winna_40
23.01.23, 14:11
Piszę tutaj bo sobie słabo radzę z sytuacją, choć w sumie nie wiem czego oczekuję.
Jestem rozwódką kilkanaście miesięcy. Facet poznany przez Tindera (powiedzmy Pan X), podkreślę, że nie pierwszy po rozwodzie więc nie byłam w desperacji. Spotykamy się ok pół roku, głównie u mnie. Pisaliśmy chwilę, był cudownie elokwentny, inteligentny, pięknie pisał jednocześnie nie gwiazdorzył, nie cwaniaczył. Pan X ujął mnie tym. Oczywiście jednym z pierwszych moich pytań było czy jest singlem, odpowiedź - po rozwodzie kilka lat - uznałam za twierdzącą. Pierwsze spotkanie zaskakujące, od razu chemia ale też jakiś taki lęk pod skórą, nie byłam pewna czy jest szczery ... do niczego nie doszło. Znowu pisaliśmy kilka dni. Byłam już bardzo, bardzo zauroczona. Chcieliśmy spotkać się ponownie, wtedy szczerze aczkolwiek w bardzo taktowny sposób, poinformował mnie, że oczekuje jedynie niezobowiązujących relacji, jest niestały w uczuciach, ma częste przygody - zgodziłam się. Wszak byłam wolna, co mi szkodziło? Gdy spotkaliśmy sie drugi raz było sporo wina, to dla mnie bylo cos nowego, nie wino

umawianie się wyłącznie na sex. Rozmawialiśmy dość długo, byłam ciekawa więc Pan X opowiadał o kobietach z którymi się spotykał. O byłej żonie, ich dzieciach, w końcu wspomniał, że aktualnie jest w związku ... nie mieszka z tą kobietą ale są trochę jak para, trochę nie, mają wspólne dziecko już nastoletnie ale wiele lat nie byli razem. Mówił o tym jakby to było coś lekkiego a ja (pewnie też pod wpływem wina) nie uznałam tego za coś ważnego. Sex był najpiękniejszym jaki kiedykolwiek miałam w życiu a trochę lat już mam! Dopasowaliśmy się idealnie, lubię ostry sex, zapewnił mi doznania, które będę pamiętać zawsze, zaskoczył mnie bo był niesamowicie czuły, empatyczny, bardzo zaangażowany i niestety taki jest do teraz a tego nie spodziewałam się po takim "układzie"... Co się zmieniło? Po kilku spotkaniach uświadomiłam sobie, że ta jego "relacja" nie jest taka lekka, jak mi się wydawała. W zasadzie to są parą z tym, że nie mieszkają ze sobą. Ogromnie mnie to "uwiera", odkąd mam tego pełną świadomość. Wiem, że nie zostawi tej kobiety, mówił mi o tym. Nie wymagałam tego od niego, przecież umawialiśmy się wyłącznie na relację opartą na sexie. On jest czuły, bardzo empatyczny, wrażliwy, wspierający ale też męski, bardzo inteligentny, wykształcony, mamy bardzo zbliżone podejście do życia, do opieki nad dziećmi itp. - imponuje mi tym no i niestety się zakochałam. Słabo sobie z tym radzę. Raz odważyłam się wspomnieć, że jest mi z tym źle, że oszukujemy kobietę, która przez to może cierpieć. Pan X powiedział, że ich układ przewiduje, takie sytuacje bo nie obiecywał jej wierności choć byłaby smutna gdyby się dowiedziała... raz też mu powiedziałam, że jestem zła na niego, że nie powiedział mi prawdy zaraz na początku - udawał, że nie bardzo pamięta, że o tym od razu nie wspomniał.
Wiem, że powinnam to zakończyć. Nawet gdy zorientowałam się, że się zakochałam zaczęłam się spotykać z innym - chciałam aby ktoś nowy mnie zauroczył abym mogła zakończyć ten związek. Powiedziałam Panu X o tym bo nasza relacja zakładała, że jak kogoś poznam to mu powiem i wzajemnie. Pan X powiedział, że rozumie, że chcę sobie stworzyć prawdziwy "normalny" związek i jak tylko zechcę usunie się. Nie byłam w stanie zostawić Pana X ani spotykać się jednocześnie z dwoma tym bardziej, że uświadomiłam sobie, że było to trochę "na siłę", po prostu było miło a to juz dla mnie za mało. Rozstałam się z tym facetem po ok. miesiącu, zupełnie bez żalu. Nie powiedziałam Panu X, że się w nim zakochałam, nasza relacja nie na tym miała polegać. Czy to błąd? Powinnam powiedzieć? Lżej mi trochę jak to opisałam. Czekam na baty.