urwania kont
                > aktu z ojcem dziecka. Chociażby poprzez szantaż. Po pierwsze, takie historie te
                > ż zapewne mają miejsce, po drugie, z zadziwiającą jak na co najmniej siedemnaśc
                > ie lat po zdarzeniu złością mówią o nim. Ale tak to już jest w Jeżycjadzie.

                Za pozwoleniem, znając realia Borejwersum uważam, że to było tak: przystojny kardiolog spotkał Teresę, ucięli sobie romansik, skutkiem romansiku okazała się ciąża. Kardiolog, przekonany, że ucina romansik niezobowiązujący, zdębiał cokolwiek, widząc, że Teresa spodziewa się ślubu natentychmiast, z powodu tej ciąży. A ponieważ zdębiał, miast paść na kolana, Teresa uniosła się honorem, wyjechała w bory do rodzinnego Promna i kontakt z kardiologiem zerwała na zawsze. Urodziła dziecko, podała, że ojciec nieznany, po czym wyjechała pokutować za powicie nieślubnego potomka w te norweskie fiordy, bo nie ma gorszej kary w Borejwersum niż oddzielenie od rodziny. Zwracam uwagę, że Pyzę też wysłano na zagraniczną pokutę, z tym że ona jest Borejkowna i ojca nieślubnej Mili jednak zaślubiła, więc pozwolono jej z zesłania wrócić.

                Wieś może i Teresę wytykała palcami, ale nie za nieślubną ciążę, tylko za to, że gdy kardiolog przyjechał do Promna chcąc uznać dziecko (ale nie się żenić z jego matką), Teresa zrobiła mu wielką awanturę, cała wieś słyszała, a pani Kasia sklepowa to i nawet widziała, jak temu doktorowi Teresa kazała iść precz, wrzeszcząc że ma gdzieś jego pieniądze. A co te Rumianki mają, parę hektarów klasy piątej, bida z nędzą a ona kardiologa precz pognała zamiast zedrzeć z niego alimenty na dzieciaka jak się patrzy. Głupia jak próchno ta Teresa, że wszystkich we wsi na śmiech bierze jak ją widzą.
                • kocynder Re: MM kontra prawo 06.09.23, 08:24
                  Jako żywo! Znaczy TEN powód wytykania palcami i wyśmiewania to ja pojmuję i "kupuję". Dorota jest 1996 rocznik, a Promno to nie wiocha na końcu świata, żeby nieślubność dziecięcia na kimkolwiek robiła jakiekolwiek wrażenie. No, na samej Teresie. Na jej mamusi - może. Ale poza nimi? Jeśli ktokolwiek poświęcił ślubności/nieślubności Doroty jakąkolwiek myśl - to zapewne jedynie w kontekście "I czegoż ta kretynka mu odpuściła? Ledwo ma z czego żyć, dzieciak jak oberwaniec lata, a ta honorna taka? Durna, nie honorna!".
                  Na marginesie - kwestia alimentacji porzuconego potomstwa jest dla mnie u MM kuriozalna. I już abstrahując od samej Dorotki, bo tu, niechby, niecny kardiolog mógł w gruncie rzeczy nawet o ciąży nie wiedzieć (widzę to mniej - więcej tak: romans se leci, randki rozbierane itd, Teresa zaczyna naciskać, on średnio reaguje, ona dowiaduje się o ciąży, po czym nie mówiąc mu o fakcie (bo chce, żeby on sam z siebie, a nie szantażem "na dziecko") pyta go "Kiedy ślub?", na co on "Wiesz, może kiedyś, ale na pewno nie teraz. Ani za rok. Prędzej za trzy", na co ona "A jak tak to nie potrzebuję!" i obrażona odjeżdża w stronę zachodzącego słońca do domu rodzinnego w Promnie), ale lecąc od początku: Wiesia i Bobcio - tatuś "się rozwiódł" i co? Nie ma ani śladziku, żeby bulił? No, powiedzmy, czasy były jakie były, MM wówczas jeszcze pisała o nastolatkach dla nastolatek więc problem finansowania młodego mogła pominąć milczeniem. Aniela znów - można założyć, że jej mama nie żyje, wówczas powinna co najmniej mieć rentę po niej i nie musieć dorabiać jako Franciszka. No ale jeszcze MM nie pisała sagi, może Aniela tą rentę miała, ale wpływała na konto ojca i on dysponował, a ona nie chciała brać od niego. Józefina, Beata i Kozio. Znów, tatuś (tatusiowie?) Bebe i Konrada nie płacą, albo też nie ma wzmianki. Zresztą zasadniczo w świadomości ŻADNEGO z nich ojciec nie funkcjonuje w żaden sposób, jest tylko matka. Elka - sytuacja analogiczna jak z Anielą. Jeśli matka zmarła to dziecko dostaje rentę. MM już wówczas pisze sagę rodzinną i bez zbytniej fatygi powinna wpleść taką informację. Aurelia z "Dziecka Piątku". Tatuś nieźle ustawiony życiowo i co, znów ani grosza tej wrednej mamuśce na tipsy? No, dobra, Ewa Marcinkowska - Jedwabińska była wredna, głupia i nic jej się nie należało. Bella (znów kwestia renty po matce), Agunia i ta, jak jej tam, jej siostra (alimenty)... Pewnie byłoby jeszcze więcej, ale mi się nie chce szukać. Czy jest choć JEDEN przypadek, że rozwiedziony rodzic płaci na swoje dziecko? Albo jakakolwiek wzmianka, że eks ma jakikolwiek związek z dzieckiem - choćby i negatywny? Czy to tylko ja nieuważnie czytam...?
                  • przymrozki Re: MM kontra prawo 06.09.23, 10:56
                    kocynder napisała:

                    > Czy jest choć JEDEN przypadek, że rozwied
                    > ziony rodzic płaci na swoje dziecko? Albo jakakolwiek wzmianka, że eks ma jakik
                    > olwiek związek z dzieckiem - choćby i negatywny? Czy to tylko ja nieuważnie czy
                    > tam...?

                    Z Feblika wynikało, że Agnieszki ma regularny kontakt z rozwiedzionym ojcem. O alimentach chyba nie wspomniano, ale jakieś mogły być.

                    Ponieważ niewiele wiadomo o matkach Anieli, Belli i Elki, nie wiadomo, czy córkom w ogóle należały sie po nich renty. Być może żadna ze zmarłych matek nie pracowała dość długo, żeby nabyć prawo do renty - jest to tym bardziej prawdopodobne, że przynajmniej dwie z nich zmarły bardzo młodo.
                    • tajna_kryjowka_pyziaka Re: MM kontra prawo 06.09.23, 11:26
                      przymrozki napisała:
                      >Z Feblika wynikało, że Agnieszki ma
                      >regularny kontakt z rozwiedzionym
                      >ojcem. O alimentach chyba nie
                      >wspomniano, ale jakieś mogły być.

                      Już wierzę w ten jej kontakt, jakby faktycznie go miała (a przypominam, że według MM ojciec Agi jest ten dobry), to po wyrzuceniu z domu pojechałaby do niego, a nie do przeludnionego Borejlandu
                      • przymrozki Re: MM kontra prawo 06.09.23, 11:57
                        tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                        > Już wierzę w ten jej kontakt, jakby faktycznie go miała (a przypominam, że wedł
                        > ug MM ojciec Agi jest ten dobry), to po wyrzuceniu z domu pojechałaby do niego,
                        > a nie do przeludnionego Borejlandu

                        Ale on mieszkał daleko od Poznania (gdziekolwiek to było, może nawet za granicą).

