Dodaj do ulubionych

Najlepiej być balastem

15.10.02, 15:15
To gwarantuje równą opaleniznę i brak odcisków.
Balast może być sternikiem lub kotwicą :)))
Obserwuj wątek
    • chaladia Re: Najlepiej być balastem 15.10.02, 23:06
      A robiłeś kiedyś za balast na "470" przy solidnym wietrze?
      Zapewniam Cię, że jest to dużo roboty i majtasz się na trapezie jak ta małpa w
      ZOO na starej oponie. I ciesz się wtedy, jeżeli sternik Cię nie wrzuci
      najwpierw do wody w starym swetrze, żebyś więcej ważył...
      • piotr_c Re: Najlepiej być balastem 16.10.02, 14:59
        Raz tylko miałem taka jazde (ale na Omedze) :) , w czasie kursu żeglarskiego na
        Niegocinie. Duło tak że 4 osoby wisiały poziomo nad wodą , z tym że pierwsza
        robiła przy okazji za falochron dla całej reszty. Jezioro po każdym halsie
        kończyło się nad wyraz szybko :), a ponieważ Niegocin jest raczej płytki to
        fale były takie, że rozbita dziobem woda spadała za plecami sternika.
        To było dobre !
        Dodam tylko że totalnie mokry byłem po pierwszych 2-3 minutach a potem to już
        było mi wszystko jedno :)
        • chaladia Re: Najlepiej być balastem 16.10.02, 21:23
          Ha! To ja lubie taką jazdę!
          Niestety, na naszym Zalewie Zegrzyńskiem nieczęsto dobrze dmucha...
          • zdzicha Re: Najlepiej być balastem 16.10.02, 22:43
            No ba! Sama radość :) Na Solinie czasem tak wiało, że człowiek plecami fale
            gładził. Bywało tez tak, że kursanta odganiałam od steru, żeby poczuć wiatr nie
            tylko we włosach, ale i w rękach.
        • zarlaczka Re: Najlepiej być balastem 16.10.02, 21:59
          piotr_c napisał:

          > Raz tylko miałem taka jazde (ale na Omedze) :) , w czasie kursu żeglarskiego
          na
          >
          > Niegocinie. Duło tak że 4 osoby wisiały poziomo nad wodą , z tym że pierwsza
          > robiła przy okazji za falochron dla całej reszty. Jezioro po każdym halsie
          > kończyło się nad wyraz szybko :), a ponieważ Niegocin jest raczej płytki to
          > fale były takie, że rozbita dziobem woda spadała za plecami sternika.
          > To było dobre !
          > Dodam tylko że totalnie mokry byłem po pierwszych 2-3 minutach a potem to już
          > było mi wszystko jedno :)

          Oj, to sam miodzik przecie. Ja też ubóstwiam taką jazdę, niestety przytrafiła
          mi się tylko raz. Szkoda!
          Ahoj
          Żarłaczka
          • piotr_c Re: Najlepiej być balastem 17.10.02, 15:44
            Taką sportową jazdę to miałem też tylko raz :) / :(
            Ale sporo na Orionach pływałem, kiedyś z Dobskiego płynęliśmy oddać jacht w
            Sztynorcie. wieczorem staneliśmy pod wschodnim brzegiem, pod ściana lasu, więc
            wiatru który w nocy nadciągnął ze wschodu wcale nie czuliśmy, ot tak sie trochę
            woda marszczyła na ŚRODKU jeziora. Na szczęście odbijając od brzegu nie
            zdążyliśmy opuścić miecza. Gdy Orion tylko wystawił nos z za cypla ( obok małej
            wysepki) to tak jakby jakaś łapa nas za sztag wyszarpnęła na środek wody.
            Totalnie zaskoczenie pojechaliśmy na burcie z potężnym dryfem, dziewczyny w
            kabinie na tempo mocowały klamoty. Potem kamizelki, odrobina miecza do wody i
            zaczęliśmy halsówke dokładnie pod wiart. Szliśmy jak niszcyciel do Murmańska w
            sztormie :)) a fale byłu takie, że jak byliśmy w dolince to równi z dachem
            kabiny widać było tylko najbliższą falę. Adrenalina naszą czwórke tak
            rozpierała, że towarzystwo zaczęlo wierszem przemawiać (naprawde!). Gdy po 3
            godzinach weszliśmy do kanału prowadzącego do Sztynortu , to zupełnie nie
            mogliśmy sie przyzwyczaić do wiaterku potrącającego tylko czubek żagla i
            płynięcia w pionie. Ale Oriona zdaliśmy punktualnie!
            I całego.
      • aankaa Re: Najlepiej być balastem 18.10.02, 10:20
        chaladia napisał:

        > A robiłeś kiedyś za balast na "470" przy solidnym wietrze?

        a to nie nazywa się, przypadkiem, załogant ?

        > Zapewniam Cię, że jest to dużo roboty i majtasz się na trapezie jak ta małpa
        w
        > ZOO na starej oponie.

        może zgubiłeś fragment pasa balastowego, który nie pozwala Ci odfrunąć na
        całego ?

        I ciesz się wtedy, jeżeli sternik Cię nie wrzuci
        > najwpierw do wody w starym swetrze, żebyś więcej ważył...

        chyba byłby głupkiem, ma za mało rączek
        >
        >
        >
        • chaladia Re: Najlepiej być balastem 18.10.02, 13:50
          Załoganta kąpię przed rozpoczęciem pływania, jeżeli wydaje mi się za lekki.
          Wtedy mam obie rączki wolne.
          Sloggi nie bardzo żegluje, więc na kwalifikowanego załoganta się nie nadaje, a
          na niewykwalifikowanego to się mówi "balast".
          • aankaa Re: Najlepiej być balastem 18.10.02, 15:08
            chaladia napisał:

            > Załoganta kąpię przed rozpoczęciem pływania, jeżeli wydaje mi się za lekki.

