tajna_kryjowka_pyziaka
04.09.23, 18:27
Z rozlicznych niepedagogicznych wzorców jakie nam serwuje Jeżycjada, jest jeden szczególnie mnie niepokojący jako obywatelkę - duże przyzwolenie na łamanie prawa.
I o ile można jeszcze przymknąć oko na tortującego na czarno Bernarda, czy Chrobota, który wyłudza od ludzi ciężkie pieniądze za wykonywanie usług, do których ewidentnie nie ma uprawnień (nawet jeśli jest np. zawodowym murarzem, to niemożliwe, żeby jednocześnie miał kwalifikacje do profilowania komina i wyczarowywania węzła sanitarnego), o tyle mamy jeszcze od groma przykładów łamania prawa, które już nie są takie "niewinne":
• Przeszczep może do woli kraść ludziom krasnale z ogródków i potem je niszczyć. Prawa i solidna Bella o tym wie i jakoś nie protestuje. Przy okazji nasz wrażliwy artysta walczący z brzydotą demoralizuje dziecko - Mateusz bierze czynny udział w tych kradzieżach, krasnala swojej matki ukradł sam, na wyraźne polecenie Przeszczepa.
• Mała Larwa kradnie a to zawartość klasowej kasy, a to składki PCK i co na to jej idealna, świętsza od papieża mamusia? "Co to za przestępstwo, nic takiego!" Że niby to taki pokaz gabinej wyrozumiałości i wielkoduszności.
• Marek Pałys w młodości lał się z oprychami na noże(!) i jego syn go za to podziwia. Narrator najwidoczniej też.
• Nie wiem czy na znęcanie się nad Ignasiem też byłby paragraf, ale w McD widzimy, że Józwa robi to mając już skończone 15 lat, więc może coś się na niego znajdzie. Zwłaszcza, że był w tym bardzo brutalny, m.in. dusił, wbijał kij od mopa między żebra. I zawsze działał z premedytacją, w niektórych przypadkach w ogóle nie był prowokowany. Przypominam, że świadkowie, z narratorem włącznie, nie tylko na takie zachowania nie reagowali, ale wręcz je pochwalali.
• I o ile mnie skleroza nie myli, laryngolożka Idusia chyba samodzielnie szyła żabi ozór, w gabinecie pełnym ludzi, których nie powinno tam być?
• A Sznytkowa i Aurelia jeszcze lepsze, zamiast wezwać pogotowie (skąd wiedziały, że dziewczyna nie miała uszkodzonego czegoś jeszcze, poza językiem?), zaprowadziły uczennicę, właściwie chyłkiem, do prywatnego gabinetu na płatny zabieg i nawet nie raczyły zawiadomić jej rodziców. Rozumiem, że jakby Żaba zginęła w tym wypadku, to by ją szybciutko zakopały pod najbliższym drzewem?
W książkach dla młodzieży często występują przypadki łamania prawa w dobrych intencjach, np. żeby kogoś uratować, ale te tutaj bynajmniej się jako takowe nie kwalifikują - prawie zawsze są przez bohaterów popełniane z samolubnych pobudek i nie tylko nikomu (poza sprawcą) nie pomagają, ale wyrządzają realne szkody.
Rozumie ktoś co MM chciała w ten sposób dać do zrozumienia? I czy ktokolwiek kiedykolwiek zwrócił jej uwagę w tej sprawie? Bo podobno te książki mają być w jakiś sposób dydaktyczne...