                        No i nie wiemy, gdzie Aga przemieszkała te kilka lat między wyrzuceniem z domu matki a ślubem z IGSem. Może pomieszkiwała u ojca.
                  • tajna_kryjowka_pyziaka Re: MM kontra prawo 06.09.23, 11:22
                    bupu napisała:
                    >(...)Józefina, Beata i Kozio. Znów, tatuś
                    >(tatusiowie?) Bebe i Konrada nie płacą,
                    >albo też nie ma wzmianki. Zresztą
                    >zasadniczo w świadomości ŻADNEGO z
                    >nich ojciec nie funkcjonuje w żaden
                    >sposób, jest tylko matka.

                    I to jest dziwne, bo przecież różnica wieku dzieląca Bebe i Kozła nie jest taka mała, a wiemy, że Bitner odszedł jakiś czas po narodzinach syna. Beata nie może go nie pamiętać.

                    >(...)Aurelia z "Dziecka Piątku". Tatuś
                    >nieźle ustawiony życiowo i co, znów ani
                    >grosza tej wrednej mamuśce na tipsy?

                    Eugeniusz zeznaje, że Ewa zapierała się, że nie chce pomocy i, jeśli dobrze zrozumiałam, nawet nie wiedział, że jest chora. Nie zdziwiłabym się w sumie, gdyby Królowa Śniegu próbowała go alienować w ramach zemsty. A że on komunikatywny jak kłoda, łatwo odpuszczający, w DP wydawał się wręcz nie do końca świadom, że powinien się dzieckiem opiekować - to specjalnie nie protestował, kartofel.
                    • przymrozki Re: MM kontra prawo 06.09.23, 11:55
                      tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                      > I to jest dziwne, bo przecież różnica wieku dzieląca Bebe i Kozła nie jest taka
                      > mała, a wiemy, że Bitner odszedł jakiś czas po narodzinach syna. Beata nie moż
                      > e go nie pamiętać.

                      Mam wrażenie, choć nie dam sobie ręki uciąć, że w BBB napisano, że Bitner odszedł, gdy Józefina była w ciąży.
                      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: MM kontra prawo 06.09.23, 12:12
                        przymrozki napisała:
                        >Mam wrażenie, choć nie dam sobie ręki
                        >uciąć, że w BBB napisano, że Bitner
                        >odszedł, gdy Józefina była w ciąży.

                        Nie mam pod ręką, ale jeśli tak, to wciąż z Kozłem, pamiętam, że odejście było w okolicach jego narodzin. I było napisane, że to jest ojciec obojga.
                        A szkoda, bo wtórne toto jak cholewa. Tak jakby MM nie znała żadnych innych powodów braku ojca. Właśnie najbardziej pasowałaby wersja, że są z różnych ojców, takich przypadków jest przecież od groma, że kobieta wybiera sobie kolejnych kiepskich partnerów według pewnego wzorca i potem za to płaci.
                    • modrogrzbiecik Re: MM kontra prawo 06.09.23, 14:03
                      tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                      >
                      > I to jest dziwne, bo przecież różnica wieku dzieląca Bebe i Kozła nie jest taka
                      > mała, a wiemy, że Bitner odszedł jakiś czas po narodzinach syna. Beata nie moż
                      > e go nie pamiętać.
                      >

                      W BBB dokładnie brzmi to tak:
                      Kiedy Kon­rad miał się uro­dzić, ich oj­ciec wy­je­chał do Bra­zy­lii i tam już po­zo­stał. Prze­pro­wa­dził roz­wód per pro­cu­ra, za­ło­żył nową ro­dzi­nę i po pro­stu nie dawał znaku życia.
                      A więc gdy ojciec odszedł Beata miała lat 5 (plus minus parę miesięcy). Wydaje mi się, że jeśli po rozwodzie Józefina reagowała płaczliwym Bibibibi na każdą wzmiankę o eksmężu (a tak najprawdopodobniej było), to wspomnienie o tacie mogło dla Bebe zatrzeć się prawie zupełnie. Nie jest to więc może nieprawdopodobna sytuacja, ale jest to potworne lenistwo pisarskie ze strony MM, bo to wątek prawie identyczny jak u Pyziakówien.
                      • ako17 Re: MM kontra prawo 06.09.23, 16:39
                        modrogrzbiecik napisała:


                        >
                        > W BBB dokładnie brzmi to tak:
                        > Kiedy Kon­rad miał się uro­dzić, ich oj­ciec wy­je­chał do Bra­zy­lii i tam
                        > już po­zo­stał. Prze­pro­wa­dził roz­wód per pro­cu­ra, za­ło­żył nową ro­dzi­n
                        > ę i po pro­stu nie dawał znaku życia.


                        jest to potworne lenistwo pisarskie ze strony MM, bo to wątek praw
                        > ie identyczny jak u Pyziakówien.

                        Wydaje mi się, że jest wręcz słowo-w-słowo tak samo opisana sytuacja Gabrieli i jej córek. Nie wiem w którym tomie, na pewno nie na bieżąco w OwR, tylko w jakimś późniejszym, kiedy ta sytuacja jest wspominana. Pulpecja? Kalamburka?
                        Chyba że mi się tak tylko roi
                        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: MM kontra prawo 06.09.23, 16:42
                          ako17 napisała:

                          > modrogrzbiecik napisała:
                          >
                          >
                          > >
                          > > W BBB dokładnie brzmi to tak:
                          > > Kiedy Kon­rad miał się uro­dzić, ich oj­ciec wy­je­chał do Bra­zy­lii
                          > i tam
                          > > już po­zo­stał. Prze­pro­wa­dził roz­wód per pro­cu­ra, za­ło­żył nową ro
                          > ­dzi­n
                          > > ę i po pro­stu nie dawał znaku życia.

                          >
                          > jest to potworne lenistwo pisarskie ze strony MM, bo to wątek praw
                          > > ie identyczny jak u Pyziakówien.
                          >
                          > Wydaje mi się, że jest wręcz słowo-w-słowo tak samo opisana sytuacja Gabrieli i
                          > jej córek. Nie wiem w którym tomie, na pewno nie na bieżąco w OwR, tylko w jak
                          > imś późniejszym, kiedy ta sytuacja jest wspominana. Pulpecja? Kalamburka?
                          > Chyba że mi się tak tylko roi
                          >
                          >
                          >

                          Dokładnie tak, i to w TYM SAMYM tomie!
                          • aniadm Re: MM kontra prawo 06.09.23, 18:45
                            Tu też chyba dość silnie weszły wspomnienia z młodości.
                            Za czasów zabitej dechami komuny wyjazd z kraju na dłużej nie był taki prosty. A jak już się komuś udało, to nie wracał za często, albo i nie wracał wcale. Nawet jeżeli początkowo wrócić miał. Paczki i listy przychodziły coraz rzadziej (kontakt telefoniczny i tak nie był łatwy) i w końcu delikwent przepadał bez wieści.

                            Często nie przyjeżdżali (na przykład ze Stanów), bo zostali na lewo i nie mogli sobie pozwolić na przekroczenie granicy.

