01.11.20, 10:48
w czsach niemowlęctwa polskiego rocka używaliśmy różnego rodzaju wynalazków.
a to przystawki do zwykłaych gitarek, tych z 300000 wg.karin stanek, nawet samodzielnie robionych/tych przystawek/.
bywało że kradliśmy słuchawki z automatów telefonicznych. wszak były tam magnesiki z uzwojeniem.
sporo było sprzętu robionego domowym sposobem. żaden problem-stary stół-dobra piła/nie wodkę/
i wycinało sie najfantastyczniejsze kształty.
problemem była zawsze podstrunnica.nie było możliwości precyzyjnie umiejscowić progów i gitarki ździebko fałszowały.
w marzeniach były gitary fabryczne, które kosztowały niebotyczne pieniąchy.tu można było liczyć na instytucje typu domy kultury itp.
ale w polsce istaniała firma DEFIL która w latach 60 zaczęłą produkować elektryczzne wiosła
na takiej SAMBIE DEFIL grał wtedy mój wspominany gdzie indziej bogdan krajewski./ostatnio w wjutubie widzaiłem go z gibsonem SG. no i te defile były
dość dobrze wykonaqnym sprzętem.
ale też w innych kdl-ach robiono te zabawki.
zmierzam tu do czeskiej wytwórni JOLANA.
Wyroby tej firmy niczym nie odbiegały jakością od fenderów i gibsonów.
ba, nawet brytyjscy WIELCY przyznają się do grywania, w latach 60, na tym cxzeskim sprzęcie.
chyba głównym wytworem tej firmY byłą jolana FUTURAMA. grywali na tym clapton, page i paru innych.
chyba nawet szedousi grywali na czymś takim.
ok.70 roczku miałem okazję być posiadaczem jolany TORNADO.
Z wyglądu taka gitarka była bardzo podobna do tej na której grał chuck berry.
gdzieś tam, na niektórych dźwiękach tworzyłą nawe sprzężenie który bawiłem się jak FUZZ-em.
ale to było przypadkowe.
ach te czasy.
Obserwuj wątek
    • krzy-czy Re: gitarki 03.11.20, 12:49
      no i najważniejsze.
      postawowym kawałkiem który grałło 98,2%
      poczatkujących gitarzystów był
      house of the rising sun.
      no po prostu DOM WSCHODZĄCEGO SŁOŃCA.
      stary utwór ale rozsławiony przez erica burdona i the animals.
      a, C, D, F. szło na podstawowych tzw.płaskich akordach.
      ale jak któryś zagrał na barowych-to już był mistrz.
      grane to było do znudzenia.
    • krzy-czy Re: gitarki 02.12.20, 20:34
      tertaz bawię się taką PODRÓBĄ feNdera STRATOCASTERA.
      kosztaowało toto razem z piecykiem całe 500pln-ów.
      zgrzyta, warczy ale zabawa jest.
    • ilnyckyj Re: gitarki 15.12.20, 22:32
      Tak jolana była szczytem marzeń... w latach 60-tych. Udało mi się ją dopaść w 67 roku, gdy na kolonie do nas przyjechał wojskowy zespół... Grałem wtedy ledwo co wyuczony House of the rising sun, co wywołało szok wśród ciała pedagogicznego i szaleństwo tych, którzy wiedzieli o co chodzi... Na co dzień miałem taką przystawkę do gitary akustycznej, podłączonej do odbiornika Turandot. Brzmiało naprawdę nieźle - jak rickenbaker (pod warunkiem, że radiowy potencjometr nie nawalał)
      • krzy-czy Re: gitarki 17.12.20, 10:02
        coś widzi mi się że ten HOUSE do dziś
        jest podstawowym kawałkiem początkujących gitarowców.
        później/ok.66-69/ każdy usiłował grac inny utwór burdona i price'a
        I'M CRYING.
        to była już wyższa szkoła jazdy.
        szybka zmaiana akordów E, G,A.
        nawet teraz próbuję se to wygrać.
        • ilnyckyj Re: gitarki 29.12.20, 12:35
          Ja np. miałem w repertuarze "Don't let me be misunderstood"
          • krzy-czy Re: gitarki 31.12.20, 22:31
            później robił to chyba cocker.
            ale burdon był jednym z lepszych wykonawców
            wczesnego blues-rocka.
            w jutubie można znaleźć jego granie z lat późniejszych
            z grupą WAR.
            Było coś takiego- eric burdon wypowiada wojnę.
            szczególnie trafiała do mnie tytoniowa droga.
            czasy gdy trudno było znaleźć cała twórczość tych chłopaków.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka