krejzakrejza
22.06.23, 15:03
Oboje mamy rodziny i współmałżonków. Tak naprawdę ja nigdy nie szukałam przygody na boku. Ba, nawet nie nazwałabym tego przygodą. Nasza relacja zaczęła się od przyjaźń... później przyszła miłość. W naszych małżeństwach nie układa się od bardzo dawna. Ja tkwię w swoim ze względu na dzieci. On w swoim podobnie. Nic mnie nie łączy z obecnym mężem poza seksem, którego unikam, bo skoro czuję się niekochana i nie kocham od dawna, to przyjemności z seksu nie ma. Od nastu lat jestem bardzo samotna w małżeństwie, nie ma rozmów, nie ma empatii, nie ma czułości, nie ma wsparcia ze strony męża. Z niektórymi problemami życia codziennego muszę radzić sobie sama.
Dużo tutaj czytałam Waszych wypowiedzi na temat obiecanek kochanków, że tylko tak mówią... że zwodzą... i sama nie wiem teraz co myśleć o moim. Mój mówi, że mnie bardzo kocha. Mój jest bardzo zaangażowany w utrzymanie naszej relacji, w dbaniu o miłość, sprawianiu, żebym czuła się szczęśliwa. To jest dla niego priorytet. Potrafi przejechać 700 km, żeby napić się ze mną kawy czy pójść na spacer czy do kina. (czy inni kochankowie też tacy są?) Sam mówi, że chce ze mną być, że nie widzi innej przyszłości. ale to ja pierwsza muszę zrobić krok. czyli odejść od męża, żeby on odszedł od swojej rodziny...
Mieliście takie deklaracje ze strony swoich kochanków? Jak się to potoczyły Wasze losy?
Moje małżeństwo jest jakie jest, dawno jestem w nim sama, ale są dzieci...