ladymercury
15.06.22, 06:48
Spektakl sam w sobie interesujący (przeniesienie we współczesność, dodano świetne partie wokalne).
Poprawność polityczna wylewała się z każdej sceny- choć przyznaję, że panie obsadzone w męskich rolach- m.in Exetera (cudo!) i Bardolfa (sic!) były znakomite. Był chyba idealny parytet

, ale serio: efekt przeszedł wszelkie oczekiwania. Interesujące było także ograniczenie obsady, w związku z czym aktorzy grali po kilka postaci.
Na początku, kiedy zobaczyłam te zmiany, lekko zwątpiłam i już się nastawiłam psychicznie na gniot spod znaku równości ras i płci kosztem sztuki. Ale rasy też dały radę
W ogóle przedstawienie stało IMHO drugim planem, bo Kit Harrington położył na całej linii , niestety. Żeby tak spieprzyć...
Szkoda, bo to moja ulubiona sztuka Szekspira.
A zrobienie z duetu Henry/Kate aktu molestowania (choć aktorsko była to chyba najlepsza scena, jedyna, w której Harrington dobrze wypadł) to jednak lekka przesada. Dla mnie to zawsze była scena flirtu, stricte komediowa, znakomicie napisana w dwóch językach .