kasztanowa
09.01.23, 16:01
Chciałabym opisać w jak kuriozalnej znalazłam sie sytuacji. Sama nie wierze, że mnie to spotkało bo jestem spokojną, cichą osobą. Nie wchodzę w żaden konflikt, raczej ucinam, a jak mogę to zrywam z takimi ludźmi bo jestem nieasertywna, stresują mnie konfrontacje, nie umiem wyrazić swoich myśli, no poprostu paraliż. Historia o teściach, ludziach zwyczajnych jak mi się do tej pory wydawało.
Widujemy się około dwa razy w miesiącu i chyba tego razu nas się niespodziewali, choć godzinę wcześniej dziecko zadzwonilo, że do nich jedzie. Naszliśmy na jakąś atmosferę po kłótni. Ona pijana, bełkocząca, potykająca sie, chce zabrać wnuczkę na plac zabaw, a po drodze do sklepu. No i się zaczęło. Powiem szczerze że nie wiedzialam jak jej powiedzieć że nie pozwalam. Poprostu mialam taka burze w głowie jakbym stała przed jakąś komisją egaminacyjną. Powiedziałam poprostu: nie możesz jej zabrać bo czuje od ciebie alkohol. W nerwach powiedziala: no i co z tego i trzasnęła drzwiami przed buzią dziecka. Na to wszystko teść już po jej powrocie zaczął mnie wyzywać od koorw, że przeze mnie mama płacze choc nie wiedział co zaszło przy drzwiach i dlaczego dziecko się rozpłakało. Kazał nam wyp... powtórzył to z 5 razy, rzucał zabawkami, wszystkie złe slowa skupiły się na mnie. Byłam w takim szoku, że wyrwałam się do niej by zapytać co ja takiego złego powiedzialam. Złapał mnie silno za ramiona i pchnął z całej siły przez korytarz.
Z mężem bez słowa, wstrzaśnięci sytuacją wyszliśmy z domu i odjechali. Słychać było tylko spanikowane, płaczące dzieci.
Minęło już kilka miesięcy, a my z mężem nie możemy dojść do siebie. Z ich strony cisza, żadnego przepraszam.
Ale ostatnio mignęło mi, że maż coś pisał do niej, nawet nie chce wiedzieć co dokładnie. Wiem tylko tyle że były dwie próby, w tym jedna z pytaniem czy może przyjechać. Wszystko bez odpowiedzi.
Nie umiem z mężem o tym gadać, ani nie próbuje, on też. Czuję okropne obrzydzenie do tych ludzi i nie wyobrażam sobie siebie u nich w domu. Ale też ciężko mi wyobrazić sobie, że tak odrzucili swoje dziecko i nigdy z nim nie będą rozmawiać. Nie widzę też tego, że maż bierze dzieci i sam jedzie.
Jak mam z mężem o tym rozmawiać, jak sama się od tego odciąć bo męczą mnie myśli co mogłam zrobic inaczej.