                            Oczywiście masa ludzi też wracała — o ile wiem, spośród osób z mojej rodziny, które wyjeżdżały zarobkowo, wrócili wszyscy, a jeżeli zostali, to tak od początku zamierzali (owszem, lata trwało, zanim sytuację uregulowali prawnie). Ale wątek, że któreś z rodziców wyjeżdża niby trochę zarobić i w końcu nie wraca, był zawsze obecny. To może trochę wyjaśniać, dlaczego w OWR tak szybko wszystkim przyszła do głowy zdrada Pyziaka (który wtedy jeszcze nie był CKNUKiem). I pana Bitnera czy jak mu tam było na drugim końcu świata. I nieobecną Teresę - nie może za często przyjeżdżać, jeszcze by jej paszport zabrali...

                            Aha - nie mówię, że autorka to właśnie chciała powiedzieć. Po prostu to był taki element rzeczywistości, który wszedł jej w podświadomość i nie chce wyjść.
                            • tajna_kryjowka_pyziaka Re: MM kontra prawo 06.09.23, 19:12
                              aniadm napisała:
                              >Aha - nie mówię, że autorka to właśnie
                              >chciała powiedzieć. Po prostu to był taki
                              >element rzeczywistości, który wszedł jej
                              >w podświadomość i nie chce wyjść.

                              Niestety poważną wadą pisania MM jest to, że rzeczy które jej wchodzą do głowy, które gdzieś tam zaobserwowała, traktuje zupełnie bezrefleksyjnie. Wpisuje to do swoich książek, nie domyślając się co się za tym kryje, nie zastanawiając się nawet czy ta sytuacja pasuje do określonych postaci - czy jest prawdopodobna przy ich charakterach, stosowna do okoliczności, itp. I potem wychodzą kwiatki typu epizody dysocjacjyjne po koszu od dziewczyny sprzed 16 lat, czy znikający permanentnie ojcowie bez alimentów.
                            • przymrozki Re: MM kontra prawo 06.09.23, 20:56
                              aniadm napisała:

                              > Tu też chyba dość silnie weszły wspomnienia z młodości.
                              > Za czasów zabitej dechami komuny wyjazd z kraju na dłużej nie był taki prosty.
                              > A jak już się komuś udało, to nie wracał za często, albo i nie wracał wcale. Na
                              > wet jeżeli początkowo wrócić miał.

                              Też bym strzelała, że to wspomnienia z czasów, w których zagranica wydawała się znacznie dalsza. To dlatego Józef, który buduje szklane domy jakby dziesiątki tysięcy polskich nowych złotych rosły mu w kieszeniach, uroczyście wysupłuje tych kilka stów, żeby odwiedzić matkę Doroty dopiero z okazji uroczystych zaręczyn. I jest to wydarzenie doniosłe, dowodzące jak bardzo poważnie traktuje swoją młodą narzeczoną. Dla byle kogo nie tłukłby się przez pół świata o chłodzie i głodzie. Z tych samych powodów Laura omdlała z radości, że Naszpan spełnia jej niewypowiedziane marzenie i zabiera ją do Wilna (a ile kosztowały wtedy bilety lotnicze do Wilna to pamiętam dokładnie - mniej niż bilety kolejowe z Gdańska do Sanoka).
                    • kocynder Re: MM kontra prawo 06.09.23, 19:21
                      No więc moim zdaniem coś za dużo tych skrzętnych poznanianek, które "honorowo" odpuszczają eksom kupę kasy. No, ok, Gaba zawsze była pisana jako oderwana od materialistycznych problemów. Zapiekła w żalu, z dwulatka i niemowlakiem, nie miała ani siły ani ochoty się szarpać, zwłaszcza, że eks był na zgniłym zachodzie i ściągalność alimentów byłaby zapewne niezbyt wykonalna. Wiesia - niechby, ten kuzyn sułtana Brunei wpłacał na konto, ona honorową, nie chciała i teraz Flobrych stać na hodowlę koni w porzeczkach. Józefina ujdzie, troskliwą zawsze była tak więcej niedbale, to i tu a to przegapiła termin rozprawy, a to akurat miała próbę w teatrze, a to coś i poszło się wietrzyć. Ale Teresa, której bieda aż piszczy, dzieciak nie ma co na grzbiet naciągnąć a ona ma to w zadku? Ewa?
                      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: MM kontra prawo 06.09.23, 19:38
                        kocynder napisała:
                        >(...) Ale Teresa, której bieda aż piszczy,
                        >dzieciak nie ma co na grzbiet naciągnąć
                        >a ona ma to w zadku? Ewa?

                        No przecież Teresa po to wyjechała, żeby nie musieć się męczyć z nieślubnym balastem. Własnych zarobków też dziecku nie przysysła, że o wzięciu go ze sobą nie wspomnę. Nawet Ś.P. Rumianek zakładał, że ona raczej z tych fiordów nie wróci.
                        • aniadm Re: MM kontra prawo 06.09.23, 20:21
                          Ale czy gdzieś jest wprost powiedziane, że mąż Wiesi tych alimentów nie płacił? Bo ja kojarzę tylko, że nie miała gdzie mieszkać i sprowadziła się z powrotem do rodziny.

                          Jeżeli płacił normalnie, to bym się nie dziwiła, że nie było o tym mowy, bo to by raczej nie leżało w horyzoncie zainteresowań nastolatki, a bohaterką jest jednak Celestyna, a nie Wiesia. Gdyby wiązały się z tym jakieś batalie sądowe i wielkie dramaty, to pewnie by zarejestrowała.

                          Czy wtedy był już Fundusz Alimentacyjny?
                          • kocynder Re: MM kontra prawo 06.09.23, 21:07
                            Nie mma pojęcia czy był fundusz czy nie. Ale Wiesi się nie czepiam, bo zdaje się po prostu MM wcale nie wspomniała o źródłach finansowych na dziecko. Tylko, że sama pracowała w retuszerni? Z tym kuzynem sułtana to, ofkors,żart, po prostu wiarygodność zarabiania na sadzie owocowym takich kwot, żeby było stać na HODOWLĘ koni - to kpina. Więc zastanawiając się skąd Flobre mają takie sumy - bo że nie z sadownictwa na dwóch hektarach to pewne - doszłam do wniosku, że Wiesia musiała się zbliżyć z bratem sułtana Brunei, Florek jest tegoż zbliżenia owocem, ale że bratu sułtana związek z "niewierną" w grę nie wchodził, zwłaszcza, że zapewne od dawna miał wybraną żonę z właściwego rodu, to sułtan, dla spokoju sumienia zobowiązał się wpłacać na konto odaliski, żeby nie truła niczego i trzymała się z dala. Wiesia z oddaleniem od kochanka się pogodziła, załatwiła "lewe" papiery, że niby jakiś Górski był, a potem żyła po swojemu. Przez lata pieniądze na konto dewizowe wpływały i sobie leżały, bo Wiesia ich nie chciała dotknąć, to teraz Flobre mają na konie, na porzeczki i nieistniejącą agroturystykę. ;)
                            • julian_arden Re: MM kontra prawo 07.09.23, 09:46
                              kocynder napisała:

                              [...]
                              > musiała się zbliżyć z bratem sułtana Brunei, Florek jest tegoż zbliżenia owocem
                              > , ale że bratu sułtana związek z "niewierną" w grę nie wchodził, zwłaszcza, że
                              > zapewne od dawna miał wybraną żonę z właściwego rodu, to sułtan, dla spokoju su
                              > mienia zobowiązał się wpłacać na konto odaliski, żeby nie truła niczego i trzym
                              > ała się z dala. Wiesia z oddaleniem od kochanka się pogodziła, załatwiła "lewe"
                              > papiery, że niby jakiś Górski był, a potem żyła po swojemu. Przez lata pieniąd
                              > ze na konto dewizowe wpływały i sobie leżały, bo Wiesia ich nie chciała dotknąć
                              > , to teraz Flobre mają na konie, na porzeczki i nieistniejącą agroturystykę. ;)


                              O, i to mi się podoba.
                          • itsjustemichelle1 Re: MM kontra prawo 06.09.23, 23:09
                            aniadm napisała:


                            > Czy wtedy był już Fundusz Alimentacyjny?

