pani_up
05.01.21, 07:52
Pisze pierwszy raz, nie jestem trollem. Jestem w 6 msc ciąży. Po roku od ślubu, zdecydowaliśmy się na dziecko, mąż bardzo chciał, a mojej branży (mam firmę) duże pandemiczne spowolnienie, więc i utraconych zleceń mniej. Pochodzimy z mężem z zupełnie innych domów - moi rodzice są po rozwodzie, ja mieszkałam z mamą i teraz mamy bliskie ale też bardzo "koleżeńskie" kontakty. Moja mama zawsze dawała mi sporo wolności i do tego jestem przyzwyczajona. Niegdy nie naciskała na to jak mam spędzać wolny czas i nasze kontakty przebiegają dość naturalnie i bezkonfliktowo. Jeżeli chodzi o rodzinę męża to w tym domu bardzo duży nacisk kładzie się na częste spotkania, odwiedziny na weekend (mieszkamy w innym mieście), niestety decyzje o spotkaniu niekoniecznie pozostawia potencjalnym uczestnikom. Od kiedy jestem w ciąży czuje że ta tendencja pogłębia się; w wigilię po przyjeździe okazało się że teściowa zaplanowała, że będziemy u nich nocować przez całe święta, na informację że nie jestesmy na to przygotowani i że po kolacji jedziemy do domu rozpoczęła festiwal wzdychania, siorbania nosem, dyskretnego ronienia łez 🤦. Ważne w tej opowieści jest to że nie przechodzę ciąży dobrze; muszę bardzo pilnować odpowiedniej ilości snu i posiłków i sporo odpoczywać, w przeciwnym wypadku mam silne mdłości, bóle głowy i zgagę, a teściowie aktualnie mieszkają w niewielkim mieszkaniu z chora babcia męża, córka po rozwodzie i jej dwoma synami. Tydzień po Wigilii siostra męża przyjechała do nas na weekend i zakomunikowała mi że najlepiej będzie, w trosce o mnie 😂, za tydzień wyprawić przyjęcie urodzinowe jej syna u nas w mieszkaniu (żebym nie musiała jechać do nich autem bo, to na pewno mnie męczy). Mąż ochoczo przytaknął, a ja absolutnie nie wyobrażam sobie organizowania imprezy w tym stanie, w dodatku dla cudzego dziecka. Po jej wyjeździe poprosiłam męża o rozmowę i spokojnie poinformowałam go że czuje się niekomfortowo w związku z tymi próbami zacieśnienia naszych relacji, że potrzebuje dużo spokoju i przestrzeni a przede wszystkim chcialabym odzyskać kontrolę odnośnie spędzania wolnego czasu bo nie przywykłam do tego, że ktoś inny planuje moje weekendy i święta. Teoretycznie się zgodził, nawet zastanawialiśmy się jak postawić granicę tak, żeby obyło się bez ofiar. Widziałam, że czuje się niekomfortowo, jakbym atakowała jego rodzinę, mimo tego, że z całego siły starałam się być spokojna, rzeczowa i mówić tylko o swoich uczuciach. Niestety następnego dnia pokłóciliśmy się, po wizycie siostry męża z dziećmi w domu został bałagan i mąż zostawił mi całe sprzątanie i przyznam szczerze, że nie wytrzymałam i fuknełam. Taka sytuacja zdarzyła się nie pierwszy raz, ale reakcja męża była bardzo gwałtowna, zaczął krzyczeć "co mnie ugryzło w dupę" (nie mówił tak do mnie) teraz się nie odzywa, śpi osobno i generalnie w domu jest kiepsko. Domyślam się że bardziej chodzi o rozmowę o jego rodzinie niż o sytuację ze sprzątaniem. Czuje że to mnie przerasta i nie do końca widzę możliwość dialogu jeżeli tak nerwowo i bez dystansu podchodzi do problemu. Jednocześnie nie wyobrażam sobie spędzania każdego weekendu z rodziną męża - chciałabym mieć czas i przestrzeń na zorganizowanie funkcjonowania naszej rodziny, odnalezienie się w roli mamy itd. Przepraszam za długi post, rozumiem w zupełności, że może męczyć

. Rady jak wybrnąć będą mile widziane, krytyczne uwagi również

. Będę bardzo wdzięczna na brak bluzgów i nie wyzywanie mnie od idiotek itp przedstawione powyżej sytuacje są tylko najnowszymi przykładami.