soova
06.02.12, 17:56
Na procesie dochodzi do ustaleń, ile to też kosztowała "ukradziona" lalka. Baronowa nie chce uwierzyć, że tylko 3 ruble, skoro jej normalna cena to pięć razy tyle. I dochodzi do wymiany zdań między nią a Wokulskim:
"- Czy i mnie pan sprzedałby taką lalkę za trzy ruble? - indagowała baronowa.
- Nie! Pani już nic i nigdy nie sprzedadzą w moim sklepie."
Często się w życiu takie deklaracje składa i zwykle mają charakter głównie teatralny ("już nigdy nic nie kupię w tym sklepie, bo sprzedali mi tam buty, które się w 2 tygodnie zniszczyły!", "już nigdy nie zadzwonię do Zosi, bo się na nią obraziłam!"). Ale znając charakter Wokulskiego można przypuszczać, że nie żartował. Jak w takim razie wyglądałaby realizacja tego oświadczenia w praktyce, gdyby baronowa chciała na przykład wypróbować słowność swego adwersarza, zjawiła się pewnego dnia w sklepie i zażądała neseserki czy innego luksusowego artykułu? Czy Rzecki (a może sam Wokulski) odmówiłby sprzedaży słowami: "Pani baronowo, jest pani osobą bez honoru, proszę o opuszczenie sklepu, bo i tak nic pani nie sprzedamy!"?