                            Tak. Akcja "Szóstej klepki" to koniec 1975 roku, a Fundusz powstał na samym początku tego samego roku.
                • ako17 Re: MM kontra prawo 06.09.23, 16:35
                  bupu napisała:

                  > itsjustemichelle1 napisała:
                  Urodzi
                  > ła dziecko, podała, że ojciec nieznany, po czym wyjechała pokutować za powicie
                  > nieślubnego potomka w te norweskie fiordy, bo nie ma gorszej kary w Borejwersum
                  > niż oddzielenie od rodziny. Zwracam uwagę, że Pyzę też wysłano na zagraniczną
                  > pokutę, z tym że ona jest Borejkowna i ojca nieślubnej Mili jednak zaślubiła, w
                  > ięc pozwolono jej z zesłania wrócić.

                  Za pozwoleniem! Pyzę do powrotu zmuszono (co najmniej nakłoniono), ona miała nadzieję pozostać przy mężu.
                  • bupu Re: MM kontra prawo 06.09.23, 18:49
                    ako17 napisała:



                    > Za pozwoleniem! Pyzę do powrotu zmuszono (co najmniej nakłoniono), ona miała na
                    > dzieję pozostać przy mężu.

                    Za pozwoleniem, nieważne co chciała Rurza, przekaz jest taki, że na łonie Borejsekty jest najlepiej (a jak mąż się nie chce po tym łonie tarzać to CKNUK z niego).
                • itsjustemichelle1 Re: MM kontra prawo 06.09.23, 23:05
                  bupu napisała:

                  >
                  >
                  > Za pozwoleniem, znając realia Borejwersum uważam, że to było tak: przystojny ka
                  > rdiolog spotkał Teresę, ucięli sobie romansik, skutkiem romansiku okazała się c
                  > iąża. Kardiolog, przekonany, że ucina romansik niezobowiązujący, zdębiał cokolw
                  > iek, widząc, że Teresa spodziewa się ślubu natentychmiast, z powodu tej ciąży.
                  > A ponieważ zdębiał, miast paść na kolana, Teresa uniosła się honorem, wyjechała
                  > w bory do rodzinnego Promna i kontakt z kardiologiem zerwała na zawsze. Urodzi
                  > ła dziecko, podała, że ojciec nieznany, po czym wyjechała pokutować za powicie
                  > nieślubnego potomka w te norweskie fiordy, bo nie ma gorszej kary w Borejwersum
                  > niż oddzielenie od rodziny. Zwracam uwagę, że Pyzę też wysłano na zagraniczną
                  > pokutę, z tym że ona jest Borejkowna i ojca nieślubnej Mili jednak zaślubiła, w
                  > ięc pozwolono jej z zesłania wrócić.
                  >
                  > Wieś może i Teresę wytykała palcami, ale nie za nieślubną ciążę, tylko za to, ż
                  > e gdy kardiolog przyjechał do Promna chcąc uznać dziecko (ale nie się żenić z j
                  > ego matką), Teresa zrobiła mu wielką awanturę, cała wieś słyszała, a pani Kasia
                  > sklepowa to i nawet widziała, jak temu doktorowi Teresa kazała iść precz, wrze
                  > szcząc że ma gdzieś jego pieniądze. A co te Rumianki mają, parę hektarów klasy
                  > piątej, bida z nędzą a ona kardiologa precz pognała zamiast zedrzeć z niego ali
                  > menty na dzieciaka jak się patrzy. Głupia jak próchno ta Teresa, że wszystkich
                  > we wsi na śmiech bierze jak ją widzą.
                  >

                  To jest ewidentnie kolejna opcja, jedna z bardziej realnych. No i tutaj dochodzimy do innego rozważania, czyli realne powody wyjazdu Teresy do Norwegii i rzadkiego bywania w Polsce. Albowiem gdyż poddaję w wątpliwość tezę, iż pielęgniarka w Posen nie jest w stanie dobrze zarobić (lub w ogóle w kraju), stawiam, że:
                  1. Teresa miała dosyć plotek na jakikolwiek temat z nią związany, chciała się odciąć. No to tak zrobiła. I, widać, dosyć skutecznie.
                  2. Wcale nie kochała córki, albo przynajmniej nie była ona jej głównym obiektem zainteresowania, postrzegała ją jako kulę u nogi, ot, takiego niechcianego bękarta. Co za obrzydliwe słowo, na marginesie.
                  3. Z twojej wypowiedzi wynika, że plotki mogły nie być skierowane bezpośrednio w kierunku pozamałżeńskiego dziecka albo przedmałżeńskiego stosunku, ale głupoty Teresy (plus podłości), czego ona nie była w stanie znieść. Wyrzuty sumienia? Miękki kręgosłup moralny? Zbytnia drażliwość na własnym punkcie?
                  I, last but not least, dlaczego Teresa nikogo nie miała? "Poświęcanie się dziecku?" Może Dorota miałaby szansę na jakiś substytut ojca chociaż...
                  4. A może jednak z kimś jest? Tylko nie wspomina o tym rodzinie, bo to zniszczyłoby wizerunek ciężko harującej pielęgniarki? Ma jakiegoś męża/ partnera, dzieci/ pasierbów. Poświęca się im bardziej, niż Dorocie? Wcale nie takie rzadkie :( i zupełnie łączyłoby się z chociażby opcją nr 2.

                  A propo charakteru norweskiej mamuni, uznaję ją za taką matkę zimną, niedostępną emocjonalnie, a do opisu bupu pasowałoby jeszcze określenie "egoistyczna".

                  Pozbawiła ją ojca, bo wsiowe ploteczki, bo foch, bo cokolwiek, nie pomyślała o uczuciach dziecka. Odcięła ją od całej dalszej rodziny: od dziadków, cioć, wujków, kuzynostwa, przyrodniego rodzeństwa i wielu, wielu innych. Od tego, co kształtuje nas wszystkich jako ludzi, czyli wspólne wakacje, jedzenie śniadań w weekendy, kłócenie się, wspieranie i "Jesteś taka zdolna!" od taty, a takie reakcje są ważne ze strony obydwojga rodziców. Ba, nawet od banalnej świadomości tego, do kogo jest bardziej podobna, po kim ma kształt nosa i po kim tak silnie gestykuluje podczas mówienia (przykład tylko taki). To proste rzeczy, ale wbrew pozorom stanowią istotną kwestię dla większości ludzi.
                  To jest okropne.
                  • tajna_kryjowka_pyziaka Re: MM kontra prawo 06.09.23, 23:22
                    itjustmemichelle1 napisała:
                    >I, last but not least, dlaczego Teresa
                    >nikogo nie miała? "Poświęcanie się
                    >dziecku?" Może Dorota miałaby szansę
                    >na jakiś substytut ojca chociaż...

                    Ale czy porządny, nadający się na ojca facet zechciałby taką kobietę? Egoistyczną, nieodpowiedzialną, zaniedbującą?
                    No chyba, że by go oszukiwała i np. ukrywała przed nim istnienie Doroty. A ten wyjazd do Norwegii to przecież idealna do tego okazja. Może, jak piszesz:

                    >4. A może jednak z kimś jest? Tylko nie
                    >wspomina o tym rodzinie, bo to
                    >zniszczyłoby wizerunek ciężko harującej
                    >pielęgniarki? Ma jakiegoś męża/
                    >partnera, dzieci/ pasierbów. Poświęca
                    >się im bardziej, niż Dorocie? Wcale nie
                    >takie rzadkie :( i zupełnie łączyłoby się z
                    >chociażby opcją nr 2.