            żeby Ci nie zmarzł lepiej dociąż mu pas

            > Wtedy mam obie rączki wolne.

            możesz go więc (w razie czego) jeszcze walnąć pagajem

            > na niewykwalifikowanego to się mówi "balast".

            ale się go chyba nie zabiera ze sobą ? gdzie go wepchniesz - do komory
            balastowej czy do worka na spinaker ?
            >
            >
            • chaladia Re: Najlepiej być balastem 18.10.02, 15:50
              Jak się nie ma załoganta wykwalifikowanego, to pływa się z niewykwalifikowanym.
              Po pewnym czasie ma się wykwalifikowanego.
              • aankaa Re: Najlepiej być balastem 18.10.02, 15:54
                a gdzie się pływa (tak z ciekawości, bo na Zegrzu 470 jak na lekarstwo: 1 -
                2 ?) ?
                • chaladia Re: Najlepiej być balastem 18.10.02, 21:15
                  Już się 470 nie pływa (tak naprawdę to się pływało FD, a nie 470, ale Sloggi
                  mógłby nie zrozumieć). Teraz to ja mam małe dziecko, które będzie się uczyło
                  żeglowania, więc zamierzam nabyć coś spokojniejszego, jakąś niemiecką lub
                  holenderską konstrukcję szkoleniową (www.zagielki.com/). Stąd cała
                  historyjka z przyczepką.
                  A na 470 żeglują bracia cioteczni mojej córci (brat żony kupił coś takiego "za
                  grosze" tamże) i sobie nie żałują - no, ale oni są o parę lat starsi...
                  • aankaa żeglarskie dziecko 18.10.02, 21:33
                    a myślałeś o "szufladce" dla córci ? Łódka w sam raz, akcja NIVEA "błękitne
                    żagle" też niegłupia.
                    • chaladia Re: żeglarskie dziecko 18.10.02, 23:26
                      Pomału, ona ma niecałe 4 lata. To, że Optymista kupię, to pewne, ale nie zaraz.
                      Ja się wolę na poczatku poprzyglądać z bliska temu, co ona wyprawia, a potem
                      puścić na "głęboką wodę". I tak wiem, że się będę denerwował, pewno kupię
                      ponton lub "Stynkę", jakąś "Yamahę" lub "Tohatsu" i będę pilnował z pewnej
                      odległości przez lornetkę. Wielu rodziców tak czyni...

                      A akcja Nivea bardzo pięknie wygląda, gdy te niebieskie łódki do brzegu
                      podchodzą. Miło popatrzeć. 40 lat temu nie miałem szans na takie luksusy...
                      • aankaa Re: żeglarskie dziecko 19.10.02, 00:15
                        chaladia napisał:

                        będę pilnował z pewnej
                        > odległości przez lornetkę. Wielu rodziców tak czyni...

                        wielu, ale na szczęście nie wszyscy. Część ma zaufanie do trenerów

                        >

                        40 lat temu nie miałem szans na takie luksusy...

                        taki stareńki '-) jesteś ?
                        >
                        >
                        • chaladia Re: żeglarskie dziecko 19.10.02, 11:29
                          Rocznik 1956.
                          A co, uważasz, że ludzie tak długo nie żyją?
                          Jakby policzyć lata na pustyni w Egipcie i Sudanie podwójnie (co najmniej) to
                          by było jeszcze więcej.
                          • aankaa Re: żeglarskie dziecko 19.10.02, 14:44
                            chaladia napisał:


                            > A co, uważasz, że ludzie tak długo nie żyją?

                            oj żyją, żyją, ja też podfruwajką nie jestem :-(
                            • chaladia Re: żeglarskie dziecko 19.10.02, 18:09
                              No, to był żart.
                              Wciąż jeszcze mogę przejechać rowerem 100 km dziennie i nie paść, a gdyby
                              kiedyś ktoś ogłosił, że jest wakat na jakimś projekcie overseas w Egipcie,
                              Syrii czy Libii (za godziwe pieniądze oczywiście) to byś się zdziwiła
                              niepomiernie, jaka stara gwardia by się zgłosiła.
                              Ale ci panowie po 40-tce by to postroili na czas i zgodnie ze Specsem, czego
                              nie mam pewności, żeby młodzi, zdolni yuppies zdołali zrobić to samo. A gdyby
                              przyszło do jakiegoś większego civil commotion (o co zawsze łatwo), to by się
                              pewno posr... ze strachu.
                              BTW - nasz kuchmistrz od pierogów też jest stary expatriat, gotował
                              dla "naszych" na budowach elektrowni w Turcji, gdy jeszcze sprzedawalismy za
                              granicę nasze bloki 210 MW...
                              • aankaa Re: żeglarskie dziecko 19.10.02, 23:26
                                chaladia napisał:

                                > No, to był żart.

                                rocznik ?

                                > Wciąż jeszcze mogę przejechać rowerem 100 km dziennie i nie paść,

                                to po co Ci pryczepa ? Weź łódkę "na rower"
                                • chaladia Re: żeglarskie dziecko 20.10.02, 10:25
                                  Rocznik żartem nie był, raczej to "nie życie dłużej" (już mi to różni na Forum
                                  ubliżali od "dziadków").
                                  Mam wprawdzie spory rower (tandem, koła 28"), ale wózka slipowego chyba nie
                                  pociągnie, a nawet gdyby pociągnął, to i tak jak tym jechać po ścieżce
                                  rowerowej?
Inne wątki na temat:

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka