iza-bb
03.08.16, 19:03
Witam, mieszkam w Belgii od prawie 3 lat, przeprowadziłam sie tu ze względu na mojego partnera. Bardzo chcieliśmy byc razem, odległość nas zabijała wiec zostawiłam całe swoje życie, dobra prace, przyjaciół i wyjechałam. 3 lata próbowałam polubić ten kraj ale nie mogę znalezc tu swojego "happy place".. Mam bardzo dobra prace w międzynarodowej korporacji, mieszkamy w domku na przedmieściach małego miasteczka w komforcie i dostatku a jednak... Jestem masakrycznie nieszczęśliwa. Bariera kulturowa jest dla mnie ogromna, nie mogę zrozumieć Belgów, nie zgadzam sie z nimi praktycznie z niczym, zaczynam naprawde szczerze nienawidzić tego kraju. Moi przyszli teściowie od początku próbowali wywrzeć na mnie presje, ze to mój obowiązek aby sie "dostosować", w ich rozumieniu było to ugryzienie sie w język i uśmiechanie sie na pokaz. Gdy zauważyli, ze moje dostosowywanie sie nie idzie tak jak zakładali zaczęły sie problemy, kłótnie z moim partnerem. Wielokrotnie zostałam przez nich zraniona ale tu nikt o takich rzeczach nie mówi. Nie miałam prawa nawet wyrazić tego co czuje "bo oni tacy sa I sie nie zmienia". A ja przechodząc z jednych antydepresantów do drugich próbowałam walczyć o każdy dzien. Zmuszać sie aby wyjsc i poznać innych expatow, kupić samochód by byc absolutnie niezależnym itp... Ale oczekiwań z czasem tylko rosło a ja nie miałam prawa powiedzieć, ze cos mi sie nie podoba, z czymś sie nie zgadzam. "Tak tutaj sie żyje i ty masz żyć tak samo". Gdy odsunęłam sie od teściów, udało mi sie troche stanąć na nogi i odzyskać zdolność do podejmowania logicznych decyzji. Wspólnie z partnerem postanowiliśmy ze przeprowadzę sie z powrotem do Warszawy a on z racji na swój fleksyjny charakter pracy bedzie spędzał cześć miesiąca ze mną póki nie zobaczymy jak to działa. Oczywiście paniczny strach przez straszna Polska która wykreowali mu rodzice... Tak wiec po zakomunikowania tego rodzinie... Zostałam kompletnie przekreślona, niezrozumiana. Nikt nie rozumie co jest moim problemem, nikt poza wykrzykiwaniem jaka Polska jest zła nie ma nic do powiedzenia, nikt nawet nie zapytał...dlaczego jestem nieszczęśliwa. Oczywiście wyglada na to ze decyzja jest tylko moja i zaczęły sie przekonywania partnera ze szczęścia w Polsce nie ma. A ja nie mam siły juz walczyć... Z nimi i z Belgia... Wiem, ze wiele ludzi znajduje szczęście w tym kraju z racji na zarobki których Niemna w Polsce. Ale co z ludźmi którzy mogą mieć w miarę przyzwoite życie w polsce i kochają Polskę? Czemu jestesmy traktowani jak ludzie gorszego sortu? Gdy ogłosiłam swoją decyzje, ludzie w pracy mi współczuli, taka opinie ma nasz kraj... Należy współczuć Polakom! Nie zgadzam sie z tym i bede bronić swojego kraju, tylko czy jestem jeszcze w stanie wybronić swój związek?