                    >A propo charakteru norweskiej mamuni,
                    >uznaję ją za taką matkę zimną,
                    >niedostępną emocjonalnie, a do opisu
                    >bupu pasowałoby jeszcze określenie >"egoistyczna".
                    >Pozbawiła ją ojca, bo wsiowe ploteczki,
                    >bo foch, bo cokolwiek, nie pomyślała o
                    >uczuciach dziecka. Odcięła ją od całej
                    >dalszej rodziny: od dziadków, cioć,
                    >wujków, kuzynostwa, przyrodniego
                    >rodzeństwa i wielu, wielu innych. Od
                    >tego, co kształtuje nas wszystkich jako
                    >ludzi, czyli wspólne wakacje, jedzenie
                    >śniadań w weekendy, kłócenie się,
                    >wspieranie i "Jesteś taka zdolna!" od
                    >taty, a takie reakcje są ważne ze strony
                    >obydwojga rodziców. Ba, nawet od
                    >banalnej świadomości tego, do kogo
                    >jest bardziej podobna, po kim ma kształt
                    >nosa i po kim tak silnie gestykuluje
                    >podczas mówienia (przykład tylko taki).
                    >To proste rzeczy, ale wbrew pozorom
                    >stanowią istotną kwestię dla większości
                    >ludzi.
                    >To jest okropne.

                    Jako prawie-Dorota jestem ci niezmiernie wdzięczna za te słowa.
                    • itsjustemichelle1 Re: MM kontra prawo 07.09.23, 00:14
                      tajna_kryjowka_pyziaka napisała:


                      > Ale czy porządny, nadający się na ojca facet zechciałby taką kobietę? Egoistycz
                      > ną, nieodpowiedzialną, zaniedbującą?
                      > No chyba, że by go oszukiwała i np. ukrywała przed nim istnienie Doroty.
                      To jest jedna z moich tez.
                      Charakter kobiety- zakochanie zmienia wiele, mężczyźnie może nałożyć klapki na oczy, a pani dać "kopa" do starania się o niego i robienie słodkich oczu. Szczególnie że, jak stawiam, pan doktor miał wysoką pozycję na rynku matrymonialnym, a przynajmniej zawyżoną ze względu na zawód i rolę w nim.
                      Samo pożądanie bywa silniejsze od ludzkich hamulców.
                      Mogło też być tak, że Teresa go spróbowała złapać na dziecko i się nie udało- albo on stwierdził, że nie chce ślubu ani niczego wspólnego z tym dzieciakiem, albo powiedział, że dziecko tak, a ślub/ bycie razem nie- a ona w ramach zemsty odcięła córeczkę od niego.
                      Że już rodzice mogą być różni, to ok, ale przecież czemu dziadkowie mieliby być karani brakiem dostępu do wnuczki :( za co?

                      A ten
                      > wyjazd do Norwegii to przecież idealna do tego okazja. Może, jak piszesz:
                      Może, a przecież zachowywać pozory ciężko pracującej trzeba, dzięki temu nikt nie jojczy, że do Polski trzeba by się częściej wybierać albo nie daj boru ściągnąć smarkata do siebie. Tak to da się chociaż życia poużywać.
                      >
                      >
                      > Jako prawie-Dorota jestem ci niezmiernie wdzięczna za te słowa.
                      >

                      Dziękuję. Mnie takie zachowania strasznie obrzydzają, no po prostu nie rozumiem i chyba nawet nie chcę zrozumieć. A wydawałoby się, że takie to jasne. Tulę mocno, to pewnie dla Ciebie wielki ciężar emocjonalny.
                      • kooreczka Re: MM kontra prawo 07.09.23, 08:30
                        Szczerze mówiąc, dla mnie druga rodzina Teresy to jedyne wytłumaczenie jej zachowania- nie tylko małych kwot, ale przede wszystkim użalania się nad sobą i ciągłego jechania po córce- niech nikomu nie przyjdzie do głowy jej odwiedzać, bo drzwi otworzy niczego nie spodziewający się facet.
                        Dobrze, że Jóźwa nie był na tyle niedelikatne, żeby wpadać do teściowej. Niestety ilość mężczyzn i kobiet zupełnie nie przejmujących się faktem, że ich partnerki/ka porzucili dziecko jest nadal za duża- a jak jedziemy stereotypami z lat 70 to sytuacje, kiedy czekający na miejscu dowiadywał się, że emigrant układa sobie życie zdarzały się często.
                        • itsjustemichelle1 Re: MM kontra prawo 07.09.23, 18:21
                          kooreczka napisał:

                          > Szczerze mówiąc, dla mnie druga rodzina Teresy to jedyne wytłumaczenie jej zach
                          > owania- nie tylko małych kwot, ale przede wszystkim użalania się nad sobą i cią
                          > głego jechania po córce- niech nikomu nie przyjdzie do głowy jej odwiedzać, bo
                          > drzwi otworzy niczego nie spodziewający się facet.
                          > Dobrze, że Jóźwa nie był na tyle niedelikatne, żeby wpadać do teściowej. Nieste
                          > ty ilość mężczyzn i kobiet zupełnie nie przejmujących się faktem, że ich partne
                          > rki/ka porzucili dziecko jest nadal za duża- a jak jedziemy stereotypami z lat
                          > 70 to sytuacje, kiedy czekający na miejscu dowiadywał się, że emigrant układa s
                          > obie życie zdarzały się często.

                          Zastanawiam się, jak w życiu realnym dalej potoczyłby się taki kontakt.
                          1. Siedemnastolatki zazwyczaj mają umiejętności porównawcze- wiedzą mniej więcej, jak żyje się w Norwegii ;P i jak żyją inne rodziny, w których ktoś wyjechał. Jak w ogóle żyją inne rodziny.
                          2. Ponieważ wiedzą, pewnie prędzej czy później pojawiłby się żal do matki o to, że nie zapewniła czegoś, co była w stanie zapewnić- normalne buty, dom, mieszkanie za granicą, ojca/ ojczyma i bliskość emocjonalną.
                          3. Pewnie w swoim czasie odkryłaby konto matki na FB/ instagramie/ jakimkolwiek innym medium społecznościowym. Na portalach tego typu ludzie zwykle eksponują sporą część życia, więc może matka byłaby oznaczona jako osoba "w związku z użytkownikiem Emil Rasmussen", żyjąca w Oslo, meldująca się w drogich restauracjach, polecająca przedszkole i wrzucająca zdjęcia z greckich wysp.
                          4. Tak czy siak, przypuszczam, że po jakimś czasie kłamstwo by się wydało.
                          5. Większość dzieci raczej zerwałaby kontakt z taką matką, bo byłaby co najwyżej rodzicielką.
                          • przymrozki Re: MM kontra prawo 07.09.23, 19:54
                            itsjustemichelle1 napisała:

                            > 4. Tak czy siak, przypuszczam, że po jakimś czasie kłamstwo by się wydało.
                            > 5. Większość dzieci raczej zerwałaby kontakt z taką matką, bo byłaby co najwyże
                            > j rodzicielką.

                            Gdyby Teresa ukrywała stałego partnera/partnerkę i dzieci, to tak. Ale mogła po prostu urządzić sobie życie w Norwegii i zamiast oszczędzać na wszystkim, żeby móc słać jak najwięcej pieniędzy do swojego prawdziwego domu i najbliższych w Polsce, mogła mieć swój prawdziwy dom, najbliższych i życie w Norwegii. Polegałoby to na tym, że obstalowała by sobie wygodne, duże mieszkanie, ładnie by je sobie urządziła, miałaby paczkę przyjaciół, chodziłaby na imprezy, do restauracji, kina, teatru, jeździłaby na zagraniczne wakacje i oszczędzała na domek na wsi. Przy takim trybie życie nie byłoby jej stać na słanie grubych sum Dorocie i nie miałaby też dla niej zbyt wiele czasu.

                            To by rzecz jasna znaczyło, że Teresa nie uważa córki za najbliższą osobę, ale za przykry finansowy obowiązek będący skutkiem błędu młodości. Tyle że w zasadzie każdy scenariusz prowadzi do takiej konkluzji. Teresa wyjeżdżając nie miała noża na gardle, to nie była zadłużona po uszy, niewykształcona kobieta na głębokiej prowincji z ogromnym bezrobociem. Nie było tak, że albo Dorota zostanie bez matki, albo bez jedzenia i dachu nad głową. Teresa wybrała życie bez córki, chociaż miała alternatywę (także taką, że mogły wyjechać razem).
                            • aniadm Re: MM kontra prawo 07.09.23, 20:23
                              Jeżeli przyjmiemy wersję zafiksowania na wizji dawnej emigracji zarobkowej, to nie mogła. Wtedy taki emigrant pracowicie ścibolił każdego centa czy inną jednostkę monetarną (co tam mają w Norwegii) i słał rodzinie w Polsce, głównie coby mogła wybudować za to dom. Na siebie wydawał tylko niezbędne minimum.

                              Oczywiście mówimy o tych porządnych emigrantach, co to nie porzucili rodziny na rzecz zgniłego Zachodu.

                              Po wybudowaniu domu emigrant powracał na ojczyzny łono na zasłużoną emeryturę albo umierał od razu.
                              (Na Rumiakowej działce nie stoi pałac, bo chyba nawet MM załapała, że w dzisiejszych czasach za pensję niewykwalifikowanej pomocy budowlanej czy sprzątaczki w Stanach czy innej Norwegii w Polsce się już pałacu nie postawi. Fakt, że Teresa jest wykwalifikowaną pielęgniarką, a te bywają obecnie w zasadzie na wagę złota, nie pasuje do wizji, a zatem tym gorzej dla faktu.)
                            • julian_arden Re: MM kontra prawo 07.09.23, 20:49
                              przymrozki napisała:

                              [...]
                              > To by rzecz jasna znaczyło, że Teresa nie uważa córki za najbliższą osobę, ale
                              > za przykry finansowy obowiązek będący skutkiem błędu młodości. Tyle że w zasadz
                              > ie każdy scenariusz prowadzi do takiej konkluzji. Teresa wyjeżdżając nie miała
                              > noża na gardle, to nie była zadłużona po uszy, niewykształcona kobieta na głębo
                              > kiej prowincji z ogromnym bezrobociem. Nie było tak, że albo Dorota zostanie be
                              > z matki, albo bez jedzenia i dachu nad głową. Teresa wybrała życie bez córki, c
                              > hociaż miała alternatywę (także taką, że mogły wyjechać razem).

                              Może Dorka była przywiązana jak chłop do ziemi.
                              • tajna_kryjowka_pyziaka Re: MM kontra prawo 07.09.23, 21:14
                                julian_arden napisał:
                                >Może Dorka była przywiązana jak chłop
                                >do ziemi.

                                Rozpłaszczała sobie piastowski snopek na czole. Więc jeśli już, to była do ziemi przyklejona. Albo ziemia do niej.
                        • julian_arden Re: MM kontra prawo 07.09.23, 20:54
                          kooreczka napisał:

                          [...]
                          > Dobrze, że Jóźwa nie był na tyle niedelikatne, żeby wpadać do teściowej. Nieste
                          > ty ilość mężczyzn i kobiet zupełnie nie przejmujących się faktem, że ich partne
                          > rki/ka porzucili dziecko jest nadal za duża- a jak jedziemy stereotypami z lat
                          > 70 to sytuacje, kiedy czekający na miejscu dowiadywał się, że emigrant układa s
                          > obie życie zdarzały się często.

                          Chciałem już napisać, że nie ma cudów i Józwa przecież w końcu do niej wpadnie, ale w porę się zorientowałem, że zarówno Józwa, jak i ta występna poćpiega, hmm, tak zasadniczo to nie istnieją.
                          • przymrozki Re: MM kontra prawo 08.09.23, 07:47
                            julian_arden napisał:

                            > Chciałem już napisać, że nie ma cudów i Józwa przecież w końcu do niej wpadnie,

                            Przecież wpadł. Nabył bilet i poleciał do Norwegii uroczyście się oswiadczyć.
                            • julian_arden Re: MM kontra prawo 08.09.23, 09:16
                              przymrozki napisała:

                              > julian_arden napisał:
                              >
                              > > Chciałem już napisać, że nie ma cudów i Józwa przecież w końcu do niej wp
                              > adnie,
                              >
                              > Przecież wpadł. Nabył bilet i poleciał do Norwegii uroczyście się oswiadczyć.

                              Było? Musiałem przegapić ten incydent. Ale w takim razie co na to Ivar Ivarsson-Rumianek?
                              • tajna_kryjowka_pyziaka Re: MM kontra prawo 08.09.23, 13:56
                                julian_arden napisał:
                                >Było? Musiałem przegapić ten incydent.
                                >Ale w takim razie co na to Ivar Ivarsson-
                                >Rumianek?

                                Pewnie "Jaka córka?! Mówiłaś, że nie masz dzieci!"
                                • itsjustemichelle1 Re: MM kontra prawo 08.09.23, 14:51
                                  tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                                  > Pewnie "Jaka córka?! Mówiłaś, że nie masz dzieci!"
                                  >

                                  1. Taki Ivar mógłby nawet wiedzieć, ale nie interesować się tym.
                                  2. Może nie spotykali się w jej mieszkaniu (Józef i Terenia).
                                  3. Ivar/ Emil mógłby być w pracy, u rodziny, żony (taak, to też biorę pod uwagę), z dziećmi, gdziekolwiek.
                                  • aniadm Re: MM kontra prawo 08.09.23, 17:00
                                    Albo (co by wiele wyjaśniało) to nie Ivar tylko Selma. I ewentualnie jej dzieci z pierwszego małżeństwa.
                                    • przymrozki Re: MM kontra prawo 08.09.23, 17:23
                                      aniadm napisała:

                                      > Albo (co by wiele wyjaśniało) to nie Ivar tylko Selma. I ewentualnie jej dzieci
                                      > z pierwszego małżeństwa.

                                      W Norwegii mogłyby mieć nawet wspólne dzieci z własnego małżeństwa. Przy okazji mogłoby to tłumaczyć, czemu Teresa nie rwała się do powrotu do Polski, a w smutniejszym scenariuszu jeszcze i to, że ojciec ją wydziedziczył.
                                      • itsjustemichelle1 Re: MM kontra prawo 11.09.23, 23:03
                                        przymrozki napisała:

                                        > W Norwegii mogłyby mieć nawet wspólne dzieci z własnego małżeństwa. Przy okazji
                                        > mogłoby to tłumaczyć, czemu Teresa nie rwała się do powrotu do Polski, a w smu
                                        > tniejszym scenariuszu jeszcze i to, że ojciec ją wydziedziczył.

                                        I nie ma w książce nic na temat jej potencjalnego oburzenia przez to.
                                        Widocznie z jakiegoś powodu było jej to obojętne.
                                        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: MM kontra prawo 11.09.23, 23:27
                                          itsjustemichelle1 napisała:

                                          > przymrozki napisała:
                                          >
                                          > > W Norwegii mogłyby mieć nawet wspólne dzieci z własnego małżeństwa. Przy
                                          > okazji
                                          > > mogłoby to tłumaczyć, czemu Teresa nie rwała się do powrotu do Polski, a
                                          > w smu
                                          > > tniejszym scenariuszu jeszcze i to, że ojciec ją wydziedziczył.
                                          >
                                          > I nie ma w książce nic na temat jej potencjalnego oburzenia przez to.
                                          > Widocznie z jakiegoś powodu było jej to obojętne.

                                          Za to jest przekonanie Rumianka, że ona na pewno już z tych fiordów nie wróci. Ciekawe...
                                          • itsjustemichelle1 Czemu Teresa wyjechała? 12.09.23, 15:31
                                            tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                                            > Za to jest przekonanie Rumianka, że ona na pewno już z tych fiordów nie wróci.
                                            > Ciekawe...
                                            >
                                            >
                                            1. Widział, że ona nie interesuje się dzieckiem (rodziną) i nie zapewni jej przyszłości, również w sensie materialnym.
                                            2. Był skłócony z Teresą.
                                            3. Wiedział na przykład o tym, że ma rodzinę, partnera itd. i wydziedziczenie to taka forma kary.
                                            4. Zmanipulowała Teresę/ utwierdzał ją w negatywnych odczuciach nt. ojca dziecka i odczuwał wyrzuty sumienia, być może mając na uwadze powyższe punkty.
                              • tt-tka Re: MM kontra prawo 04.11.23, 20:49
                                julian_arden napisał:

                                > przymrozki napisała:
                                >
                                > > julian_arden napisał:
                                > >
                                > > > Chciałem już napisać, że nie ma cudów i Józwa przecież w końcu do n
                                > iej wp
                                > > adnie,
                                > >
                                > > Przecież wpadł. Nabył bilet i poleciał do Norwegii uroczyście się oswiadc
                                > zyć.
                                >
                                > Było? Musiałem przegapić ten incydent. Ale w takim razie co na to Ivar Ivarsson
                                > -Rumianek?

                                Ivar Ivarsson nic na to, bo on w ogole Jozwy na oczy nie widzial i na uszy nie slyszal. oszczedny a malomowny Jozwa przylecial, wreczyl bukiet i zalaczyl prosbe o reke Deroty do tesciowej in spe, po czym z hali przylotow przeszedl od razu do hali odlotow i wrocil tego samego dnia, a byc moze tez tym samym samolotem.

                                Glowe daje, ze tak bylo !
                                • julian_arden Re: MM kontra prawo 15.11.23, 13:07
                                  tt-tka napisała:

                                  [...]
                                  > Ivar Ivarsson nic na to, bo on w ogole Jozwy na oczy nie widzial i na uszy nie
                                  > slyszal. oszczedny a malomowny Jozwa przylecial, wreczyl bukiet i zalaczyl pros
                                  > be o reke Deroty do tesciowej in spe, po czym z hali przylotow przeszedl od raz
                                  > u do hali odlotow i wrocil tego samego dnia, a byc moze tez tym samym samolotem
                                  > .
                                  > Glowe daje, ze tak bylo !

                                  Z korektą: w kawiarni na lotnisku odbyła się kawka, a to Tereza naszego bohatera nie wypuściła z lotniska, bo nie ma czasu, pranie w domu i w ogóle w Norwegii, panie, to się w domach nie odwiedzają.
                          • ciotka-scholastyka Re: MM kontra prawo 15.11.23, 12:31
                            julian_arden napisał:


                            > Chciałem już napisać, że nie ma cudów i Józwa przecież w końcu do niej wpadnie,
                            > ale w porę się zorientowałem, że zarówno Józwa, jak i ta występna poćpiega, hm
                            > m, tak zasadniczo to nie istnieją.

                            Przecież całe to forum opiera się na dyskusjach na temat osób zasadniczo nieistniejących. O tym, co robiły, robią, zrobią, oraz co by zrobiły. Więc skąd nagle taka myśl?
                            • julian_arden Re: MM kontra prawo 15.11.23, 13:04
                              ciotka-scholastyka napisała:

                              > julian_arden napisał:
                              >
                              >
                              > > Chciałem już napisać, że nie ma cudów i Józwa przecież w końcu do niej wp
                              > adnie, ale w porę się zorientowałem, że zarówno Józwa, jak i ta występna poćpiega,
                              > hmm, tak zasadniczo to nie istnieją.
                              >
                              > Przecież całe to forum opiera się na dyskusjach na temat osób zasadniczo nieist
                              > niejących. O tym, co robiły, robią, zrobią, oraz co by zrobiły. Więc skąd nagle
                              > taka myśl?

                              Czasami warto sobie to przypomnieć :-)
    • julian_arden Re: MM kontra prawo 05.09.23, 15:12
      Tak, ale nie całkiem. Autorka w tych przykładach chyba przede wszystkim maluje tzw. zwyczajne życie. Gdzie wszyscy robią na lewo itd. Niektóre z kolei z tych rzeczy wydarzyły się na tyle dawno, że obecne, niekiedy przesadne regulacje, tego nie obejmowały. Oczywiście, jak to często bywa, porcja zwyczajnego życia jest przesadzona, bo naprawdę ludziom zdarza się np. podłączyć prąd na legalu i nie jest to tak rzadkie, zwłaszcza jeśli prąd podłączają profesor z ordynatorem, nawet rękami miejscowego szamana. Nawiasem mówiąc, w niektórych z tych przypadków powinna była chyba wkroczyć redakcja. Z drugiej strony, nie wiemy, ile takich opisów wykroczeń redakcja jednak skorygowała?
      • aniadm Re: MM kontra prawo 05.09.23, 21:49
        Mam wrażenie, że tu też mentalnie została w późnym PRLu / latach 90., kiedy faktycznie większość takich rzeczy załatwiało się na lewo i nieangażowanie państwa w te sprawy uważano wręcz za wybór słuszny i właściwy. Zresztą inaczej się nawet nie dawało. Przecież bardzo ważnymi elementami życia wtedy byli wtedy pan złota rączka, co to wszystko naprawi (tylko trzeba było patrzeć na ręce, bo czasem wypić lubił - stereotypami lecąc), baba z cielęciną, oraz znajomości w różnych urzędach. Moim dziadkom pan złota rączka latami wszystko naprawiał. Podczas remontu mieszkania po ich śmierci instalacja elektryczna byłą praktycznie do wymiany, tak dziwnie było wszystko popodłączane.

        No i pan złota rączka, co czasem wypije, wyewoluował nam w pana Chrobota, który w przerwach między pijackim walaniem się po rowach znakomicie opanował wszystkie nowe technologie i w pojedynkę, ewentualnie z pomocą niewiele pewnie trzeźwiejszego kumpla trzaska rzeczy, za które frajerzy płacą majątek certyfikowanym fachowcom. Pewnie do tego szybciej i lepiej.
        A baba z cielęciną wyewoluowała w brodatego Bernarda, który zamiast roznosić chyłkiem mięso w torbie trzaska - znowu w pojedynkę - catering i imponujące torty, nie angażując w to niepotrzebnie urzędów skarbowych czy innych sanepidów. A zamiast dostarczać je do prywatnych mieszkań, dowozi je na oficjalne przyjęcia jakichś organizacji biznesowych, składających się zapewne z wąsatych nie-Januszy (bo Janusze w tym uniwersum gorsze rzeczy robią), którzy mają jakieś budki na bazarach, hurtownie z czym się da, komisy samochodowe albo produkują plastikowe nocniczki z Kaczorem Donaldem.
        Osoby mocniej osadzone w teraźniejszości wiedzą, że dzisiaj żadna legalna organizacja biznesowa nie będzie na przyjęcia zamawiała nielegalnych tortów, jeżeli nie może za nie dostać faktury VAT, a nawet jeśli, to raczej nie z hasłem "Wiosną pieniądze rosną", że biznes to też teraz cokolwiek innego, że w branży spożywczej są dość surowe przepisy i wymagania odnośnie higieny (już widzę, jak Bernard upycha brodę w siateczce...) i że trzymanie przez bernarda całych dochodów w szarej strefie może mieć mało sympatyczne konsekwencje. Ale autorka nie wie, bo w jej rzeczywistości kalendarz stanął 30 lat temu i stoi.
      • bupu Re: MM kontra prawo 07.09.23, 20:49
        julian_arden napisał:

        > Nawiasem mówiąc, w niektórych z tych > przypadków powinna była chyba
        > wkroczyć redakcja. Z drugiej strony, nie > wiemy, ile takich opisów wykroczeń
        > redakcja jednak skorygowała?

        Zaiste, śmiałym jest założeniem, że aktualna redakcja cokolwiek w powieściach MM koryguje. Skoro nie wyleciały obrzydliwe monologi wewnętrzne Józefa, potrząsanie jak szczurem, idiotyzmy związane z przepisaniem na Dorotkę Rumiankowizny, sceny że szprycowaniem IGSa barbituranami i Derocią plaskajaca w ręce z uciechy, że o mało na spółkę z dr. Małgerytką go nie zabiły, czy IGS tkwiący bezradnie w błocie i z paną w samym, ludnym i dobrze rozwiniętym sercu Wielkopolski, to nie wierzę, że wylatuje cokolwiek. Wierzę natomiast, że redakcja kornie całuje panią matkę w dłoń białą, bierze gotowy maszynopis i nie czytając, truchta niczym Pyza w firance wprost do wydawnictwa.
        • julian_arden Re: MM kontra prawo 08.09.23, 09:17
          bupu napisała:

          [...]
          > Zaiste, śmiałym jest założeniem, że aktualna redakcja cokolwiek w powieściach M
          > M koryguje. Skoro nie wyleciały obrzydliwe monologi wewnętrzne Józefa, potrząsa
          > nie jak szczurem, idiotyzmy związane z przepisaniem na Dorotkę Rumiankowizny,
          > sceny że szprycowaniem IGSa barbituranami i Derocią plaskajaca w ręce z uciechy
          > , że o mało na spółkę z dr. Małgerytką go nie zabiły, czy IGS tkwiący bezradnie
          > w błocie i z paną w samym, ludnym i dobrze rozwiniętym sercu Wielkopolski, to
          > nie wierzę, że wylatuje cokolwiek. Wierzę natomiast, że redakcja kornie całuje
          > panią matkę w dłoń białą, bierze gotowy maszynopis i nie czytając, truchta nicz
          > ym Pyza w firance wprost do wydawnictwa.


          Ja sobie wolę wyobrażać, JAKIE to sceny W TAKIM RAZIE redakcja musiała usunąć, skoro takie zostawiła :-)
          • itsjustemichelle1 Re: MM kontra prawo 08.09.23, 14:52
            julian_arden napisał:


            >
            > Ja sobie wolę wyobrażać, JAKIE to sceny W TAKIM RAZIE redakcja musiała usunąć,
            > skoro takie zostawiła :-)

            Może żadnych nie usuwa?
    • julian_arden Re: MM kontra prawo 05.09.23, 15:15
      Nota bene, mój nieżyjący już niestety znajomy, Lech Wilczek, zbudował bardzo fantazyjny kominek własnoręcznie i bez zezwoleń. Kominek był tak piękny, że z powodzeniem mógłby go zbudować jakiś bohater Jeżycjady, ale z powodu drobnych defektów projektowych nigdy nie udało się w nim porządnie rozpalić ognia. Może na szczęście, bo mogliby się czadem potruć.
      • asiolek_z_poznania Re: MM kontra prawo 06.09.23, 12:08
        julian_arden napisał:

        > Nota bene, mój nieżyjący już niestety znajomy, Lech Wilczek

        Ten od profesor Simony Kossak?
        • julian_arden Re: MM kontra prawo 06.09.23, 14:49
          asiolek_z_poznania napisała:

          > julian_arden napisał:
          >
          > > Nota bene, mój nieżyjący już niestety znajomy, Lech Wilczek
          >
          > Ten od profesor Simony Kossak?

          Tak, zgadza się.
    • tajna_kryjowka_pyziaka Re: MM kontra prawo 08.09.23, 19:37
      Wyczytałam, że za kradzież krasnali ogrodowych można dostać nawet 5 lat pozbawienia wolności.

      W ogóle sporo jest artykułów na temat złodziei krasnali, w jednym nawet była mowa o paserze, który odkupywał kradzione krasnale, żeby je sobie postawić w ogródku🤣
      • mircja Re: MM kontra prawo 08.09.23, 20:16
        tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

        > Wyczytałam, że za kradzież krasnali ogrodowych można dostać nawet 5 lat pozbawi
        > enia wolności.

        Ale za kradzież jednego krasnala by chyba nieletniego do poprawczaka nie posłali? Pewnie raczej by rodzice musieli jakąś karę zapłacić?
      • ako17 Re: MM kontra prawo 08.09.23, 22:36
        tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

        > Wyczytałam, że za kradzież krasnali ogrodowych można dostać nawet 5 lat pozbawi
        > enia wolności.
        >
        > W ogóle sporo jest artykułów na temat złodziei krasnali, w jednym nawet była mo
        > wa o paserze, który odkupywał kradzione krasnale, żeby je sobie postawić w ogró
        > dku🤣
        >


        weź...
      • itsjustemichelle1 Re: MM kontra prawo 10.09.23, 22:56
        tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

        > Wyczytałam, że za kradzież krasnali ogrodowych można dostać nawet 5 lat pozbawi
        > enia wolności.
        >
        No cóż, stosunek prawa do czynu bywa zaburzony :)
      • przymrozki Re: MM kontra prawo 11.09.23, 19:39
        tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

        > Wyczytałam, że za kradzież krasnali ogrodowych można dostać nawet 5 lat pozbawi
        > enia wolności.

        Teoretycznie. Praktycznie tyle to się nie dostanie nawet za kradzież samochodu.


    • tt-tka Re: MM kontra prawo 04.11.23, 20:55
      Nikt nie wpomnial o przestepstwach i wykroczeniach motoryzacyjnych ? Robrojek jezdzi bez prawa jazdy (a szwagrowi musiala ceglowka na glowe spasc, skoro w sylwka, gdy jednak na ogol sie pije, dal malolatowi wozek), Bernard jadac od krawcowej "lamie wszelkie mozliwe przepisy", Mareczek za kolkiem trzyma dziecko na kolanach...

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka